Jack McDevitt - Boża maszyneria

Здесь есть возможность читать онлайн «Jack McDevitt - Boża maszyneria» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1997, ISBN: 1997, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Boża maszyneria: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Boża maszyneria»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Loty międzygwiezdne i odkrycia innych zamieszkanych światów rozpoczęły drugi złoty wiek dla archeologów. Wśród licznych odkryć najbardziej frapującą zagadkę stanowią Wielkie Monumenty, rozsiane po kilkunastu planetach naszego ramienia galaktyki. O rasie zwanej Twórcami monumentów nic jednak naukowcom nie wiadomo, poza tym, że ich cywilizacja stała na bardzo wysokim poziomie. Do rozwiązania tej tajemnicy dąży uparcie grupa archeologów.

Boża maszyneria — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Boża maszyneria», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Niebieska sekcja była o jakieś siedemdziesiąt stopni po okręgu od centrum operacyjnego, kręciła się też w przeciwnym kierunku, co oznaczało, że tu chyba byli najbezpieczniejsi — o ile to w ogóle możliwe. Będą z daleka od miejsca, przez które przebije się nadlatująca bryła lodu. A niech to diabli — może nawet mają tu jakąś szansę.

Danielle mówiła teraz do kogoś:

— Dobra, Hans. Pędź tu najszybciej jak tylko możesz. — Uśmiechnęła się do Truscott. — Stallworth zostaje.

Truscott zastanawiała się teraz, co trzeba zrobić, żeby zapewnić im jakąś szansę na przetrwanie.

— Połącz się z nim jeszcze raz. Powiedz mu, żeby wstąpił do zaopatrzenia i wziął cztery flickingery.

Przeleciała wzrokiem po zespole koordynacyjnym: Marion Edwards, która nigdy nie pracowała w Kosmiku dla nikogo innego, Chuck White, młody karierowicz, który miał nadzieję wspiąć się pewnego dnia na sam szczyt i pewnie mu się to uda, oraz Penny Kinowa, niewinne, ciche i rozczytane w książkach dziewczę. Penny zbyt wiele czytała, a była zdecydowanie za mało przebojowa. Za to wspaniale się spisywała jako koordynator systemów. Edwards wyjmowała właśnie z obudowy kryształ z danymi.

— Dopilnuję, żeby bezpiecznie wydostał się ze statku — rzuciła zakłopotana. W domyśle, rzecz jasna, pozostał jej zamiar wyniesienia go stąd osobiście. Cokolwiek wyniknie z tej sytuacji, stosunki między ludźmi na stacji już nigdy nie będą takie jak przedtem.

Kryształ zawierał raporty i dziennik pokładowy. Nie wolno ich było utracić, nawet jeśli wszyscy zginą. Taka właśnie będzie pierwsza reakcja Normana Casewaya na wieść o katastrofie: czy ocalili dane? Otrzymawszy twierdzącą odpowiedź, zapragnie wiedzieć, kto ponosi odpowiedzialność za tę katastrofę. Nie wystarczy, że będzie martwa, zniszczą także jej reputację.

— Dobra — rzucił Harvey. — Zespół koordynacyjny niech się już wynosi. Macie miejsca w drugiej kapsule. No, już.

Penny i Danielle wymieniły szybkie spojrzenia. W nim zawarło się całe morze znaczeń. Były bliskimi przyjaciółkami. I to także może ulec zmianie — jeżeli przeżyją.

Sill kierował teraz ostatecznym zamykaniem stacji. Truscott uważnie go obserwowała. Byłby z niego dobry szef, ale brakowało mu odporności psychicznej, żeby przetrwać na górze. Po bardzo obiecujących początkach narobił sobie wrogów i w końcu wylądował tutaj. Nie awansuje wyżej, bez względu na to, jak potoczą się sprawy.

Edwards zamykała swoje stanowisko.

— Wszystkie mniej ważne systemy już wyłączone — oznajmiła. — Luki zabezpieczone, a cała stacja tak przygotowana, jak to tylko możliwe.

Chuck White starał się stwarzać pozory, jakby rozważał pozostanie z nimi.

— Jeśli będziecie mnie potrzebować…

Truscott zaciekawiło, co by zrobił, gdyby przyjęła propozycję.

— Ruszaj się. Czekają na ciebie. I dzięki.

— Sześć minut — oświadczył Sill.

Śnieżka, koślawa i pełna żłobień, rosła złowieszczo na ekranach.

Przyszli Christopher i dwóch członków załogi. Przynieśli stertę poduszek i poduszeczek, które cisnęli na pokład.

— O, dobrze — powiedziała do nich Truscott. — Dziękuję. — Machnięciem dłoni wygoniła ich z sali. Teraz zostali sami.

Wyglądało, jakby cienie i rysy na powierzchni lodowej kuli nie ulegały zmianie.

— Ona się nie kręci! — zdumiał się Sill.

Pokiwała twierdząco głową.

— Pomyślimy nad tym później, Harvey.

— Wszystko zawsze się kręci. — Sill zdziwiony gapił się w ekran. Może po prostu ruch był bardzo powolny.

Wszedł Hans Stallworth z rękoma pełnymi uprzęży. Był wysoki, zawsze spięty i bardzo oficjalny. Specjalista od elektroniki; nigdy nie czuł się dobrze w towarzystwie Truscott. Ona z kolei uważała go za człowieka powierzchownego, więc była zaskoczona, kiedy się zgłosił.

