Mikaeł nie mógł pozbyć się wrażenia, że starzec opowiada tę znaną na pamięć i świetnie opracowaną historię tylko po to, żeby przykuć jego uwagę. Zdawał sobie sprawę, że Vanger jest wspaniałym gawędziarzem i wie, jak wciągnąć słuchacza, ale w dalszym ciągu nie pojmował, dokąd zmierza ta historia.
– Ta szczególna rola wypadku polegała na tym, że przez następną dobę most był zamknięty dla ruchu. Dopiero w niedzielę wieczorem udało się wypompować resztki paliwa ze zbiornika, usunąć cysternę i otworzyć most. Przez dwadzieścia cztery godziny wyspa była praktycznie odcięta od świata. Jedynym środkiem lokomocji umożliwiającym kontakt ze stałym lądem była łódź strażacka, która przewoziła ludzi z przystani jachtowej na wyspie do dawnego portu rybackiego niedaleko kościoła. Przez wiele godzin łodzi używali tylko ratownicy, transport prywatnych osób zaczął się nie wcześniej niż późnym wieczorem w sobotę. Rozumiesz, co to oznacza?
Mikaeł skinął głową.
– Przypuszczam, że Harriet padła ofiarą mordercy właśnie na wyspie i że liczba podejrzanych ogranicza się do osób, które tutaj wtedy przebywały. Coś w stylu zagadki zamkniętego pokoju o trochę większych gabarytach.
Vanger uśmiechnął się ironicznie.
– Mikael, nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo masz rację… Ja też czytałem Dorothy Sayers. Oto fakty: Harriet przybyła na wyspę mniej więcej dziesięć po drugiej. Jeżeli wliczymy dzieci i osoby towarzyszące, to łącznie przyjechało tutaj tego dnia prawie czterdzieści osób. Razem z personelem i stałymi mieszkańcami było nas tutaj i w okolicy sześćdziesiąt cztery osoby. Ci, którzy mieli przenocować, urządzali się właśnie w pokojach gościnnych, zarówno tutaj, jak i w okolicznych posiadłościach. Harriet mieszkała wcześniej w domu po drugiej stronie drogi, ale jak ci już opowiadałem, ani jej tato, ani mama nie byli szczególnie zrównoważeni. Widziałem, jak dziewczyna się męczy, jak trudno jej się skoncentrować na nauce. Dlatego w 1964 roku, kiedy miała czternaście lat, zaproponowałem jej przeprowadzkę do mojego domu, co niewątpliwie ucieszyło Isabellę, bo w ten sposób pozbyła się codziennej odpowiedzialności za córkę. Przez ostatnie dwa lata Harriet mieszkała w pokoju na poddaszu. Tutaj właśnie przyszła tego feralnego dnia. Wiemy, że na podwórzu zamieniła kilka słów z Haraldem, to jeden z moich starszych braci, a później wbiegła po schodach i odwiedziła mnie w tym pokoju.
Powiedziała, że chce ze mną o czymś porozmawiać. Akurat było tu kilku krewnych i nie miałem dla niej czasu, ale ponieważ wyglądało, że bardzo jej na tej rozmowie zależy, obiecałem, że przyjdę za chwilę do jej pokoju. Skinęła głową i wyszła przez te drzwi. Wtedy widziałem ją ostatni raz. Minutę później huknęło na moście i powstały w wyniku tego chaos zniweczył wszystkie plany dnia.
– W jaki sposób zmarła?
– Poczekaj. To trochę bardziej skomplikowane, niż ci się wydaje, chciałbym zachować porządek chronologiczny. Gdy doszło do kolizji, ludzie rzucili się na pomoc, tak jak stali. Byłem… przyjąłem rolę dowodzącego i pracowałem gorączkowo przez najbliższe godziny. Wiemy, że Harriet też przyszła na most, zaraz po zderzeniu, widziało ją wiele osób, ale ryzyko eksplozji było zbyt duże i zarządziłem, żeby wszystkie osoby, które nie biorą udziału w akcji ratowania Aronssona, wycofały się z miejsca wypadku. Zostało nas pięciu: ja i mój brat Harald, Magnus Nilsson, ówczesny dozorca posiadłości, Socten Nordlander, pracownik tartaku, który mieszkał w domu przy porcie rybackim i Jerker Aronsson, szesnastoletni chłopak, którego w zasadzie powinienem odesłać do domu. Ale to był bratanek uwięzionego w samochodzie kierowcy, znalazł się na moście tylko dlatego, że właśnie jechał na rowerze do miasta. Mniej więcej o 14.40 Harriet była w kuchni. Piła mleko i rozmawiała z Astrid, naszą kucharką. Obserwowały przez okno zamieszanie na moście. O 14. 55 Harriet przechodziła przez podwórze. Widziała ją między innymi jej matka Isabella, ale nie rozmawiały ze sobą. Jakąś minutę później spotkała Ottona Falka, naszego pastora. Plebania znajdowała się wtedy tam, gdzie teraz stoi willa Martina, czyli po drugiej stronie wyspy. Pastor byl porządnie przeziębiony i spał, gdy doszło do wypadku, ominął go więc cały ten dramat. Obudzony alarmującym telefonem pospieszył w kierunku mostu. Harriet zatrzymała go, chcąc zamienić z nim parę słów, ale zamachał tylko rękami i pobiegł dalej. Otto Falk był ostatnią osobą, która widziała Harriet przy życiu.
