Bill Browder - Czerwony alert
Здесь есть возможность читать онлайн «Bill Browder - Czerwony alert» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2015, ISBN: 2015, Издательство: Sonia Draga, Жанр: Биографии и Мемуары, stock, Политика, Публицистика, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Czerwony alert
- Автор:
- Издательство:Sonia Draga
- Жанр:
- Год:2015
- ISBN:978-837-999-2539
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Czerwony alert: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czerwony alert»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Czerwony alert — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czerwony alert», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Swietłana umówiła mnie z główną księgową MNPZ i na początku kwietnia udaliśmy się na spotkanie w siedzibie spółki. Pulchna jasnowłosa kobieta po pięćdziesiątce, ubrana w niemodny rdzawoczerwony kostium, powitała nas przed wejściem do starego i brzydkiego budynku. Gdy wprowadziła nas do środka, naszym oczom ukazało się wnętrze, które czasy swojej świetności miało już za sobą. Pod sufitem migotały zepsute lampy, tu i ówdzie w posadzce ziały dziury po brakujących kafelkach, a ściany poszarzały od brudu.
Znalazłszy się w gabinecie głównej księgowej, zadałem jej serię podstawowych pytań.
— Jakie były dochody spółki w ubiegłym roku? Ile wyniósł zysk netto? Czy może mi pani powiedzieć, ile akcji znajduje się w rękach udziałowców?
Pytania te mogą się wydawać prozaiczne, ale w Rosji takie informacje nie były podawane do wiadomości publicznej i chcąc je zdobyć, należało udać się do siedziby spółki i o wszystko wypytać.
Swietłana tłumaczyła odpowiedzi księgowej na temat dochodów i zysku, ale kiedy poruszyłem temat akcji, kobieta zapytała:
— Chodzi panu o akcje zwykłe czy uprzywilejowane?
Zetknąłem się już wcześniej z pojęciem akcji uprzywilejowanych, ale nie wiedziałem, co księgowa ma na myśli.
— Co to takiego?
— Akcje uprzywilejowane otrzymali w trakcie prywatyzacji nasi pracownicy.
— Czym się różnią od akcji zwykłych?
— Przysługuje im czterdzieści procent zysku z tytułu dywidend.
— A jaki zysk przypada na akcje zwykłe?
— Muszę zobaczyć. — Księgowa podniosła z biurka wielki segregator i przejrzała kilka zaplamionych kartek. — Z tego wynika, że w ciągu ostatniego roku żaden.
— Zatem akcjom uprzywilejowanym przysługują dywidendy w wysokości czterdziestu procent zysków, a akcjom zwykłym nic? — upewniłem się, nie do końca rozumiejąc tę rozbieżność.
— Zgadza się.
Po spotkaniu Swietłana i ja wsiedliśmy do zdezelowanej łady Aleksieja — małego kanciastego samochodu, który był wszechobecny na moskiewskich ulicach — i pojechaliśmy z powrotem do biura. Kiedy przedzieraliśmy się przez popołudniowe korki, zadzwoniłem do Jurija Burzyńskiego, jednego z moich ulubionych miejscowych brokerów. Jurij był rosyjskim imigrantem z Nowego Jorku, który niedawno przeniósł się z powrotem do Moskwy, żeby pracować dla firmy brokerskiej Creditanstalt-Grant. Nie był taki jak inni brokerzy, którzy obracali „akcjami dla turystów”, jak je nazywałem, co stanowiło bankowy odpowiednik handlu obnośnego na plaży w Fidżi, gdzie tubylcy liczyli sobie po dziesięć dolarów za kokosy kupione wcześniej na targu po dwadzieścia centów.
Jurij miał dwadzieścia kilka lat i mówił zawsze przyciszonym głosem, jakby miał do przekazania jakąś tajemnicę. Często było trudno go zrozumieć, ale kiedy już się to udawało, zazwyczaj jego informacje okazywały się interesujące.
— Cześć, Jurij. Czy znasz cenę akcji uprzywilejowanych MNPZ? — zapytałem.
— Nie wiem. Być może. Muszę zobaczyć. — Jurij zasłonił dłonią słuchawkę i wymamrotał coś, zwracając się do swojego tradera. W tle usłyszałem jakieś zniekształcone krzyki, a potem odezwał się Jurij. — Tak, mogę ci sprzedać sto tysięcy za pięćdziesiąt centów — powiedział tak cicho, że musiałem go poprosić, żeby powtórzył.
— A ile za akcje zwykłe?
Jurij znów coś wymamrotał i po chwili otrzymał odpowiedź.
— Sto tysięcy za siedem dolarów.
— Jesteś pewien?
— Tak. Takie są ceny.
Nie chciałem odsłaniać swoich kart, ale czułem, jak serce uderza mi coraz mocniej.
— Jeszcze się odezwę do ciebie w tej sprawie.
