– Oho, troszkę jesteśmy przewrażliwieni – rzekł Backle, skrzypiąc głośno krzesłem. – Robię tylko, co do mnie należy.
– Ja też. – Haker wrócił do przerwanej pracy.
Backle wzruszył ramionami. Postawa hakera bynajmniej go nie uspokoiła, ale myśl o kawie i obwarzanku wydała mu się zachęcająca. Agent wstał, przeciągnął się i ruszył w głąb korytarza, kierując się zapachem kawy.
Frank Bishop z piskiem opon zatrzymał forda crown victoria na parkingu Centrum Medycznego Stanford-Packard i wyskoczył z samochodu, zapominając wyłączyć silnik i zamknąć drzwi.
W połowie drogi przed wejściem do budynku zorientował się, co zrobił, zatrzymał się i odwrócił. Usłyszał kobiecy głos:
– Idź, szefie. Zajmę się tym.
Była to Linda Sánchez. Ona, Bob Shelton i Tony Mott przyjechali nieoznakowanym wozem zaraz po Bishopie, który tak się spieszył do żony, że wybiegł z biura CCU, nie czekając na resztę zespołu. Trzecim samochodem przyjechali Patricia Nolan i Stephen Miller.
Bishop co tchu popędził do głównego wejścia.
W recepcji minął kilkunastu czekających pacjentów. Przy biurku obok dyżurnej tłoczyły się trzy pielęgniarki, patrząc w ekran komputera. Żadna nie spojrzała na detektywa. Coś było nie tak. Wszystkie miały zatroskane miny i zmieniały się przy klawiaturze.
– Przepraszam, policja – rzucił krótko, pokazując odznakę. – Muszę wiedzieć, w której sali jest Jennie Bishop. Jedna z pielęgniarek uniosła głową.- Przykro mi, ale sf iksował nam cały system. Nie wiemy, co się dzieje, ale nie możemy podać żadnych informacji o pacjentach.
– Muszę ją znaleźć. Natychmiast.
Pielęgniarka zauważyła rozpacz w jego oczach i wyszła zza biurka.
– Stała czy ambulatoryjna?
– Słucham?
– Czy pacjentka zostaje na noc w szpitalu?
– Nie. Miała tylko zrobić parę badań. Przyszła na godzinę albo dwie. Jest pacjentką doktora Willistona.
– Ambulatoryjna na onkologii – oznajmiła pielęgniarka. – To będzie trzecie piętro w zachodnim skrzydle. Proszę tędy. – Pokazała mu i chciała coś jeszcze powiedzieć, lecz Bishop pobiegł już korytarzem. Z boku mignęło coś białego. Spojrzał i stwierdził, że już cała koszula wyszła mu ze spodni. Wepchnął ją z powrotem, nie zatrzymując się.
Schodami w górę i do zachodniego skrzydła przez korytarz, który wydawał się ciągnąć przez milę.
Na jego końcu znalazł pielęgniarkę, która skierowała go do sali. Na twarzy młodej blondynki malowała się troska, choć Bishop nie wiedział, czy z powodu Jennie, czy na widok jego miny.
Wpadł z impetem do sali, niemal zderzając się z młodym, szczupłym strażnikiem, który siedział przy łóżku. Młodzieniec zerwał się na nogi, sięgając po pistolet.
– Kochanie! – krzyknęła Jennie.
– W porządku – powiedział do strażnika Bishop. – Jestem jej mężem.
Jennie płakała cicho. Przypadł do niej i chwycił w ramiona.
– Pielęgniarka dała mi zastrzyk – szepnęła. – Ale wcale nie na polecenie lekarza. Nie wiedzą, co to było. Co się dzieje, Frank?
Spojrzał na strażnika, który miał na piersi plakietkę z nazwiskiem „R. Hellman”. Młody człowiek rzekł:
– To się zdarzyło, zanim tu przyszedłem. Szukają tej pielęgniarki.
Bishop był wdzięczny, że strażnik w ogóle tu trafił. Detektyw miał ogromne trudności w skontaktowaniu się z ochroną szpitala, żeby poprosić o wysłanie kogoś do pokoju Jennie. Phate włamał się do centrali telefonicznej szpitala, a w połączeniu radiowym były takie zakłócenia, że Bishop nie wiedział za bardzo, co mówi do niego człowiek po drugiej stronie. Okazało się jednak, że zrozumieli wiadomość. Bishop z ulgą zauważył też, że strażnik – w przeciwieństwie do innych, których widywał w szpitalach – ma broń.
– Co się dzieje, Frank? – powtórzyła Jennie.
