Bill Browder - Czerwony alert

Здесь есть возможность читать онлайн «Bill Browder - Czerwony alert» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2015, ISBN: 2015, Издательство: Sonia Draga, Жанр: Биографии и Мемуары, stock, Политика, Публицистика, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czerwony alert: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czerwony alert»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Czerwony alert — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czerwony alert», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Dyrektor spojrzał na zegarek. Czas uciekał. Podziękowałem za herbatę.

— Powiedz mu, że chciałbym się dowiedzieć, jak duże są ich złoża ropy — zwróciłem się do Swietlany.

Znałem już liczby, ale chciałem potwierdzić, czy są prawdziwe.

Dyrektor poruszył się niespokojnie na swoim fotelu, jak gdyby mnie zrozumiał, ale czekał, aż Swietłana przetłumaczy moje słowa. Zacisnął wargi w skąpym uśmiechu, założył nogę na nogę i przystąpił do wyjaśnień.

Po kilku minutach przerwał, aby Swietłana mogła przetłumaczyć.

— Twierdzi, że jeśli chodzi o złoża ropy, najważniejsza jest ich technika wiercenia. Powiedział, że Sidanco dysponuje najnowocześniejszym sprzętem i zatrudnia najlepszych inżynierów w kraju.

Nim zdążyłem się odezwać, dyrektor uciszył mnie ruchem dłoni. Monotonnym głosem opowiadał dalej o odwiertach, zatorach rurociągów i firmach marketingowych, co Swietłana skrupulatnie tłumaczyła.

— Pyta, czy to wszystko — powiedziała nagle.

— Czy możesz go zapytać o złoża ropy?

— Już to zrobiłam — odparła zmieszana.

— Ale on nie odpowiedział. Zapytaj go jeszcze raz.

Swietłana ponownie zwróciła się do dyrektora, a na jej policzkach zapłonęły rumieńce. Mężczyzna rozparł się w fotelu i czekał, aż tłumaczka skończy mówić. Potem pokiwał głową, jakby wreszcie zrozumiał moje pytanie i zamierzał wszystko wyjawić.

Mówił coś przez dłuższą chwilę. Gdy zdałem sobie sprawę, że ani myśli przerywać, aby Swietłana mogła przetłumaczyć jego słowa, podałem jej świstek papieru i długopis. Dziewczyna zaczęła szybko notować. Pięć minut później posłała mi nerwowe spojrzenie, jakby chciała się upewnić, czy ma kontynuować. Po dziesięciu minutach przestała pisać.

Dyrektor zakończył wreszcie swój wywód, po czym wyprostował się na fotelu i skinieniem głowy dał Swietłanie znak, że może tłumaczyć.

— On twierdzi, że najlepsza ropa w Rosji pochodzi z zachodniej Syberii — powiedziała Swietłana, spoglądając na notatki. — Jest dużo lepsza od ciężkiego oleju z Tatarstanu czy Baszkirii. Mówi też…

— Czy powiedział, jak duże są ich złoża? — zapytałem, wchodząc tłumaczce w słowo.

— Nie.

— Jesteś pewna?

— Tak.

— Zapytaj go jeszcze raz.

Swietłana zastygła w bezruchu.

— No, dawaj — ponagliłem ją. — To nic złego.

Dziewczyna powoli odwróciła się w stronę dyrektora, który już się nie uśmiechał. Poirytowany wyjął z kieszeni telefon komórkowy i zaczął przeglądać jego menu. Swietłana nieśmiało zadała mu pytanie po raz trzeci.

Mężczyzna wstał i warknął coś opryskliwie.

— Mówi, że jest już spóźniony na następne spotkanie — powiedziała Swietłana cichym głosem.

Najwyraźniej dyrektor nie zamierzał udzielać odpowiedzi na moje pytanie. Nie mogłem zrozumieć, czemu ten człowiek boi się przekazać mi dane dotyczące złóż, którymi dysponowała jego spółka. Prawdopodobnie sam tego nie pojmował, lecz zgodnie z panującym w Rosji obiegowym przekonaniem ujawnienie komuś prawdziwych informacji może mieć fatalne następstwa. Najlepszym sposobem, w jaki Rosjanie radzili sobie z zadanymi wprost pytaniami, były pozbawione ładu i składu wielogodzinne tyrady, gdzie zasadnicza kwestia ginęła w potoku słów. Zazwyczaj ludzie są zbyt uprzejmi, by w takiej sytuacji naciskać rozmówcę i często zapominają o pytaniu, które postawili na początku. W starciu z zaprawionym w takich wybiegach Rosjaninem potrzeba nie lada koncentracji, żeby zyskać choćby szansę na odkrycie tego, czego się szukało.

— Ma nadzieję, że powiedział panu wszystko, czego chciał się pan dowiedzieć — dodała Swietłana.

Dyrektor wyciągnął rękę i uścisnął mi dłoń.

— Proszę znowu do nas wstąpić niebawem — powiedział doskonałą angielszczyzną. — Zawsze z przyjemnością gościmy zachodnich inwestorów.