– W jaki sposób zmarła? – powtórzył Mikael.
– Nie wiem – odpowiedział Vanger z bolesnym spojrzeniem. – Dopiero gdzieś o piątej po południu udało nam się wyciągnąć Aronssona z samochodu, przeżył, aczkolwiek poważnie poturbowany, a o szóstej odwołano alarm pożarowy. Wyspa była w dalszym ciągu odcięta od lądu, ale powoli wracał spokój. Nie wcześniej niż o ósmej, gdy w końcu zasiedliśmy do spóźnionego obiadu, odkryliśmy, że nie ma Harriet. Poprosiłem jedną z jej kuzynek, żeby po nią poszła, ale gdy wróciła, okazało się, że nigdzie jej nie ma. Nie przejąłem się tym specjalnie, pomyślałem, że wybrała się na spacer albo że nie dotarła do niej informacja o tym, kiedy ma się zacząć obiad, a wieczór spędziłem na rozmaitych sprzeczkach z rodziną. Dopiero następnego ranka, kiedy Isabella próbowała ją znaleźć, dotarło do nas, że nikt nie wie, gdzie jest Harriet, nikt nie widział jej od poprzedniego dnia.
Rozłożył ręce.
– Tamtej soboty Harriet zniknęła bez śladu.
– Zniknęła? – powtórzył jak echo Mikael.
– Przez te wszystkie lata nie udało nam się znaleźć nawet mikroskopijnej cząstki Harriet.
– Ale jeżeli zaginęła, nie można mieć pewności, że ktoś ją zamordował.
– Rozumiem twój zarzut. Moje myśli szły tymi samymi torami. Przyczyną zaginięcia mogła być jedna z czterech rzeczy. Harriet odeszła dobrowolnie i ukrywa się. Zmarła w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Popełniła samobójstwo. Padła ofiarą przestępstwa. Rozważałem wszystkie możliwości.
– Ale ty sądzisz, że ktoś ją pozbawił życia. Dlaczego?
– Dlatego, że to jedyne sensowne wytłumaczenie.
Henrik Vanger uniósł palec.
– Najpierw miałem nadzieję, że uciekła. Ale z biegiem czasu zrozumieliśmy wszyscy, że nie chodziło o ucieczkę. To znaczy… w jaki sposób szesnastoletnia, wprawdzie bystra, ale przecież niesamodzielna dziewczyna miałaby poradzić sobie z opuszczeniem wyspy, ukryć się gdzieś, pozostać w ukryciu? Skąd wzięłaby pieniądze? A nawet gdyby znalazła pracę, musiałaby mieć kartę podatkową i adres.
Uniósł dwa palce.
– Następną myślą była oczywiście myśl o wypadku. Czy mógłbyś mi wyświadczyć przysługą? Proszę, podejdź do biurka i otwórz najwyższą szufladę. Znajdziesz tam mapę.
Mikael spełnił prośbę i po chwili rozłożył na stoliku niewielki plan. Wyspa Hedeby była nieregularną bryłą o długości mniej więcej trzech kilometrów. W najszerszym miejscu rozciągała się na półtora kilometra. Znaczną część terenu pokrywał las. Zabudowania stały w sąsiedztwie mostu i wokół portu jachtowego. W głębi wyspy leżało gospodarstwo rolne Ostergarden, skąd nieszczęsny Aronsson wyruszył w swoją fatalną podróż samochodem.
– Nie zapominaj, że nie mogła opuścić wyspy – podkreślił Vanger. – W Hedeby można ulec wypadkowi dokładnie tak, jak gdziekolwiek indziej. Może cię trafić piorun, ale wtedy nie było burzy. Może cię stratować koń, możesz wpaść do studni albo skalnej szczeliny. Z pewnością istnieją setki sposobów. Przemyślałem chyba wszystkie.
Читать дальше