– Nie powiedziałem wcale, że mój pryncypał jest mężczyzną.
– Istotnie, tego nie powiedziałeś – Rachel się uśmiechnęła.
– Sprytny fortel, Wysoki Sądzie.
Zielone łąki poprzecinane były zagajnikami wysokich jodeł, ciągnącymi się wzdłuż szosy. Otworzyła okno i wciągnęła w płuca świeże powietrze.
– Wspinamy się coraz wyżej, prawda?
– Tu zaczynają się Alpy i ciągną na południe aż do Włoch.
– Gdy dojedziemy do Kehlheim, powietrze będzie jeszcze bardziej rześkie.
Zastanawiała się wcześniej, dlaczego miał na sobie sweter z długimi rękawami i długie spodnie. Ona ubrała się w szorty koloru khaki oraz bluzkę z krótkim rękawem i kołnierzykiem przypinanym na dwa guziki. Nagle zdała sobie sprawę, że po raz pierwszy od rozwodu z Paulem jechała samochodem prowadzonym przez mężczyznę. Zwykle towarzyszyły jej dzieci, ojciec lub jakaś przyjaciółka.
– Chciałbym jeszcze raz powtórzyć to, co powiedziałem wczoraj. Naprawdę jest mi bardzo przykro z powodu śmierci twojego ojca – oświadczył Knoll.
– Był już staruszkiem.
– To zawsze przykre, gdy odchodzą rodzice. Ale pewnego dnia musimy ich stracić.
Jego słowa wydawały się jej szczere. Na pewno były taktowne. To bardzo miłe z jego strony, że okazuje jej tyle współczucia.
A to jeszcze bardziej ją rajcowało.
11.45
Rachel spojrzała badawczo na twarz starego człowieka, który otworzył im drzwi. Niski mężczyzna o pociągłej twarzy, na głowie srebrne loki. Na przywiędłych policzkach i szyi szara kilkudniowa szczecina. Był szczupły; jego skóra wyglądała jak posypana talkiem, a pomarszczona twarz przywodziła na myśl orzech włoski. Musiał mieć co najmniej osiemdziesiąt lat. W pierwszej chwili pomyślała nawet, że to ojciec; ten człowiek bardzo go jej przypominał.
– Dania Czapajew? Nazywam się Rachel Cutler. Jestem córką Karola Borii.
Stary człowiek przyglądał się jej uważnie.
– Widzę go w twojej twarzy i oczach.
– Ucieszyłby się z tego – odpowiedziała z uśmiechem. Czy mogę wejść?
– Oczywiście – odparł Czapajew.
Weszła, a za nią Knoll. Parterowy budynek wzniesiono z drewna, miejscami pokrywał go złuszczony tynk. Dom Czapajewa był ostatni z kilku usytuowanych wzdłuż obsadzonej drzewami szosy wychodzącej z Kehlheim.
– W jaki sposób mnie znaleźliście? – zapytał Czapajew.
– Posługiwał się językiem angielskim znacznie lepiej niż jej ojciec.
– Zapytaliśmy w miasteczku o pana adres – odpowiedziała.
Salon był przytulny i ciepły; w kominku trzaskał ogień.
Dwie lampy paliły się obok sofy, na której usiedli Rachel i Knoll. Czapajew opadł na drewniany bujany fotel, spoglądając na gości. Powietrze przesiąknięte było zapachem cynamonu i kawy. Gospodarz zaproponował im coś do picia, ale oboje podziękowali. Przedstawiła Knolla, potem poinformowała Czapajewa o śmierci ojca. Stary człowiek zdawał się poruszony tą wieścią. Przez chwilę siedział w milczeniu; w jego zmęczonych oczach zaszkliły się łzy.
– Był dobrym człowiekiem. Najlepszym z ludzi – odezwał się w końcu.
– Zjawiłam się tutaj, panie Czapajew…
– Dania, proszę. Mów mi po imieniu.
– W porządku. Przyjechałam tu ze względu na korespondencję, którą ty i mój ojciec wymienialiście między sobą.
– Czytałam wasze listy Są w nich wzmianki o Bursztynowej Komnacie. Tata wspominał, że mieliście wspólny sekret oraz że jesteście już zbyt starzy, by podjąć poszukiwania. Chciałam się dowiedzieć czegoś więcej.
– Po co, moje dziecko?
– Wydaje mi się, że to było ważne dla taty.
– Czy kiedykolwiek rozmawiał z tobą na ten temat?
– Opowiadał trochę o wojnie oraz o tym, czym zajmował się po jej zakończeniu.
– Może miał powody, by zachować milczenie.
