Jack McDevitt - Boża maszyneria

Здесь есть возможность читать онлайн «Jack McDevitt - Boża maszyneria» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1997, ISBN: 1997, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Boża maszyneria: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Boża maszyneria»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Loty międzygwiezdne i odkrycia innych zamieszkanych światów rozpoczęły drugi złoty wiek dla archeologów. Wśród licznych odkryć najbardziej frapującą zagadkę stanowią Wielkie Monumenty, rozsiane po kilkunastu planetach naszego ramienia galaktyki. O rasie zwanej Twórcami monumentów nic jednak naukowcom nie wiadomo, poza tym, że ich cywilizacja stała na bardzo wysokim poziomie. Do rozwiązania tej tajemnicy dąży uparcie grupa archeologów.

Boża maszyneria — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Boża maszyneria», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Był mniej więcej w połowie, kiedy usłyszał głos Maggie.

— Te są znakomite, Henry.

— Tak — zgodził się Henry. — Są niezłe.

— Czy możemy wrócić na chwilę do tej ostatniej? — poprosiła. Tabliczka przedstawiała sam członek w stanie erekcji, wystający z jakiegoś wieńca. Wokół tabliczki biegła linia tekstu.

— Niektóre z nich znamy — ucieszyła się. — Wspaniałe. — Nikt nie zażartował.

George pokazał im kolejną.

— Niezła — wyszeptała Maggie.

Potem jeszcze jedną.

— Przyjrzyjmy się jej jeszcze raz — przerwała mu Maggie. Był to jeszcze jeden erotyk, tym razem bardzo bezpośredni: spółkująca para. — Nie udało nam się dobrze uchwycić tekstu. Obie strony, George. I więcej światła.

Nad kochającą się parką widniało pojedyncze słowo.

— Co to właściwie ma być? — zapytał Carson.

— Pewnie ozdoby — odparła Maggie. — Na razie to nieważne. — Potem nagle skojarzyła. — Henry, widzisz? To tytułowe słowo?

Słowo na szczycie tabliczki znajdowało się także na inskrypcji w Oz.

— Cholera! — Henry był wniebowzięty. — Richard, jesteś tam?

— Teraz nie mogę się ruszyć. — Operował właśnie strumieniem cząsteczkowym.

— George, pokaż tę doktorowi Waldowi.

— Ani cienia wątpliwości — paplała radośnie podniecona Maggie. — Choć nie jest zupełnie identyczne. Ten z napisu na Oz ma jedną literę więcej, a litery są trochę inaczej uformowane. Tylko kwestia stylu. Będziemy pewniejsi, kiedy je wyczyścimy. Sześć liter pasuje idealnie. Jeśli nawet jest to inne słowo, przynajmniej ma ten sam rdzeń.

— Racja — odpowiedział Richard. — Piękne.

— Wydaje mi się — wtrąciła Sandy — że budynek nie należy do kaplicy. Frank chyba miał rację z tym burdelem. Orgie erotyczne mogły stanowić część jakichś rytuałów.

— Dobra — mówił Richard do Maggie, przyglądając się uważnie tabliczce. — Co oznacza to słowo?

— Seks — odparła Maggie. — Lub ekstazę.

— No i jak my teraz wyglądamy? — wtrącił się Henry. — „Tam się najlepiej zabawisz?” Czy to właśnie ma oznaczać inskrypcja z Oz?

Richard potrząsnął przecząco głową.

— To wcale nie musi mieć konotacji seksualnych — wyjaśnił.

— Zgadzam się — poparła go Sandy. — Może znaczyć miłość. Albo spełnienie. Albo wyzwolenie.

— Albo — podsunął George — statki, które mijają nas w nocy.

Stacja orbitalna Kosmik, piątek, 00.30

Na dźwięk dzwonka u drzwi Truscott uniosła głowę.

— Proszę.

Do pokoju wszedł Sill. Usta miał ściągnięte w wąską kreskę, oczy płonęły mu gniewem.

Odsunęła się od biurka i obróciła w fotelu, by spojrzeć mu w twarz.

— Co tam masz?

— To nie była śnieżka.

— To już wiemy.

— Udało nam się uzyskać próbki. To jakiś polimer.

Pokiwała głową.

— A zatem została sfabrykowana.

— Nie widzę, żeby można było tu wyciągnąć jakieś inne wnioski. A ponieważ nie ma tu nikogo z wyjątkiem ludzi z Akademii…

Truscott wybuchnęła śmiechem. Nie był to jej zwykły, powściągliwy śmieszek — tym razem włożyła weń całe serce. A kiedy zobaczyła, jak przygląda jej się zaskoczony, zbeształa go.

— Daj spokój, Sill. Gdzie twoje poczucie humoru?

Aż poczerwieniał.

— Nie wiem, co w tym śmiesznego, Melanie. Narobili nam mnóstwo kłopotów. Ktoś mógł przecież zginąć.

— To prawda — odwróciła od niego wzrok. — Odpłacili nam pięknym za nadobne, czyż nie tak?

Świątynia Wiatrów, piątek, 2.00

Tunel skutecznie opierał się wszelkim ich wysiłkom. Z mułem szło jeszcze gorzej niż z kamieniem. Ile go wypompowali, tyle natychmiast wracało. W prywatnym kanale Carson przyznał Richardowi, że to beznadziejne.

