Reece narysował jeszcze dwie kreski, a potem odłożył pisak.
– Jak nazwałby pan tak poważne odstępstwo od właściwej terapii, panie doktorze?
Morse ponownie zerknął na swego prawnika.
– Powiedziałbym… powiedziałbym chyba, że był to błąd w sztuce lekarskiej.
– A więc postępowanie lekarzy ze Szpitala Świętej Agnieszki nazwałby pan błędem w sztuce lekarskiej?
– Owszem, tak bym je nazwał.
Przez salę przebiegł szmer. Reece nie tylko traktował świadka przyjaźnie, nie tylko skłonił go do powtarzania w kółko, że szpital popełnił błąd, lecz w dodatku wymógł na nim stwierdzenie, że lekarze popełnili błąd w sztuce. Był to termin, którego żaden obrońca na świecie nie przyjąłby z ust świadka oskarżenia w tego rodzaju sprawie.
Taylor, nie wiedząc, co się dzieje, zerknęła na Burdicka. Zauważyła, że wychylił się do przodu i jest wyraźnie zaniepokojony. Siedzący o kilka rzędów za nim stronnik Claytona, Randy Simms, zaczął się lekko uśmiechać. Sędzia i adwokat powoda patrzyli na Reece’a ze zdumieniem.
– Doceniam pańską stanowczość, doktorze. Błąd w sztuce. Błąd w sztuce. – Reece powoli podszedł do stołu, jakby pragnąc, aby termin ten utrwalił się w pamięci przysięgłych. Potem nagle odwrócił się do świadka i spytał, zmieniając ton: – Czy pozwoli pan, że zadam panu jeszcze kilka pytań, które mogą rozwiać moje wątpliwości?
– Oczywiście.
– Panie doktorze, jakie stany obejmuje pańska licencja lekarska?
– Jak już wspominałem wcześniej, Kalifornię, New Jersey i Nowy Jork.
– Zatem nie obejmuje innych stanów?
– Nie.
Reece spojrzał świadkowi prosto w oczy.
– A inne kraje?
– Kraje?
– Tak, panie doktorze. Chciałbym wiedzieć, czy ma pan prawo praktykować jako lekarz w innych krajach.
– Nie – odparł z uśmiechem Morse po chwili wahania.
– A czy kiedykolwiek wykonywał pan zawód lekarza w jakimś innym kraju?
– Już powiedziałem, że nie mam do tego prawa.
– Słyszałem to, panie doktorze. Ale ja nie pytam o zasięg pańskiej licencji. Pytam, czy wykonywał pan kiedyś zawód lekarza poza granicami Stanów Zjednoczonych?
Świadek przełknął ślinę. W jego oczach pojawiło się przerażenie.
– Owszem, pracowałem jako wolontariusz…
– Poza krajem?
– Tak, zgadza się.
– Czy byłby pan uprzejmy nam powiedzieć w jakim kraju?
– W Meksyku.
– W Meksyku… – powtórzył Reece. – Co pan robił w Meksyku?
– Załatwiałem swój rozwód. Spodobał mi się ten kraj, więc postanowiłem zostać tam trochę dłużej…
– Kiedy to było?
– Przed ośmioma laty.
– I praktykował pan w Meksyku jako lekarz?
– Tak, przez krótki czas – odparł Morse, wpatrując się w końce swych palców. – Zanim wróciłem do Kalifornii. Otworzyłem praktykę w Los Angeles. Uznałem to miasto…
– Panie doktorze, Meksyk interesuje mnie o wiele bardziej niż Los Angeles – przerwał mu Reece, machając ręką. – Dlaczego wyjechał pan z Meksyku?
Doktor Morse wypił łyk wody. Jego dłonie wyraźnie drżały. Adwokaci powoda patrzyli na siebie z niepokojem. Nawet biedny pan Marlow uniósł się na swym fotelu i zmarszczył brwi.
– Rozwód się uprawomocnił… Chciałem wrócić do Stanów Zjednoczonych.
– Czy był to jedyny powód?
Świadek stracił na chwilę panowanie nad sobą. Na jego twarzy pojawiła się wściekłość. Opanował się dopiero po kilku sekundach.
– Tak.
– Czy miał pan w Meksyku jakieś kłopoty? – spytał Reece.
– Kłopoty z tamtejszym jedzeniem? – Świadek próbował się roześmiać, ale bez powodzenia. Odchrząknął i ponownie przełknął ślinę.
– Panie doktorze, co to jest Ketaject?
Pauza. Morse przetarł oczy i wymamrotał coś pod nosem.
