Jack McDevitt - Boża maszyneria

Здесь есть возможность читать онлайн «Jack McDevitt - Boża maszyneria» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1997, ISBN: 1997, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Boża maszyneria: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Boża maszyneria»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Loty międzygwiezdne i odkrycia innych zamieszkanych światów rozpoczęły drugi złoty wiek dla archeologów. Wśród licznych odkryć najbardziej frapującą zagadkę stanowią Wielkie Monumenty, rozsiane po kilkunastu planetach naszego ramienia galaktyki. O rasie zwanej Twórcami monumentów nic jednak naukowcom nie wiadomo, poza tym, że ich cywilizacja stała na bardzo wysokim poziomie. Do rozwiązania tej tajemnicy dąży uparcie grupa archeologów.

Boża maszyneria — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Boża maszyneria», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Jakiś instynkt mówił mu, że oto zbliża się nadprzyrodzone. Właśnie tutaj, ścigany przez wyraźnie rozzłoszczoną kosmiczną anomalię, obserwując, jak się zbliża, Carson przeżywał doznania natury religijnej.

Nie czynił nawet starań, by strząsnąć je z siebie wzruszeniem ramion, raczej cieszył się nimi z pewną agresywną pasją, zastanawiając się w duchu, dokąd go to wszystko doprowadzi. Czy jest możliwe, by istniały rzeczywiste istoty obdarzone kosmiczną potęgą? Jeżeli teraz stoją twarzą w twarz zjedna z nich, niepokojące jest to ich chorobliwe zainteresowanie prymitywniejszymi rodzajami istnień. Durnowate bóstwo pędzone nienawiścią do kątów prostych. Przynoszące solidne kłopoty tym wszystkim, którzy przeciwstawili się boskiemu nakazowi, by wznosić budowle wyłącznie o kształtach okrągłych.

Przeanalizował religijną i heroiczną twórczość z Noka oraz z Quraquy, zanotowaną w zapiskach Maggie, szukając jakichkolwiek korelacji. No i znalazł. Tu przedstawiono demona-obłok o przerażającym wprost podobieństwie do tego, co widział teraz na niebie. Tam mroczne bóstwo o czerwonych oczach i złowrogich szponach, wyłaniające się prosto z burzy.

14.11

Przez nasączone oparami benzyny niebo przetoczyła się błyskawica. Szyby statku spłukiwały strugi etylinowego deszczu, które przywierały potem do skrzydeł. Angela chętnie umknęłaby wyżej, poza warstwę atmosfery, ale odczuwali bardzo silne turbulencje, które ciągle się wzmagały. Nie była pewna, czy w odpowiedniej chwili uda jej się bezpiecznie zejść na dół.

Wszystko to budziło na przemian grozę i radosne uniesienie. Wahadłowcem szarpało i rzucało na wszystkie strony. Kiedy nie borykała się ze sterami, pozwalała się unieść marzeniom o sławie. Odtąd zawsze będzie kojarzona z tym zjawiskiem. Może nawet pewnego dnia nadadzą mu nazwę brzmiącą jak jej nazwisko: Morgan. Z lubością powtarzała je sobie raz po raz. W wyobraźni słyszała, jak przyszli naukowcy mówią swoim seminarzystom: „Zakłada się istnienie kilku odrębnych rodzajów morganów”.

No, może zresztą nie.

Carson wyimaginował sobie falę smoczych obłoków, długą może na całe tysiące lat świetlnych, która nadpływa z Próżni jak nieodparty, diaboliczny przypływ. Zatapia całe światy z precyzją zegarka. Wpompowywana w układy regularnie jak bicie kosmicznego serca. I to niejedna — trzy fale. A może i tysiąc fal, których grzbiety oddalone są od siebie o 108 lat świetlnych.

W jakim celu?

Czy to się dzieje wszędzie? Wzdłuż całego Ramienia? A po drugiej stronie Galaktyki?

— Ten wielki teleskop.

Hutch podniosła na niego wzrok.

— Słucham?

— Myślałem o tym teleskopie na Beta Pac. Był nakierowany na Obłoki Magellana.

— I wiesz, dlaczego?

— Może. Twórcy Monumentów wiedzieli o tych smokach. Czy nie sądzisz, że próbowali się dowiedzieć, czy istnieją gdzieś bezpieczne miejsca? Gdzieś poza naszą Galaktyką?

Hutch wsłuchała się na chwilę w bicie własnego serca.

— Dobre pytanie — odparła w końcu.

16.00

Od strony słońca zbliżał się Knapp. Carson bez przerwy gadał z Davidem Emory. Pomimo opóźnień rozmowy te były w stanie oderwać na chwilę jego myśli od przerażających rzeczy, które działy się dookoła na zalanym ogniem niebie. Emory pytał go o wszystko: o warunki w mieście nad zatoką; o to, co widzieli na stacji kosmicznej; o to, jak znaleźli smoka. Wyraził żal z powodu śmierci ich współtowarzyszy. Znał Maggie osobiście, pracował z nią i szczerze podziwiał.

— George’a nie udało mi się poznać — powiedział. Potem Carson zamienił się miejscami z Hutch. W kabinie Angela zapytała, czy nie wie, dlaczego Emory tak o wszystko wypytuje.

