Orson Card - Czerwony Prorok

Здесь есть возможность читать онлайн «Orson Card - Czerwony Prorok» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1996, ISBN: 1996, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czerwony Prorok: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czerwony Prorok»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Od tego dnia Indianin Lolla-Wossiki stał się żałosnym pijakiem. Jego brat, Ta-Kumsaw, chciałby przepędzić białych z kontynentu. Ale gubernator Bill Harrison snuje o wiele okrutniejsze plany wobec Indian. Kiedy zaczyna je realizować, mimowolnie doprowadza do spotkania Alvina Millera — wyjątkowego białego chłopca, obdarzonego potężną mocą magiczną — z Lollą-Wossiky i Ta-Kumsawem. I tak rozpoczyna się kolejny etap edukacji Alvina.

Czerwony Prorok — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czerwony Prorok», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Orson Scott Card

Czerwony Prorok

UWAGI TŁUMACZA

W wiekach XVI–XVIII (a nawet później) istniał w krajach anglojęzycznych zwyczaj nadawania imion, które oznaczały coś, niezależnie od swej funkcji określania konkretnej osoby. W Polsce i krajach słowiańskich działo się podobnie (np. Bogumił, czyli Bogu miły), choć z czasem znaczenie imienia zostało zapomniane. Jednak w dobrych, prezbiteriańskich czy purytańskich rodzinach zasada ta obowiązywała jeszcze w czasie zasiedlania Ameryki, choć nie była regułą obowiązującą bez wyjątków (zdarzały się „zwykłe” imiona, jak choćby David, Alvin czy Eleanor). Tłumaczenie imion wydało mi się czynnością niezbyt rozsądną, ponieważ o ile w języku angielskim konwencja ta jest dość naturalna, to po polsku brzmiałoby to dziwacznie (choćby Armor-of-God Weaver stałby się czymś w rodzaju Tkacza-Boskiej-Zbroi, Wastenot Miller byłby Oszczędnym Młynarzem, albo — odwrotnie — Bogumił Kowalski Kowalem Bożej Miłości). Jednak, dla informacji czytelnika, podaję znaczenie imion głównych bohaterów powieści. Dodatkowo część nazwisk pochodziła od zawodów wykonywanych przez osoby te nazwiska noszące, co jest chyba regułą na całym świecie (np. wspomniany już Kowalski).

Podałem również tłumaczenie tych nazwisk, choć są w zasadzie oczywiste.

Armor-of-God — dosł. tarcza boża czy pancerz boży

Calm — spokój

Faith — wiara

Ferryman — przewoźnik

Guester — ktoś, kto przyjmuje gości; oberżysta

Hickory — gatunek amerykańskiego orzecha, rodzaj leszczyny

Makepeace — czyniący pokój

Measure — umiar

Miller — młynarz

Smith — kowal

Vigor — wigor

Wastenot i Wantnot — imiona bliźniaków — tworzą razem przysłowie (Waste not, want not), odpowiadające w przybliżeniu polskiemu „oszczędnością i pracą ludzie się bogacą” (dosłownie: „kto nie marnuje, ten nie potrzebuje”)

Weaver — tkacz (zapewne przodkowie Armora-of-God Weavera zajmowali się tkactwem)

OD AUTORA

Opowieść ta rozgrywa się w Ameryce, której historia często jest podobna, a często zupełnie inna od naszej. Czytelnik nie powinien zakładać, że przedstawiony w książce portret bohatera, noszącego nazwisko postaci znanej z historii Ameryki, jest dokładnym portretem owej postaci. W szczególności należy zaznaczyć, że William Henry Harrison, znany w naszej historii z najkrótszego sprawowania urzędu prezydenta i niezapomnianego sloganu wyborczego „Tippecanoe i Tyler też”, był w rzeczywistości osobą bardziej sympatyczną niż jego odpowiednik w tej powieści.

Dziękuję Carol Breakstone za wiedzę o Indianach, Beth Meacham za Ośmiokątny Kopiec i Krzemienny Grzbiet, Wayne Williamsowi za heroiczną cierpliwość oraz mojemu prapradziadkowi za opowieści ukryte w fabule tej książki.

Jak zwykle w mojej pracy, Kristine A. Card wpłynęła i udoskonaliła każdą stronę tej książki.

ROZDZIAŁ 1

HOOCH

Niewiele łodzi spływało w tych dniach po Hio. W każdym razie niewiele takich, co wiozły pionierów, ich rodziny, narzędzia, meble, nasiona i parę prosiaków na początek przyszłego stada. Wystarczyło kilka płonących strzał i plemię Czerwonych niosło pęk wpół spalonych skalpów na sprzedaż Francuzom w Detroit.

Ale Hooch Palmer nie miał takich kłopotów. Wszyscy Czerwoni wiedzieli, jak wygląda jego łódź, wysoko załadowana beczułkami. Na ogół słychać w nich było chlupot whisky, co jest chyba jedyną muzyką, jaką Czerwoni potrafią zrozumieć. Ale w samym środku wielkiego stosu antałków znajdował się jeden, który nie chlupotał. Był pełen prochu i miał umocowany lont.

Czemu miał służyć ten proch? Płynęli na przykład z prądem, drągami kierując łodzią na zakręcie, kiedy nagle zjawiało się pół tuzina kanoe pełnych wymalowanych Czerwonych z rodzaju Kicky-Poo. Albo widzieli nad brzegiem ognisko, a diabły Shaw-Nee tańczyły dookoła ze strzałami gotowymi do podpalenia.

