Rosalind była kolejnym świadkiem. Podeszła do miejsca dla świadków – nagle zaczęto szeptać i zazgrzytały długopisy notujących dziennikarzy – i rzuciła Mathewsowi zalotny uśmieszek. Wyszedłem. Przeczytałem o tym następnego dnia w gazetach: jak płakała, gdy mówiła o Katy, drżała, gdy przypomniała sobie, jak Damien groził, że zabije jej siostrę, jeśli z nim zerwie. Kiedy obrońca zaczął drążyć ten temat, krzyknęła: „Jak pan śmie! Kochałam moją siostrę!", a następnie zemdlała, zmuszając sąd do przerwania posiedzenia.
Sama nie stanęła przed sądem – jestem pewien, że była to decyzja rodziców, a nie jej, pozostawiona sama sobie bez wątpienia chciałaby przyciągnąć uwagę. Mathews poszedł na układ w sprawie niższego wyroku. Oskarżenie o spiskowanie jest niezwykle trudne do udowodnienia, a przeciwko Rosalind nie było żadnych materialnych dowodów, jej wyznanie było nie do przyjęcia, a ona i tak wszystkiego się wyparła (wyjaśniła, że Cassie wyciągnęła je z niej groźbami, podobno pokazała, że poderżnie jej gardło), poza tym jako nieletnia nie dostałaby i tak zbyt wysokiego wyroku, nawet gdyby jakimś cudem została uznana za winną. Twierdziła również od czasu do czasu, że ze sobą spaliśmy, doprowadzając O’Kelly’ego do apopleksji, a mnie do jeszcze większej, przez co wywołała ogólny zamęt.
Mathews wykorzystał szansę i skoncentrował się na Damienie. W zamian za zeznanie przeciwko niemu zaproponował Rosalind wyrok za lekkomyślne narażenie życia i stawianie oporu podczas aresztowania w zawieszeniu na trzy lata. Słyszałem plotki, że już dostała z pięć propozycji małżeństwa oraz że zarówno gazety, jak i wydawcy biją się o jej historię.
***
Wychodząc z sądu, zauważyłem Jonathana Devlina, który oparty o ścianę palił papierosa. Trzymał go tuż przy piersiach, odchylał do tyłu głowę i patrzył na mewy krążące nad rzeką. Wyjąłem z płaszcza swoją paczkę i przyłączyłem się do niego.
Spojrzał na mnie i odwrócił wzrok.
– Co słychać? – spytałem.
Wzruszył ciężko ramionami.
– To, czego można się spodziewać. Jessica próbowała się zabić. Poszła do łóżka i usiłowała podciąć sobie żyły moją maszynką.
– Przykro mi. Jak się czuje?
Uniósł kącik ust w uśmiechu, w którym nie było wesołości.
– Na szczęście nic z tego nie wyszło, cięła odwrotną stroną. Zapaliłem papierosa, osłaniając płomień zapalniczki dłonią – dzień był wietrzny, na horyzoncie zbierały się fioletowawe chmury.
– Mógłbym pana o coś spytać? Poza protokołem?
Spojrzał na mnie, było to ponure, beznadziejne spojrzenie zabarwione czymś w rodzaju pogardy.
– Czemu nie.
– Wiedział pan, prawda? Przez cały czas pan wiedział.
Przez długą chwilę się nie odzywał, trwało to tak długo, że zastanawiałem się, czy postanowił zignorować pytanie. W końcu westchnął i powiedział:
– Nie wiedziałem. Nie mogła tego zrobić sama, była z kuzynkami, a ja nie miałem pojęcia o tym chłopaku, Damienie. Ale zastanawiałem się. Znam Rosalind od urodzenia. Zastanawiałem się.
– I nic pan nie zrobił. – Chciałem zachować neutralny ton, ale musiała się wkraść w niego jakaś nuta oskarżenia. Mógł nam przecież powiedzieć tego pierwszego dnia, jaka jest Rosalind, mógł powiedzieć komuś już kilka lat wcześniej, kiedy Katy zaczęła chorować. Chociaż wiedziałem, że przypuszczalnie i tak nic by to nie zmieniło na dłuższą metę, nie mogłem nie myśleć o wszystkich ofiarach milczenia.
Jonathan wyrzucił niedopałek papierosa i odwrócił się twarzą do mnie, dłonie wcisnął głęboko w kieszenie płaszcza.
