– Gdyby on był tutaj, Inez, traktowałabyś go tak jak mnie? Którego z nas byś wybrała?
– Nawet nie wiem, jak się nazywa.
– Scholom, już ci mówiłem.
– Przestań zmyślać różne historyjki – powiedziała z jawnym poirytowaniem, zniecierpliwiona tą sytuacją. – Przesadzasz, naprawdę. Czasami wątpię w to, że mężczyźni istotnie nas kochają, oni kochają rywalizację, chodzi im tylko o to, żeby wygrywać… Wy się jeszcze nie pozbywacie wojennych barw. Scholom, Salomon, Solar, Noel… To nadużycie.
– Wyobraź sobie, Inez – Gabriel Atlan-Ferrara stawał się zdecydowanie natrętny – wyobraź sobie: gdybyś się rzuciła z urwiska wysokości czterystu stóp nad poziomem morza, to umarłabyś jeszcze przed zetknięciem się z morskimi falami…
– Ty zostałeś tym, kim on nie mógł być? Czy też on był tym wszystkim, czym ty nie mogłeś być? – przerwała mu Inez, już z gniewem, zdając się na swój instynkt.
Gabriel zacisnął pięść ze zdenerwowania i złości. Inez siłą rozwarła te zaciśnięte palce i wsunęła mu w dłoń jakiś przedmiot. Była to pieczęć z kryształu, jaśniejąca własnym blaskiem, naznaczona nieczytelnym napisem…
– Znalazłam to na poddaszu – powiedziała. – Wydawało mi się, że nie należy do ciebie. Dlatego ośmielam się podarować ci ten drobiazg. To prezent od wyuzdanej istoty, którą tu zaprosiłeś. Byłam na poddaszu. Widziałam zdjęcia.
– Inez, fotografie niekiedy kłamią. Co się staje ze zdjęciem po upływie pewnego czasu? Myślisz, że ono nie żyje i nie umiera?
– To ty tak powiedziałeś. Po upływie pewnego czasu nasze podobizny kłamią. To już nie jesteśmy my.
– Jak widzisz samą siebie?
– Jako dziewicę – roześmiała się, trochę skrępowana. -Dziewczynka z dobrej rodziny. Mieszczaneczka. Niedojrzała. Uczy się. Odnajduje swój głos. Dlatego nie rozumiem, czemu to wspomnienie nawiedza mnie w chwilach, kiedy najmniej bym tego chciała. Może dlatego, że mam bardzo krótką pamięć. Mój wuj dyplomata zawsze powtarzał, że pamięć przeważnie nie przechowuje niczego dłużej niż przez siedem sekund albo siedem słów.
– Twoi rodzice niczego cię nie nauczyli? Chciałem powiedzieć: czego cię nauczyli twoi rodzice?
– Umarli, kiedy miałam siedem lat.
– Dla mnie przeszłość to inne miejsce – powiedział Gabriel, wpatrując się w przeciwny brzeg kanału La Manche.
– Ja nie mam o czym zapominać – Inez poruszała ramionami, jakby nie należały do niej, czuła to – ale chciałabym jak najszybciej mieć za sobą to, co było.
– A ja przeciwnie: czasami mam ochotę zostawić za sobą przyszłość.
Piasek stłumił ich kroki.
On odszedł nagle, bez pożegnania, zostawiając ją samą, podczas wojny, na pustym wybrzeżu.
Gabriel pobiegł szybko z powrotem przez las Yarbury i step Durnover, i zatrzymał się na wysoko położonym kwadratowym placu nad rzeką Froom. Stąd już nie było widać wybrzeża. Ten obszar stanowił swego rodzaju granicę obronną, granicę bez szlabanów, schronienie bez dachu, opuszczoną ruinę, bez obelisków i kolumn z piaskowca. Niebo nad Anglią zmienia się w takim tempie, że człowiek może przystanąć i myśleć, że porusza się z szybkością nieba.
Dopiero tam zdołał sobie powiedzieć, że nigdy nie umiał dostrzec różnicy między nikczemnym oddaniem się i absolutną czystością kobiety. Chciał, aby mu wybaczyła. Inez miała go zapamiętać jako tego, który, choć nie postąpił najlepiej, zrobił to, co zrobił – bo się pomylił. Nie przeczył, że jej pragnie; i że musi ją opuścić. Oby tylko nie wspominała go jako tchórza lub zdrajcy. Oby też nie chciała utożsamiać
Atlana-Ferrary z tym drugim, przyjacielem, bratem, tym, który „jest gdzie indziej”… Modlił się, aby inteligencja młodej Meksykanki, o tyle wyższa od wyobrażenia, jakie zdawała się mieć o sobie ona sama, pomogła jej dostrzec różnicę między nim a tym drugim, ponieważ on żył w świecie dzisiejszym, miał swoje obowiązki, musiał podróżować, rozkazywać, podczas gdy tamten był wolny, mógł wybierać, mógł zajmować się nią naprawdę. Kochać ją, może nawet i to, kochać ją… Był gdzie indziej. A Gabriel był tutaj.
