Zresztą może ten dług nie jest wcale czymś urojonym – pomyślała Lis. Bo Owen w zeszłym roku spędził sporo czasu z inną kobietą.
Poznał tę sukę na jakiejś konferencji prawników. Suka była specjalistką od handlu nieruchomościami, miała trzydzieści siedem lat, była rozwiedziona i miała dwoje dzieci. Owen przytoczył te fakty, traktując je jako dowód na to, że zdradzając żonę, jest cnotliwy – bo nie zadaje się przecież z jakąś gówniarą.
Na dodatek ona skończyła Yale.
I to cum laude.
– Gówno mnie obchodzą jej kwalifikacje! – wykrzyknęła Lis.
Kiedy zobaczyła rachunek z hotelu w Atlantic City z tego dnia, w którym Owen miał przebywać w Ohio i załatwiać sprawy służbowe, była zdruzgotana. Nigdy dotąd nie padła ofiarą cudzołóstwa i nie zdawała sobie sprawy z tego, że zakazany seks stanowi tylko część zdrady. Bo oprócz seksu istniało też zakazane uczucie. Lis nie była pewna, która z tych dwóch rzeczy jest dla niej źródłem większego cierpienia.
To, że Owen spał z tą edukowaną suką, było czymś okropnym. Wystarczyło sobie wyobrazić jej uda przyciśnięte do ud Owena, ich zabawy językami i zmieszaną ślinę, jej obnażone piersi, no i wreszcie jego członek i jej cholerną szparę… Jednak Lis o wiele bardziej niepokoiła myśl o tym, że oni chodzili, trzymając się za ręce, że odbywali romantyczne spacery po plaży, że siedzieli razem na ławce i że Owen dzielił się z nią swoimi najskrytszymi myślami.
Ten poważny Owen! Ten jej spokojny Owen.
Ten Owen, z którego ona sama musiała wyciągać słowa.
Większość jej domysłów to były oczywiście czyste spekulacje (bo Owen nie powiedział jej nic poza paroma szczegółami z zawodowego curriculum vitae tamtej kobiety). Jednak dla Lis myśl o tym, że między jej mężem a tą nieznajomą istniała bliskość wykraczająca poza sferę seksu, była czymś przerażającym, a jej wściekłość z powodu ich złączonych palców i potajemnych rozmów przekraczała wszelkie granice. Przez dobrych kilka tygodni po przyznaniu się Owena Lis czuła, że grozi jej wybuch szaleństwa – że może naprawdę zwariować – gdziekolwiek i w każdej chwili.
Zanim jednak zdążyła zrobić awanturę, romans się skończył. Tak w każdym razie powiedział jej Owen. Ujął jej głowę w dłonie, pogłaskał ją po włosach, zaczął się bawić kolczykami, które od niego dostała (w czasie gdy ją najintensywniej zdradzał – zauważyła z wściekłością, po czym, tego samego wieczora, wyrzuciła kolczyki) i oświadczył jej, że tamta kobieta poprosiła go, żeby się rozwiódł i ożenił z nią. A on odmówił, w wyniku czego nastąpiła awantura i doszło do zerwania.
Po kilku strasznych tygodniach, które nastąpiły po tym wyznaniu, po długich nocach milczenia, po spędzanych w pogrzebowym nastroju niedzielnych porankach, po okropnym Święcie Dziękczynienia zaczęli omawiać tę sprawę w sposób, w jaki takie sprawy omawiane są przez małżeństwa – najpierw ostrożnie i nie wprost, a potem rozsądnie. Teraz Lis pamiętała te ich rozmowy jak przez mgłę. Jesteś zbyt wymagająca. Zbyt surowa. A ty za bardzo milczący i skryty. Ciebie nie interesuje to, co ja robię. Musisz być bardziej na luzie w łóżku. A ty się zachowujesz jak gwałciciel. Nigdy dotąd nie narzekałaś… Tak, ale ty mnie czasami przerażasz. Nie wiem, co myślisz. Tak, ale ten twój upór… Tak, ale ty…
Zaimek drugoosobowy nie pojawia się nigdy z większą częstotliwością niż w rozmowach następujących po zdradzie.
W końcu postanowili wziąć pod uwagę możliwość rozwodu i przez pewien czas żyć oddzielnie. W tym okresie Lis przyznała sama przed sobą, że ten romans nie był dla niej żadną niespodzianką. Romans nie. Ale to, że Owen wziął sobie za kochankę kobietę-prawnika – o, to było szokujące. Bo Owen nie czuł się dobrze z kobietami, które były silne. Według tego, co sam jej powiedział, najlepszym jego związkiem poprzedzającym ten z nią był związek z młodą Wietnamką w Sajgonie podczas wojny Był na tyle taktowny, że nie opowiadał o nim ze szczegółami, jednak opisał tę kobietę jako wrażliwą i bardzo skromną. Lis, po dość długim drążeniu, doszła do wniosku, że oznaczało to, że młoda Wietnamką charakteryzowała się gotowością do oddawania mu wszelkich usług, była spokojna i bardzo słabo mówiła po angielsku.
