Bisesa popatrzyła na nieruchome kaktusy.
— Więc to nasi kuzyni.
— Ale z wszelkimi formami życia na Ziemi łączy ich jeszcze dalsze pokrewieństwo niż nas. Ostatni znaczący przepływ biomasy musiał mieć miejsce tak dawno temu, że końcowa postać kodowania DNA jeszcze się nie ustaliła na żadnym ze światów. Jednak związek między nimi jest na tyle bliski, że może być użyteczny.
— Użyteczny? W jaki sposób?
Paula postukała w elastyczny ekran i na tablicy wskaźników Discovery pojawiły się obrazy przedstawiające, jak naukowcy z Portu Lowella szukają sposobu, aby wpleść marsjańskie geny w ziemskie rośliny. W taki sposób utworzono nowe rodzaje roślin, które nie są ani całkowicie ziemskie, ani też całkowicie marsjańskie i które mogą się rozwijać poza ciśnieniowymi kopułami w koloniach, a mimo to zapewniają pożywienie ludziom i zaopatrują powietrze w tlen. Niektórzy biologowie uważali, że jest to pierwszy krok na drodze wiodącej do uczynienia Marsa planetą podobną do Ziemi. Ich nieformalne ugrupowanie ukuło nawet slogan: Wszystkie te światy są nasze.
— Faktycznie — powiedziała Pula — cieszę się, że trafiliśmy na te kaktusy. Ważne, abyś o tym wiedziała, Biseso.
— Dlaczego?
— Abyś mogła zrozumieć, co znaleziono na biegunie.
— Nie mogę się doczekać — powiedziała Myra szyderczo.
— A ja nie mogę się doczekać na łazienkę — powiedziała Bisesa. Wstała z siedzenia, a okrywający ją koc opadł na ziemię. — Aleksiej? Już skończyłeś?
* * *
Discovery posuwał się do przodu, cierpliwie, w milczeniu, kilometr za kilometrem. W połowie dnia opuścili obszar zieleni i teraz jechali przez monotonną pofałdowaną równinę.
Potem, z każdym dniem podróży, Słońce wznosiło się coraz niżej. Na koniec zaczęło się ślizgać po horyzoncie i pełne światło dzienne zastąpił półmrok sączący się z ciemnego nieba.
Bisesa zrozumiała. Mars był nachylony do osi obrotu podobnie jak Ziemia; w zimie biegun północny był zwrócony w stronę przeciwną do Słońca i kiedy posuwali się na północ, dostawali się w obręb całorocznej nocy arktycznej. Co było charakterystyczne dla Marsa to fakt, że zmiany następowały tak szybko, linie szerokości geograficznej przemykały szybko jedna za drugą. Miała bardzo wyraźnie wrażenie, że jedzie po powierzchni małego owalnego świata, jak mrówka pełznąca po pomarańczy.
O zachodzie słońca na północnym horyzoncie ujrzeli wał chmur.
O świcie znaleźli się pod nim. Czapa polarna była tak gruba, że przesłaniała wszystko oprócz najjaśniejszych gwiazd. Deneb i biegun niebieski znikły.
W południe zaczął padać śnieg.
— Przeprawa przez cały układ słoneczny zabrała nam prawie pięć dni, Theo. Zastanów się nad tym. Za parę godzin nadejdzie godzina Q, chwila spotkania z bombą…
Liberator miał masę i rozmiary dawnych wyrzutni rakiet Saturn V. Ale podczas gdy większość masy Saturna ulegała spaleniu i była odrzucana w ciągu kilku minut, a jego ładunek użyteczny poruszał się bez napędu przez większą część drogi do punktu przeznaczenia, potężny silnik Liberatora był w stanie utrzymać pełną siłę ciągu przez wiele dni czy nawet tygodni. Umożliwiało to ruch po torze prostoliniowym z jednego punktu na orbicie Jowisza do drugiego, z bazy do miejsca, gdzie znajdowała się bomba. Taki tor statku stanowił osobliwość w układzie słonecznym, w którym wszystkie tory były kołowe lub eliptyczne.
Edna pokonała połowę odległości między Jowiszem a dalekim Słońcem w ciągu stu godzin.
