– Mitchell chce przedłożyć klientowi orientacyjne zestawienie kosztów.
– Wstępne zestawienie kosztów? Przecież te wydatki nie przekraczają z reguły tysiąca dolarów. Nie mają żadnego znaczenia.
– Bardzo panią proszę – powiedziała Taylor przymilnym tonem.
– No dobrze… – Kobieta pochyliła się nad klawiaturą i napisała kilka wierszy tekstu. Potem zmarszczyła brwi i przycisnęła kilka następnych klawiszy.
– Nie wiem, co się dzieje. Nie ma tu żadnych rachunków za taksówki. A przecież w sobotę jest ich zawsze sporo. – Taylor dobrze o tym wiedziała. Jeśli ktoś pracował w sobotę, firma pokrywała koszty dojazdu i powrotu do domu.
– A kto korzystał z kopiarek? – spytała z niepokojem.
Kobieta nacisnęła kilka następnych klawiszy, a potem zaczęła wpatrywać się w ekran.
– To cholernie dziwne – mruknęła w końcu.
– Czyżby nikt nie korzystał z kopiarki?
– Na to wygląda.
– A telefony? I wpisy do sieci komputerów?
Rozległ się stukot klawiszy.
– Nic nie ma.
– Czy myśli pani, że ktoś mógł wymazać dane? – spytała Taylor.
– Chwileczkę. – Młoda kobieta nacisnęła kolejne klawisze, a potem uniosła wzrok. – Właśnie. Wymazane. Musiała nastąpić jakaś awaria systemu. Wszystkie dane dotyczące wydatków za ubiegły tydzień zostały wykasowane. Taksówki, posiłki, kopiarki, nawet telefony. Wszystko zniknęło.
– Czy zdarzyło się to kiedykolwiek przedtem?
– Nie. Nigdy.
Sean Lillick zatrzymał się obok klitki Carrie Mason, by się z nią przywitać.
Natychmiast zauważył, że jest z tego bardzo zadowolona.
Rozmawiali przez kilka minut. Potem oznajmił, że marzy o filiżance kawy, a ona natychmiast zerwała się na nogi.
– Biała czy czarna? – spytała.
– Czarna – odparł, bo choć zawsze brał dużo cukru, picie czarnej kawy wydawało mu się bardziej stylowe.
– Zaraz ją przyniosę.
– Nie musisz…
– Nie ma problemu.
Carrie zniknęła w głębi korytarza. On zaś wykorzystał tę szansę i włożył do jej torebki kartę dostępu do komputera.
Ubiegłej nocy wydało mu się dziwne, że to ona zaciągnęła go do łóżka.
Cały jego plan polegał na tym, żeby zaprosić ją do swego mieszkania, poczęstować alkoholem i uwieść. A potem, gdy będzie spała – ukraść jej kartę dostępu i wykasować wszystkie dane dotyczące kosztów. Na przykład kosztu taksówki, która zawiozła go z firmy do biura adwokata, prowadzącego w imieniu powoda sprawę przeciwko Szpitalowi Świętej Agnieszki. A także kosztów rozmów telefonicznych, które przeprowadził z Rothsteinem, by ustalić warunki nowej dzierżawy lokalu. Po rozmowie z Claytonem zdał sobie sprawę, że postępował bardzo nieostrożnie. Postanowił więc – jak wyraził się jego przełożony – zatrzeć wszystkie ślady.
Dlatego właśnie zamierzał odegrać ubiegłego wieczora rolę wielkiego uwodziciela.
Dziwne…
Carrie wróciła właśnie z kawą. Kiedy podawała mu filiżankę, ich dłonie zetknęły się na chwilę, a oni spojrzeli sobie w oczy. Po dwóch sekundach poczucie winy zmusiło go do odwrócenia wzroku.
– Opracowuje pewien poważny projekt – powiedział pospiesznie. – Muszę lecieć. Zadzwonię do ciebie.
Donald Burdick wierzył, że pozyskanie dla firmy pierwszego klienta jest kamieniem milowym na drodze kariery każdego prawnika z Wall Street.
Ukończenie studiów, przyjęcie w poczet adwokatów; awans na wspólnika – wszystkie te ważne etapy życia prawnika miały jego zdaniem charakter nieco abstrakcyjny. Zawsze twierdził, że dopiero zdobycie dochodowego klienta jest równoznaczne z nobilitacją.
