Jeffery Deaver - Modlitwa o sen

Здесь есть возможность читать онлайн «Jeffery Deaver - Modlitwa o sen» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Modlitwa o sen: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Modlitwa o sen»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Z zakładu dla umysłowo chorych ucieka Michael Hrubek, pacjent ze schizofrenią paranoidalną. I ma przed sobą ściśle określony cel: odnaleźć Lis Atcheson – to jej zeznania sprawiły, że uznano go za potwora i skazano na zamknięcie.
Podczas burzy, sprzyjającej szaleńcowi, ścigają go teraz trzej ludzie: psychiatra Kohler – przekonany o niewinności swego pacjenta, zawodowy tropiciel Heck – liczący na nagrodę za schwytanie szaleńca, i Atcheson – mąż Lis, który musi dopaść Hrubeka, nim ten skrzywdzi jego żonę…

Modlitwa o sen — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Modlitwa o sen», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

I pomyśleć, że to ja – powiedziała sobie z niedowierzaniem – stoję tu jak żona pioniera i wypatruję oczy za mężem przemierzającym nocą pustkowie w poszukiwaniu człowieka, który zamierza mnie zabić.

Kurz, który się wzbił wokół pojazdów, opadł już, a tylne światła tych aut zniknęły za wzgórzem na wschodzie. Naokoło zapanował spokój. Chmury, które napłynęły z zachodu, przesłoniły blady księżyc wiszący nad skałą górującą ponad opustoszałą szosą.

Burza jeszcze nie nadciągnęła. Nie było wcale wiatru. I przez chwilę na tej części szosy panowała absolutna cisza.

Michael Hrubek nacisnął sobie mocniej na głowę swoją cenną irlandzką czapkę, rozgarnął trawę i wyszedł prosto na środek szosy numer 236. Włożył pistolet do plecaka.

GETO

To słowo wypłynęło przed oczy jego wyobraźni i pozostało tam przez chwilę, dziwnie wirując. Hrubek wiedział, że jest ono bardzo ważne, ale nie miał pojęcia, co znaczy. Po chwili słowo zniknęło, a jemu pozostała dojmująca świadomość jego nieobecności.

Co to znaczył – zastanawiał się. Co on ma z tym zrobić?

Stanął na asfalcie, a potem zaczął chodzić po nim w kółko, szukając w swoim skołatanym umyśle odpowiedzi na te pytania. Co znaczy GETO? Przerażony pomyślał, że to oni mieszają mu myśli. Oni – ci żołnierze, którzy przed chwilą go ścigali.

Pomyślmy. GETO

Co to może znaczyć?

Hrubek znowu spojrzał na szosę, w stronę, w którą pojechali żołnierze. Spiskowcy! Mieli psy na smyczach, które węszyły i warczały. Skurwysyny! Jeden ubrany na szaro. A drugi na niebiesko. Jeden był żołnierzem armii Konfederatów. A drugi wojsk Unii – ten, który kulał. To jego Hrubek nienawidził najbardziej.

Ten człowiek był spis-kowcem, pieprzonym żołnierzem Unii.

GETO

GETO

Powoli, myśląc o tym, jak ich wykiwał, przestał tak intensywnie nienawidzić. Znajdował się w odległości zaledwie trzydziestu stóp od żołnierzy. Trzymając pistolet z naciągniętym cynglem, kucał przycupnięty na półce skalnej nad nimi. Żołnierze weszli w trawę i znaleźli torebkę, którą tam zostawił. Trzęsąc się ze strachu, słyszał ich obce głosy, prychanie psów i szelest trawy.

Przed oczami Hrubeka znowu pojawiły się litery. GETO. Przepłynęły obok niego, a potem zniknęły.

Hrubek przypomniał sobie, jak na dachu policyjnego samochodu zaczęły się obracać kolorowe światła. W chwilę później żołnierze wrócili do samochodów i ten, który najbardziej nienawidził Hrubeka, ten chudy skurwysyn ubrany na niebiesko, ten, co kulał, wsiadł do furgonetki razem z psem. Odjechali szybko na wschód.

Hrubek pochylił się i dotknął policzkiem wilgotnego asfaltu. A potem wstał.

„Dobranoc paniom, dobranoc…"

Ten dziwny wyraz znowu do niego wrócił. GETO. Hrubek spojrzał na zachód. Ale nie widział czarnego pasa asfaltu, tylko litery, które powoli przestawały wirować i ustawiły się w szeregu. Jak grzeczne, małe żołnierzyki.

GETO 4

W głowie Hrubeka kłębiły się myśli, skomplikowane, cudowne. Hrubek zaczął iść. „Zobaczę pewnie, jak płaczecie…" GETON 4 Jest!

Tak, jest tam! Hrubek zaczął biec w tamtą stronę. Litery ustawiły się w szeregu.

GETON 47 M

Psów już nie było, spiskowców też. Tego kulejącego skurwiela, doktora Richarda, sanitariuszy, cały szpital… wszystkich wrogów pozostawił za sobą. Wykiwał ich wszystkich!

Michael Hrubek przeanalizował swoje uczucia i doszedł do wniosku, że panuje nad lękiem i że jego misja jest czymś najzupełniej oczywistym. Przystanął i położył jedną zwierzęcą czaszkę na trawie pod słupem, mrucząc pod nosem krótką modlitwę. A potem przeszedł obok zielonej tablicy, na której było napisane RIDGETON 47 MIL, zszedł z szosy w zarośla i puścił się biegiem na zachód.

