Patricia Nolan kucała nad Phate’em, który skulony z bólu siedział oparty o metalową kolumnę wznoszącą się aż do ciemnego sufitu. Nolan miała włosy ściągnięte w ciasny kok. Po nieśmiałej dziewczynie-komputerowcu nie pozostał żaden ślad. Przyglądała się Phate’owi wzrokiem koronera. On też nie był związany – trzymał ręce wzdłuż tułowia – i Gillette przypuszczał, że także jego Nolan potraktowała paralizatorem. Teraz jednak zamieniła nowoczesną broń na młotek, którym Phate uderzył Bishopa.
A więc nie jest Shawnem. Wobec tego kim?
– Rozumiesz już, że nie żartuję – powiedziała do mordercy, celując w niego młotkiem jak nauczyciel wskaźnikiem. – Mogę ci w każdej chwili zrobić krzywdę.
Phate skinął głową. Po twarzy ściekały mu strużki potu.
Musiała zauważyć ruch głowy Gillette’a. Zerknęła w jego stronę, ale najwidoczniej uznała, że nie stanowi żadnego zagrożenia. Odwróciła się z powrotem do Phate’a.
– Chcę dostać kod źródłowy Trapdoora. Gdzie jest? Wskazał ruchem głowy laptop stojący na stole za jej plecami.
Rzuciła okiem na ekran. Młotek uniósł się i z okropnym miękkim łupnięciem wylądował na jego nodze. Phate znów wrzasnął.
– Przecież nie nosiłbyś kodu źródłowego w laptopie. To atrapa, mam rację? A program, który nazwałeś tu Trapdoor – co to naprawdę jest? – Uniosła groźnie młotek.
– Shredder-4 – wydyszał Phate.
Wirus niszczący wszystkie dane w komputerze, do którego się dostał.
– Nie pomagasz mi, Jon. – Nachyliła się bliżej, rozciągając jeszcze bardziej swój nieszczęsny sweter i sukienkę z dzianiny. – Posłuchaj. Wiem, że Bishop nie wezwał posiłków, bo uciekł z Gillette’em. A nawet gdyby wezwał, nikt tu nie przyjedzie, bo – dzięki tobie – wszystkie ulice są zakorkowane. Mam mnóstwo czasu, żeby cię przekonać, żebyś mi powiedział to, co chcę usłyszeć. Uwierz mi, potrafię to zrobić. To dla mnie betka.
– Pierdol się – wyrzucił z siebie.
Spokojnym gestem wzięła go za przegub i wolno wyprostowała mu rękę, kładąc dłoń na betonie. Próbował się opierać, ale nie był w stanie. Wpatrywał się w swoje rozczapierzone palce i zawieszony nad nimi żelazny obuch.
– Chcę kod źródłowy. Wiem, że go tu nie masz. Ukryłeś go gdzieś w Sieci – pewnie na serwerze FTP zabezpieczonym hasłem, zgadza się?
Wielu hakerów przechowywało swoje programy na serwerach FTP [19]. Mógł to być każdy system komputerowy gdziekolwiek na świecie. Bez dokładnego adresu FTP, nazwy użytkownika i hasła możliwość odnalezienia konkretnego pliku równała się znalezieniu kropki na mikrofilmie w lesie tropikalnym.
Phate wahał się.
– Spójrz na te paluszki… – powiedziała pieszczotliwym tonem Nolan, gładząc jego tępo zakończone palce. Po chwili szepnęła: – Gdzie jest kod?
Phate pokręcił głową.
Błysnął młotek, opadając na mały palec Phate’a. Gillette nie słyszał nawet uderzenia. Usłyszał tylko ochrypły wrzask.
– Mogę to robić cały dzień – rzekła spokojnie Nolan. – To nie kłopot, na tym polega moja praca.
Nagle twarz Phate’a wykrzywił grymas wściekłości. Przyzwyczajony, że to on ma nad wszystkim kontrolę, mistrz gier MUD był teraz zupełnie bezradny.
– Pierdol się. – Zaśmiał się krótko. – I tak nie znajdziesz chętnego, który ci to zrobi. Jesteś lamerem. Starą cyberpanną – masz przed sobą dość gówniane życie.
Błysk gniewu w jej oczach zniknął równie szybko, jak się pojawił. Znów uniosła młotek.
– Nie, nie! – krzyknął Phate. Głęboko nabrał powietrza. – Dobrze… – Podał jej numery adresu internetowego, nazwę użytkownika i hasło.
Nolan wyciągnęła telefon komórkowy i wcisnęła przycisk. Ktoś po drugiej stronie odebrał natychmiast. Przekazała tej osobie szczegóły, które podał Phate, a potem powiedziała:
– Zaczekam. Sprawdź to.