Przed wielu laty jako młody, niedawno przyjęty wspólnik firmy Hubbard, Wbite and Willis, kończył właśnie rozgrywać osiemnasty dołek na polu golfowym klubu Meadowbrook na Long Island, kiedy jeden z czterech rywali zwrócił się do niego ze słowami: „Donald, słyszałem wiele dobrego o twoich talentach prawniczych. Czy byłbyś zainteresowany reprezentowaniem interesów szpitala?”.
Było wtedy niedzielne popołudnie. Dwa dni później Burdick przedłożył zarządowi firmy swą pierwszą umowę – z wielkim kompleksem szpitalnym Świętej Agnieszki, położonym na Manhattanie.
Teraz, o dziewiątej trzydzieści rano, Donald Burdick rozmawiał w swym gabinecie z naczelnym dyrektorem Szpitala Świętej Agnieszki – wysokim, szpakowatym weteranem w dziedzinie zarządzania szpitalami. W pokoju obecni byli jeszcze dwaj mężczyźni: Fred LaDue, wspornik firmy i szef wydziału postępowań układowych, prowadzący sprawę skargi przeciw szpitalowi, oraz Mitchell Reece.
Wszyscy czterej, aczkolwiek z różnych powodów, wydawali się dość przygnębieni. Burdick, ponieważ dowiedział się ubiegłego wieczora, że wobec pojawienia się nowego świadka szpital zapewne przegra proces sądowy i zacznie popierać Claytona oraz grupę zwolenników fuzji. Dyrektor naczelny – ponieważ jego szpital stał w obliczu utraty milionów dolarów. Mecenas LaDue – ponieważ Burdick odebrał mu sprawę i przekazał ją młodemu prawnikowi, Mitchellowi Reece’owi, który miał przesłuchiwać nowego świadka.
Reece wydawał się zupełnie spokojny, ale widać było po nim, że ma za sobą nieprzespaną noc. Burdick i LaDue wtajemniczyli go w szczegóły procesu o dziewiątej wieczorem poprzedniego dnia i od tej pory przygotowywał się do rozprawy niemal bez chwili wytchnienia.
– Kim jest ten facet? – spytał dyrektor naczelny. – Ten nowy świadek.
– Na tym polega problem. Pracował w Szpitalu Świętej Agnieszki, kiedy przywieziono tam powoda. Nie zajmował się nim osobiście, ale przez cały czas był obecny w gabinecie.
– Jeden z naszych ludzi? Zeznaje przeciwko nam? – Dyrektor naczelny był wyraźnie zdumiony.
– Podobno przebywał tam na stażu, przysłany przez uczelnię medyczną z San Diego.
– Czy nie możemy złożyć wniosku o jego wykluczenie?
– Zrobiłem to – oznajmił posępnie LaDue. – Sędzia odrzucił wniosek. Pozwolił nam tylko zapoznać się z danymi świadka, zanim złoży on dalsze zeznania.
– Zajmę się tym za pół godziny – powiedział Reece. – Ten facet zaczyna zeznawać o jedenastej.
– Czy myślicie, że może nam bardzo zaszkodzić? – spytał dyrektor szpitala.
– Adwokat przeciwnej strony twierdzi, że może was narazić na przegranie procesu – oznajmił obcesowo Reece.
Burdick zdał sobie sprawę, że pod wpływem napięcia od dłuższej chwili zaciska nerwowo zęby.
– Posłuchaj, Mitchell, może sprawa nie wygląda aż tak beznadziejnie, jak ci się wydaje…
Reece wzruszył ramionami.
– Ja nie twierdzę, że jest beznadziejna. Nigdy tego nie powiedziałem. Ale prawnicy powoda podwyższyli kwotę roszczeń do trzydziestu milionów i nie chcą ustąpić ani na krok. To oznacza, że ten świadek może być dla nas zabójczy.
LaDue milczał, pogrążony w niewesołych rozważaniach. Zawsze był blady, ale tego ranka jego skóra miała barwę jasnego wosku. Głównym powodem jego kiepskiego samopoczucia była świadomość, że do tej pory prowadził tę sprawę bardzo nieudolnie.
Burdick oglądał z uwagą swe starannie przycięte paznokcie, ale w głębi duszy kipiał z furii. Podejrzewał, że Clayton wydał tysiące dolarów na wytropienie tego świadka, a potem anonimowo przesłał jego nazwisko adwokatowi powoda.
– Co zamierzasz, Mitchell? – spytał LaDue. – Jak będziesz przesłuchiwał tego faceta?
Reece podniósł wzrok i otworzył usta, ale w tym momencie do gabinetu zajrzała sekretarka Burdicka.
– Panie Reece, pańska sekretarka dała mi znać, że ma pan ważny telefon. Może go pan odebrać w sali konferencyjnej.
Читать дальше