Było jasne, że nikt w Sidanco nie zamierza ujawnić żadnych informacji o tej spółce. Zacząłem więc spotykać się z przedstawicielami innych firm, by sprawdzić, czy wiedzą coś o swoim konkurencie.

W Lukoilu poddano mnie pobieżnej rewizji, moją aktówkę prześwietlono, a paszport i komórkę zatrzymano w depozycie i otrzymałem je z powrotem dopiero przy wyjściu. Zostałem przekazany pod opiekę byłego funkcjonariusza KGB, zatrudnionego w dziale kontaktów z inwestorami i zajmującego się gośćmi z zagranicy. Były agent zapoznał mnie z trwającą godzinę prezentacją PowerPoint naszpikowaną zdjęciami szybów wiertniczych, na których tle pozowali uśmiechnięci dyrektorzy spółki w kaskach na głowach.

Podczas wizyty w biurze Jugansknieftiegazu dyrektor finansowy spółki próbował wyciągnąć ode mnie półtora miliarda dolarów pożyczki na sfinansowanie budowy nowej rafinerii.

W moskiewskim oddziale Tatneftu, mniejszej, choć i tak potężnej spółki naftowej z siedzibą w Tatarstanie, próbowano mnie nakłonić, abym przyłączył się do budowy autostrady. Każde spotkanie przebiegało tak samo. Zaczynałem je pełen optymizmu i nadziei, po czym zasypywała mnie lawina zbędnych informacji i wychodziłem, nie dowiedziawszy się niczego przydatnego.

Moje domysły na temat Sidanco zamieniły się wówczas w obsesję, która pochłaniała zbyt wiele czasu i energii. Co miałem nadzieję odkryć, kiedy wszyscy analitycy we wszystkich bankach inwestycyjnych spisali tę spółkę na straty? Być może istniał jakiś uzasadniony powód, dla którego nikt się nie interesował tym czteroprocentowym pakietem udziałów.

Kiedy po ostatnim spotkaniu wróciłem do biura gotów się poddać, Swietłana wręczyła mi kopertę z brązowego papieru.

— Właśnie przyszło ze Stanów — oznajmiła podekscytowana. — Od tego faceta z miesięcznika, do którego pan dzwonił.

— Możesz to wyrzucić — powiedziałem, nawet nie spoglądając na kopertę.

Domyślałem się, że najprawdopodobniej zawiera materiały promocyjne, które zachwalają korzyści płynące z inwestowania w wydobycie ropy naftowej. Potem jednak coś mnie tknęło. A może w środku jest coś więcej.

— Czekaj! — zawołałem. — Daj ją.

Przerzucając kartki magazynu, uświadomiłem sobie, że mój kolega ze Stanfordu przysłał mi żyłę złota, magiczny klucz do całej tej zagadki. Ten wypełniony fachowym bełkotem kolorowy magazyn zawierał dodatek, w którym znajdowały się wszystkie istotne dane dotyczące rosyjskich spółek naftowych, włącznie z tajemniczą Sidanco. Było tam dokładnie to, czego chciałem się dowiedzieć: złoża, wydobycie, produkcja, wszystko. Miałem to przed sobą, w jednym miejscu, a dane wyglądały na ścisłe i wiarygodne.

Wziąłem kartkę papieru i narysowałem na niej dwie kolumny. Nagłówek pierwszej z nich zatytułowałem Sidanco, drugiej — Lukoil, a pod spodem wpisałem wszystkie dane dotyczące obu spółek, które znalazłem w numerze miesięcznika. Kiedy skończyłem, przyjrzałem się zebranym informacjom. Praktycznie między obiema spółkami nie było żadnej różnicy. Po upadku Związku Radzieckiego każda z nich nieznacznie rozbudowała swoją infrastrukturę, toteż obie korzystały z takich samych zardzewiałych wież wiertniczych oraz przeciekających rurociągów i zatrudniały tak samo bezproduktywnych pracowników, którzy otrzymywali tak samo nędzne wypłaty.

Jedyna wyraźna różnica między nimi polegała na tym, że spółka Lukoil była dobrze znana i wielu brokerów opisywało ją w swoich raportach, tymczasem o Sidanco nikt nie wspominał. Kiedy zebraliśmy dane zawarte w owych raportach i porównaliśmy je z tym, co na temat Lukoilu wyczytałem z przysłanego magazynu, wszystko pasowało do siebie idealnie. Dlatego nabrałem przekonania, że informacje na temat Sidanco są również wiarygodne.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czerwony alert»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czerwony alert» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Bill Browder - Red notice
Bill Browder
Tom Clancy - Czerwony Sztorm
Tom Clancy
Robert Sheckley - Jeśli czerwony zabójca
Robert Sheckley
Orson Card - Czerwony Prorok
Orson Card
libcat.ru: книга без обложки
Kim Robinson
Thomas Harris - Czerwony Smok
Thomas Harris
Алистер Маклин - Red Alert
Алистер Маклин
Grimm Jacob - Czerwony Kapturek
Grimm Jacob
Jessica Andersen - Red Alert
Jessica Andersen
Отзывы о книге «Czerwony alert»

Обсуждение, отзывы о книге «Czerwony alert» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x