Do diabła, mogliśmy dać ochronę Trzy-X. Mogliśmy zrobić cokolwiek, pomyślał Gillette.
Phate spojrzał z rozbawieniem na pistolet w dłoni Gillette’a.
– Pozwolili ci nosić broń?
– Pożyczyłem – wyjaśnił Gillette. – Od faceta, który tu został, żeby mnie pilnować.
– I co, leży ogłuszony? Związany i zakneblowany?
– Coś w tym rodzaju. Phate skinął głową.
– Nie widział, że to ty, więc powiesz im, że to byłem ja. – Mniej więcej.
Gorzki śmiech.
– Zapomniałem, jaki był z ciebie kurewsko dobry taktyk. W Rycerzach Dostępu zawsze byłeś spokojny i cichy, poeta. Ale, niech cię szlag, dobrze grałeś.
Gillette wyciągnął z kieszeni kajdanki, które też zdjął z pasa Backle’a po tym, jak zaatakował agenta w biurowej kuchence.
Miał o wiele mniejsze wyrzuty sumienia z powodu tej napaści, niż – jak sądził – powinien. Rzucił kajdanki Phate’owi i cofnął się o krok.
– Skuj się.
Haker wziął kajdanki, ale nie zatrzasnął ich na przegubach. Patrzył tylko przez dłuższą chwilę na Gillette’a. – Powiedz mi, po co przechodzisz na drugą stronę?
– Kajdanki – mruknął Gillette.
Spoglądając na niego błagalnym wzrokiem, Phate powiedział z naciskiem:
– Daj spokój, stary. Jesteś hakerem. Urodziłeś się, żeby żyć w tej swojej Błękitnej Pustce. Po co dla nich pracujesz?
– Pracuję dla nich, bo jestem hakerem – warknął Gillette. – Odwrotnie niż ty. Ty jesteś cholernym odmieńcem, który używa maszyn, żeby zabijać. Nie na tym polega hakerka.
– Hakerka polega na uzyskaniu dostępu. Wchodzisz do czyjegoś systemu, jak najgłębiej się da.
– Ale tobie nie wystarcza czyjś dysk C, Jon. Musisz iść dalej, aż wejdziesz w jego ciało. – Ze złością pokazał tablicę, do której były przyklejone zdjęcia Lary Gibson i Willema Boethe’a. – Ty zabijasz ludzi. To nie są postacie, nie bajty. To żywe ludzkie istoty.
– No i co? Nie widzę żadnej różnicy między kodem programu a istotą ludzką. Jedno i drugie zostało stworzone, żeby czemuś służyć, potem ludzie umierają, a kod zastępuje nowsza wersja. W maszynie czy poza maszyną, wewnątrz czy na zewnątrz ciała, komórki czy elektrony – nie ma żadnej różnicy.
– Ależ jest różnica, Jon.
– Naprawdę? – spytał, jak gdyby zakłopotany jego uwagą. – Pomyśl. Jak zaczęło się życie? Piorun uderzył w bulion pierwotny
– mieszaninę węgla, wodoru, azotu, tlenu, fosforu i siarki. Wszystkie żywe istoty składają się z tych pierwiastków, wszystkie żywe stworzenia funkcjonują dzięki impulsom elektrycznym. Każdy z tych pierwiastków, w takiej czy innej formie, znajdziesz też w maszynie, która funkcjonuje dzięki impulsom elektrycznym.
– Zachowaj tę pseudofilozofię dla dzieciaków na czatach, Jon. Maszyny to cudowne zabawki; zmieniły świat na zawsze. Ale nie są żywe. Nie mają rozumu.
– A od kiedy warunkiem życia jest rozum? – Phate się zaśmiał.
– Połowa ludzi na ziemi jest głupia, Wyatt. Więcej rozumu od nich mają tresowane psy i delfiny.- Na litość boską, co się z tobą stało? Do tego stopnia zagubiłeś się w Świecie Maszyn, że nie potrafisz dostrzec różnicy?
W oczach Phate’a zamigotał gniew.
– Zagubiłem się w Świecie Maszyn? Nie mam innego świata! Czyja to wina?
– Co masz na myśli?
– Jon Patrick Holloway miał swoje życie w Realu. Mieszkał w Cambridge, pracował na Harvardzie, miał przyjaciół, chodził do restauracji na kolację, chodził na randki. Miał tak samo cholernie rzeczywiste życie jak każdy. I wiesz co? Podobało mu się! Chciał kogoś poznać, chciał mieć rodzinę! – Głos mu się załamał. – Ale co się stało? To ty wciągnąłeś go w to i zniszczyłeś. I został mu tylko Świat Maszyn.
