Władimir Sawczenko - Odnajdziesz się sam

Здесь есть возможность читать онлайн «Władimir Sawczenko - Odnajdziesz się sam» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1975, Издательство: Czytelnik, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Odnajdziesz się sam: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Odnajdziesz się sam»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Powieść ukraińskiego pisarza sf, wydana w oryginale w 1967 roku. Akcja rozgrywa się w środowisku cybernetyków, którzy wytwarzają ludzkie sobowtóry metodą powielania informacji w basenie z pierwotną materią organiczną. Mają z początku kłopoty, produkują martwe, identyczne ciała i pozbywają się ich, a milicja rozpoczyna śledztwo w sprawie morderstw w okolicy — no bo skoro są zwłoki?
Całość znakomicie napisana, sylwetki bohaterów wyraziste, nauka bez zarzutu. Czyta się wręcz jednym tchem i z przyjemnością.

Odnajdziesz się sam — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Odnajdziesz się sam», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Dubel numer 3 został nazwany Krawcem Wiktorem Witaliewiczem. Wiek 23 lata, narodowość rosyjska, zdolny do służby wojskowej, student piątego roku wydziału fizycznego Uniwersytetu Charkowskiego, adres: Charków, Chłodna Góra 17… Bardzo mi przyjemnie.

Czy naprawdę tak przyjemnie? Podczas całej tej operacji razem ze świeżo narodzonym Krawcem rozmawialiśmy półgłosem i czuliśmy się jak fałszerze pieniędzy, których lada chwila mogą nakryć.

Dał o sobie znać głęboki szacunek inteligencji dla porządku prawnego.

Kiedy następnego dnia udaliśmy się do Chiłoboka — Krawiec w celu załatwienia formalności, a ja, aby go prosić o skierowanie studenta Krawca do mojej pracowni — nadal czuliśmy się niepewnie.

Poza tym obawiałem się, że Harry skieruje go do innego laboratorium. Ale udało się. Studenci w tym roku sypnęli obficiej niż śnieg.

Kiedy Chiłobok usłyszał, że zapewnię studentowi Krawcowi materiał do pracy dyplomowej, próbował mi wcisnąć jeszcze dwóch.

Oczywiście zwrócił uwagę na nasze podobieństwo.

— Czy to przypadkiem nie pana krewny, panie inżynierze?

— Jak by to powiedzieć… Właściwie tak. Daleki krewny.

— Aha, to rozumiem! Oczywiście… — jego twarz wyraziła zrozumienie i pobłażanie dla moich uczuć rodzinnych.

— Zamieszka u pana?

— Nie, dlaczego? Niech mieszka w internacie.

— Tak, tak, oczywiście, a jakże… — Chiłobok nie ukrywał, że moje związki z Leną nie są dla niego tajemnicą.

— Rozumiem pana, panie inżynierze, ach, jak dobrze pana rozumiem!

Boże, jakież to obrzydliwe, gdy Chiłobok „ach, jak dobrze rozumie”!

— A jak tam pana habilitacja, panie docencie? — zapytałem, żeby zmienić temat.

— Habilitacja? — Chiłobok popatrzył na mnie bardzo czujnie — Ano… A czemu się pan tym tak interesuje? Przecież pan jest cyfronik, elektronika analogowa to nie pańska specjalność.

— Teraz już sam nie wiem, co jest, a co nie jest moją specjalnością — wyznałem szczerze.

— Tak? No cóż, to bardzo ładnie… Ale ja jeszcze nieprędko złożę pracę, inne zajęcia mnie absorbują, mnóstwo spraw bieżących, nie mam czasu pracować twórczo, pan prędzej ode mnie zrobi i doktorat, i habilitację, he-he…

Wracaliśmy do laboratorium w złym nastroju. Jest jakaś niepokojąca dwoistość w naszej pracy — w pracowni jesteśmy bogami, a w kontaktach z otaczającym nas środowiskiem polityku jemy, kręcimy, asekurujemy się. Cóż to jest? Specyfika badań? Specyfika rzeczywistości? A może specyfika naszych charakterów?

— Ostatecznie to nie ja wymyśliłem system pokwitowań na człowieka: dowody, karty meldunkowe, ankiety, przepustki, zaświadczenia — powiedziałem. — Dokument czyni z ciebie człowieka.

Krawiec nic nie odpowiedział.”

„20 grudnia. No, zaczyna się wspólna praca!

— Czy nie wydaje ci się, że z tą naszą przysięgą trafiliśmy jak kulą w płot?

— ?!

— No, może nie z cała. przysięgą, a z tym jej sakramentalnym punktem…

— „…wykorzystać odkrycie z korzyścią dla ludzkości w maksymalnie niezawodny sposób”?

— Właśnie. Zrealizowaliśmy cztery warianty: przetworzenie informacji o człowieku w człowieka, syntezę królików z poprawkami i bez, syntezę układów elektronicznych i syntezę człowieka z korekcją. Czy chociaż jeden z nich daje absolutną gwarancję korzyści?

— Hm… Nie. Ale ostatni wariant w zasadzie pozwala…

— …stwarzać „rycerzy bez lęku i skazy”, kawalerów Krzyża Świętego Jerzego i płomiennych bojowników?

