Bill Browder - Czerwony alert

Здесь есть возможность читать онлайн «Bill Browder - Czerwony alert» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2015, ISBN: 2015, Издательство: Sonia Draga, Жанр: Биографии и Мемуары, stock, Политика, Публицистика, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czerwony alert: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czerwony alert»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Czerwony alert — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czerwony alert», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Zakończyliśmy rozmowę, ale już wiedziałem, że oto przechodzimy do kolejnego etapu. Nasz informator, Asłan, miał rację — ci ludzie rzeczywiście dybali na nasz kapitał. Nie mogłem tylko zrozumieć, dlaczego nie wiedzieli, że nie mamy już w Rosji żadnych aktywów. Czyżby rosyjska tajna służba nie była aż tak sprytna? Niewykluczone. Jak zauważyła Elena, być może ci ludzie faktycznie popełniają błędy jak wszyscy.

Kuzniecow opuścił Credit Suisse z pustymi rękami, ale nadal szukał jakichś aktywów Hermitage. W ciągu następnych dwóch tygodni, kiedy próbowałem się rozkoszować słoneczną pogodą południowej Francji, on przeprowadzał rewizje w innych moskiewskich bankach. Wkroczył do HSBC, Citibanku i ING, ale w żadnym z nich niczego nie znalazł.

Gdy docierały do mnie wieści o kolejnych rewizjach, coraz bardziej oddalałem się od mojej rodziny. Zamiast odpoczywać, śpiewać kołysanki Veronice i Jessice albo pluskać się z Davidem w basenie, większość czasu spędzałem na rozmowach telefonicznych, usiłując przewidzieć, co teraz zrobi nasz przeciwnik.

Kiedy wakacje dobiegły końca, wróciłem do Londynu i zaszyłem się w biurze wraz z moim zespołem, aby zaplanować następne posunięcia. Głównym problemem natury prawnej było postępowanie przeciwko Iwanowi. Nie przejmowałem się zbytnio rewizjami w bankach, ale głęboko nurtowało mnie wszystko, co mogłoby doprowadzić do aresztowania lub ekstradycji Iwana.

Ponieważ Eduard przekonał się, że major Karpow nie jest skłonny do udzielania informacji na temat sprawy Iwana, Siergiej wpadł na interesujący pomysł.

— Skoro milicja nie chce nam powiedzieć, co się dzieje, może powinniśmy zwrócić się bezpośrednio do władz skarbowych i sprawdzić, co mają nam do powiedzenia?

Był to dobry pomysł. Nasze biuro księgowe wysłało list do moskiewskiego urzędu skarbowego, w którym rozliczała się Kameya, z zapytaniem, czy spółka ta ma jakieś zaległości podatkowe.

Gdy 13 września Siergiej zadzwonił do Iwana, aż kipiał z podniecenia.

— Księgowi dostali odpowiedź. Nie uwierzysz, ale wynika z niej, że Kameya nie zalega z żadnymi podatkami. Tak naprawdę ma nadpłatę w wysokości stu czterdziestu tysięcy dolarów!

Iwan przekazał mi tę wiadomość, wprawiając mnie w osłupienie. Mieliśmy niepodważalny dowód, że zarzuty przeciwko niemu są całkowicie fałszywe. Równie dobrze Scotland Yard mógłby wkroczyć do naszego londyńskiego biura, oskarżając nas o uchylanie się od zobowiązań podatkowych, podczas gdy lokalny urząd skarbowy nie odnotowałby żadnych zaległości. Bez względu na to, jak bardzo wypaczony był rosyjski wymiar sprawiedliwości, ten list w pełni oczyszczał Iwana.

Po raz pierwszy od wielu miesięcy zacząłem się odprężać. Minął wrzesień, zaczął się październik, a z Rosji nie przychodziły już żadne złe wiadomości. Trwaliśmy w pełnej gotowości, czekając na kolejne ciosy, ale tej jesieni posiedzenia sztabu kryzysowego zaczęły zamieniać się stopniowo w narady inwestycyjne. Nareszcie mogliśmy odetchnąć z ulgą i rozmawiać z analitykami o papierach wartościowych zamiast z prawnikami o milicyjnych nalotach.

Krajem, do którego wciąż nawiązywaliśmy podczas tych spotkań, była Korea Południowa.

Koreę Południową trudno uznać za kraj rozwijający się, jak Tajlandia czy Indonezja, ale bazując na wskaźniku cena/zysk, udziały koreańskich spółek były tam o 40 procent tańsze niż na giełdzie amerykańskiej. Przyciągało to uwagę takich inwestorów jak ja. Skoro nie potrafiłem znaleźć żadnej logicznej przyczyny takiej różnicy cen, to kurs akcji pewnych przedsiębiorstw teoretycznie mógł wzrosnąć. Postanowiłem wybrać się w październiku do Korei, by odwiedzić kilka tamtejszych spółek i spróbować ustalić, dlaczego ich akcje są tak tanie.

