— Jak dawno to było? — spytał Sill.
— Dwadzieścia tysięcy lat temu.
— A co to oznacza? Że to coś jest jeszcze starsze? — Spojrzał z ukosa w okno. — Nie wierzę.
— Dlaczego nie? — zdziwił się Carson. — Przecież sam pan mówił, że to jest bardzo stare.
— Ale nie aż tak — odparował Sill.
Hutch także w to nie wierzyła. Ale miała już dość rozmyślań na ten temat. Muszą poczekać, aż zdobędą więcej informacji.
Wahadłowiec prześlizgiwał się wzdłuż rzędów pustych okien. Hutch rzuciła okiem na George’a, który był wyraźnie oczarowany tym widokiem.
— O czym teraz myślisz?
Myślami był gdzieś daleko.
— O tym, jakie miałem szczęście — odparł. — Zaraz dostałem tę pracę przy Henrym. Większość facetów z moją specjalnością ląduje przy nawadnianiu Peru czy Północnej Afryki. A mnie udało się zobaczyć Świątynię. Byłem tam, kiedy dokonywano wszystkich najważniejszych odkryć. A teraz jestem tutaj…
Przerwał im głos Jake’a.
— Zbliżamy się do frontowych drzwi.
Truscott przyjrzała się każdemu z pasażerów.
— Idziemy — zakomenderowała w końcu.
Wybrali ten akurat otwarty luk raczej przypadkowo. Czerwona powierzchnia stacji przesuwała się wolno za oknami. Hutch właśnie zaczęła sprawdzać swój sprzęt, kiedy Jake aż zachłysnął się ze zdumienia.
— Co się dzieje? — zainteresował się natychmiast Sill.
— Wewnętrzny luk komory powietrznej — odparł tamten. — Też jest otwarty.
— Nie ma zabezpieczeń — odezwała się Maggie.
Stacja została otwarta na próżnię.
— Możemy uzyskać obraz? — zapytał Sill. — To nie ma sensu. Komory powietrzne są przecież tak zaprojektowane, żeby uniemożliwić otwarcie obu luków naraz. Bo kiedy to zrobisz, umrzesz. I prawdopodobnie wszyscy inni razem z tobą.
— Ktoś musiał złamać kod mechanizmu zabezpieczającego — powiedziała Hutch. Przeniosła wzrok na Carsona. — Zastanawiam się, czy we wszystkich otwartych lukach jest tak samo?
Wahadłowiec ustawił się w pozycji do cumowania. Długie na metr wysięgniki, opatrzone magnetycznymi końcówkami, dodane zostały specjalnie na ten lot. Teraz Jake wysunął je przed statek. Kiedy upewnił się, że oba dotykają powierzchni stacji, włączył moc. Przez statek przeszła lekka wibracja.
— Możemy zaczynać — oświadczył.
Podczas gdy pasażerowie wkładali na siebie uprzęże flickingerowskie, wchodzili w magnetyczne buciory i sprawdzali zbiorniki z powietrzem, Jake zamknął szczelnie kabinę pilota. Kiedy byli gotowi, wypuścił powietrze z ich kabiny i pomieszczeń ładowni. Sill otwarł drzwiczki z tyłu kabiny i poprowadził ich do ładowni, gdzie rozdał przenośne skanery i skąd wziął dwa pulsery.
Zręcznym, przywykłym do tego ruchem przypiął sobie jeden do pasa, drugi podał Carsonowi. Carson wziął, sprawdził broń ze znawstwem i także ją przypiął.
Sill wyciągnął skądś około trzydziestometrową linę.
— Przywiążemy ją przy luku na stacji. Kiedy będziecie przechodzić, przyczepcie się do niej. Wszystko się tu obraca, więc jeśli was odrzuci, może nie będziemy w stanie ściągnąć was z powrotem. — Rozejrzał się dookoła, żeby sprawdzić, czy wszystkie pola są włączone. — Pani dyrektor — dodał po chwili — zechce pani pełnić honory?
Truscott odmówiła i popatrzyła na Carsona.
— Frank…?
A Carson pod nastrojem chwili przekazał zaszczyt Maggie.
— To dzięki niej tutaj jesteśmy.
Maggie skinęła głową w podzięce.
— Dzięki — rzuciła. Otwarli drzwi i zakrzywiona powierzchnia zabytku ukazała się przed nimi na wyciągnięcie ręki. Była porysowana i pogięta. Maggie wyciągnęła dłoń i dotknęła — pierwszy kontakt.
