Bill Browder - Czerwony alert

Здесь есть возможность читать онлайн «Bill Browder - Czerwony alert» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2015, ISBN: 2015, Издательство: Sonia Draga, Жанр: Биографии и Мемуары, stock, Политика, Публицистика, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czerwony alert: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czerwony alert»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Czerwony alert — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czerwony alert», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Chwiejnym krokiem wróciłem do swojego biurka i opadłem na fotel. Poleciłem sekretarce, aby nie przełączała do mnie żadnych rozmów. Musiałem to wszystko przetrawić. Świadomość, że jestem ścigany przez Departament K, była zbyt trudna do zniesienia.

Jestem ścigany przez rosyjską tajną policję i nic z tym nie mogę zrobić — myślałem. Nie mogę złożyć na nich zażalenia ani zażądać wglądu w akta mojej sprawy. To jest tajna policja. Co gorsza oni dysponują wszelkimi środkami, jakie można sobie wyobrazić, zarówno zgodnymi z prawem, jak i bezprawnymi. FSB nie tylko wydaje nakazy aresztowania i wnioski o ekstradycję, ale również zleca zamachy.

Rozdział 24

„W Rosji tylko baśnie dobrze się kończą”

Gdy tak siedziałem przy biurku, próbując to wszystko ogarnąć, sekretarka bezszelestnie położyła na blacie obok mojego łokcia karteczkę z wiadomością: „Dzwoniła Elena. Nic pilnego”. W normalnych okolicznościach zadzwoniłbym do niej, ale moją głowę zaprzątało tyle myśli, że tego nie zrobiłem.

Mniej więcej godzinę później Elena zadzwoniła ponownie. Tym razem odebrałem.

— Czemu nie zadzwoniłeś?! — krzyknęła, zanim zdążyłem się odezwać.

— O co ci chodzi? Powiedziałaś, że to nic pilnego.

— Nie. Powiedziałam, że to jest pilne. Ja rodzę. Jestem w szpitalu.

— O mój Boże! Już jadę!

Zerwałem się z fotela i pognałem w stronę wyjścia. Nie miałem zamiaru czekać na windę i zbiegłem po schodach, z trudem łapiąc równowagę na zakrętach, gdyż na nogach miałem mokasyny o gładkich podeszwach. Gdy wypadłem na ulicę oświetloną popołudniowym słońcem, zdążyłem już zapomnieć o Departamencie K, FSB i Rosji.

Covent Garden pokrywa gmatwanina wąziutkich uliczek, które prowadzą do zamkniętej dla ruchu kołowego Piazzy, a wsiadanie do taksówki w tej dzielnicy mijało się z celem, gdyż potrzeba było dwudziestu minut, żeby stamtąd wyjechać. Puściłem się sprintem w stronę Charing Cross Road, ale gdy tam dotarłem, w zasięgu wzroku nie było żadnej wolnej taksówki. Oglądając się co chwila przez ramię, czy nie nadjeżdża taryfa, biegłem dalej w kierunku szpitala. Kluczyłem między pieszymi oraz wszystkim, co jeździ po londyńskich ulicach, włącznie z ciężarówkami, dwupoziomowymi autobusami i skuterami. Wydawało się, jakby w całym mieście nie było wolnej taksówki. Szpital znajdował się zbyt daleko, by dotrzeć tam na piechotę, ale wciąż biegłem, aż w końcu udało mi się zatrzymać taksówkę przy Shaftesbury Avenue.

Piętnaście minut później wpadłem z impetem do szpitala. Jak skończony oferma dotarłem do sali porodowej na trzecim piętrze. Elena była w ostatniej fazie porodu. Krzyczała z bólu, a twarz miała czerwoną od wysiłku. Nie miała czasu, by wściekać się na mnie — nie miała czasu, by w ogóle o mnie pomyśleć. Wziąłem ją za rękę, a ona ścisnęła mnie tak mocno, że jej paznokcie nieomal rozorały mi skórę do krwi. Dwadzieścia minut później przyszła na świat nasza druga córka — Veronica.

W przeciwieństwie do narodzin Jessiki, kiedy radość przysłaniała myśli o wydarzeniach w Rosji, tym razem moje problemy były tak ogromne, że nie potrafiłem się od nich uwolnić. Gdy tylko zyskałem pewność, że Elena i Veronica są zdrowe, znów zacząłem się martwić.

Nie zamierzałem dzielić się z Eleną złymi wiadomościami, w każdym razie na pewno nie teraz. Postanowiłem dać jej wypocząć i cieszyć się naszą małą córeczką. Następnego dnia wróciliśmy do domu, a ja starałem się trzymać fason, kiedy odwiedzali nas krewni i przyjaciele, by zobaczyć dziecko i złożyć gratulacje. Jednak ani na chwilę nie mogłem zapomnieć o tym, co działo się na drugim planie. Jeżeli do tej pory jakoś się trzymałem, zawdzięczałem to głównie Elenie. Nasz związek cechował osobliwy rytm emocji. Ilekroć wpadałem w panikę, ona była spokojna, i na odwrót. Jak dotąd sprawdzało się to doskonale, ale najnowsze wieści były tak wstrząsające, że nie wyobrażałem sobie, by ów schemat zadziałał.