– Zechce pan mówić trochę głośniej – poprosił Reece tak spokojnym głosem, jakby był przekonany, że całkowicie panuje nad sobą, nad świadkiem i nad wszechświatem.
– Jest to firmowa nazwa pewnego leku, którego oficjalnej nazwy nie pamiętam.
– Czy nie jest to firmowa nazwa chlorowodorku ketaminy?
– Tak – wyszeptał świadek.
– Jakie jest jego działanie?
Morse kilkakrotnie głęboko odetchnął.
– Jest to środek anestezjologiczny.
– Co to jest środek anestezjologiczny, panie doktorze?
– Przecież pan wie. To jest ogólnie wiadome.
– Mimo to oczekuję pańskiej odpowiedzi.
– Jest to ciecz lub gaz, pod którego wpływem pacjent traci świadomość.
– Panie doktorze, czy podczas pobytu w Meksyku leczył pan siedemnastoletnią pacjentkę, pannę Adelitę Corrones, która mieszkała w Nogales?
Morse w milczeniu zacisnął dłonie. Miał ochotę na łyk wody, ale bał się sięgnąć po szklankę.
– Czy mam powtórzyć pytanie?
– Nie przypominam sobie.
– Ale ona z pewnością sobie pana przypomina. Niech pan sięgnie pamięcią siedem lat wstecz i przypomni sobie klinikę Świętej Teresy w Nogales. Czy miał pan taką pacjentkę?
– To był spisek! Oni mnie wrobili! Policjanci i sędzia! Szantażowali mnie! Byłem niewinny!
– Panie doktorze, proszę ograniczyć się do odpowiedzi na moje pytania. – Reece miał rozluźniony krawat i zaczerwienioną twarz. Taylor, choć siedziała w głębi sali, widziała wyraźnie, że jego oczy lśnią z podniecenia.
– Siedemnastego września owego roku panna Corrones miała przejść zabieg usunięcia znamienia na nodze. Czy zaaplikował jej pan wtedy Ketaject, a potem, kiedy uznał pan, że jest już nieprzytomna, czy rozebrał ją pan częściowo i dotykał lubieżnie jej piersi, onanizując się przy tym aż do osiągnięcia orgazmu?
– Sprzeciw! – Adwokat Marlowa zerwał się na równe nogi.
– Uchylony – oznajmił sędzia.
– Nie! – krzyknął świadek. – To jest kłamstwo!
Reece podszedł do swego stołu i wziął do ręki jakiś dokument.
– Wysoki sądzie, pragnę przedstawić dowód rzeczowy, oznaczony symbolem GG. Jest to potwierdzona notarialnie kopia aktu oskarżenia, sporządzonego przez biuro prokuratora federalnego w mieście Nogales w Meksyku.
Podał sędziemu dokument, a jego kopię wręczył adwokatowi powoda, który przeczytał uważnie tekst, a potem skrzywił się z niesmakiem.
– Wyrażam zgodę na dopuszczenie tego dowodu rzeczowego – wymamrotał niechętnie.
– Sąd dopuszcza dowód rzeczowy – oznajmił sędzia i ponownie spojrzał na świadka. Doktor Morse zasłaniał oburącz twarz.
– Oni to wszystko ukartowali… Szantażowali mnie. Zapłaciłem grzywnę, a oni obiecali, że usuną akta sprawy.
– No cóż, najwyraźniej ich nie usunęli – odparł Reece. – W tym akcie oskarżenia prokurator wyraźnie twierdzi, że panna Corrones zdawała sobie sprawę, iż jest przez pana molestowana, ponieważ nie tylko podał jej pan niewystarczającą dawkę Ketajectu, ale w dodatku zrobił pan zastrzyk nieudolnie, w wyniku czego większa część preparatu nie dotarła nawet do jej krwiobiegu. Czy tak twierdził prokurator?
– Ja…
– Tak czy nie? Proszę odpowiedzieć na pytanie?
– Oni mnie wrobili…
– Czy do tego sprowadza się treść aktu oskarżenia?
– Tak, ale…
– Czy nie uważa pan, doktorze, że nie ma pan prawa oskarżać mego klienta o błąd w sztuce, polegający na zaaplikowaniu niewłaściwych leków, skoro pan sam nie potrafi nawet uśpić nastolatki na tyle skutecznie, żeby ją zgwałcić?
– Sprzeciw.
– Cofam to pytanie.
– Oni mnie wrobili – wyjąkał świadek. – Po to, żeby mnie szantażować. Oni…
Читать дальше