— Jeśli chcecie — zaproponowała Hutch Carsonowi — to przypnę dla was tę linę.
Skinął głową twierdząco, a ona przepchnęła się przez drzwi.
— Ostrożnie — szepnął Sill.
Siła rozpędu Hutch poniosła ją wprost na kadłub stacji. Rozejrzała się za lukiem.
W górze. Prawie dziesięć metrów. Sill przytwierdził do końcówki liny magnetyczną klamrę, którą następnie przypiął do kadłuba wahadłowca. Drugi koniec z identyczną klamrą podał Hutch. Zatknęła ją sobie za pasek i ruszyła w stronę luku. Zmieniła jej się perspektywa — pokład ładowni, który był „na dole”, teraz obrócił się o 90 stopni. Poczuła szarpnięcie w żołądku i zamknęła na chwilę oczy, chcąc, by przykre wrażenie ustąpiło. Cała sztuka polegała na tym, żeby zogniskować wzrok na stacji. Żeby ją w myślach ustabilizować — wmówić sobie, że jest nieruchoma. Zapomnieć o wahadłowcu, który teraz znajdował się w pozycji wertykalnej. Niebo dookoła poruszało się, ale ona całą uwagę skupiła na swoim luku.
Komora powietrzna była tak wielka, że mogłaby pomieścić półciężarówkę. Wewnętrzne drzwi rzeczywiście pozostały otwarte, ale poza nimi dostrzegała tylko metalowy pokład i ścianę. Przytwierdziła klamrę i pomachała do Maggie, która natychmiast wysunęła się z wahadłowca.
Hutch ostrzegła ją, żeby nie spuszczała wzroku z kadłuba stacji. Maggie pokiwała głową i przypięła się do liny. Ale już od samego początku miała z tym wielkie kłopoty i Hutch musiała po nią wrócić. Kiedy dotarły do komory powietrznej, pomogła jej wejść do środka.
— Wszystko dobrze? — zapytała.
Maggie zwinęła się w kłębek. Drżącym głosem zapewniła swoją wybawicielkę, że nic jej nie jest.
— Mam nadzieję, że było warto — powiedziała Hutch.
— Warto! — odparła Maggie słabym głosem.
Potem jeden po drugim przechodzili następni. Słońce prażyło silnie, więc wszyscy korzystali z filtrów. Każdy wspinał się spiesznie do komory, szczęśliwy, że znalazł się w bezpiecznej, zamkniętej przestrzeni.
Otwarty korytarz wabił ich do wnętrza. Maggie szybko się pozbierała i przypomniała wszystkim o swoim przywileju, wkraczając do pustej, wysoko sklepionej sali. Wściekle pomarańczowe ściany okolone były rzędami pustych pojemników. Pod jedną zebrała się sterta śmieci, pchniętych tutaj przez ruch stacji. Były tam jakieś instrumenty, gigantyczny but, płachty plastiku i jakiś półelastyczny materiał, który mógł być niegdyś ubraniem.
— Może zostawili otwarte — odezwał się George — żeby zachować wnętrze. Jeżeli rzeczywiście chcieli zachować tu wszystko na pamiątkę, to nie znam lepszego sposobu. Kiedy wpuści się do środka próżnię, nic się nie będzie rozkładać. Janet natomiast zafascynował but.
— Ale byli wielcy, co?
Podłogę nadal przykrywał chodnik. Po obu stronach pomieszczenia otwierały się korytarze, w których nawet wzrost George’a prezentował się nader skromnie. W każdym po jednej stronie ciągnął się rząd okien, po drugiej rząd zamkniętych drzwi. Drzwi także były dość duże, przypuszczalnie cztery na dwa metry.
Kiedy Hutch, która opuściła komorę powietrzną ostatnia, zrównała się z nimi, oglądali właśnie znalezione przedmioty. George’owi wydawało się, że niektóre potrafi rozpoznać: „To pewnie jakiś akumulator, bez wątpienia”, a Maggie zaczęła już spisywać litery z napisów. Carson na chybił trafił wybrał jeden z korytarzy i udał się w głąb statku.
Żadne drzwi nie chciały ustąpić pod ostrożnym naporem, a oni oczywiście nie mieli zamiaru się włamywać, jeśli nie zajdzie konieczność. Zewnętrzna ściana składała się głównie z okien. Za nimi widać było słońce oraz ich wahadłowiec. Jedno z okien zostało wybite, a w podłodze naprzeciwko znaleźli szeroką na kilka centymetrów dziurę.
Читать дальше