— W rzeczywistości teraz zwalniamy. Zbliżamy się do bomby Q tyłem…
— Większość oficerów odbywających służbę w przestrzeni kosmicznej zostało przeniesionych z sił morskich Stanów Zjednoczonych, ponieważ większość statków kosmicznych bardziej przypomina łodzie podwodne niż cokolwiek innego. Ale Liberator jest inny. Mamy tak wiele energii do dyspozycji, że na statku jest więcej miejsca niż na jakimkolwiek innym statku kosmicznym od czasu Skylaba. Jeśli nigdy o nim się słyszałaś, sama sprawdź. John Metternes i ja dzielimy coś w rodzaju dużego mieszkania, w którym są sypialnie, prysznice i prywatna kabina zaopatrzona w monitory i ekspresy do kawy. Kiedy podchodzimy do okienek i patrzymy na boczną część statku, przypomina to widok z wieżowca na Ziemi. Ale większość budynków nie ma anten i masztów z zamontowanymi czujnikami. Albo okienek strzelniczych.
— Muszę już iść, kochanie. Napęd zaraz zostanie wyłączony i byłby kłopot, gdybyśmy niespodziewanie napotkali to licho…
— Jak się czuję? Boję się. Jestem podniecona. Mam zaufanie do swoich umiejętności, doświadczenia Johna i do Liberatora, który już udowodnił, jakim jest doskonałym statkiem. Mam nadzieję, że to wystarczy, aby nam się udało. Myślę… myślę, że to wszystko, Libby. Zamknij plik.
— Tak, Edno. Już czas.
— Wiem. Wezwij Johna, dobrze?
Bisesa nie widziała nic.
Discovery przedzierał się przez półmetrową warstwę śniegu z dwutlenku węgla. Krucha warstwa suchego lodu ulegała sublimacji pod wpływem ciepła pojazdu, wskutek czego poruszali się w roziskrzonej mgle, za którą rozciągała się ponura ciemność. Wszyscy milczeli niby gracze w pokera podczas niekończącego się turnieju. Bisesa musiała znosić sama tę działającą na nerwy jazdę.
W końcu za zasłoną mroku dostrzegła jasnozielone iskrzące się światła. Łazik zwolnił i stanął. Reszta załogi poderwała się.
Na lodzie stał jakiś pojazd o wielkich balonowych kołach, na którym siedzieli okrakiem dwaj ludzie w skafandrach kosmicznych. Mieli podświetlone hełmy, ale Bisesa nie mogła dojrzeć ich twarzy. Kiedy zobaczyli światła łazika, pomachali rękami.
— To trycykl — powiedziała ze zdumieniem Myra.
— Istotnie — spokojnie powiedziała Paula. — Nazywają go Pojazdem Ogólnego Zastosowania. Służy do przeprowadzania operacji w pobliżu stacji na biegunie…
— Chcę mieć taki. Aleksiej postukał w ekran. — Jurij. Czy to ty?
— Cześć, Aleksiej. Oczyściliśmy dla was drogę lemieszem sublimacyjnym. Jest więcej śniegu niż zazwyczaj o tej porze roku.
— Dzięki.
— Discovery, po prostu jedźcie za nami, a wszystko będzie dobrze. Jeszcze jedenaście, dwanaście godzin i będziemy w domu. Do zobaczenia w Stacji Wellsa.
Pojazd zakręcił i ruszył przed siebie. Wokół zawirowała mgła w świetle reflektorów.
Discovery podążył za nim i szybkość małego konwoju wkrótce przekroczyła czterdzieści kilometrów na godzinę.
Kiedy zagłębili się w ciemność, twardy grunt zalegający pod śniegiem zaczął się zmieniać. Leżał grubymi warstwami, na przemian jasnymi i ciemnymi, przypominając skałę osadową. Wyglądał jak wypolerowany, pokryty patyną, lśniącą w świetle reflektorów pojazdu.
Po kilku godzinach dotarli do jaśniejszej, twardszej powierzchni, brudnobiałego koloru zabarwionego marsjańską czerwienią.
— Lód — oznajmiła Paula. — W każdym razie głównie. To stała czapa lodowa, pozostałość po tym, jak każdej wiosny śnieg z dwutlenku węgla znika w wyniku sublimacji. Tu, na krawędzi czapy, jesteśmy około pięciuset kilometrów od Stacji Wellsa, która leży w pobliżu bieguna. Teraz jazda będzie bardziej płynna. Koła łazika można przystosowywać do różnych typów powierzchni.
Bisesa powiedziała:
— Jestem zaskoczona, że Discovery nie jest wyposażony w narty.
Читать дальше