— Chyba myśli, że nie wyjdziemy z tego żywi — domyśliła się. — Nie chce, żeby zostały po nas jakieś nie wyjaśnione tajemnice, więc próbuje zawczasu uzyskać wszystkie odpowiedzi.

17.54

Zostawili smoka za sobą — podobnie jak i słońce — przesunąwszy się w strefę nocy. Ale na całym horyzoncie kładł się niesamowity ognisty poblask. Pod nimi przesuwały się kolejne pasma lądu, miękkie i błyszczące od pokrywającego je śniegu.

— Będziemy lecieć jeszcze około godziny — oświadczyła Angela — a potem rozejrzymy się za jakąś równiną — jak najbardziej płaską, żeby nic nie mogło na nas spaść.

Obrazy przesyłane z Knappa ukazywały, że obserwowane coś stało się teraz tak rozrzedzone, rozdęte i rozsnute, że nawet trudno było dokładnie je umiejscowić. Rozlało się po całym układzie księżyców i pierścieni.

Kamery rozmieszczone wokół celu pokazywały niebo wypełnione wrzącym światłem.

19.52

Wahadłowiec przemknął nad pasmem lodowców i sunął teraz nisko nad prawie zupełnie płaskim krajobrazem, z wyjątkiem kilku wzgórz na linii horyzontu. Przebyli mniej więcej połowę szerokości drugiej półkuli.

— Idealne miejsce — oświadczył Carson. — Zaparkujmy tutaj.

Na pokładzie NCA Ashley Tee. 20.06

Statek osiągnął właśnie najdalszy punkt zataczanej pętli. Na okamgnienie zawisł w kompletnym bezruchu w stosunku do Delty. Potem moment minął, i ruszył z powrotem. Siedzącym wewnątrz chwila ta przemknęłaby może nie zauważona (w środku nie przestali ani na chwilę czuć skutków przeciążenia), gdyby nie maleńka zielona lampka, która rozbłysła na konsolecie.

— Zawracamy — rzucił Drafts. Wiedział, że Janet sama dostrzegła ten sygnał, że w rzeczywistości stale go wypatrywała. Wreszcie zdążali tam gdzie trzeba.

21.16

Angela zaprzestała wszelkich wysiłków, by unieść statek wyżej.

— Robi się coraz gorzej — zauważyła. Wśród jej instrumentów panował kompletny chaos. — To coś wysyła huragan promieniowania o niskiej częstotliwości, przeważnie w podczerwieni, mikrofale i wiązki fal radiowych. Jednak mamy szczęście — przecież mogło równie dobrze wysyłać promieniowanie Roentgena i usmażyć nas wszystkich żywcem.

Niebo nad nimi wyglądało niemal pogodnie, jeśli pominąć wściekłą czerwoną poświatę na horyzoncie.

23.04

Do zderzenia dwie godziny. Mniej więcej. Kto może wiedzieć coś na pewno przy tak efemerycznym pocisku?

Transmisje ze stanowiska wokół płaskowzgórzy były już zupełnie nieczytelne. Angela powyłączała je wszystkie. Wyłączyła także wszystkie systemy, poza niezbędnymi. Zrobiła jeszcze coś bardzo dziwnego — wyłączyła światła w kabinie, jakby nie chciała zdradzić położenia statku.

Ich rozmowa miała przebieg dość chaotyczny. Wymieniali luźne uwagi o tym, jak dziwnie wygląda niebo, albo o tym, że chyba żadne z nich do końca życia nie ruszy się z domu. I dodawali sobie nawzajem otuchy.

Jak odbierano to wszystko na dawno wymarłym Pinnacle?

— One muszą stanowić część naturalnego porządku rzeczy — mówił Carson. — Co osiem tysięcy lat przybywają i dają ci po głowie. Ale dlaczego?

— Wydaje się — dodała Angela — jakby wszechświat miał zakodowaną konieczność atakowania miast. Czy to możliwe?

Hutch siedziała w ciemności, czując się jak ofiara polowania. Jak biegły te wersy, które cytował jej Richard? Jest coś, co czuje niechęć do granicznych murów…”

— Może być tak — wtrąciła — że to część jakiegoś programu ochrony życia.

Carson ściągnął brwi.

— Przez wysadzanie go w powietrze?

— Przez zapobieganie powstaniu jednej, dominującej rasy. Może dla zachowania równowagi. Może wszechświat nie aprobuje istnienia takich miejsc jak Nowy Jork.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Boża maszyneria»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Boża maszyneria» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Jack McDevitt - The Moonfall
Jack McDevitt
Jack McDevitt - POLARIS
Jack McDevitt
Jack McDevitt - SEEKER
Jack McDevitt
Jack McDevitt - Coming Home
Jack McDevitt
Jack McDevitt - Cauldron
Jack McDevitt
Jack McDevitt - Ancient Shores
Jack McDevitt
Jack McDevitt - A Talent for War
Jack McDevitt
Jack McDevitt - Firebird
Jack McDevitt
libcat.ru: книга без обложки
Jack McDevitt
Jack McDevitt - Eternity Road
Jack McDevitt
Jack McDevitt - The Devil's Eye
Jack McDevitt
Отзывы о книге «Boża maszyneria»

Обсуждение, отзывы о книге «Boża maszyneria» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x