Terry Pratchett - Johnny i zmarli

Здесь есть возможность читать онлайн «Terry Pratchett - Johnny i zmarli» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1997, ISBN: 1997, Издательство: Rebis, Жанр: Детская фантастика, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Johnny i zmarli: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Johnny i zmarli»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Johnny widzi zmarłych ludzi. Dlatego jego przyjaciele zaczynają go podejrzewać o chorobę umysłową. Okazuje się że Johnny widzi zmarłych którzy proszą go o pomoc w misji ratowania cmentarza, który już niedługo ma zostać rozebrany. W tej sytuacji Johnny robi wszystko, by jego martwi przyjaciele nie stracili swojego domu.

Johnny i zmarli — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Johnny i zmarli», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Przyznaje, to byla przednia zabawa — oswiadczyl Alderman.

— Zmuszona jestem przyznac panu racje — stwierdzila pani Liberty. — W zyciu sie tak dobrze nie bawilam. Po smierci naturalnie takze nie. Prawdziwa szkoda, ze musimy wracac.

— Dlaczego? — spytal spokojnie Alderman.

— Nie chcialabym brzmiec jak pan Grimm — powiedziala dziwnie lagodnie pani Sylvia Liberty — ale wszyscy znamy zasady: musimy wrocic. Nadejdzie ten dzien i musimy byc gotowi!

— Nigdzie nie wracam. Dopiero mi sie zaczelo naprawde podobac i nie zamierzam rezygnowac z przyjemnosci — oswiadczyl Alderman. — Cale zycie to robilem i mam dosc.

— Ja tez nie wracam — zawtorowal mu Stickers. — Precz z tyrania!

— Musimy byc gotowi na Dzien Sadu! — oburzyla sie pani Liberty. — Moze nastapic jutro i co bedzie, jak nas nie bedzie?!

— Ponad osiemdziesiat lat grzecznie czekalem — powiedzial spokojnie Thomas Bowler Alderman. — Spodziewalem sie, ze przez chwile bedzie ciemno, a potem pojawi sie ten jegomosc rozdajacy skrzydelka albo ten drugi z widlami…

— Wstyd!

— A co, ty sie nie spodziewales skrzydelek?

— Nie o to chodzi — zirytowal sie William Stickers. — Wiara w przetrwanie tak zwanej duszy po smierci to prymitywny przesad nie mogacy miec miejsca w dynamicznie rozwijajacym sie spoleczenstwie socjalistycznym.

Oswiadczenie to wywolalo gleboka cisze.

— Nie wydaje zie panu, ze warto by przemysledz ztanowizko w zwietle zastanych dowodow i dozwiadczen? — spytal ostroznie Solomon Einstein.

— Niech sie panu nie wydaje, ze mnie pan przekona tylko dlatego, ze przypadkowo ma pan racje. To, ze ciagle… generalnie tu jestem, w niczym nie narusza ogolnej teorii!

Pani Liberty zapukala energicznie duchem parasolki w chodnik, konczac te bezsensowna dyskusje.

— Nie mowie, ze nie mialabym ochoty na ciag dalszy tak milego wieczoru — oswiadczyla — ale zasady sa zasadami: o swicie musimy byc na miejscu. Co bedzie, jak zapomnimy, kim bylismy? Co bedzie, jesli to jutro bedzie Sad Ostateczny?

Thomas Bowler westchnal, jakby mial do czynienia z wyjatkowo tepym dzieckiem.

— Zalozmy, ze bedzie, a wiecie, co ja na to? — spytal retorycznie. — Przez osiemdziesiat cztery lata dokladalem staran i zachowywalem sie jak przyzwoitemu czlowiekowi wypada. A potem zmarlem i nastepne co robilem przez prawie dziewiecdziesiat lat, to grzecznie siedzialem w marmurowej budzie, jak na przyzwoitego nieboszczyka przystalo. I co? I nic. Wciaz jestem osiemdziesieciolatkiem z krotkim oddechem. Przeciez ja w ogole nie oddycham, to o co chodzi?! Wszyscy wiemy, ze nadejdzie dzien. Tylko nikt nie wie kiedy. I to ma byc sprawiedliwe? Teraz zaczelo mi sie wreszcie podobac, zycie zaczelo sprawiac mi przyjemnosc i co? Mam wrocic i czekac niczym w poczekalni u lekarza…

Pan Fletcher tracil w bok Solomona Einsteina i spytal konspiracyjnym szeptem:

— Powiemy im?

— Co macie nam powiedziec? — zainteresowal sie Stickers.

— Widzicie, jest tak… — zaczal Einstein i urwal.

— Czasy sie zmienily — wyreczyl go pan Fletcher. — I najwyzsza pora skonczyc z przesadami typu: pianie koguta, bycie o swicie na miejscu czy inne podobne. Kiedys bylo to normalne i potrzebne, ale wtedy ludzie tez wierzyli, ze Ziemia jest plaska, a teraz w to ostatnie nikt nie wierzy…

— Przepraszam — wtracil niesmialo jeden ze zmarlych, prostujac sie wymownie.

