Była prawie dziewiąta wieczór i Matthews pakował się w gabinecie, ponieważ następnego dnia zamierzał opuścić granice stanu. Usiadł na obrotowym krześle i zamknął oczy. Wyobraził sobie, że leży na Bett McCall. Że się kochają. Wyobraził sobie, że później wbija jej igłę w szyję. Rzecz jasna będzie się bronić, ale jest tak drobna, że bez trudu da jej radę – jej córka była większa, silniejsza, a uporał się z nią bez problemów.
I co potem?
Samobójstwo – nie. Nie po śmierci Carsona. Zbyt podejrzane.
Może wypadek.
Obrócił się na krześle w zamyśleniu. Nie, nie – wcale tego nie chcę. Wypadek samochodowy, upadek – to mógł łatwo zaaranżować. Ale tak naprawdę Matthews chciałby ją związać nagą, wsunąć jej nóż do ust i wyciągnąć język, później by krzyknęła, a dusza uleciałaby z konającego ciała.
Chwycił podpórki krzesła spoconymi dłońmi. Dlaczego nie? – pomyślał. Jutro wyjedzie na zachód. Opuści na zawsze ten rejon. Nie będzie już musiał dbać o pozory. Nareszcie nie będzie musiał martwić się o wyjaśnienia i zacierać śladów. Bett McCall może po prostu zniknąć.
Ale to nie będzie łatwe do zorganizowania. Pomimo tego, co Megan powiedziała mu podczas sesji, Tate i Bett sprawiali wrażenie nierozłącznych – w każdym razie podczas poszukiwań córki. Czy to nie za trudne? Nie odważyłby się narazić swoich planów związanych z Megan. Może będzie musiał odpuścić sobie Bett…
Poczytał przez dziesięć minut Biblię, studiując lirykę Psalmów. Zadzwonił telefon.
– Słucham?
– Doktor Peters? – W głosie kobiety pobrzmiewało wahanie.
– Tak. – Aż się wyprostował ze zdziwienia.
– Tu… tu Bett McCall. Matka… – powiedziała.
– Poznałem panią po głosie. – Matthews zamknął Biblię. Twarz mu płonęła niespodziewanym ogniem niecierpliwości. – Ma pani jakieś wiadomości od niej? – zapytał.
– Nie. Ale zastanawiałam się…
– Tak?
– Czy mogłabym wpaść do pana? Wiem, że już późno, ale zupełnie wariuję i nie wiem, co… – Głos jej się załamał. – Przepraszam. Po prostu bardzo się tym wszystkim martwię.
– Nie ma za co przepraszać. – Matthews usiłował stłumić nagłą erekcję. Denerwowała go. – Chętnie się z panią spotkam. – Urwał. – Tylko z panią?
– Mam nadzieję, że pana nie urażę, ale mój mąż jest nieco sceptycznie nastawiony do terapii. Chciałabym przyjść sama. – Chwila milczenia. – Zamierzałam mu o tym nie mówić. O ile uważa pan, że tak wypada.
– Nie ma żadnego problemu. Mam teraz wolną chwilę. Proszę wpaść.
– Czy potrzebuję polisy ubezpieczeniowej albo czegoś takiego?
– Zajmiemy się tym później – odpowiedział uspokajająco.
Żaluzje opuszczone, książki i czasopisma ponownie wypakowane i ustawione na miejscu, żeby niczego nie podejrzewała.
Matthews uśmiechnął się i wstał, przyglądając się dokładnie kobiecie. Miała na sobie obcisłe czarne dżinsy i czarny podkoszulek, ekstrawaganckie kolczyki się kołysały: sierpy księżyca i meteory. Wyczuł delikatny zapach perfum.
W jej ciemnych oczach malowało się dokładnie tyle niepewności, ile się spodziewał.
Oczy. Zawsze oczy.
– Proszę bardzo. Proszę siadać. – Zerknął w stronę kozetki, ale ona wybrała krzesło. – Cieszę się, że mnie pani złapała. Właśnie pakowałem się na weekend.
Strzykawka była już napełniona, czekała pod kserokopią artykułu z „Journal of the American Association of Psychopathology”.
Zaplanował dokładnie wszystkie działania. Zrobi jej zastrzyk, zawiezie ją w odludne miejsce w parku Bull Run, który jest po drodze do Katedry wśród Sosen. Tam rozbierze ją, zwiąże, otworzy jej usta i zabierze trofeum – prezent dla jej córki.