Może jednak ona sama widziała w Gabrielu to, co on widział w niej: drogę w nieznane. Zdobywszy się na najwyższy wysiłek myślowy, Atlan-Ferrara zrozumiał, dlaczego między nim a Inez nigdy nie będzie pełni seksualnego zjednoczenia. Ona go odtrąciła, bo zobaczyła w spojrzeniu Gabriela tę drugą osobę. Ale zarazem on wiedział, że ona patrzy na tego drugiego, którym nie jest on. Lecz, mimo wszystko, czyż nie mogli oboje, zniewoleni przez czas, być jednocześnie nawzajem dla siebie i tacy sami, i inni?
– Nie będę zajmował miejsca swojego brata – powiedział sobie, kiedy odjeżdżał w kierunku płonącego miasta.
Czuł gorzki smak w ustach. Szepnął:
– Wszystko wydaje się szykować do pożegnania. Droga, morze, wspomnienie, pogrzebowe stołki, kryształowe pieczęcie.
Roześmiał się:
– Sceneria akurat dla Inez.
Inez nie starała się wrócić do Londynu. Już nie miała uczestniczyć w próbach Potępienia Fausta. Coś ją jeszcze zatrzymywało tutaj, jak gdyby była skazana na mieszkanie w tym domu nad morzem. Przechadzała się po plaży i ogarniał ją strach. Na niebie rozgorzała walka zimowych ptaków, zaciekły rodowy spór. Ptaki o coś się biły, o coś niewidocznego dla niej, ale cennego dla nich, skoro opłacało im się walczyć i zabijać się nawzajem dziobami.
Ten widok ją przestraszył. Wiatr mącił jej myśli. Miała wrażenie, że jej głowa jest popękanym kryształem.
Morza też się bała. I bała się wspomnień.
Napawała ją lękiem wyspa, coraz wyraźniej rysująca się między brzegami Anglii i Francji, pod płaskim niebem. Bała się wyruszyć w drogę pustą autostradą, bardziej bezludną niż kiedykolwiek; ale jeszcze gorzej byłoby jechać pośród szumu lasów niż w grobowej ciszy.
Cóż to za dziwne uczucie – chodzić razem nad morze, razem z mężczyzną; oboje chętni, przestraszeni sobą nawzajem… Gabriel odszedł, ale w Inez pozostała tęsknota, którą on w niej obudził. Francja, piękny jasnowłosy chłopak, Francja i ten chłopak, złączeni tęsknotą, którą Gabriel umiał wyrażać całkiem otwarcie. Ona nie. Miała do niego żal. Atlan-Ferrara zasiał w niej wizję tego, co nieosiągalne. Wizję mężczyzny, którego ona odtąd miała pragnąć, a nigdy nie miała poznać. Atlan-Ferrara go znał, o tak. Podobieństwo do jasnowłosego chłopaka było jego dziedzictwem. Ziemią utraconą. Ziemią zakazaną.
Instynktownie przeczuwała nieodwołalne rozstanie. Pomiędzy nią i Atlanem-Ferrarą wyrósł zakaz. Żadne z nich nie chciało go złamać. Gdy, szepcząc coś, szła sama plażą w kierunku domu, ten zakaz zniewalał jej instynkt. Czuła się uwięziona między dwiema tymczasowymi granicami, których ani on, ani ona nie chcieli przekroczyć.
Weszła do domu i słuchała, jak trzeszczą schody: tak jakby ktoś nieustannie i niecierpliwie wchodził po nich i schodził, i nie śmiał się jej pokazać.
I wówczas, wróciwszy do nadmorskiego domku, położyła się, wyprostowana, na dwóch stołkach, z głową na jednym z nich i nogami na drugim, wyprężona i sztywna jak trup; na piersi położyła sobie fotografię dwóch przyjaciół, kolegów, braci, podpisaną: „Gabrielowi, z całego serca”. Tylko że na zdjęciu zabrakło pięknego młodego blondyna: zniknął.
Nie było go tutaj. Gabriel, z obnażonym torsem i rozwartymi ramionami, był sam, nikogo nie obejmował. Inez położyła sobie na powiekach – delikatnych i niemal przezroczystych -dwie kryształowe pieczęcie.
Читать дальше