Bill Browder - Czerwony alert

Здесь есть возможность читать онлайн «Bill Browder - Czerwony alert» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2015, ISBN: 2015, Издательство: Sonia Draga, Жанр: Биографии и Мемуары, stock, Политика, Публицистика, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czerwony alert: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czerwony alert»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Czerwony alert — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czerwony alert», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Każdy dzień zlewał się z następnym, gdy niezmiennie od rana do wieczora obserwowałem dogorywający rynek, ale 3 grudnia po powrocie z pracy odebrałem telefon. Dzwonił Sandy Koifman, prawa ręka Edmonda. Sandy odszedł z Republic National Bank po przejęciu HSBC, ale nadal utrzymywaliśmy kontakt. Jego głos brzmiał zawsze silnie i stanowczo, ale teraz mówił zupełnie innym tonem.

— Bill, mam dla ciebie bardzo złą wiadomość.

Wyglądało na to, że ostatnimi czasy docierały do mnie wyłącznie złe wiadomości.

— Co się stało?

— Edmond nie żyje.

Wypowiedzenie tych słów sprawiało Sandy’emu wyraźną trudność i słyszałem, że ten były pilot myśliwca powstrzymuje łzy.

— Co?

— On nie żyje.

— Ale jak to się stało?

— Zginął wczoraj w pożarze swojego apartamentu w Monako.

— W pożarze? O czym ty mówisz?

— Informacje wciąż są bardzo skąpe — wyjaśnił Sandy, który zdołał już zebrać się w sobie. — Policja nie ujawnia żadnych szczegółów, a Lily, żona Edmonda, jest w szoku. Z tego, co zrozumiałem, jeden z jego pielęgniarzy upozorował włamanie i podłożył ogień. Edmond i jego pielęgniarka ulegli zaczadzeniu.

Zaniemówiłem z wrażenia. Sandy również milczał.

— Mój Boże — odezwałem się w końcu. — To okropne… Jest mi tak przykro, tak bardzo przykro.

— Dziękuję, Bill. Skontaktuję się z tobą, kiedy będę wiedział coś więcej. Chciałem tylko, żebyś usłyszał o tym ode mnie.

Starannie odłożyłem słuchawkę. Ta kropla przepełniła czarę goryczy. Zdążyłem się pogodzić z tym, że Edmond nie jest już moim wspólnikiem, ale był on dla mnie kimś więcej. Edmond Safra był moim mentorem i wzorem do naśladowania.

A teraz go zabrakło.

Rozdział 16

Wtorki z Morriem

Tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąty dziewiąty rok był najgorszy w moim życiu i miałem nadzieję, że kolejne lata przyniosą jakieś pozytywne zmiany. Ale kiedy nadszedł nowy rok, trudno było dostrzec, aby cokolwiek zmieniło się na lepsze.

Co gorsza, wszyscy moi znajomi wyprowadzili się z Moskwy. Kiedyś co czwartek grywałem w pokera z imigrantami z Zachodu oraz mówiącymi po angielsku Rosjanami, a w szczytowym okresie, który przypadał na połowę 1997 roku, w tych wieczornych spotkaniach regularnie uczestniczyło trzynaście osób. Ale w styczniu 2000 roku tylko ja zostałem z tego towarzystwa. Byłem jak ostatni pasażer przy taśmie bagażowej na lotnisku. Wszyscy zabrali już swoje walizki i wrócili do domu, a ja stałem samotnie, patrząc na wstęgę podajnika, która obracała się z metalicznym skrzypieniem, i czekałem na swój bagaż, chociaż wiedziałem, że zaginął i na próżno go wypatruję.

Zostałem w Moskwie z jednej prostej przyczyny — nieważne w jaki sposób, ale zamierzałem odzyskać pieniądze swoich klientów.

Teoretycznie stan gospodarki po kryzysie powinien temu sprzyjać. Mój fundusz ulokował spory kapitał w większości rosyjskich spółek naftowych i gazowych. Spółki te sprzedawały ropę naftową za dolary, ale wszystkie opłaty regulowały w rublach. Ich sprzedaż nie uległa obniżeniu, ale ich koszty zmniejszyły się o 75 procent za sprawą kryzysu walutowego. Ujmując to najprościej, gdy maleją koszty, jakie ponosi spółka, jej zyski rosną. Spodziewałem się, że wskutek dewaluacji rubla dochody spółek z naszego portfela mogą wzrosnąć od 100 do 700 procent. Gdyby wszystko inne pozostało w niezmienionym stanie, wartość akcji tych spółek powinna znacząco wzrosnąć.

Tylko że wszystko inne nie pozostało w niezmienionym stanie. Przed kryzysem oligarchowie, którzy byli akcjonariuszami większościowymi tych spółek, przeważnie zachowywali się uczciwie w stosunku do akcjonariuszy mniejszościowych. Dlaczego? Ponieważ chcieli dostać z Wall Street fundusze, które uważali za „darmowe pieniądze”. Przedstawiciele zachodnich banków inwestycyjnych zapowiedzieli im: „Możemy pozyskać dla was dużo pieniędzy, ale jeśli chcecie je dostać, nie naruszajcie praw swoich inwestorów”. I tego przestrzegali.

