– Niemożliwe, wszystko skasowałem.
– A wymazałeś wolne miejsce na dysku? Nadpisałeś tymczasowe i niepotrzebne pliki? Zaszyfrowałeś logi i nadpisałeś?
Shelton milczał. Odwrócił głowę, unikając spojrzenia Gillette’a i utkwił wzrok w strzępach mgły płynącej w stronę zatoki San Francisco.
– Nie zrobiłeś tego – rzekł Gillette. – Dlatego Phate dostał się do sieci. Wykorzystał program do odzyskiwania skasowanych danych i zdobył wszystko, czego potrzeba do włamania. Mógłbyś nie wciskać mi kitów na ten temat.
– Gdybyś nie kłamał i powiedział, że byłeś Valleymanem i znałeś Phate’a, nie sprawdzałbym cię – bronił się Shelton.
Gillette odwrócił się ze złością i ruszył w stronę samochodu. Bishop go dogonił.
– Jeżeli naprawdę dostał się do ISLEnetu, wiesz, do czego ma dostęp? – spytał detektywa Gillette.
– Do wszystkiego – odrzekł Bishop. – Ma dostęp do wszystkiego.
Wyatt wyskoczył na parking CCU, zanim Bishop zdążył zatrzymać samochód. Sprintem wbiegł do budynku.
– Jakie szkody? – spytał. Miller i Patricia Nolan siedzieli przy komputerach, lecz haker skierował pytanie tylko do Patricii.
– Ciągle są offline – odparła – ale jeden z asystentów sysadmina podrzucił nam dyskietkę z logami. Właśnie ją sprawdzam.
Pliki rejestrowe – logi – przechowują informacje o tym, jacy użytkownicy łączyli się z systemem, jak długo, co robili i czy podczas połączenia logowali się do innego systemu.
Gillette zasiadł przed monitorem i zaczął wściekle walić w klawiaturę. Z roztargnieniem podniósł kubek ze swoją poranną kawą, napił się i wzdrygnął, czując gorzki smak zimnego płynu. Odstawił kubek i wrócił do przeglądania logów ISLEnetu, tłukąc w klawisze.
Chwilę później uświadomił sobie, że siedzi obok niego Patricia Nolan. Postawiła przed nim kubek świeżo parzonej kawy. Zerknął na konsultantkę.
– Dzięki.
Uśmiechnęła się. W odpowiedzi kiwnął głową i na moment zatrzymał spojrzenie na jej twarzy. Siedząc blisko niej, Gillette dostrzegł, że Patricia ma bardzo napiętą skórę twarzy. Być może potraktowała swój plan odnowy na tyle poważnie, że poddała się operacji plastycznej. Pomyślał przelotnie, że gdyby używała mniej pudru, zaczęła kupować nieco lepsze ubrania i przestała co kilka minut odgarniać sobie włosy z twarzy, można by ją uznać za całkiem ładną kobietę. Nie przesadnie piękną, ale atrakcyjną.
Wrócił do pracy. Jego palce grzmociły ze złością w klawisze. Gillette cały czas myślał o Bobie Sheltonie. Jakim cudem ktoś, kto miał pewne pojęcie o komputerach i był właścicielem dysku Winchester, mógł się zachować tak lekkomyślnie?
Wreszcie uniósł wzrok i oznajmił:
– Nie jest tak źle. Phate faktycznie był w ISLEnecie, ale zdążył tam spędzić zaledwie czterdzieści sekund, zanim Stephen zawiesił system.
– Czterdzieści sekund. To chyba za mało, żeby mógł coś zdobyć, nie? – zapytał Bishop.
– Jasne – odrzekł haker. – Mógł co najwyżej popatrzeć na menu główne i otworzyć kilka plików, ale żeby się dostać do zastrzeżonych informacji, musiałby znać inne hasła. Mógłby je złamać specjalnym programem, ale to zajęłoby co najmniej pół godziny.
Bishop skinął głową.
– No to udało się przynajmniej jedno.
W zewnętrznym świecie dochodziła siedemnasta, znów padało, a na ulicach powoli zaczynał się popołudniowy szczyt. Dla hakera nie istnieje jednak popołudnie ani ranek, ani noc. Jest czas spędzony w Świecie Maszyn i poza nim. Phate był w tym momencie offline.
Choć oczywiście nadal siedział przed komputerem w ślicznym, udającym dom budynku przy EL Monte w Los Altos. Przeglądał strony zawierające dane, które ściągnął z ISLEnetu.