A miejscem spoczynku Bett będzie płytki grób.
Nóż myśliwski parzył go w udo. Uśmiechnął się ponownie.
– Jak się pani czuje?
– Bywało lepiej.
Potrząsnął głową.
– Gdy państwo tu byli, wyczułem, że pani cierpi najbardziej.
– Tate… – szukała słów.
– Mam wrażenie, że się nie przejmuje.
– Nie, to nie tak. Po prostu on nigdy nie był silnie związany z Megan.
– Istnieje związek rodzicielski.
– Ale miał pan rację co do jego odejścia z biura prokuratora. Chodziło o coś więcej, niż powiedział.
Matthews uniósł brew.
– Skazał niewinnego chłopaka, który popełnił samobójstwo.
– To smutne. – Matthews się skrzywił. – Czy jego ponowne pojawienie się w pani życiu jest źródłem problemów?
– Tak, trochę. Czuję zamieszanie.
– A więc nie przyszła pani tylko z powodu córki, tak?
Zawahała się. Po czym skinęła głową.
– Chyba tak.
– Muszę pani coś wyznać – powiedział Matthews. – Przyciągnęła pani moją uwagę, gdy tylko pani weszła wczoraj do gabinetu.
Spojrzała mu prosto w oczy. Ostrożnie, ale bez przykrości. Matthews widział to.
Roześmiał się.
– To nie grzecznościowa formułka. Moja reakcja na panią jest ważna, ponieważ po części dyktuje mi, jak postępować.
– Co jeszcze panu mówi?
– To się zobaczy.
– Pan mnie nie zna.
– Nie znam? Myślę, że znam. Wiem, że jest pani namiętna, że robi pani wszystko, co w pani mocy, żeby odnaleźć córkę, która panią odrzuciła, wiem, że mąż bardzo panią zranił, wiem, że potrzebuje pani miłości.
– Mówi pan jak wróżka. Spotkasz tajemniczego bruneta. Wyjedziesz w podróż. A co z moją reakcją?
– Na co?
Bett zawahała się.
– Na cokolwiek.
Co znaczyło: Na ciebie.
– To właśnie musimy zrozumieć, prawda? – Matthews odchylił się na krześle i spojrzał w dół, żeby upewnić się, że Bett nie może zobaczyć strzykawki. – Twierdzi pani, że córka jest zagniewana. Cóż, muszę przyznać, że jest. Ale powiedziałbym, że w pani też jest gniew. Na męża. – Podniósł rękę. – Czuje pani gniew w tym najbardziej kłopotliwym miejscu, w podświadomości. Musi pani coś z tym zrobić. Pani to wie, ale równocześnie się boi.
Zacisnęła usta, w oczy wkradł się chłód. Ale Matthews spodziewał się takiej reakcji. Chwilę później odezwała się zamyślona:
– Może to prawda. Nie wiem. Niewykluczone.
– Pani mąż wyciągnął coś na powierzchnię. Pani nie wierzyła w siebie jako kobietę, gdy byliście małżeństwem. Czy tak?
Boisz się odpowiedzieć, Bett McCall, ale twoje oczy mówią za ciebie.
– Ale nauczyła się pani niezależności – ciągnął. – Nauczyła się pani być kobietą, gdy zerwaliście. – Mówił łagodnie. Wstał i usiadł na kozetce koło niej.
Odrzuciła włosy – bardziej nerwowo niż uwodzicielsko. Ale troszkę uwodzicielsko.
Najpierw przeleci ją na kozetce. Przed zastrzykiem. A może później. To bez znaczenia.
– Nie powinnam była tu przychodzić.
Ilu ludzi mówi mi nie, mimo że jest to ostatnia rzecz, jaką chcą powiedzieć?
– Ależ powinna pani. Serce nas prowadzi. Jest mądrzejsze od wszystkiego innego: umysłu, duszy, zwierzęcego instynktu. Nasze serce.
Dziewczęcym ruchem owinęła sobie kosmyk włosów wokół palca.
Dotknął lekko jej kolana. Wyglądała na zaskoczoną, ale nie cofnęła się ani nie drgnęła.
– Myśli pan, że to serce mnie tu przywiodło?
Potaknął.
– Tak myślę.
– Dlaczego?
– Ponieważ w pani życiu czegoś brakuje. Nawet pani tego nie wiedziała, dopiero spotkanie z mężem to pani uświadomiło. Czy mogę panią pocałować?
– Nie – szepnęła.
Читать дальше