– A co pana zdaniem miałem zrobić? – zapytał ostro. – To też moja córka. Jedną już straciłem. Margaret nie chce słyszeć o niej złego słowa, kilka lat temu chciałem posłać Rosalind do psychologa, ciągle kłamała, ale Margaret wpadła w histerię i groziła, że ode mnie odejdzie i zabierze ze sobą dziewczynki. O niczym nie miałem pojęcia. Wszystko, do cholery, bym wam powiedział. Pilnowałem jej i modliłem się, żeby to był jakiś deweloper. A co pan by zrobił?
– Nie wiem. Całkiem możliwe, że to samo co pan. – Nie spuszczał ze mnie wzroku, oddychał szybko przez nos, co sprawiało, że nozdrza mu lekko drżały. Odwróciłem się i zaciągnąłem papierosem, po chwili usłyszałem, jak wciąga powietrze i znów opiera się o ścianę.
– A teraz ja chciałbym pana o coś spytać. Czy Rosalind miała rację, mówiąc, że jest pan tym chłopcem, którego koledzy zniknęli?
Pytanie mnie nie zdziwiło. Miał prawo obserwować albo przesłuchiwać nagrania ze wszystkich rozmów z Rosalind, a ja w pewnym sensie zawsze spodziewałem się, że mnie o to zapyta. Wiedziałem, że powinienem zaprzeczyć – oficjalnie miałem twierdzić, że wymyśliłem sobie to kłamstwo, żeby zdobyć zaufanie Rosalind – ale nie miałem siły ani nie widziałem w tym sensu.
– Tak. Jestem Adam Ryan.
Jonathan przyglądał mi się przez długą chwilę, a ja zastanawiałem się, jakie zatarte wspomnienia usiłuje przypasować do mojej twarzy.
– Nie mieliśmy z tym nic wspólnego. – Ton głosu, gdy to mówił, łagodny, wręcz pełen współczucia, zaskoczył mnie. – Chciałbym, żeby pan to wiedział. Nic.
– Wiem – powiedziałem. – Przykro mi, że pana oskarżałem.
Kilka razy powoli skinął głową.
– Na pana miejscu pewnie bym zrobił to samo. W sumie nie byłem święty. Widzieliście to, co zrobiliśmy Sandrze, prawda? Byliście tam.
– Tak – odparłem. – Nie wniesie oskarżenia.
Poruszył głową, jakby sama myśl sprawiała mu ból. Rzeka była ciemna i nieprzejrzysta, połyskiwała olejem. Coś w niej musiało być, może martwa ryba albo rozlane odpady, bo mewy z krzykiem krążyły wokół jednego miejsca.
– Co pan teraz zrobi?
Jonathan pokręcił głową i spojrzał na nadciągające chmury. Sprawiał wrażenie wyczerpanego – nie był to rodzaj wyczerpania, który można uleczyć, dobrze przesypiając noc lub idąc na urlop; w workach pod oczami i wokół ust osiadło coś przenikającego do kości i nie do usunięcia.
– Przeniosę się. Już nam rzucali cegły przez okna, a ktoś sprayem napisał PEDOFYL na samochodzie; ortografii nie znał, ale przekaz zrozumiałem. Zostanę, dopóki nie wyjaśni się sprawa autostrady, w jedną albo w drugą stronę, ale potem…
Oskarżenia o molestowanie dzieci, nieważne, jak bardzo bezpodstawne mogą się wydawać, muszą zostać sprawdzone. Śledztwo w sprawie oskarżeń Damiena nie wykazało żadnych dowodów, które mogłyby je potwierdzić, za to wiele z nich im zaprzeczyło. Wydział przestępstw na tle seksualnym działał bardzo dyskretnie, ale sąsiedzi zawsze wiedzą jakimś tajemniczym sposobem i zawsze znajdą się ludzie, którzy uważają, że nie ma dymu bez ognia.
– Wysyłam Rosalind do psychologa, tak jak powiedział sędzia. Poczytałem trochę i podobno na ludzi takich jak ona to nie działa, tacy już są i nie ma na to lekarstwa, ale muszę spróbować. I zatrzymam ją w domu tak długo, jak będę mógł, będę jej pilnował, żeby nie stosowała na nikim swoich sztuczek. W październiku zaczyna studia, muzyka w Trinity. Powiedziałem jej, że nie zapłacę za mieszkanie; zostanie w domu albo znajdzie sobie pracę. Margaret dalej wierzy, że nic nie zrobiła, a wy ją wrobiliście, ale jest zadowolona, że córka zostanie jeszcze trochę w domu. Mówi, że Rosalind jest wrażliwa. – Odchrząknął, jakby nagle poczuł w ustach niesmak. – Wysyłam Jess do siostry w Athlone, gdy tylko zagoją się blizny na nadgarstkach. Muszę ją wyrwać ze szponów zła.
Читать дальше