Jamie wrzasnęła:
– Zostanę tu na zawsze! – i zatańczyła na murze, jakby unosiła się w powietrzu – na zawsze! – Ja po prostu krzyczałem, a las podchwytywał nasze głosy i odrzucał z powrotem ze zdwojoną siłą, wplatał je w wir liści i piany na rzece, i szelest królików, żuków, drozdów i innych mieszkańców naszego królestwa, tworząc długi pean.
To wspomnienie, jedyne, jakie mi pozostało, nie rozpłynęło się z czasem. Jest wyraźne, ciepłe i moje, jedyna jasna myśl, jaka ocalała. Przypuszczam, że jeśli las miał zostawić mi tylko jedną chwilę, to właśnie taką należało wybrać.
***
Jak w jednym z bezlitosnych małych kodycylów, które czasem występują w takich sprawach, Simone Cameron zadzwoniła do mnie wkrótce po tym, jak wróciłem do pracy. Numer komórki był na wizytówce, którą jej dałem, a ona nie mogła przecież wiedzieć, że teraz zajmuję się sprawdzaniem zeznań amatorów przejażdżek kradzionymi autami na Harcourt Street i nie mam już nic wspólnego ze sprawą Katy Devlin.
– Znaleźliśmy coś, co powinien pan zobaczyć – powiedziała.
Był to pamiętnik Katy, ten, który zdaniem Rosalind znudził się jej siostrze i który wyrzuciła. Sprzątaczka w Akademii Cameron w szale porządków znalazła go przyklejony taśmą do oprawionego w ramy portretu Anny Pawłowej, który wisiał na ścianie studia. Zadzwoniła do Simone podekscytowana, kiedy przeczytała nazwisko na okładce. Powinienem był podać Simone odpowiedni numer i rozłączyć się, lecz zamiast tego zostawiłem zeznania złodziei samochodów i pojechałem do Stillorgan.
O jedenastej rano w akademii przebywała tylko Simone. Studio skąpane było w słonecznym blasku, zdjęcia Katy zdjęto już z tablicy informacyjnej, ale wystarczyło, że głębiej odetchnąłem i poczułem zapach żywicy, potu i pasty do podłóg, by wszystko wróciło: deskorolkarze w ciemności krzyczący na ulicy, tupot nóg w baletkach i gwar na korytarzu, głos Cassie obok mnie, paląca niecierpliwość, jaką przynieśliśmy ze sobą do sali.
Portret leżał na podłodze. Do spodniej części ramki przyklejono zakurzone kartki, tworząc prowizoryczną kieszeń, w której spoczywał pamiętnik. Był to zwykły, szkolny zeszyt w linie z twardą okładką, z kartonu z recyklingu w kolorze pomarańczowym.
– Znalazła go Paula, ale musiała już iść do następnej pracy – powiedziała Simone – jakby co, mam jej numer telefonu.
Podniosłem pamiętnik.
– Czytała go pani? – spytałem.
Simone przytaknęła.
– Część. Wystarczającą. – Miała na sobie wąskie, czarne spodnie i miękki pulower w tym samym kolorze i wyglądała w tym nawet bardziej egzotycznie niż w spódnicy i trykocie. Niezwykłe oczy miały ten sam paraliżujący wyraz, jak wtedy, gdy informowałem ją o Katy.
Usiadłem na jednym z plastikowych krzeseł. Na okładce napisane było „Katy Devlin OSOBISTE NIE DOTYKAĆ TO DOTYCZY CIEBIE!!!", ale i tak go otworzyłem. Był zapełniony mniej więcej w trzech czwartych. Pismo było okrągłe i staranne, dopiero co zaczynało nabierać indywidualnych cech: silne zawijasy przy igrekach i literkach g, wysokie, skręcone S. Simone usiadła naprzeciw mnie i obserwowała, jak czytam.
Pamiętnik pochodził z okresu ostatnich ośmiu miesięcy. Wpisy były z początku regularne, mniej więcej pół strony dziennie, ale po kilku miesiącach stały się sporadyczne, dwa lub jeden na tydzień. Większość dotyczyła baletu. „Simone mówi że arabeska wychodzi mi lepiej ale i tak muszę się postarać, żeby robić to całym ciałem a nie tylko nogą szczególnie w lewą stronę musi być prostsza". „Uczymy się nowego kawałka na zakończenie roku do muzyki z Giselle + ja zrobię foutt és. Simone mówi żeby pamiętać że to sposób Giselle na powiedzenie swojemu chłopakowi że złamał jej serce + jak bardzo za nim tęskni to jej jedyna okazja więc wszystko co robię musi mieć sens". Niektóre fragmenty były proste, a potem następowało kilka linii wypracowanej tajemniczej notacji, przypominających jakąś zakodowaną partyturę musicalu. W dniu, w którym została przyjęta do Królewskiej Szkoły Baletowej, w pamiętniku pojawił się szalony, pełen ekscytacji wybuch złożony z drukowanych liter, wykrzykników i naklejek w kształcie gwiazd: JADĘ JADĘ NAPRAWDĘ JADĘ!!!!!!".
