Terry Pratchett - Johnny i zmarli

Здесь есть возможность читать онлайн «Terry Pratchett - Johnny i zmarli» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1997, ISBN: 1997, Издательство: Rebis, Жанр: Детская фантастика, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Johnny i zmarli: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Johnny i zmarli»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Johnny widzi zmarłych ludzi. Dlatego jego przyjaciele zaczynają go podejrzewać o chorobę umysłową. Okazuje się że Johnny widzi zmarłych którzy proszą go o pomoc w misji ratowania cmentarza, który już niedługo ma zostać rozebrany. W tej sytuacji Johnny robi wszystko, by jego martwi przyjaciele nie stracili swojego domu.

Johnny i zmarli — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Johnny i zmarli», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Po drodze zahaczyl o cmentarz.

Nie bylo tam zywej duszy. Wygladalo to zupelnie jak na filmie, gdy sie czeka, az obcy zaatakuja, bo ze zaatakuja to pewne. Zawsze rzeczywistosc okazuje sie potem gorsza od przypuszczen.

Przy telewizorze zastal jedynie pana Grimma.

— A, to ty — powital go tamten. — Teraz to dopiero namieszales.

I wskazal na widmo ekranu.

Widac tam bylo pana Atterbury’ego konwersujacego z jakas kobieta. Oprocz nich w studiu byl jeszcze ten wazniejszy przedstawiciel holdingu. I widac bylo, ze ma problemy. Przyszedl z przygotowanymi odpowiedziami, a tymczasem nikt mu nie zadal wlasciwych pytan. Gorzej — zadano mu pytania, jakich dotad w zyciu nie slyszal. Najwiekszym jego problemem bylo zaakceptowanie nowej wersji zdarzen.

Pan Grimm ustawil odbior na glosniejszy.

— …w kazdym stadium jestesmy czuli na glos opinii publicznej, ale w tej sprawie zapewniam pania, ze zawarlismy wlasciwa i legalna umowe z odpowiednimi wladzami.

— Byc moze, natomiast Blackbury Volunteers uwazaja, ze zbyt wiele decyzji zostalo podjetych za zamknietymi drzwiami — odparla dziennikarka, nie ukrywajac radosci. — Uwazaja, ze kwestia ta nigdy nie byla wlasciwie przedyskutowana oraz ze nikt nie sluchal tego, co mowili mieszkancy.

— Naturalnie nie jest to wina Amalagamated Consolidated Holdings — dodal pan Atterbury, usmiechajac sie najniewinniej w swiecie. — Firma ma godne pozazdroszczenia zaslugi we wspolpracy z opinia publiczna. Sadze, ze mamy tu do czynienia raczej z pomylka niz z zamiarem przestepczym, a Ochotnicy z prawdziwa przyjemnoscia beda sluzyc pomoca w kazdy mozliwy sposob. Byc moze nawet zdolamy zrekompensowac straty poniesione przez firme.

Najprawdopodobniej nikt poza Johnnym i przedstawicielem nie zauwazyl, ze pan Atterbury otworzyl w tym momencie dlon i zaczal sie bawic dziesieciopensowka. Przedstawiciel przygladal sie temu z mina myszy obserwujacej kota. Johnny natomiast zaniemowil z podziwu, pan Atterbury bowiem publicznie przekupywal firme, proponujac dwukrotna cene cmentarza, i to tak, ze nie dosc, iz malo kto zdawal sobie z tego sprawe, to nikt nie mogl mu niczego zarzucic. A juz na pewno nie przekupstwa.

— To bardzo interesujaca oferta — ocenila dziennikarka. — Prosze mi powiedziec, panie…er…

— Jestem rzecznikiem przedsiebiorstwa. — Przedstawiciel wygladal na chorego: z lekka pozielenial i zaczal sie pocic.

— Prosze mi powiedziec, panie rzeczniku, czym wlasciwie sie zajmuje United Amalagamated Consolidated Holdings. Albo czym sie zajmuja, bo w nazwie wystepuje liczba mnoga.

Pan Atterbury do spolki z dziennikarka mogliby szkolic kadry Swietej Inkwizycji — o tym Johnny byl gleboko przekonany.

Pan Grimm sciszyl telewizor.

— Gdzie sa wszyscy? — spytal Johnny.

— Nie wrocili jak dotad — odparl pan Grimm z ponura satysfakcja. — Nie spali w swoich grobach… tak sie dzieje zawsze, gdy ludzie nie sluchaja. Wiesz, co sie z nimi stanie?

— Nie.

— Wyblakna i znikna. Naopowiadales im bzdur i ponioslo ich. A ludzie, ktorzy nie sa tam, gdzie byc powinni, i nie robia tego, co nalezy, przestaja istniec. Jutro moze byc Dzien Sadu, a ich nie bedzie… Mysle, ze zasluzyli na to wlasna glupota!

Bylo cos w panu Grimmie, co powodowalo, ze nawet tak spokojny osobnik jak Johnny mial ochote mu przylozyc. Nie zrobil tego tylko dlatego, ze bilby powietrze, ale ochota pozostala.

— Nie wiem, dokad sie udali, ale nie sadze, zeby im sie stalo cos zlego — odparl z niechecia.

— A sadz sobie, co chcesz. — Pan Grimm odwrocil sie do telewizora.

— Wie pan, ze dzis jest Halloween?

— Tak? — Pan Grimm nie przestal ogladac reklamy czekolady. — W takim razie nalezy uwazac, zwlaszcza w nocy…

Johnny wzruszyl ramionami i odszedl.