– Jestem pewna, że tak było; ale teraz taty już nie ma.
Czapajew siedział w milczeniu, sprawiając wrażenie, że się nad czymś zastanawia. Na jego zniszczonej przez lata twarzy migało światło płomieni z kominka. Spojrzała na Knolla: bacznie obserwował gospodarza. Musiała powiedzieć o listach i nie uszła jej uwagi reakcja Christian. Nic dziwnego; wcześniej świadomie to przed nim zataiła. Postanowiła, że wyjaśni wszystko później.
– Chyba już nadszedł czas – odezwał się cicho Czapajew Zastanawiałem się, kiedy do tego dojdzie. Zapewne teraz jest właściwy moment.
Usłyszała, jak siedzący obok niej Knoll odetchnął z ulgą.
Przebiegł ją na wskroś zimny dreszcz. Czy możliwe, że ten stary człowiek wiedział, gdzie ukryto Bursztynową Komnatę?
– Ten potwór, Erich Koch – wyszeptał Czapajew.
– Nie zrozumiała.
– Koch?
– Gauleiter - wyjaśnił Knoll. – Gubernator jednej z prowincji Hitlera. Koch sprawował władzę w Prusach i na Ukrainie. Jego zadaniem było wyciśnięcie każdej tony ziarna, każdej uncji stali i wszystkich sił z każdego słowiańskiego robotnika przymusowego, którego zdybał na podległych swojej władzy obszarach.
Starzec westchnął.
– Koch zwykł mówić, że gdyby spotkał Ukraińca godnego zasiąść z nim przy jednym stole, natychmiast by go zastrzelił. Chyba powinniśmy mu być wdzięczni za tę bezwzględność. Udało mu się bowiem przemienić czterdzieści milionów Ukraińców, którzy przywitali niemieckich okupantów jak wyzwolicieli spod reżimu Stalina, w zaciekłych partyzantów, darzących Niemców głęboką nienawiścią. To naprawdę było wielkie osiągnięcie.
Knoll nie zareagował, a Czapajew ciągnął dalej:
– Po wojnie Koch bawił się w kotka i myszkę z Rosjanami oraz Niemcami, posługując się Bursztynową Komnatą jako gwarancją przeżycia. Karol i ja przyglądaliśmy się jego manipulacjom, ale nie puszczaliśmy pary z ust.
– Nie bardzo rozumiem. – Rachel czuła się trochę jak na tureckim kazaniu.
– Po wojnie Koch był sądzony w Polsce i został skazany na śmierć za zbrodnie wojenne. Jednak Sowieci ciągle odraczali egzekucję. Trzymał ich w szachu, bo twierdził, że wie, gdzie ukryto Bursztynową Komnatę. To właśnie Koch zlecił przewiezienie tego skarbu spod ówczesnego Leningradu do Królewca w 1941 roku. Także on kazał ją ewakuować na zachód w 1945 roku. Rzekomą wiedzę na ten temat wykorzystywał, by odsuwać w czasie wykonanie wyroku. Nie miał przecież cienia wątpliwości, że Rosjanie go uśmiercą, gdy tylko ujawni kryjówkę – wyjaśnił Knoll.
Zaczęła sobie przypominać fakty, o których czytała w artykułach zgromadzonych przez ojca.
– W końcu uzyskał gwarancje, prawda?
– W połowie lat sześćdziesiątych minionego wieku – powiedział Czapajew. – Ale jak głupi utrzymywał, że nie potrafi przypomnieć sobie dokładnie miejsca. Królewiec przemianowano na Kaliningrad i należał do Związku Radzieckiego.
– Miasto zostało zniszczone bombardowaniami podczas wojny, a potem Sowieci zrównali je z ziemią i zaczęli budować od podstaw. W niczym nie przypominało dawnego Królewca. Koch zwalał całą winę na Sowietów. Mówił, że zniszczyli punkty orientacyjne, które zapamiętał. Z tego powodu nie mógł wskazać kryjówki.
– Koch nic nie wiedział, prawda? – zapytał Knoll.
– Nic. Chodziło mu tylko o to, żeby utrzymać się przy życiu.
– W takim razie proszę nam powiedzieć, czy pan odnalazł Bursztynową Komnatę?
Czapajew skinął twierdząco głową.
– Widział ją pan? – dopytywał się Niemiec.
– Nie. Ale ona tam była.
– Dlaczego zachował pan tę wiedzę w tajemnicy?
– Stalin był złym człowiekiem. To diabeł wcielony. Grabił i kradł rosyjskie dziedzictwo, żeby zbudować Pałac Rad.
Читать дальше