Niektóre fragmenty dotyczyły spotkań z koleżankami: „Spałyśmy u Christiny w domu jej mama przygotowała nam dziwną pizzę z oliwkami + i grałyśmy w prawdę czy wyzwanie Beth podoba się Matthew. Mnie nie podoba się nikt większość tancerek wychodzi za mąż dopiero po zakończeniu kariery więc może kiedy będę miała trzydzieści pięć lub czterdzieści lat. Malowałyśmy się Marianne wyglądała naprawdę ładnie ale Christina nałożyła za dużo cieni do oczu i wyglądała jak własna mama!". Pierwszy raz gdy pozwolono jej razem z koleżankami jechać samodzielnie do miasta: „Pojechałyśmy autobusem + poszłyśmy na zakupy do Miss Selfrige Marianne + ja kupiłyśmy sobie takie same bluzki ale jej jest różowa z fioletowym napisem a moja jasnoniebieska z czerwonym. Jess nie mogła jechać więc kupiłam jej spinkę do włosów. Potem poszłyśmy do McDonalda Christina włożyła mi palec do sosu barbecue więc ja nałożyłam jej sosu na lody śmiałyśmy się tak bardzo że strażnik powiedział że nas wyprosi jeśli nie przestaniemy. Beth spytała go czy ma ochotę na lody barbecue".
Przymierzyła puenty Louise, nie znosiła kapusty i została wyrzucona z lekcji irlandzkiego za pisanie wiadomości do Beth. Można by powiedzieć: szczęśliwe dziecko, roześmiane, zdeterminowane i niezwracające uwagi na znaki przestankowe, nic szczególnego poza tańcem i zadowoleniem, jakie z niego płynęło. Lecz między wierszami narastała atmosfera grozy niczym opary benzyny, drażniące i przyprawiające o zawrót głowy. „Jess jest smutna, że jadę do szkoły baletowej płakała. Rosalind mówi że jeśli pojadę Jess się zabije + będzie to moja wina nie powinnam być taka samolubna. Nie wiem co zrobić jeśli spytam mamy i taty to mogą mi nie pozwolić jechać. Nie chcę żeby Jess umarła".
„Simone powiedziała wieczorem że nie mogę ciągle chorować wiec powiedziałam dziś Rosalind że nie chcę tego pić. Rosalind mówi że muszę albo już nie będzie mi wychodził taniec. Naprawdę się przestraszyłam bo tak się wściekła ale ja też byłam zła i powiedziałam że już jej nie wierzę myślę że to przez nią choruję. Powiedziała że jeszcze pożałuję + Jess nie wolno ze mną ozmawiać".
„Christina się na mnie obraziła bo we wtorek do nas przyszła + Rosalind jej powiedziała że mówiłam że nie będzie już dla mnie dość dobra kiedy pójdę do szkoły baletowej + Christina nie chce mi wierzyć że wcale tego nie powiedziałam. Teraz Christina i Beth ze mną nie rozmawiają a Marianne tak. Nienawidzę Rosalind NIENAWIDZĘ NIENAWIDZĘ".
„Wczoraj pamiętnik był jak zwykle pod moim łóżkiem a potem nie mogłam go znaleźć. Nic nie powiedziałam ale potem mama zabrała Rosalind + Jess do cioci Very a ja zostałam w domu + przeszukałam pokój Rosalind i znalazłam go w pudełku na buty w szafie. Bałam się go wziąć bo teraz będzie wiedzieć i naprawdę się wścieknie ale mam to gdzieś. Będę go trzymać u Simone i pisać tam".
Ostami wpis w pamiętniku był datowany na trzy dni przed śmiercią. „Rosalind przeprosiła mnie za to że jest taka okropna bo wyjeżdżam ale to dlatego że martwi się o Jess + i też będzie za mną tęsknić. Żeby mi wszystko wynagrodzić zdobędzie dla mnie amulet który przyniesie mi szczęście w tańcu".
Spomiędzy okrągłych literek dochodził wesoły głos Katy, wirował w blasku słońca wraz z drobinkami kurzu. Katy nie żyła już od roku, jej prochy leżały na cmentarzu w Knocknaree. Niewiele o niej myślałem od czasu zakończenia procesu. Jeśli mam być szczery, to nawet podczas śledztwa zajmowała w moich myślach o wiele mniej znaczące miejsce, niż można by się spodziewać. Ofiara to jedyna osoba, której się nie zna, to tylko zaburzone obrazy zmienione w wyniku refrakcji przez słowa innych ludzi, ważna nie ze względu na siebie, lecz na swą śmierć oraz wszelkie następstwa, jakie za sobą pociągnęła. W jednej chwili wykopaliska w Knocknaree przyćmiły to, kim była. Wyobraziłem sobie, jak leżała na brzuchu na drewnianej podłodze, o łopatkach, które delikatnie poruszały się, gdy pisała, o muzyce, która się wokół niej unosiła.
Читать дальше