Dla większości ludzi oznaczało to, że czas się modlić, walczyć i ginąć. Ale nie dla Hoocha. Z pochodnią w jednej ręce i lontem w drugiej, stawał na samym środku łodzi i krzyczał:

— Wysadzić whisky! Wysadzić whisky!

Co prawda Czerwoni rzadko znali angielski, ale wszyscy wiedzieli, co oznacza „wysadzić” i „whisky”. I zamiast zasypywać krypę deszczem strzał albo ją atakować, kanoe wyprzedzały Hoocha, płynąc przy brzegu.

— Carthage City! — krzyczeli Czerwoni.

A Hooch wrzeszczał:

— Zgadza się!

I kanoe pędziły po Hio do miejsca, gdzie wkrótce będą sprzedawać alkohol.

Naturalnie, jeśli dla chłopców przy drągach była to pierwsza wyprawa w dół rzeki, nie wiedzieli tego wszystkiego, co wiedział Hooch Palmer. I prawie robili w portki na widok Czerwonych z płonącymi strzałami. A kiedy Hooch sięgał pochodnią do lontu, chcieli skakać za burtę. Hooch śmiał się z nich.

— Chłopaki, nie macie pojęcia o Czerwonych i whisky — mówił. — Taki zrobiłby wszystko, żeby nawet kropla z zawartości tych beczułek nie spłynęła do Hio. Bez namysłu zabiliby własną matkę, gdyby stanęła między nimi a beczułką. Ale nas nie tkną, póki mam proch i mogę go podpalić, jak tylko któryś mnie zaczepi.

Chłopcy zastanawiali się często, czy Hooch naprawdę by wysadził całą łódź, załogę i w ogóle. Otóż zrobiłby to. Nie był myślicielem i nie marnował czasu na rozważania o śmierci, tamtym świecie czy innych podobnych problemach filozoficznych. Postanowił za to, że umierając zadba, żeby nie ginąć w samotności. Nie chciał też, żeby ten, co go zabije, miał z tego jakąś korzyść. Jakąkolwiek. A już zwłaszcza wpółpijany, tchórzliwy i podstępny Czerwony z nożem do skalpowania.

A najlepsze było, że Hooch wcale nie potrzebował pochodni ani lontu. Wcale. Prawdę mówiąc, lont nie sięgał nawet do wnętrza beczułki — Hooch nie chciał ryzykować przypadkowego wybuchu. Nie; gdyby zechciał wysadzić swoją krypę, wystarczyłoby, żeby usiadł i chwilę o tym pomyślał. I zaraz cały proch zacząłby się podgrzewać jak należy, może wypłynęłaby smużka dymu, a potem bum! wybuchłoby wszystko.

Tak jest. Stary Hooch był iskrą. Pewnie, niektórzy twierdzą, że nie ma żadnych iskier. A na dowód pytają:

— A czy ty sam spotkałeś kiedy iskrę albo znałeś kogoś, kto spotkał?

Ale to żaden dowód. Ponieważ kiedy już ktoś jest iskrą, nie rozpowiada o tym naokoło, prawda? Usługi iskry nie są szczególnie poszukiwane, za łatwo jest użyć krzemienia i żelaza czy nawet tych alchemicznych zapałek. Nie. Iskra nabiera wartości tylko wtedy, kiedy trzeba rozpalić ogień z daleka, a ludzie chcą tego jedynie wówczas, kiedy chodzi o zły ogień: żeby komuś zaszkodzić albo spalić budynek. A jeśli ktoś świadczy takie usługi, nie wywiesza zwykle szyldów „Iskra do wynajęcia” czy czegoś w tym rodzaju.

Co najgorsze, kiedy już się rozniesie, że ktoś jest iskrą, zrzucają na niego winę za każdy najmniejszy pożar. Synowie jakiegoś farmera chowają się w stodole, żeby palić fajkę — i stodołę niszczy ogień. Czy któryś z chłopców powie:

— Tak, tato, to przeze mnie. Nie. Powie:

— Na pewno jakiś iskra podłożył ogień, tato.

A potem zaczynają szukać tej iskry, wygodnego kozła ofiarnego. Nie, Hooch nie był durniem. Nie mówił nikomu, że może swoimi myślami podgrzewać i podpalać.

Był jeszcze jeden powód, dla którego Hooch nieczęsto wykorzystywał swój talent iskry. Powód tak sekretny, że Hooch sam właściwie o nim nie wiedział. Rzecz w tym, że ogień go przerażał. Niektórzy ludzie boją się wody, i wyruszają na morze; niektórzy boją się śmierci, i zostają grabarzami; inni jeszcze boją się Boga, i są kaznodziejami. A Hooch bał się ognia, bał się jak niczego innego na świecie, i dlatego ogień zawsze go pociągał, choć budził kurcze żołądka. Ale kiedy Hooch sam miał podłożyć ogień, wtedy cofał się, zwlekał, szukał pretekstów, żeby wcale tego nie robić. Miał talent, lecz bardzo niechętnie z niego korzystał.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czerwony Prorok»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czerwony Prorok» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Czerwony Prorok»

Обсуждение, отзывы о книге «Czerwony Prorok» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x