— I nieodpowiednie do tego celu, jeśli już o to chodzi. Podobnie jak samokontrola i powstrzymywanie się od stosunków seksualnych — zauważył Giuliani. — Towarzystwo prosi jedynie, by Kościół, nasza Święta Matka, wziął pod uwagę ludzką naturę, jak czyni to każda kochająca matka. Zdolność myślenia i planowania z pewnością jest darem Bożym, który może być używany w sposób odpowiedzialny. Nie ma nic złego w pragnieniu, by każde narodzone dziecko było tak czule powitane jak Dzieciątko Jezus.
— Nie ma mowy o tolerowaniu aborcji — oświadczył stanowczo Lopore.
— A jednak święty Ignacy doradzał nam, byśmy nigdy nie ustanawiali reguł tak sztywnych, by nie pozostawało miejsca na wyjątki.
— Nie możemy też godzić się na systemy kontroli narodzin tak nieugięte i okrutne jak ten, który istnieje na Rakhacie — ciągnął Gelazy.
— Droga środka zawsze jest najtrudniejsza, Wasza Świątobliwość.
— A ekstrefnizm jest najprostszy, ale… Ecclesia semper reformandal — zawołał papież z nagłym wigorem. — Przestudiowaliśmy propozycje jezuitów, a także braci z Kościoła Wschodniego. Naszym celem jest dobro człowieka! Problem w tym, jak to osiągnąć… Sądzimy, że trzeba będzie ponownie zdefiniować naturalne i sztuczne metody kontroli narodzin. Sahlins… czytałeś go? Sahlins napisał, że „natura” jest definiowana kulturowo, zatem to, co sztuczne, też jest definiowane kulturowo.
Ręka opadła, starter zamruczał, papież był gotów do odjazdu. Ale po chwili spojrzenie tych czarnych oczu znowu spoczęło na twarzy Vincenza Giulianiego.
— Myśleć. Planować. A jednak… cóż za niezwykłe dzieci rodzą się z tych nie planowanych, niechcianych, wzgardzonych!
— Mówiono nam, że Emilio Sandoz jest nieślubnym dzieckiem urodzonym i wychowanym w slumsach.
— Twarde to słowa, Wasza Świątobliwość. — Podsunięte zapewne przez watykańskich polityków, snujących się wokół tronu Piotrowego, zwłaszcza kiedy opustoszał po wygnanych jezuickich poprzednikach. — Ale technicznie poprawne, jak rozumiem. — Pomyślał przez chwilę. — Przychodzi na myśl Księga Liczb, jedenaście, dwadzieścia trzy. I niewiarygodne dziecko Sary. I Elżbiety. Nawet Matki Bożej! Myślę, że jeśli Bóg chce, by narodziło się niezwykłe dziecko, możemy Mu zaufać, że sam jakoś do tego doprowadzi.
W nieruchomej czarnej twarzy zapłonęły ciemne oczy.
— Jesteśmy bardzo zadowoleni z tej rozmowy. Może ojciec odwiedzi nas w przyszłości?
— Jestem pewny, że mój sekretarz może to uzgodnić z biurem Waszej Świątobliwości.
Papież pochylił głowę i podniósł rękę w geście błogosławieństwa. Zanim podniósł zaciemnioną szybę fiata i wyjechał na starą, wyłożoną kamieniami drogę wiodącą do autostrady, powtórzył:
— Sandoz musi tam wrócić.
4. WIELKA PUSZCZA POŁUDNIOWA, RAKHAT: 2042 czasu ziemskiego
Sofia Mendes świetnie się trzymała w czasie ostatnich miesięcy ciąży, przepędzając ze swoich myśli twarze zmarłych i koncentrując się na dziecku, które żyło w jej łonie. Krytyczny moment nadszedł kilka tygodni po przybyciu do Trucha Sai.
— Ktoś pomyślał: Fia nigdy się z tym nie rozstaje — powiedział pewnego dnia Kanchay, wręczając jej laptop. — Więc ktoś przyniósł to z Kashanu.
Przebiegając drobnymi palcami po gładkich krawędziach, wyczuwając znajomy kształt i ciężar i przecierając szkiełka fotobaterii, Sofia podziękowała szeptem Kanchayowi i odeszła, by usiąść pod zwalonym pniem w’ralii i oprzeć laptop na brzuchu i uniesionych kolanach. Po tych wszystkich okropnych przeżyciach i lękach, po oszołomieniu i rozpaczy miała wreszcie coś zwykłego, coś znajomego. Drżąc cała, wywołała połączenie i głośno westchnęła z ulgi, kiedy pojawił się sygnał dostępu do biblioteki „Stelli Maris”, cierpliwy i godny zaufania jak zawsze.