– Nie – odparł spokojnie Gillette. – To ty włamywałeś się do Sieci, kradłeś kod i sprzęt, spowodowałeś awarię centrali 911. Ty prawdziwy. A życie Jona Hollowaya było od początku do końca zmyślone.
– Ale to było coś! Już nigdy więcej nie byłem tak bliski prawdziwego życia! – Phate przełknął ślinę i Gillette’owi zdawało się przez chwilę, że zaraz się rozpłacze. Jednak morderca szybko opanował emocje i z uśmiechem rozejrzał się po zagrodzie dinozaura. Zauważył leżące w kącie dwie zepsute klawiatury. – Tylko dwie rozwaliłeś? – Roześmiał się.
Gillette też nie umiał powstrzymać uśmiechu.
– Jestem tu dopiero parę dni. Daj mi trochę czasu. – Pamiętam, jak mówiłeś, że nie nauczyłeś się lekkiego dotyku.
– Hakowałem kiedyś, jakieś pięć lat temu, i złamałem mały palec. Nawet o tym nie wiedziałem. Stukałem jeszcze parę godzin, dopóki nie zauważyłem, że ręka mi sczerniała.
– Jaki jest twój rekord wytrzymałości?
Gillette zamyślił się.
– Kiedyś stukałem przez trzydzieści dziewięć godzin bez przerwy.
– Ja trzydzieści siedem – odpowiedział Phate. – Byłoby dłużej, ale zasnąłem. Kiedy się obudziłem, przez dwie godziny nie mogłem ruszać rękami… Kurczę, ale robiliśmy numery, nie?
– Pamiętasz tamtego faceta – generała lotnictwa? Widzieliśmy go w CNN. Mówił, że ich witryna dla kandydatów jest szczelniejsza niż Fort Knox i żaden punk nigdy się do niej nie włamie.
– I dostaliśmy się do ich VAX-a po dziesięciu minutach, nie?
Młodzi hakerzy umieścili na stronie reklamy firmy Kimberly-Clark; zamiast zdjęć wspaniałych myśliwców odrzutowych i bombowców internauci mogli obejrzeć fotografie podpasek Kotex.
– To był niezły hak – powiedział Phate.
– A tamten, gdy zmieniliśmy główną linię Biura Prasowego Białego Domu w automat telefoniczny? – przypomniał Gillette.
Zamilkli na chwilę. Wreszcie Phate rzekł:
– Byłeś lepszy ode mnie… tylko zszedłeś na złą drogę. Ożeniłeś się z tą grecką dziewczyną. Jak jej było – Ellie Papándolos? – Wymawiając jej imię i nazwisko, przyglądał się Gillette’owi badawczo. – Rozwiodłeś się… ale ciągle ją kochasz, prawda? Widać.
Gillette nadal milczał.
– Jesteś hakerem, stary – ciągnął Phate. – Nie masz po co wiązać się z kobietą. Kiedy twoim życiem są maszyny, nie potrzebujesz kochanki. Wszystkie tylko przeszkadzają.
– A Shawn? – odparował Gillette. Przez twarz Phate’a przemknął cień.
– To co innego. Shawn świetnie rozumie, kim jestem. W przeciwieństwie do wielu innych ludzi.
– Kim on jest?
– Nic ci do Shawna – odparł groźnie Phate, lecz po chwili znów się uśmiechnął. – Daj spokój, Wyatt, możemy razem pracować. Wiem, że chcesz się czegoś dowiedzieć o Trapdoorze. Pewnie dałbyś wszystko, żeby się dowiedzieć, jak działa?
– Wiem, jak działa. Używasz snifferà, żeby przekierować wiadomość. Potem steganograficznie osadzasz w pakietach demona. Demon sam się uaktywnia, gdy tylko znajdzie się w czyjejś maszynie i resetuje protokoły komunikacyjne. Ukrywa się w jakiejś grze, a jak ktoś zaczyna go szukać, sam się niszczy.
Phate się roześmiał.
– To tak jakbyś powiedział: „O, ten człowiek zamachał rękami i poleciał”. Ale nie wiesz, jak to zrobiłem. Nikt tego nie wie… Nie ciekawi cię kod źródłowy? Nie chciałbyś go zobaczyć? To jakby spojrzeć na Boga, Wyatt. Przecież chcesz.
Przez moment w myślach Gülette’a przesuwały się wiersze programu, jakie by napisał, aby skopiować Trapdoora. Kiedy jednak dotarł do pewnego miejsca, ekran w jego myślach stał się pusty. Nie potrafił zobaczyć, co jest dalej. Poczuł, że zżera go ciekawość. Och, tak, bardzo chciał zobaczyć kod źródłowy. Ale powiedział tylko:
Читать дальше