– Co zbudować? – zapytała Rachel.
– Kolosalny drapacz chmur w Moskwie – odparł Czapajew – Na jego szczycie chciał umieścić ogromną statuę Lenina. Możecie wyobrazić sobie coś równie potwornego? Karol, ja oraz kilku innych sprowadzaliśmy arcydzieła do Muzeum Sztuki Świata, które miało znajdować się w tym pałacu. To miał być dar Stalina dla świata. Nie różniło się to niczym od tego, co Hitler próbował stworzyć w Austrii.
Gigantyczne muzeum zagrabionych dzieł sztuki. Na szczęście Stalin również nie zdążył dokończyć dzieła. To było szaleństwo. Wytwór chorej wyobraźni. I nikt nie potrafił go powstrzymać; ot, kanalia! Śmierci jednak udało się go pokonać. – Stary człowiek pokręcił głową z niedowierzaniem. Bezprzykładne szaleństwo. Karol i ja byliśmy zdecydowani odegrać do końca swoją rolę i nigdy nikomu nie powiedzieć o tym, co znaleźliśmy w górach. Lepiej, żeby pozostało tam na wieki, niż stało się najznakomitszym eksponatem szatana.
– W jaki sposób udało wam się znaleźć Bursztynową Komnatę? – zapytała.
– Przypadkiem. Karol natknął się na robotnika kolejowego, który wskazał nam tę jaskinię. Znajdowała się w radzieckiej strefie okupacyjnej, z której później utworzono wschodnie Niemcy. Rosjanie kradli nawet tutaj, chociaż była to grabież niejako uzasadniona. Takie okropne rzeczy zdarzają się zawsze, ilekroć Niemcy się jednoczą. Zgodzi się pan z tym, Herr Knoll?
– Nie mam zwyczaju dyskutować o polityce, towarzyszu Czapajew. A oprócz tego jestem Austriakiem, nie Niemcem.
– To dziwne. Zdawało mi się, że słyszę bawarskie nosowe brzmienie w pańskim akcencie.
– Dobry słuch jak na człowieka w pańskim wieku.
Czapajew zwrócił się do niej.
– Twój ojciec nosił przydomek Ucho. Tak nazywali go w Mauthausen. Był jedynym więźniem w baraku, który znał niemiecki.
– Nie wiedziałam o tym. Tata rzadko wspominał pobyt w obozie.
Gospodarz pokiwał głową.
– To całkiem zrozumiałe. Ostatnie kilka miesięcy wojny również spędziłem w obozie. – Spojrzał twardym wzrokiem na Knolla. – Co do pańskiego akcentu, Herr Knoll, byłem kiedyś specjalistą w tych sprawach. Szczególnie w odniesieniu do języka niemieckiego.
– Pańska angielszczyzna jest również całkiem przyzwoita.
– Mam talent do języków.
– Poprzednia profesja z pewnością dawała panu możliwość utrzymywania rozległych kontaktów.
Zdziwiona była starciem, które najwyraźniej rozgrywało się na jej oczach. Dwóch obcych sobie ludzi zachowywało się tak, jakby znali się nawzajem jak łyse konie. Albo jeszcze lepiej: jakby się serdecznie nienawidzili. Ten spór jednak tylko przedłużał dochodzenie do celu ich misji.
– Dania, czy możesz nam wyjawić, gdzie jest ukryta Bursztynowa Komnata? – zapytała wprost.
– Na północy. W górach Harzu. Niedaleko Wartburga.
– Mówi pan zupełnie jak Koch – wtrącił Knoll. – Te jaskinie już dawno zostały splądrowane.
– Mówię o wyrobiskach, które położone są we wschodniej części. Sowieci ogrodzili je łańcuchami. Zakazali wstępu.
– Jest ich tam bardzo wiele. Upłyną kolejne dziesięciolecia, zanim zostaną dokładnie przebadane. Przypominają szczurzy labirynt. Naziści większość z nich zaminowali, w pozostałych magazynowali amunicję. Z tego właśnie powodu Karol i ja nigdy nie zajrzeliśmy do środka. Lepiej, żeby bursztyn spoczął tam na wieki, niż gdyby miał wylecieć w powietrze.
Knoll wyciągnął z tylnej kieszeni mały notes i pióro.
– Niech pan naszkicuje mapę.
Przez kilka minut Czapajew rysował w milczeniu. Rachel i Knoll też się nie odzywali. Tylko ogień w kominku trzaskał, wtórując skrzypieniu stalówki po papierze. Wreszcie staruszek oddał notes z powrotem Knollowi.
