Wskutek tego Rumfoord i jego pies przebywali na Tytanie w stanie ciągłej materializacji.
Rumfoord i Kazak zamieszkiwali wyspę na Morzu Winstona, o milę od brzegu. Domostwem ich była wierna reprodukcja Tadź Mahal z ziemskich Indii.
Wznieśli ją robotnicy z Marsa.
Rumfoord z przewrotną fantazją ochrzcił swój dom na Tytanie mianem Kres Włóczęgi.
Do czasu pojawienia się na Tytanie Malachiego Constanta, Beatrycze Rumfoord i chłopca Chrono, zamieszkiwała tam tylko jedna osoba. Osoba ta miała na imię Salo. Salo był stary. Salo liczył sobie jedenaście milionów ziemskich lat.
Salo pochodził z innej galaktyki, z Małego Obłoku Magellana. Mierzył cztery i pół stopy wysokości.
Skóra Salo strukturą i barwą przypominała skórkę ziemskiej mandarynki.
Salo miał trzy skoczne, sarnie nogi, ze stopami o niezwykle ciekawej budowie, gdyż każda z nich była nadymanym balonem. Nadymając balony stóp do rozmiarów szwabskiej szmacianki, Salo mógł spacerować po wodzie. Redukując je do rozmiarów piłki golfowej — mógł z wielką prędkością pokonywać tereny o twardej nawierzchni. Po całkowitym wypuszczeniu powietrza, stopy przemieniały się w ssawki. Salo mógł chodzić po ścianach.
Salo nie miał rąk. Salo miał troje oczu, przy czym oczy jego odbierały nie tylko tak zwane spektrum widzialne, lecz i promienie podczerwone, ultrafioletowe oraz X. Salo był punktualny — co oznacza, że żył zawsze tylko w danym punkcie czasu — i z upodobaniem powtarzał Rumfoordowi, że woli przyglądać się cudownym barwom na obrzeżach widma światła niż przyszłości czy też przeszłości.
Było w tym sporo kokieterii, gdyż Salo, żyjąc zawszą tylko w danym punkcie czasu, zdążył już zobaczyć znacznie więcej tak przeszłości, jak i przyszłości, niż Rumfoord. Znacznie lepiej zapamiętywał też to, co zobaczył.
Salo miał okrągłą czaszkę o konstrukcji kardanowej.
Jego aparatem głosowym był elektryczny artykulator dźwięków podobnych do odgłosu trąbki rowerowej. Salo znał pięć tysięcy języków, w tym pięćdziesiąt współczesnych języków ziemskich i trzydzieści jeden martwych języków ziemskich.
Salo nie mieszkał w pałacu, choć Rumfoord ofiarował się, że wystawi mu pałac. Salo mieszkał pod gołym niebem, w pobliżu statku kosmicznego, który przed dwustu tysiącami lat przywiózł go na Tytana. Statek Salo był latającym talerzem — prototypem marsjańskiej floty inwazyjnej.
Salo miał ciekawą biografię.
W roku ziemskim 483 441 p.n.e. uznany został przez powszechną aklamację telepatyczną za najpiękniejszego, najzdrowszego, najszlachetniejszego osobnika swego gatunku. Konkurs, którego został laureatem, zorganizowany był przy okazji obchodów stumilionowej rocznicy panowania ekipy rządowej na jego macierzystej planecie w Małym Obłoku Magellana. Planeta nazywała się Tralfamadoria, co stary Salo przetłumaczył kiedyś Rumfoordowi jako słowo oznaczające zarówno „my wszyscy”, jak i „liczba 541”.
Rok na rodzinnej planecie Salo był — wedle jego własnych obliczeń — 3,6162 raza dłuższy niż rok ziemski — a zatem uroczystości, w których Salo uczestniczył, upamiętniały 361 620 000 rocznicę władzy ekipy rządowej. Salo określił niegdyś ów fenomen trwałego rządu jako anarchię hipnotyczną, odmówił jednak prośbie Rumfoorda o bliższy opis jej funkcjonowania.
— Albo od razu wiesz, o co chodzi — rzekł Salo — albo w ogóle nie ma sensu tego wyjaśniać, Kajtek.
Zadaniem Salo, z chwilą wybrania go na reprezentanta Tralfamadorii, było przenieść pewną zapieczętowaną wiadomość „Z Jednego Końca Wszechświata w Drugi”. Autorzy scenariusza obchodów rocznicowych nie byli na tyle ślepi, by wierzyć, że planowana trasa podróży Salo opisze cały Wszechświat. Była to wizja poetycka — podobnie jak cała ekspedycja Salo. Salo miał po prostu wziąć wiadomość i udać się z nią tak daleko i tak szybko, jak tylko na to pozwalały zdobycze techniczne Tralfamadorii.
