– I jeżeli niekiedy ogarnia mnie smutek, to cóż znaczy brak radości we mnie, skoro jest jej tyle na świecie? Słuchaj morza, Inez, słuchaj go uchem muzyki, którą ja dyryguję, a ty śpiewasz. Czy słyszymy to samo co rybak lub kelnerka napełniająca kieliszki w barze? Chyba nie, bo rybak musi wiedzieć, jak odebrać zdobycz rannym ptaszkom, a kelnerka musi sobie radzić z natrętnymi klientami. Nie, bo ty i ja powinniśmy znać urok milczenia pośród piękna przyrody, milczenia, które jest jak najbardziej hałaśliwa wrzawa w po równaniu z milczeniem Boga, z tą prawdziwą ciszą…
Wrzucił do morza kolejny kamyk.
– Muzyka sytuuje się w połowie drogi między naturą a Bogiem. I na szczęście łączy jedno z drugim. A my, muzycy, dzięki naszym umiejętnościom, jesteśmy pośrednikami między Bogiem a naturą. Słuchasz mnie? Jesteś bardzo daleko. O czym myślisz? Spójrz na mnie. Nie patrz w dal. Tam dalej już nic nie ma.
– Jest wyspa, cała we mgle.
– Nie ma nic.
– Ja ją widzę pierwszy raz. To tak, jakby się urodziła tej nocy.
– Nic.
– Tam jest Francja – powiedziała w końcu Inez. – Sam mi to wczoraj mówiłeś. Mieszkasz tutaj, bo stąd widać wybrzeże Francji. Ale ja nie wiem, co to za Francja. Kiedy przyjechałam tutaj, Francja już była pod okupacją. Więc jaka to Francja?
– To ojczyzna – powiedział całkiem spokojnie Gabriel. -A ojczyzna to wierność albo niewierność. Posłuchaj, zajmuję się Berliozem, bo jest to fakt kulturalny, który usprawiedliwia fakt natury terytorialnej zwany Francją.
– A twój brat… czy przyjaciel?
– Zniknął.
– Może jest we Francji?
– Możliwe. Przecież zdajesz sobie sprawę, Inez, że kiedy nic nie wiesz o kimś, kogo kochasz, to możesz go sobie wyobrazić w najróżniejszych sytuacjach.
– Nie, nie sądzę. Jeżeli znasz jakąś osobę, to wiesz, jaki jest, powiedzmy, zasięg jej możliwości. Pies nie zje psa, delfin nie zabije delfina…
– On był takim spokojnym chłopcem. Jak tylko przypomnę sobie jego pogodę ducha, zaczynam myśleć, że to go zniszczyło. Jego błogosławiony spokój. Jego łagodność.
Zaśmiał się.
– Może moje wybuchy złości są nieuniknioną reakcją na zagrożenie ze strony aniołów.
– Nigdy mi nie powiesz, jak ma na imię?
– Powiedzmy, że nazywał się Schlom albo Salomon, albo Lomas, albo Solar. Daj mu imię, jakie ci się podoba. Najważniejsze było u niego nie imię, tylko instynkt. Wiesz, ja przekształciłem mój instynkt w sztukę. Chcę, żeby muzyka mówiła za mnie, chociaż doskonale wiem, że muzyka mówi tylko o sobie samej, nawet wtedy, kiedy żąda, żebyśmy weszli w nią i byli nią samą. Nie możemy jej widzieć z zewnątrz, bo wówczas nie istnielibyśmy dla muzyki.
– No tak, ale co z nim, mów mi o nim – zniecierpliwiła się Inez.
– On czy nie on, może Noel, każde imię mu odpowiada. – Gabriel uśmiechnął się do zdenerwowanej dziewczyny. – Trzymał na uwięzi swoje instynkty. Kontrolował dokładnie wszystko, co robił lub mówił. Dlatego niemożliwością jest dowiedzieć się o nim czegokolwiek. Był męczącym kolegą dla ludzi nowoczesnych, którzy kazali mu się zastanowić, zatrzymać, ćwiczyć w sobie ostrożność i rozwagę, jak wszyscy inni, którzy pozostali przy życiu. Myślę, że tęsknił za naturalnym, wolnym światem, bez surowych reguł i ucisku. Mówiłem mu, że taki świat nigdy nie istniał. Wolność, której pragnął, to było poszukiwanie wolności. Coś, czego nigdy się nie osiąga, ale co nam daje poczucie wolności, gdy o to walczymy.
– Nie ma życia bez instynktu?
– Nie. Bez instynktu możesz być piękna, ale nieruchoma jak posąg.
– W przeciwieństwie do ciebie.