* * *

Wycieczka jechala na fali radiowej ponad Wyoming. Zmarli juz zaczynali sie zmieniac — jeszcze mozna ich bylo rozpoznac, ale tylko wtedy, gdy o tym pomysleli.

— Widzicie, ze mialem racje? To mozliwe i bez drutu — oznajmil ktos, kto okazjonalnie byl panem Fletcherem.

Nad Gorami Skalistymi wpadli w burze elektryczna, co bylo naprawde zabawne. A potem przesiedli sie na fale radiowa do Kalifornii.

— Jaki czas mamy?

— Polnoc!

* * *

W szkole Johnny robil za bohatera.

W „Blackbury Guardian” na pierwszej stronie byl artykul zatytulowany: „Machlojki Rady w sprzedazy cmentarza”. Co prawda znieksztalcono nazwisko Johnny’ego, ale i tak dzieki obecnym na zebraniu nauczycielom wszyscy wiedzieli, o kogo chodzi. Byla tam tez nastepujaca wzmianka:

Bohater wojenny Arthur Atterbury, prezes nowo powstalego towarzystwa Blackbury Volunteers, powiedzial naszemu wyslannikowi: „W tym miescie zyja mlodzi ludzie z wiekszym wyczuciem i znajomoscia historii w malym palcu niz wielu doroslych, zwlaszcza udzielajacych sie w rozmaitych komisjach, w calym swoim, byc moze nawet atrakcyjnym ciele”. Ostatnie zdanie przyjmuje sie jako skierowane pod adresem przewodniczacej Rady, Ethel Liberty, ktora wczoraj odmowila komentarza.

Skutki latwo bylo przewidziec — na lekcji historii poproszono Johnny’ego, by opowiedzial o Blackbury Pals’, no a potem juz poszlo lawinowo — i Stickers, i pani Liberty, i reszta. Tyle ze oficjalnie zrodlem wiadomosci Johnny’ego byla biblioteka, nie cmentarz.

Znalazla sie entuzjastka pragnaca zajac sie projektem „Pani Liberty, bojowniczka praw kobiet”, na co Wobbler stwierdzil, ze owszem, to bojowniczka prawa kobiet do robienia glupstw, i zaczela sie tak zwana dyskusja. Trwala do dzwonka.

Nawet dyrektor zainteresowal sie cala sprawa. Prawdopodobnie zreszta pod wplywem ulgi, ze tym razem nie chodzi o zamieszanie w napad, uczestnictwo w gangu czy inna typowa rozrywke mlodziezy ze starszych klas. Johnny, wezwany, wyruszyl na poszukiwanie jego gabinetu, zalujac, ze nie moze wykorzystac znanej metody polegajacej na oznaczaniu drogi rozwijana nitka. Bylo to niemozliwe z powodu braku nitki, totez nie mial co liczyc na desant ratunkowy w razie zatrzymania powyzej czterdziestu osmiu godzin. Byl tam okolo pieciu minut; wysluchal pogadanki pochwalnej i ewakuowal sie najpredzej, jak sie dalo.

Z pozostalymi spotkal sie na duzej przerwie.

— Chodzcie — zaproponowal.

— Gdzie?

— Jak to gdzie: na cmentarz! Mysle, ze stalo sie cos zlego.

— Zadne takie! — zaprotestowal Wobbler. — Jeszcze nie jadlem sniadania, a posilki musze spozywac regularnie, bo mam problemy zoladkowe.

Johnny nawet sie nie odezwal, ale jego wzrok byl wystarczajaco wymowny, aby Wobbler zrezygnowal z jedzenia.

* * *

Zanim dotarli do serca Australii, stwierdzili, ze do podrozy nie potrzebuja fal radiowych.

Nad Pacyfikiem powoli wstawal swit, ale daleko w tyle. Wciaz byli wolni.

— Czy my w ogole musimy sie gdziekolwiek zatrzymywac?

— Nie!

— Zawsze chcialem objechac swiat.

— Coz, jak to mowia, to tylko kwestia czasu.

— A wlasnie: czasu. Ktora godzina?

— Polnoc!

* * *

Cmentarz byl nieprzyzwoicie wrecz zaludniony. Krecili sie po nim fotoreporterzy, nawet z niedzielnego dodatku. Byla tez ekipa Mid-Midlands Television. Oprocz normalnych wlascicieli psow (z psami) bylo tez kilku jegomosciow myszkujacych po zaroslach i zakamarkach z wprawa i zapalem przewyzszajacym mozliwosci zwyklego psa.

W zarosnietym kacie pani Tachyon pucowala nagrobek, uzywajac koncowek Vimu, Domestosa, Cifu i lekko zuzytego papieru sciernego.

— Nigdy tu tylu ludzi nie widzialem — oznajmil lekko oszolomiony Johnny. — Zywych, naturalnie.

Yo-less przygladal sie dwom mezczyznom, z zainteresowaniem penetrujacym kepe zielska za grobem pani Liberty.

— Twierdza, ze tu jest ekologia, nie tylko srodowisko — poinformowal pozostalych, gdy wrocil. — Oni sa przekonani, ze widzieli skandynawskiego drozda. Podobno rzadki.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Johnny i zmarli»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Johnny i zmarli» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Danielle Steel - Johnny Angel
Danielle Steel
Danielle Steel
Terry Pratchett - Johnny i bomba
Terry Pratchett
Terry Pratchett
Terry Pratchett - Johnny and the Bomb
Terry Pratchett
Terry Pratchett
Terry Pratchett - Johnny And The Dead
Terry Pratchett
Terry Pratchett
Отзывы о книге «Johnny i zmarli»

Обсуждение, отзывы о книге «Johnny i zmarli» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x