Dała się pochłonąć systemowi, wywołując dane na chybił trafił. NARODZINY, pokrewne terminy: NARODZINY W DOMU, NARODZINY W ŚREDNIOWIECZU. PORÓD NATURALNY.
— Moja jedyna opcja — mruknęła do siebie. A potem aż krzyknęła: — NARODZINY POD WODĄ!
Całkowicie zaskoczona, weszła w odnośniki, żeby zobaczyć, o czym to może być. Nonsens, uznała, i powróciła do przeglądu haseł. ROZWÓJ DZIECKA — tysiące cytatów. Otworzyła hasło ROZWÓJ NOWORODKA — NORMALNY i bezwiednie ulegając przesądowi, opuściła odnośniki do AUTYZMU i UPOŚLEDZENIA W ROZWOJU. WYCHOWANIE DZIECKA — MAKSYMY. To może być pożyteczne, pomyślała, nie mając przy sobie babci, którą mogłaby zapytać o radę. Och, Annę! Och, mamo! Zdusiła w sobie rozpacz i szukała dalej. WYCHOWANIE DZIECKA — ASPEKTY RELIGIJNE — JUDAIZM. Tak, pomyślała i zlekceważyła odnośniki do Tory. Co zrobię, jak to będzie chłopiec? Uznała, że dokona obrzezania tego problemu, kiedy się pojawi.
„Przy każdym źdźble trawy stoi anioł i szepce: Rośnij, kochanie, rośnij!”, mówiła jej matka, kiedy była mała i bała się ciemności. „Czy sądzisz, że Bóg troszczyłby się o każdą trawkę, a nie opiekował się tobą?”
Mamo, jestem jednooką, ciężarną, żydowską wdową, pomyślała Sofia. I jestem bardzo daleko od domu. Jeśli to właśnie oznacza, że Bóg się mną opiekuje, to wolałabym być źdźbłem trawy. A jednak… Błagam, daj mi córkę, pomodliła się w duchu. Córeczkę. Małą, zdrową dziewczynkę.
Lecz Sofia nigdy do końca nie ufała Bogu, którego wypowiedzi zawsze wydawały się jej zbyt lapidarne, nawet jeśli rzeczywiście działał pośród swego ludu. Idź do faraona i uwolnij mój lud, powiedział Bóg, a całą logistykę tego polecenia pozostawił Mojżeszowi jako lekcję polegania na sobie samym. Następne tygodnie spędziła, czytając i wchłaniając dostępne książki i artykuły, tworząc wirtualną położną: syntetyzując, układając sekwencje faktów, odnajdując punkty rozgałęzień, redukując jak najwięcej danych do stwierdzeń typu „jeśli (warunek) to (działanie)”, o ile to działanie było wykonalne na Rakhacie, wśród Runów. Oczyszczała swoje odpowiedzi, by uzyskać proste zdania, i przekładała je na język ruanja, żeby móc ocenić stan swój i dziecka, a w razie potrzeby natychmiast dać Runom odpowiednie instrukcje, które mogłyby ją i dziecko uratować. A robiąc to wszystko, pozbyła się części lęku, piastując w sercu nadzieję. , Ubój Runów trwał w całym południowym Inbrokarze — wszędzie, gdzie założono uprawy. Do schroniska w puszczy nadal przybywali ruńscy ojcowie ze swoimi niemowlętami, w małych grupkach po dwóch lub trzech, przynosząc również nowe wiadomości. Raz odwiedziły ich kobiety z Kashanu, prowadzone przez ową dziewczynkę o imieniu Djalao, która poleciła uciekinierom ostrzec inne wioski o zbliżaniu się patroli djanada.
Wiedząc już, że to Djalao VaKashan uratowała życie jej i wielu innym, Sofia wzięła dziewczynkę na stronę, żeby jej podziękować. Był wieczór, kiedy ojcowie gromadzili się, by uśpić dzieci, przysiadając z ogonami owiniętymi wokół nóg i rękami złożonymi na brzuchach. Djalao, postawiwszy uszy, przyjęła podziękowania Sofii bez zakłopotania, co zachęciło Sofię do dalszej rozmowy.
— Sipaj, Djalao, dlaczego w ogóle Runowie muszą wracać do swoich wiosek? Dlaczego po prostu nie odejdą od Jana’atów?
Dlaczego nie pokażą im ogonów i nie pozostaną tutaj na zawsze?
Djalao rozejrzała się po leśnej osadzie i uszy jej opadły.
— Tam są nasze domy. Nie możemy opuścić wiosek i miast. Tam żyjemy i pracujemy. My… — Urwała i potrząsnęła głową, jakby yuv ‘a? wpadł jej do ucha. — Sipaj, Fia, to my zbudowaliśmy miasta. Możemy przyjść tutaj na jakiś czas. Ale porzucić na zawsze dzieło naszych rąk i miejsca naszych serc… nie, tego nie możemy zrobić…
Читать дальше