/ to miał być związek? – zastanawiała się Lis, zdenerwowana tym, że jej mąż wybrał taką właśnie kobietę. Ponadto w tej jego wietnamskiej historii było chyba coś jeszcze. Było w niej coś niejasnego. Owen nie chciał ujawnić szczegółów i Lis nie pozostało nic innego jak spekulować. Może on tę wietnamską dziewczynę przypadkowo zranił, a potem został z nią, bo czuł się winny, przynosił jej kradzione racje żywnościowe i lekarstwa i opiekował się nią, dopóki nie wyzdrowiała? Może jej ojciec należał do Vietcongu i Owen go zabił? A potem, powodowany poczuciem winy, chciał zaoferować jej jakieś zadośćuczynienie i zakochał się?
Wszystko to wyglądało na zbyt romantyczne, wręcz operowe i Lis w końcu doszła do wniosku, że u podłoża całej tej historii leżało młodzieńcze pożądanie, a rozczulające wspomnienia były spowodowane sentymentalizmem faceta w średnim wieku. Jednak nie było wątpliwości, że ta młoda istota pociągała go z powodu swojej uległości. Gdyż między nim a Lis najpoważniejsze nieporozumienia, którym towarzyszyły największe wybuchy złości, następowały wtedy, kiedy ona mu się sprzeciwiała. Było na to ze sto przykładów – no bo weźmy tę historię ze Szkółką Langdellów, weźmy jego wściekłość wywoływaną tym, że ona skłaniała go, żeby ich seks był bardziej partnerski, i tym, że chciała, żeby poszli razem do psychologa i omówili konflikty małżeńskie, a także tym, że chciała, żeby on rzadziej wyjeżdżał.
Paradoksalne było to, że ta jego skłonność do dominacji w pewnym stopniu ją pociągała. Lis musiała to przyznać, aczkolwiek z pewnym zakłopotaniem. Wciąż pamiętała ich pierwsze spotkanie. Miała wtedy jakieś trzydzieści pięć lat, czyli była w wieku, w którym większość kobiet w Rid-geton ma już gromadkę dzieci. Poszła na zebranie rady miejskiej, na którym Owen występował jako przedstawiciel pewnego przedsiębiorcy budowlanego mającego konflikt z miastem. Poważny i nieugięty Owen At-cheson stał na podium i bez wysiłku odpierał ataki rozwścieczonych obywateli. Lis patrzyła, jak odgrywa rycerza jego królewskiej mości. Była zafascynowana jego chłodnym sposobem mówienia, a patrząc na jego duże dłonie trzymające krawędzie pulpitu, poczuła, że jest podniecona.
Po wyjściu z zebrania dokonała odpowiedniego manewru i spotkała go niby przypadkiem na parkingu. Zaproponowała, żeby wymienili numery telefonów.
– Kto wie – powiedziała – może kiedyś potrzebny mi będzie dobry prawnik.
W tydzień później Owen zaprosił ją na kolację, a ona natychmiast przyjęła zaproszenie.
Na pierwszą randkę przyszedł z tuzinem róż, wystrojony w niebieski blezer i spodnie khaki. Zamówił dla niej potrawy, dyskretnie zapłacił, otwierał wszystkie drzwi, przez które przechodziła, i ukoronował wieczór powściągliwym pocałunkiem, którym obdarzył ją po odprowadzeniu do drzwi.
Zrobił wszystko tak, jak nakazywała etykieta, a ona nic do niego nie poczuła.
Nie zadzwonił do niej potem, a ona, mimo że jej duma była nieco urażona, poczuła ulgę. Wychodziła od czasu do czasu z kilkoma innymi mężczyznami i nie myślała więcej o poważnym Owenie Atchesonie. Aż wreszcie, pewnej soboty, w sześć miesięcy później, wpadli na siebie w jakimś sklepie na Main Street. Powiedział jej, że miał zamiar do niej zadzwonić, ale dużo podróżował. Dlaczego – zastanowiła się Lis – mężczyźni uważają, że kobieta ma lepsze samopoczucie, kiedy jej się powie, że się bardzo chciało do niej zadzwonić, ale tego nie zrobiło?
Читать дальше