– Przepraszam, panie Clayton, ale gdzie tu jest toaleta? – przerwała mu Carrie z przymilnym uśmiechem.
Doskonale, kochana – pomyślała Taylor, mając nadzieję, że Carrie zaabsorbuje gospodarza, dzięki czemu będzie mogła zajrzeć do gabinetu.
– Niestety ta na górze jest zepsuta – odparł ku jej rozczarowaniu Clayton. – Proszę zejść na dół, a my za chwilę się tam zjawimy.
Carrie odeszła, a Taylor zdała sobie sprawę, że zakończyli zwiedzanie na sypialni gospodarza, ozdobionej obrazami, przedstawiającymi angielskie sceny myśliwskie, i mosiężnymi okuciami. Był to niewątpliwie pokój dżentelmena.
Ach, Dżabbersmoka strzeż się, strzeż!
Clayton zamknął drzwi.
– Jesteś bardzo atrakcyjną kobietą.
Taylor westchnęła, oburzona jego brakiem subtelności.
– Chyba powinnam zejść na dół – powiedziała stanowczo.
Clayton chwycił ją za rękę, a ona poczuła ze zdumieniem, że ogarnia ją jakaś przedziwna niemoc. Sama nie wiedziała, kiedy usiadła obok niego na łóżku.
– Wendall…
– Spójrz na mnie.
Posłuchała go i odniosła wrażenie, że przyciąga ją do niego jakaś potężna, magnetyczna siła. Że jej włosy falują w podmuchach tego niewidzialnego wiatru.
Przypomniała sobie żołnierzy Króla – karty, wirujące wokół Alicji. Ach, Dżabbersmoka…
– Wendall…
– Chcę ci coś powiedzieć – oznajmił spokojnym tonem. – Chcę, aby było to zupełnie jasne. Cokolwiek się wydarzy – lub nie wydarzy – nie będzie miało żadnego wpływu na twoją karierę w naszej firmie. Czy to rozumiesz?
Taylor gwałtownym ruchem wyrwała rękę z jego dłoni.
– Wcale cię nie znam. Nigdy dotąd nawet z tobą nie rozmawiałam. – Z przerażeniem stwierdziła, że jej słowa brzmią wyjątkowo nieprzekonująco, jakby była bliska kapitulacji.
– Co z tego, że ze mną nie rozmawiałaś? – spytał Clayton, wzruszając ramionami. – Ja nie chcę z tobą dyskutować. Chcę się z tobą kochać.
Nie było żadnych przeszkód, utrudniających jej wyjście z pokoju. Clayton nawet nie stał na jej drodze. Wystarczyło wstać i ruszyć w kierunku drzwi. Ale nie zrobiła tego.
Clayton założył nogę na nogę i odgarnął z czoła kosmyk włosów.
– Jestem z kimś związana – zaczęła niepewnie.
Nie, nie, nie. Nie mów tego. Nie daj się wciągnąć w rozmowę. Nie tłumacz się, on nie jest twoim ojcem. Powiedz mu, żeby się odpieprzył. Zapomnij, kim on jest, zapomnij o sprawie. Po prostu powiedz: odpieprz się.
Powiedz to!
– No cóż, Taylor, wszyscy jesteśmy z kimś związani. Nie o to w gruncie rzeczy chodzi.
Poczuła suchość w gardle.
Nie przełykaj śliny. To objaw słabości.
Przełknęła ślinę.
– Przecież my się w ogóle nie znamy.
Clayton uśmiechnął się i potrząsnął głową.
– Posłuchaj, ja nie proponuję ci małżeństwa. Chcę się z tobą kochać. To wszystko. Jesteśmy parą dorosłych ludzi. Wydajesz mi się bardzo atrakcyjną kobietą.
– Muszę iść.
– To nie jest komplement – ciągnął. – To stwierdzenie faktu. Wiem, jak należy kochać się z kobietami. Jestem w tym dobry. Czy nie uważasz, że jestem atrakcyjny?
– To nie ma nic do rzeczy…
– Czyli jestem atrakcyjny? – przerwał jej pospiesznie. Oparł dłoń na łóżku. – Chcę się z tobą kochać. To jest proste i nieszkodliwe.
Taylor uśmiechnęła się.
– Ty wcale nie chcesz się ze mną kochać. Ty chcesz mnie przelecieć,
– Nie – wyszeptał stłumionym głosem. – Chcę, żebyśmy się przelecieli razem. Popatrz, do czego mnie doprowadziłaś. – Pokazał jej, jakiego dostał wzwodu. – Nie każdemu się to udaje.
Taylor rozsiadła się wygodniej i oparła dłonie na kolanach.