Indian Leap

9

Pociera płatkiem żółtej róży o jej rozchylone wargi.

Patrzy jej w oczy. Jest o dwie stopy od niej. Wystarczająco blisko, żeby czuć zapach jej perfum. A równocześnie tak daleko, że żadne z nich – w chłodzie panującym w tym pomieszczeniu – nie czuje ciepła promieniującego z ciała drugiego. Ona wyciąga do niego rękę, ale on daje jej znak, żeby się wstrzymała. Jej ręce są posłuszne, ale za chwilę, zbuntowane, podnoszą się powoli do jej własnych ramion i rozwiązują atłasowe troczki koszuli nocnej. Troczki opadają i kremowa koszula zsuwa się. Ona jest teraz obnażona do pasa. Jego wzrok przesuwa się na jej piersi, ale on jej nie dotyka, tylko każe jej opuścić ręce wzdłuż boków. Ona posłusznie opuszcza ręce.

Z zielono-rdzawej plątaniny gałęzi i kwiatów różanych krzewów – roślin królujących w zaciemnionej cieplarni – on bierze kolejne płatki. Płatki są różowe. On, trzymając je w swoich dużych palcach, podnosi je do jej oczu, do oczu, które ona powoli zamyka. Zamknąwszy je, czuje, jak płatek ociera się o jej powieki, a potem wędruje dalej, na jej policzek. On obryso-wuje różanymi płatkami jej usta. A potem obydwa płatki wędrują po jej na wpół rozchylonych wargach.

Ona zwilża te wargi i mówi mu żartobliwie, żeby nie niszczył jej najwspanialszego kwiatu, ale on znowu kręci głową, prosząc ją bez słów, żeby milczała. Ona pochyła się i prawie jej się udaje położyć stwardniałą brodawkę na jego przedramieniu, ale on odsuwa się i znowu ich ciała się nie

dotykają. Płatek pieści jej brodę, a potem wyślizguje się z jego palców i opada, kołując, na chodnik z płytek, na którym oboje stoją. On obrywa następny z drżącego krzewu. Ona ma wciąż oczy zamknięte, a ręce spuszczone. Tak jak chciał.

Teraz on pociera muszłe jej oczu, tak delikatnie, że ona z początku nie czuje dotknięcia płatków. On przyciska pałce do zagłębień za jej uszami, a potem gładzi delikatnie kosmyk jej złotych włosów.

A potem jej ramiona – muskułarne od dźwigania ziemi takiej jak ta, z której wyrastają te różane krzewy.

A potem jej szyję. Jej głowa odchyla się w tył. Gdyby otworzyła teraz oczy – zobaczyłaby błade gwiazdy rozmyte w cętkowanym szkłe. Teraz on traci panowanie nad sobą i całuje ją pospiesznie. Płatki odpadają od jego rozpostartych palców, które chwytają ją za szyję i przyciągają. Jej oddech staje się tak gwałtowny jak jej pożądanie. On też zaczyna oddychać coraz szybciej. Ona porusza powoli głową, chcąc wyraźniej poczuć dotknięcie jego rąk. Ałe on jest szybszy i odsuwa się. Upuszcza na ziemię zmiażdżone płatki, a potem wyciąga rękę i zrywa następne z kwiatu rosnącego na kolczastej łodydze znajdującej się obok nich.

Jej oczy wciąż są zamknięte. Oczekiwanie na następne dotknięcie wzmaga w niej napięcie do granic wytrzymałości. Wreszcie to dotknięcie następuje. A ona, czując je na swoich małych piersiach, zaciska zęby i rozciąga wargi w czymś, co można by wziąć za grymas gniewu, a co naprawdę jest wyrazem pożądania. Płatki powołi przesuwają się po wypukłościach jej piersi, a ona równocześnie czuje dotknięcie jego pałców. Palce są

0 wiele bardziej szorstkie niż płatki, ale działają równie prowokująco… Coś miękkiego i coś szorstkiego. Paznokcie i płatki. Żar jego dotknięcia i chłód płytek pod nogami.

Ona czuje nacisk tak delikatny jak tchnienie oddechu. Dziwi się, że taki duży mężczyzna potrafi działać tak subtelnie. On całuje ją znowu, a jej ciało przenika ogień.

Ałe on nie ma zamiaru się spieszyć. Nacisk nasila się i słabnie, a ona otwiera oczy, błagając go wzrokiem, żeby nie przestawał. On kładzie jej palce na powiekach, a ona posłusznie zamyka oczy, słysząc dziwny dźwięk -jakby rozdzieranie materiału. Potem znowu zapada cisza, a na jej szyję

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Modlitwa o sen»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Modlitwa o sen» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Jeffery Deaver - The Burial Hour
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - The Steel Kiss
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - The Kill Room
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - Kolekcjoner Kości
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - Tańczący Trumniarz
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - XO
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - Carte Blanche
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - Edge
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - The burning wire
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - El Hombre Evanescente
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - The Twelfth Card
Jeffery Deaver
Отзывы о книге «Modlitwa o sen»

Обсуждение, отзывы о книге «Modlitwa o sen» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x