Wszyscy w wydziale przestępstw komputerowych byli przekonani, że Phate spędził w ISLEnecie zaledwie czterdzieści dwie sekundy. Nie wiedzieli jednak, że gdy tylko dostał się do systemu, jeden ze sprytnych demonówTrapdoora przejął kontrolę nad wewnętrznym zegarem i nadpisał wszystkie logi z informacjami o połączeniach i pobieraniu danych. W rzeczywistości Phate był w ISLEnecie pięćdziesiąt dwie minuty i bez pośpiechu ściągnął stamtąd gigabajty informacji.
Sporo wiadomości było nudnych, ale niektóre – ze względu na to, że komputer CCU miał dostęp na prawach administratora systemu – były ściśle tajne i mogła je znać tylko garstka osób z instytucji stanowych i federalnych: numery dostępu i hasła do supertajnych komputerów rządowych; kody operacji specjalnych; zaszyfrowane akta toczących się operacji; zasady działań inwigilacyjnych; reguły prowadzenia akcji i poufne informacje o policji stanowej, FBI, ATF, Secret Service i większości innych agencji pilnujących egzekwowania prawa.
Deszcz cicho spływał po szybach, a Phate przeglądał zawartość jednego z tajnych folderów – ewidencji kadr policji stanowej. Były tu dane na temat wszystkich osób zatrudnionych w policji stanowej Kalifornii. Wśród wielu podfolderów Phate’a szczególnie interesował jeden, który właśnie czytał. Nosił nazwę „Wydział detektywów” i zawierał bardzo przydatne informacje.
W Internecie jest mniej więcej tak bezpiecznie jak w nocnym sklepie we wschodnim Los Angeles w sobotę wieczorem.
Jonathan Littman „The Fugitive Game”
Rozdzial 00011011/dwudziesty siódmy
Przez resztę wieczoru zespół wydziału przestępstw komputerowych studiował raporty z motelu Bay View, cały czas szukając śladów, które pozwoliłyby odnaleźć Phate’a, słuchając radiowych komunikatów policyjnych i czekając w napięciu na wieści o nowych morderstwach.
We wcześniejszym zgłoszeniu usłyszeli, że rano z prywatnej szkoły porwał małą dziewczynkę jakiś człowiek podający się za jej wujka, ale później ją wypuścił. Metoda działania wskazywała na Phate’a, lecz Huerto Ramirez i Tim Morgan, którzy pojechali do szkoły porozmawiać z małą, wrócili z pustymi rękami. Rozhisteryzowana dziewczynka nie pamiętała nawet koloru włosów porywacza.
Rozmawiano z większością gości motelu Bay View i ludźmi z okolicy, jednak nie znaleziono świadka, który by widział samochód Phate’a.
Sprzedawca w sklepie Seven-Eleven we Fremont przed kilkoma godzinami sprzedał dwa sześciopaki mountain dew człowiekowi, którego wygląd odpowiadał rysopisowi Phate’a. Jednak morderca nie powiedział nic, co mogłoby naprowadzić policję na jego trop. Ludzie ze sklepu czy też stojący pod sklepem nie widzieli jego auta.
Technicy z wydziału kryminalistycznego przeszukali pokój motelowy, ale także niczego nie znaleźli.
Wyatt Gillette pomógł Stephenowi Millerowi, Lindzie Sanchez i Tony’emu Motcie przeprowadzić analizę komputera pozostawionego w pokoju. Haker stwierdził, że to faktycznie gorąca maszyna, w której zainstalowano tylko tyle oprogramowania, aby można było dokonać włamania. Nie znaleźli żadnej wskazówki co do prawdopodobnego miejsca pobytu Phate’a. Numer seryjny toshiby wskazywał, że pochodziła z partii sprowadzonej przez Computer World w Chicago pół roku wcześniej. Nabywca zapłacił gotówką, nie wypełnił rejestracji gwarancyjnej ani nie zarejestrował się on-line. Wszystkie pozostawione przez Phate’a dyskietki były puste. Linda Sanchez, królowa archeologów komputerowych, sprawdziła każdą programem Restore8 i stwierdziła, że na żadnej nigdy nie zapisano danych.
Sanchez wciąż martwiła się córką i dzwoniła do niej co kilka godzin. Wszyscy widzieli, że ma wielką ochotę odwiedzić biedną dziewczynę, więc Bishop wysłał ją do domu. Zwolnił też resztę zespołu. Miller i Mott – który po doświadczeniu bojowym był w znacznie lepszym nastroju – pojechali coś zjeść i przespać się.
Читать дальше