— A, tak: jest wyjatek. Przepraszam, panie Newton — zauwazyl pan Fletcher. — Jesli ktos z panstwa nie wie, to obecny tu Ronald Newton (1878–1934) byl przewodniczacym Stowarzyszenia Plaskiej Ziemi, oddzial w Blackbury. Jak widac, przekonan nie zmienil, ale nie w tym rzecz. To, co chce powiedziec…

— Zprowadza sie do tego, ze zwit jezd miejscem, tak jak i czasem — wypalil poirytowany Solomon Einstein.

— Co, na milosc boska, chce pan przez to powiedziec? — jeknela pani Liberty.

— Ziemia jezd okragla, wiec jeden dzien i jedna noc bez konca zie gonia.

— I ta noc nigdy sie nie skonczy — dodal pan Fletcher. — Jesli ma sie wystarczajaca szybkosc…

— Relatywnie rzecz biorac — dokonczyl pan Einstein. — Wszystko bowiem jezd wzgledne, nieprawdaz?

Rozdzial osmy

Noc, ktora sie nigdy nie skonczy…

Polnoc jest ruchomym miejscem, przesuwajacym sie wokol planety z predkoscia tysiecy mil na godzine. Czas mija wszedzie, ale dni i noce to jedynie lokalne zjawiska zdarzajace sie ludziom pozostajacym w jednym miejscu. Jesli ktos porusza sie wystarczajaco szybko, ziemski zegar mozna dogonic i wyprzedzic…

— Ilu nas tu jest w tej budce? — spytal pan Fletcher.

— Siedemdziesieciu trzech — poinformowal go Alderman.

— To sie nazywa ekonomiczne wykorzystanie miejsca. Dokad sie wybierzemy? Moze do Islandii, tam nawet nie ma jeszcze polnocy.

— A w Islandii moze byc zabawnie? — spytal Alderman.

— A lubisz ryby?

— Nie cierpie.

— No to na pewno nie Islandia. Tam bez ryb nie ma zabawy. Tam bez ryb w ogole nic nie ma. Coz… w Nowym Jorku jest dopiero wczesny wieczor.

— Do Ameryki? — zdziwila sie pani Liberty. — A nie oskalpuja nas tam?

— Na pewno nie! — oburzyl sie William Stickers. Byl bardziej zorientowany, bo pozniej umarl.

— Prawdopodobnie nie — poprawil go pan Fletcher, ktory ogladal w nocy wiadomosci, w zwiazku z czym byl lepiej zorientowany niz William Stickers.

— Jestem ciekaw, jak mozna oskalpowac nieboszczyka! — parsknal Alderman. — Jestesmy martwi, wiec czym sie mamy przejmowac?

— Amerykanie sa zdolni. Czasami do wszystkiego. No dobra. To moze sie wam poczatkowo wydac nieco nietypowym sposobem podrozowania, ale musicie jedynie mnie nasladowac — poinformowal zebranych pan Fletcher. — Tak na marginesie: jest tu Stanley Roundway?

Pilkarz uniosl dlon.

— Stanley: udajemy sie na zachod, rozumiesz? Chodz raz po smierci postaraj sie nie pomylic kierunkow. Panie i panowie: zaczynamy…

W telefonie cos zaczelo cykac.

Jeden po drugim zmarli znikneli.

* * *

Johnny lezal w lozku i obserwowal nurkujacy w swietle ksiezyca prom (wciaz nie naprawil zaczepu).

Wieczor spedzil wyjatkowo pracowicie — po spotkaniu rozmawial z nim ktos z „Blackbury Guardian”, potem ktos inny z Mid-Midlands TV. Ludzie mu czegos gratulowali, no i w efekcie wrocil do domu okolo jedenastej.

Problemow z tego powodu nie bylo, bo matka jeszcze nie wrocila, a dziadek ogladal wyscigi rowerowe w Niemczech.

Zastanawialo go jedno: zolnierze przyszli po kolege az z Francji, a miejscowi zmarli bali sie wyjsc poza cmentarz, a przeciez byli tacy sami i za zycia, i po smierci. To bylo bez sensu. Ci z Francji przyszli, bo tak nalezalo zrobic. A wiec uporczywe pozostawanie w miejscu swego pochowku jest absurdalne.

* * *

„New York, New York.”

— Dlaczego nazwali go dwa razy?

— Coz, to Amerykanie. Pewnie chcieli byc absolutnie pewni.

— Morze swiatel… Co to takiego?

— Statua Wolnosci.

— Podobna do ciebie, Sylvia.

— Bezczelnosc!

— Pamietajcie, zeby uwazac na tych calych lowcow duchow: to tez moze byc amerykanski wynalazek!

— Wydaje mi sie, Williamie, ze to byl jedynie kinematograf.

— Ile do switu?

— Godziny. Za mna, prosze wycieczki, poszukamy lepszego widoku.

Nikt nigdy nie rozwiazal zagadki, dlaczego przez prawie godzine wszystkie windy w World Trade Centre jezdzily sobie puste w gore i w dol…

* * *

Trzydziesty pierwszy pazdziernika wstal mglisty. Johnny rozwazal, czy przypadkiem nie zachorowac, bo wieczor zapowiadal sie meczacy. W koncu zrezygnowal z tego calkiem atrakcyjnego pomyslu. W szkole zawsze sie cieszyli, jak czlowiek wpadal od czasu do czasu.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Johnny i zmarli»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Johnny i zmarli» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Johnny i zmarli»

Обсуждение, отзывы о книге «Johnny i zmarli» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x