Władimir Sawczenko - Odnajdziesz się sam

Здесь есть возможность читать онлайн «Władimir Sawczenko - Odnajdziesz się sam» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1975, Издательство: Czytelnik, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Odnajdziesz się sam: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Odnajdziesz się sam»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Powieść ukraińskiego pisarza sf, wydana w oryginale w 1967 roku. Akcja rozgrywa się w środowisku cybernetyków, którzy wytwarzają ludzkie sobowtóry metodą powielania informacji w basenie z pierwotną materią organiczną. Mają z początku kłopoty, produkują martwe, identyczne ciała i pozbywają się ich, a milicja rozpoczyna śledztwo w sprawie morderstw w okolicy — no bo skoro są zwłoki?
Całość znakomicie napisana, sylwetki bohaterów wyraziste, nauka bez zarzutu. Czyta się wręcz jednym tchem i z przyjemnością.

Odnajdziesz się sam — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Odnajdziesz się sam», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Byle tylko nie był gorszy.

Z wyglądem zewnętrznym więc wszystko jest mniej więcej jasne.

Włożę „czapkę Monomacha” i wzrokowo — du halucynacji włącznie — będę sobie wyobrażał, że jestem dobrze zbudowany, bez defektów (precz z piegami, z blizną nad brwią, retusz nosa i szczęki dolnej, usunięcie tłuszczu z tułowia, wygojenie zerwanego więzadła w kolanie itd.). I włosy żeby były trochę ciemniejsze…

Muszę także zwiększyć zdolności umysłowe… Tylko jak? Po prostu zażądać, żeby mój nowy sobowtór był mądrzejszy ode mnie?

Maszyna-matka nawet nie zwróci na to uwagi, przecież przyjmuje tylko dokładnie sprecyzowaną informację… Trzeba się zastanowić.”

„2 listopada. Mam pomysł. Co prawda prymitywny, ale jednak pomysł. Moje możliwości umysłowe są różne w różnych porach dnia. Po obiedzie człowiek, jak wiadomo, tępieje, jest nawet na to jakieś biologiczne uzasadnienie (krew nie dopływa do mózgu czy coś w tym rodzaju). Stąd wniosek, żeby informację o sobie zapisywać w maszynie tylko na czczo. I nie opalać się papierosami aż do otępienia.

Muszę uwzględnić jeszcze jedną właściwość mojego myślenia — im bliżej nocy, tym bardziej trzeźwe myśli i rozważania wypierane są przez marzenia, grę uczuć i wyobraźni. To też na nic, marzycielstwo omal nie doprowadziło mnie do katastrofy. A zatem kiedy nadejdzie wieczór, precz z kamery. Mój nowy dubel ma być trzeźwy, roztropny i zrównoważony!”

„17 listopada. Już trzy tygodnie uczę maszynę-matkę, jak ma mnie ulepszyć. Chciałbym jej już bardzo przekazać przez „czapkę Monomacha” rozkaz „Można!” i zobaczyć, co z tego wyjdzie. Ale nie: tam jest człowiek! Niech maszyna wchłania wszystkie moje myśli, wyobrażenia, pragnienia. Niech zrozumie, czego od niej chcę.”

„25 listopada, wieczór. Śnieg sypie na białe rurki ulicznych świetlówek. Sypie i sypie, jakby chciał przekroczyć plan… Obok mojego domu przechodzi znowu ta dziewczynka o kulach. Wraca pewnie ze szkoły. Chyba przeszła chorobę heinemedina i ma sparaliżowane nogi.

Za każdym razem, kiedy ją widzę — z wielkim tornistrem na chudych ramionach, jak niewprawnie stawia kule, z wysiłkiem powłócząc nogami — jest mi wstyd. Wstyd, że sam jestem zdrowy jak koń.

Wstyd, że ja, rozumny i wykształcony człowiek, w niczym jej nie mogę pomóc. Wstyd z poczucia jakiejś ogromnej niedorzeczności istniejącej w życiu.

Dzieci nie powinny chodzić o kulach. Cóż warta jest cała nauka i technika na świecie, jeśli dzieci chodzą o kulach!

Czyżbym ja i teraz robił coś nie tak? Coś, co nie jest potrzebne ludziom? Przecież tej dziewczynce moja metoda w żaden sposób nie pomoże…

Wkrótce minie miesiąc, jak po opracowaniu wstępnego programu mego myślenia zacząłem wchodzić do kamery informacyjnej, zamocowywać na ciele czujniki, wkładać „czapkę Monomacha” i głośno myśleć. Niekiedy ogarnia mnie zwątpienie — a może w maszynie-matce znowu jest coś nie tak? Nie mogę skontrolować, niech to diabli! Na taką myśl ogarnia mnie strach, taki strach, że obawiam się, żeby nie odbiło się to na psychice następnego dubla…” Następny zapis w dzienniku zrobiony zwykłym ołówkiem.

„4 grudnia. Ufff… W zasadzie powinienem teraz triumfować — udało się. Ale nie mogę, brak mi sił. Zmęczyłem się. Och, jakże się zmęczyłem! Nie chce mi się nawet szukać pióra.

Maszyna zasadniczo uwzględniła moje życzenia co do wyglądu zewnętrznego. Co nieco jeszcze skorygowałem w trakcie syntezy.