Salo nie znał treści wiadomości. Jej autora określił Rumfoordowi jako „coś w rodzaju uniwersytetu — tylko że nikt na nim nie studiuje. Nie ma żadnych budynków ani urządzeń. Są tam wszyscy — i nie ma nikogo. To jakby chmura, w którą każdy tchnął kłębuszek pary wodnej, a teraz ona już sama za wszystkich się głowi. Oczywiście żadnej chmury tam nie ma. To po prostu coś w tym stylu. Jeśli nie rozumiesz, o czym mówię, to nie ma sensu, Kajtek, żebym ci dalej wyjaśniał. Mogę ci tylko powiedzieć, że nikt się tam z nikim nie spotyka”.
Wiadomość zawarta była w zapieczętowanym ołowianym waflu o powierzchni dwóch cali kwadratowych i grubości trzech ósmych cala. Wafel tkwił w złotej siateczce, zawieszonej na taśmie z nierdzewnej stali przypiętej do sztyftu, który można by nazwać szyją Salo.
Salo otrzymał rozkaz nie otwierać siateczki ani wafla, póki nie dotrze na miejsce przeznaczenia. Miejscem przeznaczenia nie był Tytan. Miejscem przeznaczenia była galaktyka mająca swój początek w odległości osiemnastu milionów lat świetlnych za Tytanem. Autorzy scenariusza obchodów, w których uczestniczył Salo, nie mieli pojęcia, na co Salo natknie się w owej galaktyce. Zgodnie z otrzymaną instrukcją Salo miał odszukać w niej żywe stworzenia, opanować ich język, rozpieczętować wiadomość i przetłumaczyć stworzeniom jej treść.
Salo nie kwestionował racjonalności swojej misji, gdyż — jak wszyscy Tralfamadorczycy — był maszyną. Jako maszyna, musiał wykonać to, czego od niego oczekiwano.
Ze wszystkich rozkazów, które Salo otrzymał na odjezdnym z Tralfamadorii, najsilniej akcentowano właśnie ten, który zabraniał mu, pod jakimkolwiek pozorem, rozpieczętować wiadomość przed dotarciem do celu.
Podkreślano ów rozkaz tak dobitnie, że przeistoczył się on w samo sedno istnienia małego posłańca z Tralfamadorii.
W roku ziemskim 203117 p.n.e. trudności techniczne zmusiły Salo do zejścia w głąb Systemu Słonecznego. Przyczyną była kompletna dezintegracja niewielkiego elementu siłowni statku, elementu wielkości mniej więcej ziemskiego otwieracza do puszek. Salo nie miał smykałki do mechaniki, toteż bardzo słabo orientował się w konstrukcji i funkcji brakującego elementu. Ponieważ statek zasilany był PWZ — Powszechną Wolą Zaistnienia — nieudolny majsterkowicz nie miał czego szukać w jego siłowni.
Statek Salo nie był całkowicie unieruchomiony. Mógł się poruszać — ale kulawo i z prędkością zaledwie sześćdziesięciu ośmiu tysięcy mil na godzinę lub coś koło tego. Nawet w wersji uszkodzonej, był w pełni wystarczający na krótkie przeskoki w obrębie Systemu Słonecznego. Kopie tego właśnie uszkodzonego statku produkowały służby specjalne Marsjańskich Sił Zbrojnych. Dla potrzeb międzygalaktycznej misji Salo, uszkodzony statek był stanowczo zbyt powolny.
Tak więc Salo zatrzymał się na Tytanie i wysłał na Tralfamadorię wiadomość o tym, co go spotkało. Wysłał tę wiadomość z prędkością światła, co oznaczało, że dotrze ona na Tralfamadorię za sto pięćdziesiąt tysięcy lat ziemskich.
Dla zabicia czasu Salo oddawał się rozmaitym zajęciom. Najbardziej pochłaniały go: rzeźba, hodowla tytańskich stokrotek i obserwowanie zdarzeń na Ziemi. Obserwacje Ziemi umożliwiał mu obiektyw na desce rozdzielczej statku. Obiektyw był na tyle silny, że Salo — jeśli tylko miał na to ochotę — mógł śledzić życie ziemskich mrówek.
Przez ten właśnie obiektyw otrzymał pierwszą odpowiedź z Tralfamadorii. Odpowiedź wypisana była wielkimi głazami na pewnej ziemskiej równinie, która obecnie znajduje się na terytorium Anglii. Zachowane do dziś szczątki tej odpowiedzi znane są jako Stonehenge. Stonehenge, widziane z lotu ptaka, oznacza po tralfamadorsku: „Część zapasową wysyłamy błyskawicznie”.
Читать дальше