Detonacja miała nastąpić za osiem godzin.

Za szybko.

Baza stała pusta. Eddie już odleciał, wygnany na Winka, oficjalnie dlatego, że nie był tu już potrzebny, a tak naprawdę dlatego, że nieustannie zasypywał Henry’ego prośbami, żeby zaprzestał poszukiwań i odesłał Carsona do ładowania eksponatów. Hutch znów odleciała i za godzinę miała randkę ze swoim statkiem. Kiedy wróci, wszyscy będą czekać na nią w zatoczce, spakowani i gotowi do drogi. Bez względu na okoliczności.

Richard siedział w centrum operacyjnym. Na monitorze widział montaż z rozproszonych świateł, powolnych cieni i ścian tunelu. W kanale łączności przetaczały się jęki, narzekania, wyzwiska i przekleństwa.

W pomieszczeniu było zimno i wilgotno. Teoretycznie nie mógł sobie pozwolić na sen, ale warunki uległy teraz zmianie: dyżurny nie koordynował już żadnych szeroko zakrojonych operacji. A człowiek musi od czasu do czasu się zdrzemnąć.

Wiedziony impulsem, wezwał Winka i obudził Tommy’ego Loughery.

— Czy mogę rozmawiać z Maggie? — zapytał.

— Siedzi tu obok.

Tego się właśnie spodziewał. Wysłali jej na Alfie wszystkie nowe tabliczki — było ich trzynaście. A ona czeka na ich przybycie.

— Dzień dobry, Richardzie — odezwała się. — Kiedy uda wam się tam przedostać?

— Do maszyny?

— A do czegóż by innego? Robi się późno.

— O tym właśnie chciałem z tobą porozmawiać. Może nam się nie udać.

— Henry tak nie uważa.

— Henry jest optymistą. On po prostu chce ją mieć, Maggie.

— Ja też.

— Masz już spory zapas próbek. Wkrótce dostaniesz następne. A jeżeli będziemy musieli na tym poprzestać? Czy to wystarczy?

— Może. — Nagle oklapła. — Analiza zajmie mi trochę czasu. Po prostu nie wiem. — W jej czarnych oczach odbijało się zmartwienie. — Z maszyną drukarską byłoby mi o wiele łatwiej.

— Jeżeli to naprawdę to.

— Naprawdę.

Richard wpatrywał się w nią uważnie.

— Czy możesz oszacować jakieś prawdopodobieństwo? — A kiedy zobaczył, że nie rozumie, wyjaśnił: — Prawdopodobieństwo odcyfrowania inskrypcji? Bez żadnych dodatkowych próbek?

— Coś dzisiaj bardzo naciskamy, prawda?

— Przykro mi. Do rana to może już być sprawa życia i śmierci. W kącikach czarnych oczu i w okolicach skroni pojawiły się cienie.

— Richardzie, wydostańcie to coś. Dobra? Jeśli naprawdę chcesz mi pomóc, wydostań to i przywieź.

6.00

— Już niedaleko. Zaraz tam będziemy.

Richard był mocno poirytowany.

— Odwołaj to, Henry. Wynośmy się stąd.

— Nie będzie jej jeszcze przez następne dwie godziny. Po cholerę mamy sterczeć tam na jakiejś skale? Jeszcze mamy czas. Trzeba go wykorzystać. Miej trochę wiary.

7.77

Hutch, prześlizgując się wśród świateł poranka, nie czuła się szczególnie szczęśliwa. W kanałach łączności rozbrzmiewał niski brzęk pracujących strumieni cząsteczkowych, dudnienie i chlupot pomp próżniowych. Przez ten hałas przedzierały się ludzkie głosy.

— To przecież miało być tutaj.

— Ale nie ma. Nie ma jej tu.

— Ściany też nie ma. Cała cholerna komora się zawaliła. Albo podniosła się w górę.

— Dlaczego nie zrobiłeś zdjęć?

— Przecież zrobiliśmy. Dwa dni temu jeszcze tu była.

— Wydawało nam się, że ją widzimy. Ale to była deska. Patrzyliśmy na jakąś cholerną dechę!

— Może ją przeoczyliśmy. Czy to możliwe?

— Nie.

I słowa, które cięły ją jak batem, rozwścieczyły, słowa wypowiedziane przez Henry’ego:

— Dajcie no tu skaner. Popatrzmy jeszcze raz. Dowiedzmy się, gdzie to jest.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Boża maszyneria»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Boża maszyneria» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Jack McDevitt - The Moonfall
Jack McDevitt
Jack McDevitt - POLARIS
Jack McDevitt
Jack McDevitt - SEEKER
Jack McDevitt
Jack McDevitt - Coming Home
Jack McDevitt
Jack McDevitt - Cauldron
Jack McDevitt
Jack McDevitt - Ancient Shores
Jack McDevitt
Jack McDevitt - A Talent for War
Jack McDevitt
Jack McDevitt - Firebird
Jack McDevitt
libcat.ru: книга без обложки
Jack McDevitt
Jack McDevitt - Eternity Road
Jack McDevitt
Jack McDevitt - The Devil's Eye
Jack McDevitt
Отзывы о книге «Boża maszyneria»

Обсуждение, отзывы о книге «Boża maszyneria» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x