Żadne doświadczenie nie idzie na marne. Kiedy dubel powstawał, nie potrzebowałem przymierzać się, celować — wprawne oko od razu zauważało, że coś jest nie tak w jego budowie, i kontrolowało, jak maszyna to poprawia.

Przystawiłem do zbiornika drabinkę, pomogłem mu wyjść. Stał przede mną — nagi, dobrze zbudowany, muskularny, piękny, ciemnowłosy. Podobny i niepodobny do mnie. Stał w kałuży ściekającej cieczy.

— No jak? — Nie wiadomo dlaczego miałem ochrypły głos.

— Wszystko w porządku — uśmiechnął się.

A potem… potem zaczęły mi drżeć wargi i twarz, trzęsły się ręce.

Nie byłem w stanie nawet zapalić. On zapalił mi papierosa, nalał pół menzurki spirytusu i pogadywał: „No-no… wszystko w porządku, uspokój się” — jednym słowem uspokajał mnie. Śmieszne…

Spróbuję teraz zasnąć.”

„5 grudnia. Dzisiaj sprawdzałem zdolności logiczne dubla numer 3.

Pierwszy test (gra w durnia) — 5: 3 na jego korzyść Drugi test(gra w słówka): ze słowa „abrewiatura” w ciągu 10 minut ułożył o 8 słów więcej niż ja. Ze słowa „nadprzewodnictwo” — o 12 więcej.

Trzeci test — rozwiązywanie na czas zadań logicznych z podręcznika systemologii Azarowa, poczynając od zadania 223. W ciągu dwu godzin pracy ja doszedłem zaledwie do zadania 235, podczas gdy on — do zadania 240.

O żadnym oszukiwaniu z mojej strony nie ma mowy — zacząłem się hazardować. Okazuje się, że on myśli szybciej ode mnie o 25–30 % — i to dzięki bagatelnej, chałupniczej poprawce! Jak wobec tego będzie można zwiększyć i wzmocnić zdolności człowieka pracując prawdziwie naukową metodą?

Ano, zobaczymy jeszcze, jak będzie pracował.”

„7 grudnia. Pracę mamy na razie nie nazbyt intelektualną: porządkujemy laboratorium. Nie jest to łatwe ze względu na poprzeplatane przewody i żywe węże. Odkurzamy, oczyszczamy kolby, przyrządy i płyty z nalotu pleśni.

— Powiedz mi, co myślisz o biologii?

— O biologii? — popatrzył na mnie zdziwiony, po chwili dopiero zrozumiał. — Ach, ty o nim! Wiesz, ja go też nie rozumiem… Myślę, że to był taki wybryk z potrzeby samopotwierdzenia…”

— Fiuu!… — gwizdnął przez zęby doktorant Kriwoszein i aż podrzuciło go z zaskoczenia. — Więc to tak!

Jak to… przecież dubel numer 3 także był „przedłużeniem” maszyny! Wygląda… wygląda na to, że maszyna już nauczyła się budować organizm ludzki?! No, oczywiście. Przecież on sam był pierwszy, dlatego poszukiwanie rozwiązania było takie żmudne. A teraz maszyna zapamiętała wszystkie szlaki poszukiwań, wybrała z nich te, które bezpośrednio prowadzą do celu, i skonstruowała sobie program syntezy człowieka.

Oznacza to, że jego zdolność przekształcania siebie samego jest rzeczywiście unikalna. Trzeba jej strzec… Najlepiej „zapisać się” znowu w maszynie-matce, ale już nie według mglistych wspomnień o poszukiwaniach, a z dokładną i sprawdzoną wiedzą o tym, jak przekształcać siebie samego. Tylko po co?

— Dobrze, wystarczy tych rozmyślań! — zasępił się i powrócił do dziennika.

„18 grudnia. Nie pamiętam takich mrozów o tej porze. Północno-wschodni wiatr przygnał do nas taką syberyjską zimę, że centralne ogrzewanie ledwie daje sobie radę z zimnem. W parku biało, w laboratorium zrobiło się jaśniej.

Nie wiem, czy zgodnie z tradycją, czy nie, ale w każdym razie odbył się chrzest nowego dubla. Ojcem chrzestnym był sam Chiłobok.

A odbyło się to tak. Do Instytutu przybyli na roczną praktykę studenci Uniwersytetu Charkowskiego.. Przedwczoraj poszedłem do internatu dla młodych specjalistów, gdzie ich umieszczono, i wypożyczyłem „dla doświadczeń psychologicznych” legitymację studencką i skierowanie na praktykę. Studenci patrzyli na mnie z onieśmieleniem i szacunkiem, a w ich oczach błyszczała gotowość oddania dla dobra nauki nie tylko legitymacji, ale nawet butów. Dowód osobisty pożyczyłem od Paszy Pukina.

Następnie zapoznaliśmy maszynę-matkę z wyglądem i treścią tych dokumentów — trzymaliśmy je przed obiektywami, szeleścili kartkami… Kiedy dowód, legitymacja studencka i formularz skierowania pojawiły się w zbiorniku, włożyłem „czapkę Monomacha” i metodą „tak — nie tak” skorygowałem dane.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Odnajdziesz się sam»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Odnajdziesz się sam» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Odnajdziesz się sam»

Обсуждение, отзывы о книге «Odnajdziesz się sam» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x