— Witam — rzucił z całym zapałem, na jaki było go teraz stać.

Sill uścisnął mu dłoń.

— Miło cię widzieć wśród nas, Hans.

Położył uprzęże przed nimi i nikomu nie trzeba było dodatkowej zachęty do ich nałożenia. Truscott zdjęła pasek.

— Znajdźcie sobie coś, czym będziecie się mogli przywiązać. Nie potrzeba nam latających ludzi.

— Szkoda, że nie mamy tu żadnych sensownych deflektorów — odezwała się Danielle.

— To jakbyś zaciągnęła rolety — roześmiał się Sill. — Tylko popatrz na tę cholernicę.

Zapełniła już całe ekrany.

— Harvey, usuńmy powietrze z całej stacji. Zewsząd. Sill przytaknął.

— Zastanawiam się — odezwał się Stallworth — czy nie lepiej byłoby nam na zewnątrz.

— Nie. — Truscott sprawdziła swoją uprząż i włączyła pole. — Zapewnijmy sobie maksymalną ochronę, na jaką nas stać.

Danielle i Stallworth, którzy nie mieli wiele do czynienia z flickingerami, pomagali sobie nawzajem. Sill bez wysiłku przerzucił sobie szelki przez głowę i opuścił na ramiona.

— Leci do nas drugi wahadłowiec.

— Ile?

— Jakieś trzy godziny. Zdążą na czas, żeby pozbierać rozbitków. — Sprawdził ich uprzęże, stwierdził, — że są w porządku. — Włączcie naprowadzacze — zakomenderował i pokazał im jak. — Jeśli was wyrzuci na zewnątrz i będziecie nieprzytomni, oni i tak będą w stanie wszystkich znaleźć. — Przesunął palcami po konsolecie. — Zaczynam dekompresję.

Stallworth wyglądał przez iluminator, osłaniając oczy dłonią.

— Widzę ją — oznajmił.

Truscott podążyła wzrokiem za jego spojrzeniem, ale nie mogła nic dostrzec.

— Potwierdzają się nasze wyliczenia — orzekł Sill bez śladu dumy w głosie. — Wbije się przez Niebieską, a potem zderzy się z osią. Danielle zajęła stanowisko przy kanałach łączności.

— Obie kapsuły już wystartowały — poinformowała. — Wahadłowiec rusza za chwilę.

— Zabrali już wszystkich?

— Mają dwadzieścioro dwoje. Razem z nami będzie dwadzieścioro sześcioro. — Wszystko się zgadza.

— Mogą nie zdążyć odlecieć na bezpieczną odległość — martwiła się Danielle. — Możliwe, że my tutaj jesteśmy bezpieczniejsi.

— Dwie minuty — przypomniał Sill.

— A wahadłowiec?

Danielle sprawdziła.

— Jeszcze są.

— Co ich zatrzymuje?

Dziewczyna nawiązała z nimi łączność.

— Myśleli, że ktoś jeszcze ma przyjść. Ginger mówi, że mają jeszcze jedno miejsce.

— Teraz to już bez znaczenia — rzuciła Truscott. — Każ im się zmywać. — Rzuciła okiem na Silla. — Zamykaj. Wyłącz wszystko. Całe zasilanie. Z wyjątkiem świateł — światła zostaw zapalone.

W całym kręgu stacji zamarły wszystkie urządzenia elektroniczne. Komputery przeszły w stan spoczynku, monitory wygasły, urządzenia kuchenne stanęły z hurkotem, centralne ogrzewanie przestało działać.

— Wahadłowiec odleciał — poinformowała Danielle.

Na niebie pojawiła się nowa gwiazda. Truscott patrzyła, jak się rozjaśnia i nabiera kształtów. Widać już było szczeliny i rysy. Żadnych kraterów. Nieregularny, zbliżony do prostokąta kształt. Przypomina maczugę — pomyślała sobie.

I nie kręci się.

— Dobra. Wszyscy na ziemię — zakomenderowała. — Główny wstrząs przejdzie przez podłogę. Leżcie płasko. Chrońcie poduszkami najwrażliwsze miejsca. Przywiążcie się do czegoś solidnego.

Patrzyli, jak się zbliża.

Czterdzieści sekund.

Płynęła przez niebo — śliczna i błyszcząca w promieniach słońca. Przesunęła się przez iluminatory zgodnie z ruchem wirowym zewnętrznego ronda i zniknęła w końcu po lewej ich stronie.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Boża maszyneria»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Boża maszyneria» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Jack McDevitt - The Moonfall
Jack McDevitt
Jack McDevitt - POLARIS
Jack McDevitt
Jack McDevitt - SEEKER
Jack McDevitt
Jack McDevitt - Coming Home
Jack McDevitt
Jack McDevitt - Cauldron
Jack McDevitt
Jack McDevitt - Ancient Shores
Jack McDevitt
Jack McDevitt - A Talent for War
Jack McDevitt
Jack McDevitt - Firebird
Jack McDevitt
libcat.ru: книга без обложки
Jack McDevitt
Jack McDevitt - Eternity Road
Jack McDevitt
Jack McDevitt - The Devil's Eye
Jack McDevitt
Отзывы о книге «Boża maszyneria»

Обсуждение, отзывы о книге «Boża maszyneria» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x