Pierś Phate’a unosiła się i opadała. Zamrugał oczami, powstrzymując łzy bólu. Potem spojrzał w stronę Gillette’a.
– Patrz, Valleyman, akt trzeci. – Wyprostował się lekko, przesuwając zakrwawioną dłoń o dwa cale. Skrzywił się. – Gra nie potoczyła się dokładnie tak, jak myślałem. Zdaje się, że mamy zaskakujące zakończenie.
– Cicho – mruknęła Nolan.
Ale Phate, nie zwracając na nią uwagi, mówił dalej do Gillette’a urywanym głosem:
– Chcę ci coś powiedzieć. Słuchasz? „Rzetelnym bądź sam względem siebie, a jako po dniu noc z porządku idzie, tak za tym pójdzie, że i względem drugich będziesz rzetelnym”. – Na moment zaniósł się kaszlem. – Uwielbiam sztuki. To z „Hamleta”, mojej ulubionej. Zapamiętaj ten fragment, Valleyman. To rada czarodzieja. „Rzetelnym bądź sam względem siebie”.
Słuchając kogoś przez telefon, Nolan zmarszczyła brwi. Ramiona opadły jej bezradnie i rzuciła do słuchawki:
– Zaczekaj.
Odłożyła telefon na bok i znów chwyciła młotek, mierząc piorunującym spojrzeniem Phate’a, który – choć półprzytomny z bólu – śmiał się słabo.
– Sprawdzili ten serwer – powiedziała – i okazało się, że to konto e-mailowe. Kiedy otworzyli pliki, program komunikacyjny wysłał coś na uniwersytet w Azji. To był Trapdoor?
– Nie wiem, co to było – wyszeptał, patrząc na pogruchotaną i zakrwawioną rękę. Smutek ustąpił miejsca zimnemu uśmiechowi. – Może podałem ci zły adres.
– To podaj mi dobry.
– Po co ten pośpiech? – spytał z okrutnym uśmieszkiem. – Masz randkę z kotem w domu? Chcesz zdążyć na swój ulubiony program telewizyjny? Umówiłaś się na wino… ze sobą?
Znów na moment straciła nad sobą panowanie i walnęła go młotkiem w rękę.
Phate ponownie wrzasnął.
Powiedz jej, pomyślał Gillette. Na litość boską, powiedz jej!
Ale on milczał przez ciągnące się w nieskończoność pięć minut, bo tyle trwała tortura; młotek wznosił się i opadał, miażdżąc kości palców. W końcu Phate miał już dosyć.
– Dobrze. – Podał jej następny adres, nazwę i hasło.
Nolan przekazała przez telefon nowe dane osobie na drugim końcu. Zaczekała kilka minut.
– Sprawdź wiersz po wierszu, potem uruchom kompilator i zobacz, czy jest prawdziwy – odezwała się.
Czekając na odpowiedź, przyglądała się kolekcji komputerowych staroci. Od czasu do czasu w jej oczach błyskało uznanie – a nawet zachwyt – na widok poszczególnych eksponatów.
Pięć minut później odezwał się jej towarzysz po drugiej stronie telefonu.
– Dobrze – odparła Nolan, najwyraźniej uspokojona, że kod źródłowy okazał się prawdziwy. – Teraz wróć na ten serwer FTP i przejmij root. Sprawdź logi ładowania i pobierania. Zobacz, czy nie przesłał kodu gdzie indziej.
Gillette zastanawiał się, z kim rozmawiała. Przegląd i kompilacja tak skomplikowanego programu jak Trapdoor w normalnych warunkach musiałyby trwać wiele godzin; Gillette przypuszczał, że pracuje nad tym duża grupa ludzi, korzystając z dedykowanych superkomputerów.
Po chwili Nolan otrzymała odpowiedź.
– W porządku. Spal ten serwer i wszystko, z czym się łączy. Najlepiej Infekt IV… Nie, mam na myśli całą sieć. Nie obchodzi mnie, czy ma połączenie z Noradem, czy systemem kontroli lotów. Spal wszystko.
Działanie wspomnianego przez nią wirusa przypominało pożar buszu. Metodycznie zniszczy zawartość wszystkich plików serwera FTP, na którym Phate przechowywał kod źródłowy, a także wszystkie maszyny podłączone do serwera. Infekt IV zmieni dane w tysiącach maszyn w nierozpoznawalny ciąg przypadkowych znaków, z których nie sposób będzie złożyć żadnej informacji mającej jakikolwiek związek z Trapdoorem, nie mówiąc już o odtworzeniu kodu źródłowego.
Читать дальше