– Wejście można znaleźć tylko podczas słonecznej pogody – dodał Czapajew. – Jaskinia wychodzi dokładnie na wschód. Jeden z przyjaciół, który był tam ostatnio, stwierdził, że teraz jest zamknięte i zakratowane. Umieszczono obok tabliczkę z napisem BCR-65. Niemieckie władze muszą najpierw zneutralizować miny i materiały wybuchowe, dlatego nikt dotąd nie odważył się tam wejść.
Przynajmniej tak mi mówiono. Narysowałem szkic tunelu najlepiej, jak potrafię; tak go zapamiętałem. Ale będziecie musieli trochę pokopać. Po przekopaniu metra skalnego gruzu natkniecie się na stalowe wrota, które prowadzą do dalszych pomieszczeń.
– Utrzymywał pan to w tajemnicy przez kilkadziesiąt lat, a teraz ujawnia ją pan, ot tak, dwojgu obcych ludzi? – zapytał z niedowierzaniem Knoll.
– Rachel nie jest obca.
– Skąd pan wie, że naprawdę jest tą, za którą się podaje?
– Jest tak podobna do ojca, że nie mam cienia wątpliwości.
– Ale o mnie nie wie pan nic. Nie zapytał pan nawet, dlaczego tu przyjechałem.
– Skoro przywiozła pana Rachel, nic więcej mnie nie obchodzi. Jestem już starym człowiekiem. Nie zostało mi wiele czasu. Ktoś powinien poznać moją tajemnicę. Może obaj z Karolem mieliśmy rację. A może się myliliśmy. Może w środku nic nie znajdziecie. Niech więc pan tam pojedzie i przekona się sam – odparł Czapajew i zwrócił się do niej. – Drogie dziecko, jeśli to wszystko, czego chcieliście, idźcie już. Jestem zmęczony i chciałbym nieco odpocząć.
– W porządku, Dania. Dziękujemy. Sprawdzimy, czy rzeczywiście jest tam Bursztynowa Komnata.
Czapajew westchnął.
– Zrób to, moje dziecko. Zrób to.
– Bardzo dobrze, towarzyszu – powiedziała po rosyjsku Suzanne, gdy Czapajew otworzył drzwi do sypialni. Goście starego człowieka wyszli i słyszała, jak auto wyjeżdża na ulicę.
– Czy nigdy nie zastanawiał się pan nad karierą aktorską? Christiana Knolla trudno wyprowadzić w pole. Ale pan odegrał to znakomicie. O mały włos sama bym w to uwierzyła.
– Skąd pani wie, że Knoll pojedzie do tej jaskini?
– Zależy mu bardzo na usatysfakcjonowaniu swego nowego pracodawcy. Tak bardzo pragnie zdobyć dla niego Bursztynową Komnatę, że wykorzysta każdą okazję i sprawdzi każdy trop, nawet jeśli podejrzewa, że jest fałszywy.
– A jeśli się domyśli, że to pułapka?
– Nie będzie niczego podejrzewać dzięki pańskiemu przekonującemu spektaklowi.
Czapajew spojrzał na wnuka. Chłopiec siedział zakneblowany i przywiązany do krzesła stojącego obok łóżka.
– Ukochany wnuk również podziwiał pańskie aktorskie popisy- dodała i pogłaskała chłopca po włosach. – Prawda, Julius?
Chłopiec usiłował odwrócić głowę do tyłu, mamrocząc coś ustami zaklejonymi taśmą. Przystawiła pistolet z tłumikiem do jego głowy. Przerażone dziecko wybałuszyło oczy, gdy lufa znalazła się tuż przy jego skroni.
– Nie ma potrzeby – szybko rzucił Czapajew. – Zrobiłem, o co pani prosiła. Narysowałem dokładnie mapę. Bez żadnych sztuczek. Choć serce mi się kraje na myśl, co się stanie z biedną Rachel. Nie zasługuje na to.
– Biedna Rachel powinna pomyśleć o tym wcześniej, zanim postanowiła się w to wmieszać. To nie jest jej sprawa i nie jej kłopoty. Powinna wrócić do domu i zostawić to wszystko.
– Czy możemy przejść do drugiego pokoju? – zapytał.
– Jak pan sobie życzy. Nie sądzę, by Julius gdzieś się wybierał. Prawda, chłopcze?
Przeszli do salonu. Zamknął za sobą drzwi sypialni.
– Chłopiec nie zasługuje na śmierć – powiedział cicho.
– Ależ pan wrażliwy, towarzyszu Czapajew.
– Proszę mnie tak nie nazywać.
– Nie jest pan dumny ze swego sowieckiego dziedzictwa?
– Nie mam sowieckich korzeni. Byłem Białorusinem.
Читать дальше