– Nie wiem. Skąd się bierze natchnienie, energia, ten niespodziewany zapał do śpiewu, komponowania, dyrygowania? Czy ty to wiesz?
– Nie.
Gabriel otworzył szeroko oczy, żartobliwie udając zdziwienie.
– A ja zawsze myślałem, że kobieta rodzi się z większym zasobem wrodzonego doświadczenia niż ten, jaki mężczyzna może zgromadzić przez całe swoje życie!
– To się nazywa instynkt? – zapytała spokojnie Inez.
– Nie! – wykrzyknął Gabriel. – Zapewniam cię, że szef orkiestry potrzebuje czegoś więcej niż instynktu. Potrzebuje więcej osobowości, więcej siły, więcej dyscypliny, właśnie dlatego, że nie jest twórcą.
– A twój brat? – nalegała Inez, nie obawiając się już jakichś zakazanych podejrzeń.
– Il est ailleurs * [* On jest gdzie indziej] – odparł krótko Gabriel.
Ta odpowiedź otworzyła przed Inez pole do najróżniejszych przypuszczeń. Zachowała przy sobie to najbardziej sekretne, jakim była fizyczna uroda tego chłopca. Dopuściła do głosu to najbardziej oczywiste: kryjówkę we Francji, przegraną wojnę, okupację niemiecką…
– Bohater czy zdrajca. Gabriel? Jeżeli został we Francji…
– Nie, bohater. Z pewnością. Był zbyt szlachetny, zbyt zaangażowany, nie myślał o sobie, myślał o swojej służbie… Chociaż tylko stawiał opór; nie opuszczał domu.
– Wobec tego możesz sobie wyobrażać, że nie żyje.
– Nie, wyobrażam go sobie w niewoli. Wolę myśleć, że trzymają go w więzieniu, tak. Wiesz, kiedy byliśmy bardzo młodzi, uwielbialiśmy zasiadać nad mapą świata, patrzeć na globusy i grać w kości o Kanadę, Hiszpanię albo Chiny. Kiedy któryś z nas wygrywał jakieś terytorium, zaczynał krzyczeć, wiesz, Inez, wydawać straszliwe wrzaski, takie jak te, których żądałem od was wczoraj przy Fauście; hałasowaliśmy jak zwierzęta, jak wrzaskliwe małpy, które krzykami oznaczają swój teren i zawiadamiają o tym inne małpy w lesie. Jestem tutaj. To jest moje miejsce. Mój kawałek ziemi.
– No więc być może miejscem twojego brata jest cela.
– Albo klatka. Czasem wyobrażam go sobie w klatce. Zagalopowałem się. Chwilami myślę, że on sam wybrał klatkę i uznał, że to oznacza wolność.
Ciemne oczy Gabriela patrzyły na drugi brzeg kanału La Manche.
Cofające się w odpływie morze wracało powoli do swych utraconych granic. Było szare, mroźne popołudnie. Inez żałowała, że nie wzięła szalika.
– Oby mój brat, jak zwierzę w klatce, bronił teraz tej przestrzeni, a raczej, chciałem powiedzieć, terytorium i kultury Francji. W walce z obcym, diabolicznym wrogiem, którym są nazistowskie Niemcy.
Po niebie przemknęło stado zimowych ptaków. Gabriel patrzył na nie z ciekawością.
– Od kogo ptak uczy się śpiewać? A może po prostu ma rozkojarzone instynkty i w rzeczywistości nic nie dziedziczy, więc musi się uczyć wszystkiego?
Znowu ją objął, teraz już mocno, z niemiłą gwałtownością, którą ona odebrała jako przejaw drapieżnego machizmu, jakby postanowił nie wypuścić jej żywej z uścisku… A co gorsza, maskował się. Ukrywał swoje seksualne apetyty pod płaszczykiem artystycznego uniesienia i braterskich uczuć.
– Można to sobie doskonale wyobrazić. Dokąd uciekł? Jak mu się wiedzie? Był bardzo inteligentny. O wiele bardziej błyskotliwy niż ja. Więc czemu mnie przypadł w udziale sukces, a jemu porażka, jak sądzisz, Inez?
Gabriel przytulał ją coraz mocniej, ale unikał twarzy, unikał jej ust; w końcu dotknął wargami jej ucha.
– Inez, mówię ci to wszystko, abyś mnie kochała. Zrozum. On istnieje. Widziałaś jego fotografię. To dowód, że istnieje. Widziałem, jak patrzyłaś na to zdjęcie. Ten mężczyzna ci się podoba. Ty pragniesz tego mężczyzny. Tylko że jego już nie ma. Ale jestem ja. Inez, mówię ci to wszystko, abyś mnie…
Odsunęła się od niego bez pośpiechu, ukrywając niesmak. Nie oponował.
Читать дальше