Taka umowa obowiązywała przed kryzysem i generalnie trzymała oligarchów w ryzach. Ale kiedy nastąpił krach, wszyscy pracownicy banków inwestycyjnych, którzy mieli cokolwiek wspólnego z Rosją, zostali zwolnieni, ci zaś, których oszczędzono, musieli z ręką na sercu przysięgać swoim szefom, że nigdy nie słyszeli o Rosji. Kiedy w 1999 roku oligarchowie postanowili zadzwonić do swoich bankierów i upomnieć się o „darmowe pieniądze”, nikt nie odbierał telefonu. Z dnia na dzień stali się pariasami. Wall Street zamknęła się na interesy z rosyjskimi oligarchami.

Oligarchowie nie mieli już żadnej motywacji do uczciwego postępowania, a stojąc przed perspektywą wielkich korzyści, jakie niosła ze sobą dewaluacja, nie mieli też żadnej motywacji, by nie kraść. Po co mieliby dzielić się zyskami z akcjonariuszami mniejszościowymi? Co takiego im zawdzięczali? Nic.

Pozbawieni hamulców rozpętali istną orgię złodziejstwa. Uciekali się do rozmaitych metod, a ponieważ organy ścigania nie stawały im na drodze, ich wyobraźnia nie znała granic. Odarcie z aktywów, rozwodnienie kapitału, ceny transferowe czy przywłaszczenia to tylko niektóre z ich sztuczek.

Stanowiło to ogromny problem, który nie dawał spokoju działającym w Rosji ludziom biznesu, a ponieważ starcie z Sidanco przyniosło mi pewną reputację, na początku stycznia 2000 roku zostałem zaproszony przez moskiewskie przedstawicielstwo Amerykańskiej Izby Handlowej, by przybliżyć społeczności lokalnych biznesmenów aspekty naruszenia ładu korporacyjnego. Wyglądało na to, że jako jedyny człowiek w Moskwie jestem na tyle szalony, by opowiadać publicznie o karygodnych wyczynach rosyjskich oligarchów.

Swoją analizę postanowiłem przeprowadzić na przykładzie spółki naftowej Jukos. Mogłem wybrać którekolwiek z rosyjskich przedsiębiorstw, ale Jukos był najbardziej odpowiedni ze względu na liczne skandale z akcjonariuszami mniejszościowymi. Zatytułowałem swoją prezentację „Siły zbrojne naruszające ład korporacyjny”, aby scharakteryzować wiele różnych sposobów, z których korzystają oligarchowie, by łupić swoich akcjonariuszy mniejszościowych. Wojskami lądowymi były ceny transferowe, marynarką wojenną odzieranie z aktywów, a piechotą morską rozwadnianie kapitału akcjonariuszy.

Moje wystąpienie zostało zaplanowane na godzinę ósmą w śnieżny styczniowy poranek. Gdy o 6.30 zadzwonił budzik, ledwie zdołałem zwlec się z łóżka. Temperatura na zewnątrz wynosiła minus 20 stopni, ulice pokrywała świeża warstwa białego puchu, a słońce jeszcze nie wzeszło. Ponieważ moskiewska giełda papierów wartościowych była czynna dopiero od 11.00, zwykle nie przychodziłem do biura przed 10.30. Po prostu nie byłem przyzwyczajony do tak wczesnego wstawania. Zresztą któż w Moskwie szedłby w zimowy poranek na jakąś prezentację? Ja na pewno nie, gdybym nie był prowadzącym.

Aleksiej przyjechał o 7.45 i zawiózł mnie do znajdującej się niedaleko mojego mieszkania siedziby Amerykańskiej Izby Handlowej. Gdy przybyłem na miejsce, ku swemu zdumieniu zobaczyłem, że sala konferencyjna jest wypełniona po brzegi. Wszedłem do środka i wmieszałem się w tłum ubranych w szare garnitury podobnych do siebie mężczyzn w średnim wieku. W tym morzu szarości nie mogłem nie zwrócić uwagi na piękną młodą kobietę. Miała czerwono-pomarańczową sukienkę i włosy ciasno spięte w kok na czubku głowy jak baletnica. Nagle poczułem, że nie na próżno zerwałem się tak wcześnie. Przedzierając się w głąb sali, zboczyłem w jej stronę.

— Cześć, jestem Bill Browder — zagadnąłem, wyciągając rękę, gdy podszedłem bliżej.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czerwony alert»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czerwony alert» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Bill Browder - Red notice
Bill Browder
Tom Clancy - Czerwony Sztorm
Tom Clancy
Robert Sheckley - Jeśli czerwony zabójca
Robert Sheckley
Orson Card - Czerwony Prorok
Orson Card
libcat.ru: книга без обложки
Kim Robinson
Thomas Harris - Czerwony Smok
Thomas Harris
Алистер Маклин - Red Alert
Алистер Маклин
Grimm Jacob - Czerwony Kapturek
Grimm Jacob
Jessica Andersen - Red Alert
Jessica Andersen
Отзывы о книге «Czerwony alert»

Обсуждение, отзывы о книге «Czerwony alert» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x