Rozłączyłem się i zacząłem główkować. Te akcje uprzywilejowane wydają się o wiele bardziej atrakcyjne od akcji zwykłych. Czy coś jest z nimi nie tak? Dlaczego ich cena jest niższa o 95 procent?
Gdy w końcu dotarliśmy do biura, wysłałem Swietłanę z powrotem do MNPZ po egzemplarz statutu spółki, który powinien zawierać szczegóły dotyczące różnego rodzaju akcji. Wróciła dwie godziny później i zaczęliśmy studiować dokument. Jedyna istotna różnica między akcjami uprzywilejowanymi a zwykłymi polegała na tym, że akcje uprzywilejowane nie dawały ich posiadaczom prawa do głosowania. Nie wydawało się to problemem, ponieważ zagraniczni inwestorzy, tacy jak my, i tak nie głosowali na corocznych walnych zgromadzeniach akcjonariuszy odbywających się w Rosji.
Byłem przekonany, że za tak znaczną obniżką kursu tych akcji musi kryć się jakaś inna przyczyna i przez kilka następnych dni usiłowałem to wyjaśnić. Czy akcje uprzywilejowane miały inną wartość nominalną? Nie. Czy prawo do ich posiadania było ograniczone do pracowników spółki? Nie. Czy wyższe dywidendy mogły być arbitralnie zmieniane lub anulowane przez zarząd spółki? Nie. Czy akcje te reprezentowały tylko nikłą część kapitału zakładowego? Nie. Nie potrafiłem znaleźć żadnej przyczyny tak niskich cen. Jedynym wyjaśnieniem, jakie przychodziło mi do głowy, był fakt, że nikt nie przejawiał zainteresowania tymi akcjami. Nikt przede mną.
Ze zdumieniem odkryłem, że ta anomalia nie ogranicza się do MNPZ. Niemal każda spółka w Rosji emitowała akcje uprzywilejowane i przeważnie kosztowały one znacznie mniej niż akcje zwykłe. To była żyła złota.
Zamierzałem dać Sandy’emu spokój aż do wyborów, ale teraz sytuacja stała się zbyt nagląca. Cena akcji uprzywilejowanych była o 95 procent niższa od ceny akcji zwykłych, te zaś były tańsze od akcji porównywalnych spółek zachodnich, a w ich przypadku różnica cen wahała się w granicach od 90 do 99 procent. Bez względu na obawy Sandy’ego związane z Ziuganowem takie anomalie cenowe spotykało się zbyt rzadko, by je zignorować. Mówimy o wielkim szczęściu, jeśli trafi się nam cena niższa o 30, czy nawet o 50 procent, ale znaleźć coś tak taniego jest rzeczą niesłychaną. Musiałem natychmiast powiedzieć o tym Sandy’emu.
Kiedy podałem mu liczby, od razu się ożywił i zaczął wypytywać mnie o dodatkowe informacje. Niemal słyszałem, jak obracają się trybiki w jego głowie, kiedy szukał argumentów, aby przekonać Safrę do tej inwestycji.
Dwa dni później agencja badawcza Levada [6] Rosyjski odpowiednik brytyjskiej agencji YouGov.
ogłosiła najnowsze wyniki sondaży. Poparcie dla Jelcyna wzrosło z 14 do 22 procent. Mniej więcej dwie minuty po tym, jak wiadomość ta rozeszła się w eterze, zadzwonił mój telefon.
— Widziałeś notowania? — spytał Sandy podnieconym głosem.
— Tak. Fantastyczne, prawda?
— Posłuchaj, Bill, myślę, że powinniśmy zacząć kupować niektóre z tych akcji uprzywilejowanych. Przeleję ci jutro dwa miliony.
Przekazałem tę radosną wiadomość Clive’owi i Swietłanie, przybijając piątkę każdemu z nich. Podszedłem nawet do Aleksieja, który nie nauczył się tego gestu w swojej poprzedniej pracy, czyli w moskiewskiej drogówce. Niezdarnie chwyciłem go za rękę, uniosłem ją i klepnąłem otwartą dłonią w jego dłoń. Wyszczerzył zęby, uśmiechając się do mnie uprzejmie. Udział w tym nowym dziwacznym rytuale rodem z Ameryki najwyraźniej go ucieszył.
Zajęliśmy się interesami i wieczorem następnego dnia wszystkie nowe pieniądze funduszu były już ulokowane w akcjach uprzywilejowanych rosyjskich spółek.
W ciągu kolejnych trzech tygodni poparcie dla Jelcyna podskoczyło z 22 do 28 procent. Po raz pierwszy od początku kampanii wyborczej ludzie zaczęli liczyć się z ewentualnością, że Jelcyn naprawdę może wygrać. Na rynku giełdowym pojawili się nowi nabywcy, dzięki którym wartość inwestycji mojego funduszu wzrosła o 15 procent.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Czerwony alert»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czerwony alert» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Czerwony alert» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.