– To ten człowiek, którego szukamy. Dowiedział się, że jesteś w szpitalu. Być może gdzieś tu jest.
Do sali wbiegła Linda Sanchez. Strażnik spojrzał na legitymację policyjną, którą nosiła na łańcuszku na szyi, i wpuścił ją. Obie kobiety znały się, ale Jennie była zbyt zdenerwowana, by się z nią przywitać.
– Frank, co z dzieckiem? – szlochała. – A jeżeli dał mi coś, co zrobi krzywdę dziecku?
– Co powiedział lekarz?
– Nic nie wie!
– Wszystko będzie dobrze, kochanie. Na pewno nic ci nie będzie.
Bishop powiedział Lindzie Sanchez, co się stało. Krępa kobieta usiadła na łóżku, wzięła Jennie za rękę, nachyliła się i powiedziała ciepło, lecz stanowczo:
– Spójrz na mnie, skarbie. Spójrz na mnie… – Gdy Jennie posłuchała, Linda ciągnęła: – Jesteśmy w szpitalu, prawda? Jennie skinęła głową.
– Gdyby więc ktokolwiek zrobił ci coś złego, masz pomoc na miejscu. Od razu się tobą zajmą. – Ciemne, krótkie palce policjantki energicznie pocierały jej rękę, jakby Jennie przyszła zziębnięta prosto z deszczu. – Tu jest więcej lekarzy na cal kwadratowy niż gdziekolwiek w dolinie. Mam rację? Spójrz na mnie. Mam rację?
Jennie otarła oczy i znów skinęła głową. Trochę się uspokoiła.
Bishop też poczuł ulgę, obserwując, jak Linda pociesza jego żonę. Jednak przemknęła mu przez głowę inna myśl: gdyby Jennie lub dziecku stała się krzywda, ani Shawn, ani Phate nie trafią do aresztu żywi.
W drzwiach pojawił się Tony Mott, ani trochę nie zdyszany po biegu przez korytarze, w przeciwieństwie do Boba Sheltona, który wtoczył się do sali, opierał o framugę i z trudem łapał powietrze.
– Phate mógł coś zrobić z lekarstwem Jennie – powiedział Bishop. – Lekarze właśnie to sprawdzają.
– Jezu – mruknął Shelton. Tym razem Bishop ucieszył się na widok Tony’ego Motta w akcji i chromowanego colta na jego biodrze. Doszedł do wniosku, że gdy ma się takich przeciwników jak Phate i Shawn, sojuszników i broni nigdy nie jest za dużo.Sanchez nadal pocieszała Jennie, szepcząc jej różne głupstwa. Mówiła jej, że świetnie wygląda, że jedzenie pewnie będzie okropne i że tamten sanitariusz w korytarzu to prawdziwy przystojniak. Bishop pomyślał, że córka Sanchez jest wybrańcem losu, mając taką matkę – która na pewno będzie na posterunku podczas porodu, gdy dziewczyna w końcu wyda na świat swoje leniwe dziecko.
Mott zachował na tyle przytomności umysłu, by zabrać ze sobą zdjęcia Hollowaya z Massachusetts. Rozdał je strażnikom na dole, a oni przekazali je personelowi. Jednak jak dotąd nikt w szpitalu nie widział mordercy.
– Patricia Nolan i Miller są w dziale komputerowym – powiedział do Bishopa młody policjant. – Szacują straty.
Detektyw skinął głową i zwrócił się do Sheltona i Motta:
– Chciałbym, żebyście…
Nagle monitor na ścianie zaczął głośno buczeć. Linia pokazująca rytm serca Jennie skakała jak oszalała w górę i w dół. Potem na ekranie wyświetlił się czerwony komunikat:
UWAGA: Arytmia
Wstrzymując oddech, Jennie przechyliła głowę i spojrzała na monitor.
– Chryste! – krzyknął Bishop, złapał przycisk przywołujący pielęgniarkę i gorączkowo zaczął go wduszać. Bob Shelton wybiegł na korytarz z wrzaskiem:
– Na pomoc! Szybko! Niech ktoś tu przyjdzie!
Linie na monitorze nagle się spłaszczyły. Sygnał ostrzegawczy przeszedł w przeraźliwy pisk i pojawił się nowy komunikat:
UWAGA: Zatrzymanie akcji serca
– Kochanie – załkała Jennie. Bishop objął ją mocno, czując się zupełnie bezradny. Pot lał się z twarzy Jennie, która drżała, ale była przytomna. Linda Sanchez podbiegła do drzwi i krzyknęła:
Читать дальше