Wylądowałem w Seulu w niedzielny wieczór 14 października. Po dwunastogodzinnym locie i dwóch godzinach jazdy z lotniska do centrum miasta zameldowałem się w hotelu Intercontinental i rozpakowałem bagaż. Chociaż w Seulu zegar wskazywał 23.00, mój organizm był przekonany, że jest wczesne popołudnie. Przez większą część nocy bezskutecznie próbowałem zasnąć, aż w końcu dałem za wygraną. Wstałem z łóżka i usiadłem przy oknie, za którym rozciągała się nocna panorama Seulu. Migocące światłami i wyraźnie obce miasto przywodziło na myśl scenerię z jakiegoś filmu. Czy to w Tokio, w Pekinie, Hongkongu czy w Bangkoku, każdy gość z Zachodu po przybyciu do Azji przeżywa taki rozstrój wywołany nagłą zmianą strefy czasowej.

Tej nocy pozostało mi jeszcze kilka godzin snu i musiałem zerwać się z łóżka wcześnie rano, by zdążyć na spotkanie z Kevinem Parkiem, trzydziestopięcioletnim koreańskim brokerem, w którego towarzystwie miałem złożyć wizyty w różnych przedsiębiorstwach. Park zaaranżował spotkania z przedstawicielami kilku banków, firmy deweloperskiej i dostawcy części samochodowych. Mój rozstrojony zegar biologiczny sprawiał, że każde z tych spotkań kosztowało mnie wiele wysiłku i musiałem szczypać się pod stołem, żeby nie zasnąć. To był ciężki dzień.

Wieczorem znajdowałem się na skraju omdlenia, ale Kevin uparł się, bym poszedł z nim na koreańskie barbecue. Tak sumiennie wywiązał się z zadania, planując moją podróż, że nie mogłem mu odmówić. Wypiłem dwie dietetyczne cole w hotelowym pokoju, opłukałem twarz zimną wodą i zjechałem do holu, gdzie czekał na mnie Kevin. W restauracji zamówiliśmy bulgogi, bibimbap i kimchi. Po kolacji, kiedy byłem przekonany, że mogę nareszcie wrócić do hotelu i rzucić się do łóżka, Kevin zaprosił mnie na drinka do pobliskiego baru karaoke, gdzie mieliśmy spotkać kilku jego kolegów z pracy. Przeżywałem istne katusze, gdy Kevin i jego koledzy próbowali mnie częstować szkocką, zmieniając się kolejno przy mikrofonie. W końcu o północy, kiedy powieki same zaczynały mi opadać, mój koreański gospodarz ulitował się nade mną i wsadził mnie do taksówki, którą wróciłem do hotelu.

Następnego dnia czekało mnie jeszcze więcej spotkań i jeszcze więcej jedzenia, ale mimo problemów z aklimatyzacją i przesadnej gościnności cieszyłem się, że znów mogę być zwykłym analitykiem inwestycyjnym i choć na chwilę oderwać się od problemów związanych z Rosją.

Pod koniec dnia wróciłem do Intercontinentala, by sprawdzić pocztę. Brytyjskie sieci komórkowe nie działają w Korei, więc moje biuro przekazywało mi wszystkie wiadomości do hotelu. Kiedy jadąc windą, przeglądałem plik kartek, zauważyłem notkę od Wadima: „Zadzwoń do mnie, kiedy to dostaniesz. Pilne”.

Wadim nie miał skłonności do przesady, kiedy więc twierdził, że coś jest pilne, to naprawdę takie było. Serce zaczęło mi kołatać, kiedy biegłem do swojego pokoju, żeby zatelefonować.

Wadim odebrał po pierwszym sygnale.

— Bill, zadzwonił do nas dziś rano komornik z sądu w Petersburgu. Powiedział, że zapadł wyrok w sprawie jednej z naszych rosyjskich spółek inwestycyjnych, i chciał się dowiedzieć, gdzie może znaleźć pieniądze na pokrycie roszczenia.

Chociaż sprzedaliśmy wszystkie nasze udziały w rosyjskich przedsiębiorstwach, musieliśmy zachować puste spółki holdingowe przez trzy lata, aby móc je prawidłowo zlikwidować.

— Wyrok? Jaki wyrok? O czym on mówi?

— Nie wiem.

— Jesteś pewien, że ten człowiek naprawdę istnieje?

Było wielce prawdopodobne, że mieliśmy do czynienia z jakąś nieporadną maskaradą.

— Nie, ale myślę, że nie powinniśmy tego ignorować.

— Oczywiście. O jakiej kwocie mówił? — zapytałem, spodziewając się, że co najwyżej przeoczyliśmy rachunek na 200 dolarów za usługi kurierskie, który jakimś sposobem trafił do sądu.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czerwony alert»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czerwony alert» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Bill Browder - Red notice
Bill Browder
Tom Clancy - Czerwony Sztorm
Tom Clancy
Robert Sheckley - Jeśli czerwony zabójca
Robert Sheckley
Orson Card - Czerwony Prorok
Orson Card
libcat.ru: книга без обложки
Kim Robinson
Thomas Harris - Czerwony Smok
Thomas Harris
Алистер Маклин - Red Alert
Алистер Маклин
Grimm Jacob - Czerwony Kapturek
Grimm Jacob
Jessica Andersen - Red Alert
Jessica Andersen
Отзывы о книге «Czerwony alert»

Обсуждение, отзывы о книге «Czerwony alert» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x