— Powiedzmy prościej: porządnych ludzi. Masz coś przeciwko temu?

— Na razie jeszcze nie głosujemy, tylko dyskutujemy. I wydaje mi się, że ta koncepcja oparta jest, bardzo cię przepraszam, na bardzo naiwnych wyobrażeniach o tak zwanych „porządnych ludziach”.

Nie istnieją abstrakcyjnie dobrzy ani abstrakcyjnie źli ludzie. Każdy z nich jest dla kogoś tam dobry, a dla kogoś innego zły. Tu nie ma kryteriów obiektywnych. Właśnie dlatego prawdziwi rycerze bez lęku i skazy mieli znacznie więcej wrogów niż ktokolwiek inny.

Dobry dla wszystkich może być tylko sprytny, mały egoista, który dla osiągnięcia swoich celów stara się ze wszystkimi być w zgodzie.

Istnieje co prawda pseudoobiektywne kryterium, że dobry to ten, kogo popiera większość. Czy zgodzisz się na zastosowanie takiego kryterium?

— Hm… Daj pomyśleć.

— Czy warto, jeżeli ja już pomyślałem? I tak dojdziesz do tego samego… (No nie, za kogo on mnie ma?!) Pomyśl, jacy ludzie miewali poparcie większości… Są jeszcze dwa kryteria: „dobre jest to, co ja uważam za dobre” (albo ten, którego uważam za dobrego) i „dobre jest to, co jest dla mnie dobre”. My, podobnie jak przytłaczająca większość ludzi zawodowo zajmujących się dobrem ludzkości, kierowaliśmy się tymi dwoma kryteriami, tylko w swojej naiwności sądziliśmy, że kierujemy się pierwszym, i w dodatku uważaliśmy je za obiektywne…

— No, teraz to już przesadziłeś!

— Wcale nie przesadziłem! Nie będę wspominał o nieszczęsnym Adamie, ale przecież nawet kiedy syntetyzowałeś mnie, starałeś się, żeby mnie było dobrze (a raczej w twoim pojęciu dobrze), a także o to, żeby było dobrze tobie samemu, prawda? Ale to kryterium jest subiektywne i inni ludzie…

— …za pomocą tego sposobu będą klecić to, co jest dobre według nich i dla nich?

— Właśnie.

— Hm… Powiedzmy. To znaczy, że należy poszukiwać nowego wariantu — syntezy i przekształcania informacji o człowieku.

— No i jakiż to będzie wariant?

— Nie wiem.

— To ja ci powiem, co jest potrzebne. Należy przekształcić naszą maszynę-matkę w urządzenie do ciągłej produkcji dobra o wydajności…. powiedzmy, półtora miliona dobrych uczynków na sekundę i jednocześnie zrobić z niej pochłaniacz złych uczynków o takiej samej wydajności. Zresztą półtora miliona to tylko kropla w morzu: na Ziemi żyje trzy i pół miliarda ludzi i każdy popełnia dziennie kilkadziesiąt uczynków, z których żaden nie jest neutralny. A jeszcze trzeba obmyślić sposób równomiernej dystrybucji tej — hm! — produkcji na powierzchni całego globu. Słowem, powinno to być coś w rodzaju brony do koszenia silosów pracującej na magnetronach z niewypalanej cegły…

— To miał być żart, tak?

— Tak. Depczę to twoje ckliwe marzenie, bo diabli wiedzą, dokąd mogłoby nas zaprowadzić.

— Uważasz, że ja…

— Nie. Nie uważam, że pracowałeś źle. Byłoby nawet dziwne, gdybym j a tak uważał. Ale rozumiesz, subiektywnie ty i marzyłeś, i planowałeś, a obiektywnie robiłeś tylko to, na co pozwalały m o ż l i w o ś c i odkrycia. I w tym cała rzecz! Należy mierzyć swoje zamiary według realnych możliwości. A ty chciałeś przeciwstawić jakąś tam maszynkę codziennym stu miliardom różnorodnych czynów ludzkości. A to właśnie te sto miliardów plus niezliczone miliardy czynów dokonanych w przeszłości wyznaczają procesy społeczne na Ziemi, ich dobro i ich zło. Cała nauka nie jest w stanie przeciwstawić się tym potężnym procesom, tej lawinie postępków i zdarzeń: po pierwsze dlatego, że sprawy nauki to tylko niewielka część spraw całego świata, po drugie zaś — nie to jest jej celem. Nauka nie produkuje ani dobra, ani zła, tylko nową informację i nowe możliwości. I tyle. A zastosowanie tej informacji i wykorzystanie możliwości określają wyżej wspomniane procesy i siły społeczne. I my dajemy ludziom tylko nową możliwość: wytwarzanie sobie podobnych, a oni mają wolny wybór: wykorzystać te możliwości na swoją szkodę, na swoją korzyść lub nie wykorzystać w ogóle.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Odnajdziesz się sam»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Odnajdziesz się sam» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Odnajdziesz się sam»

Обсуждение, отзывы о книге «Odnajdziesz się sam» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x