Dwa dni po powrocie do domu nie mogłem już dłużej czekać. Wieczorem, gdy ukołysałem Veronicę do snu, podszedłem i usiadłem obok Eleny.

— Jest coś, o czym musimy porozmawiać.

Elena chwyciła mnie za rękę i spojrzała mi w oczy.

— O co chodzi?

Opowiedziałem jej o najnowszej informacji Alana na temat Departamentu K. Leżąca w wiklinowej kołysce Veronica co jakiś czas przerywała mi, gaworząc przez sen albo wydając typowe dla noworodków serie urywanych westchnień.

— Jak myślisz, co powinniśmy zrobić? — zapytałem, skończywszy opowieść.

Wyraz twarzy Eleny nie zmienił się ani na moment. Jak zawsze emanowała spokojem.

— Zaczekajmy na ich następny krok, a wtedy zareagujemy — powiedziała cicho. — Oni mogą wydawać się straszni, ale to tylko ludzie, jak wszyscy. Kiedyś popełnią błąd.

Elena uścisnęła moją dłoń i obdarzyła mnie jednym ze swoich łagodnych uśmiechów.

— A co z naszymi wakacjami? — spytałem.

Zaplanowaliśmy rodzinne wakacje na sierpień, kiedy tylko Veronica będzie mogła podróżować.

— To proste. Pojedziemy. Będziemy dalej normalnie żyć.

Na szczęście przez kilka następnych tygodni panował spokój, a z Rosji nie nadchodziły żadne alarmujące wieści. W połowie sierpnia 2007 roku wybraliśmy się w krótką podróż samolotem na południe Francji. Veronica większą część lotu przespała, a Jessica i ja zajęliśmy się dziecinną grą, do której wykorzystaliśmy plastikową butelkę i foliowy woreczek z kilkoma skrawkami papieru. David podawał nam napoje, serwetki, ulubione zabawki i przekąski, a w przerwach odrabiał zadanie domowe. Gdy wylądowaliśmy w Marsylii, odruchowo włączyłem blackberry’ego, by sprawdzić, czy ktoś do mnie dzwonił albo wysłał mi wiadomość. Nie było nic — w każdym razie nic ważnego — i uznałem to za dobry znak na początek wakacji. Przeszliśmy odprawę, odebraliśmy bagaż i udaliśmy się w stronę wyjścia z terminalu. Gdy tylko znaleźliśmy się na zewnątrz, owionęła nas przyjemna fala gorącego powietrza. Kierowca, który po nas przyjechał, pomógł załadować nasze rzeczy, po czym wszyscy wsiedliśmy do vana. Kiedy samochód ruszył, rozległ się sygnał mojej komórki. Dzwonił Iwan.

— Bill, znowu się zaczęło — odezwał się głosem, w którym pobrzmiewała panika.

Nim zdążyłem się zorientować, o co mu chodzi, moja noga zaczęła bezwolnie dygotać. Jego panika była zaraźliwa.

— Co się zaczęło?

— Milicja robi nalot na moskiewski oddział Credit Suisse.

— A co to ma wspólnego z nami?

— Szukają wszystkiego, co należy do Hermitage.

— Ale my niczego u nich nie trzymamy — odparłem.

— Tylko że milicja chyba o tym nie wie.

— W takim razie czego szukają?

— Zaczekaj. Mam kopię nakazu rewizji. — Iwan odłożył słuchawkę i pół minuty później znów się odezwał. — Szukają wszystkiego, co należy do Hermitage Capital Management, Hermitage Capital Services, Hermitage Capital Basset Management, Hermitage Basset Management… i tak dalej przez dwie strony. Mam kontynuować?

— Nie.

Najwyraźniej rosyjska milicja próbowała grać z nami w okręty, formułując nazwę naszej firmy na wszystkie możliwe sposoby w nadziei na trafienie. Nieomal parsknąłem śmiechem na tę amatorszczyznę.

— Kto dowodzi tą akcją? — zapytałem.

— I to jest właśnie najgorsze. Artem Kuzniecow.

Jasny szlag! Artem Kuzniecow? Wydawało się, że ten człowiek ma swój udział we wszystkich plagach, jakie spadły na nas w Rosji.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czerwony alert»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czerwony alert» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Bill Browder - Red notice
Bill Browder
Tom Clancy - Czerwony Sztorm
Tom Clancy
Robert Sheckley - Jeśli czerwony zabójca
Robert Sheckley
Orson Card - Czerwony Prorok
Orson Card
libcat.ru: книга без обложки
Kim Robinson
Thomas Harris - Czerwony Smok
Thomas Harris
Алистер Маклин - Red Alert
Алистер Маклин
Grimm Jacob - Czerwony Kapturek
Grimm Jacob
Jessica Andersen - Red Alert
Jessica Andersen
Отзывы о книге «Czerwony alert»

Обсуждение, отзывы о книге «Czerwony alert» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x