– Czy wiesz, co mnie w tobie zachwyciło? – szepnął, dotykając jej włosów. – Twoje oczy. Dostrzegłem je z drugiego końca pokoju.
– Jesteś bardzo hojnie obdarzonym mężczyzną – oznajmiła. – Myślałam, że w związku z tym całym zamieszaniem będziesz bardziej rozkojarzony.
– Co masz na myśli? – spytał po chwili wahania.
– Tę fuzję.
Zastygł na chwilę w bezruchu, najwyraźniej zbity z tropu. Potem zaśmiał się uwodzicielsko.
– Mam w tej dziedzinie spore możliwości.
Taylor przyjrzała się jego twarzy, oddalonej od jej twarzy nie więcej niż o trzydzieści centymetrów.
– Czytałam gdzieś, że myśliwi uprawiają seks przed polowaniem – powiedziała. – To podobno wpływa dodatnio na pewność ręki. Ja uważam, że seks dekoncentruje.
– A więc pomóż mi się zdekoncentrować… – wyszeptał cicho. Ale jego słowa nie wywarły na niej zamierzonego wrażenia. Zabrzmiały w jej uszach jak niestosowny, sztubacki żart. I nagle poczuła, że zyskuje nad nim przewagę.
– Połóż się i oprzyj głowę na poduszce – powiedział uwodzicielskim głosem. Taylor zdała sobie nagle sprawę, że jego penis uciska przez warstwy materiału jej udo. – Mam różne zabawki.
– Naprawdę?
– Poczujesz się bardzo dobrze. Jak nigdy dotąd.
Zaśmiała się, czując swą rosnącą przewagę. Kiedy przestał na nią działać urok Claytona, jego słowa zaczynały brzmieć coraz bardziej niemądrze.
– Dlaczego nienawidzisz Donalda Burdicka? – spytała nagle.
– Nie chcę rozmawiać o nim ani o tej fuzji.
– Dlaczego?
– Bo wolę się z tobą kochać.
– Przecież ta fuzja to najważniejszy temat rozmów w naszej firmie.
– Czy martwisz się o swoją posadę? Nie musisz się niczego bać. Obiecuję ci to.
– Nie martwię się o swoją posadę już od wielu lat. Jestem tylko ciekawa, dlaczego tak bardzo nie lubisz Donalda Burdicka.
Usiadła sztywno na łóżku. Clayton wydawał się zdezorientowany i niepewny. Sprawiał wrażenie mężczyzny, który natrafiał na różnego rodzaju opory ze strony uwodzonych przez siebie kobiet i nauczył się je przezwyciężać, ale nie był przygotowany na potok pytań.
– Odpowiedz mi. Dlaczego?
– No cóż – odparł w końcu. – Osobiście nie mam nic przeciwko niemu. Jest jednym z najbardziej czarujących ludzi, jakich znam. Podziwiam jego sposób bycia. Jest doskonałym reprezentantem starych pieniędzy.
– Krążą pogłoski, że chcesz go zniszczyć.
Clayton zastanawiał się przez chwilę nad odpowiedzią.
– Docierają do mnie różne pogłoski. Podejrzewam, że nie są bardziej wiarygodne niż te, które docierają do ciebie. Ta fuzja to tylko kwestia interesu. Niszczenie ludzi jest zbyt czasochłonne…
Taylor już całkowicie wyzwoliła się spod jego uroku. Wstała i przesunęła palcami po włosach.
– Chyba powinieneś zejść na dół. Bądź co bądź jesteś gospodarzem.
Clayton postanowił podjąć ostatnią próbę.
– Ale… – Wskazał ręką wybrzuszenie w nogawce swoich spodni.
– Wiesz co, Wendall? – powiedziała z uśmiechem Taylor. – To największy komplement, jaki spotkał mnie od wielu miesięcy. Bardzo mi miło. A teraz pozwól, że cię pożegnam.
Po wyjściu z sypialni Taylor zajrzała do górnej łazienki i zauważyła, że wszystko funkcjonuje w niej normalnie. Poczekała tam, aż Clayton zszedł na dół, i wślizgnęła się do gabinetu.
Oprócz biurka dostrzegła tam fotel, wiktoriański stolik do herbaty, kilka stojących lamp i dwie duże ozdobne szafki. Zapaliła światło i przymknęła drzwi.
W przegródkach biurka znajdowały się liczne papiery: wykazy bankowe, stare czeki, notatki, zapiski, prywatne rachunki, kwity. Widząc ilość materiałów, które będzie musiała przejrzeć, westchnęła ciężko, usiadła na fotelu i zaczęła kolejno czytać dokumenty.
Читать дальше