W końcu się poddałem. Było wpół do dziewiątej i kontynuowanie przesłuchania nie miało sensu, Damien miał już dość, nawet najlepszy na świecie detektyw nie wydobyłby z niego nic godnego uwagi, dawno powinienem to zauważyć.
– No dobrze. Musisz zjeść kolację i odpocząć. Spróbujemy jutro.
Spojrzał na mnie. Miał czerwony nos i spuchnięte oczy.
– Mogę… iść do domu?
Właśnie zostałeś aresztowany pod zarzutem zabójstwa, geniuszu, coś ty sobie myślał… Ale nie miałem siły na sarkazm.
– Zatrzymamy cię na dzisiejszy wieczór. Zawołam kogoś, żeby cię zabrał. – Kiedy wyciągnąłem kajdanki, gapił się na nie, jakby były jakimś starożytnym narzędziem tortur.
Drzwi do pomieszczenia obserwacyjnego były otwarte i kiedy przechodziłem, zobaczyłem O’Kelly’ego – stał przed szybą, z rękami w kieszeniach i kołysał się na piętach. Serce mi podskoczyło. Cassie musi być w pokoju przesłuchań, Cassie i Rosalind. Przez chwilę miałem ochotę tam wejść, jednak szybko zarzuciłem tę myśl, nie chciałem, aby Rosalind w jakikolwiek sposób łączyła moją osobę z tym przesłuchaniem. Oddałem Damiena – który wciąż był oszołomiony i blady, z drżeniem łapał oddech, jak dziecko, które za mocno płakało – mundurowym i poszedłem do domu.
Telefon zadzwonił prawie za piętnaście dwunasta. Zerwałem się, żeby go odebrać, Heather ma zasady dotyczące telefonów po określonej porze.
– Halo?
– Przepraszam, że dzwonię tak późno, cały wieczór próbowałam się z tobą skontaktować – usłyszałem głos Cassie.
Specjalnie wyciszyłem komórkę, ale widziałem nieodebrane połączenia.
– Nie mogę teraz rozmawiać – powiedziałem.
– Rob, do cholery, to coś ważnego…
– Przykro mi, muszę kończyć – rzuciłem. – Będę jutro w pracy albo, jak chcesz, możesz mi zostawić wiadomość. – Usłyszałem krótkie westchnienie, ale i tak odłożyłem słuchawkę.
– Kto to był? – zapytała zaspana Heather, stając w drzwiach pokoju w koszuli nocnej.
– Do mnie – poinformowałem ją.
– Cassie?
Poszedłem do kuchni, wyciągnąłem tackę na lód i zacząłem wkładać kostki do szklanki.
– Ach, ach, w końcu się z nią przespałeś, tak?
Kiedy ją o to proszę, zostawia mnie w spokoju, ale i tak nie warto tego robić, później tylko się dąsa i poucza mnie na temat swej niezwykłej wrażliwości, co zazwyczaj trwa o wiele dłużej niż moja irytacja.
– Nie zasłużyła sobie na to – dodała. To mnie zaskoczyło. Heather i Cassie się nie lubią – kiedyś, na samym początku, zaprosiłem Cassie na kolację do domu, Heather zachowywała się bardzo nieuprzejmie, a potem przez wiele godzin poprawiała poduszki na sofie, prostowała dywaniki i głośno wzdychała, natomiast Cassie nigdy nie wspomniała o niej ani słowem; nie bardzo wiedziałem, skąd teraz wzięła się ta solidarność. – Tak samo jak i ja – powiedziała i wróciła do sypialni, zatrzaskując za sobą drzwi. Zabrałem lód do pokoju i zrobiłem sobie wódkę z tonikiem.
***
Oczywiście nie mogłem zasnąć. Kiedy przez zasłony zaczęło prześwitywać światło, poddałem się, postanowiłem, że pójdę wcześniej do pracy, zobaczę, czy uda mi się znaleźć kogoś, kto powie mi, o czym rozmawiała Cassie z Rosalind, zacznę przygotowywać akta Damiena dla prokuratora. Na zewnątrz nieustannie padał rzęsisty deszcz, samochody stały w korku, a land-rover oczywiście złapał gumę w połowie Merrion Road. Musiałem się zatrzymać i po omacku, podczas gdy deszcz wlewał mi się za kołnierz, zmienić koło. W tym czasie wszystkie samochody, które stały za mną w kolejce, trąbiły przeraźliwie, jakby to była moja wina, że zatarasowałem drogę. W końcu postawiłem na dachu koguta, dzięki czemu większość z nich się zamknęła.
Nim dotarłem do pracy, była prawie ósma. Telefon zadzwonił, gdy tylko zdjąłem płaszcz.
– Pokój operacyjny, Ryan przy telefonie – odezwałem się zrzędliwym tonem. Byłem przemoczony i zirytowany, miałem ochotę wracać do domu, wziąć długą kąpiel i napić się gorącej whiskey, nie chciało mi się z nikim rozmawiać.
– W tej chwili do mnie – powiedział O’Kelly. – Natychmiast. – I odwiesił słuchawkę.
Pierwsze zrozumiało moje ciało: zrobiło mi się zimno, a w piersiach tak mnie ścisnęło, że z trudem oddychałem. Nie wiem, skąd wiedziałem. Było oczywiste, że mam kłopoty, bo gdy O’Kelly chce tylko pogadać, wstawia głowę przez drzwi, wrzeszczy: „Ryan, Maddox, marsz do biura" i znika, by zdążyć usiąść za biurkiem, zanim dotrzemy do pokoju. Jeśli przychodzi wezwanie telefoniczne, znaczy to, że szykuje się opieprz. Oczywiście mogło chodzić o cokolwiek – genialną wskazówkę, na którą nie zwróciłem uwagi, o Jonathana Devlina, który wniósł skargę na moje zachowanie, o Sama, który wkurzył niewłaściwego polityka, lecz ja wiedziałem.
O’Kelly stał tyłem do okna, dłonie zwinięte w pięści wcisnął głęboko w kieszenie.
– Adam, do kurwy nędzy – powiedział. – Nie przyszło ci do głowy, że powinienem o tym wiedzieć?
Zalała mnie fala okrutnego wstydu. Twarz mnie paliła. Nie czułem się tak od czasu szkoły, gdy przeżywałem podobne upokorzenie, to ściśnięcie w żołądku, kiedy człowiek doskonale zdaje sobie sprawę, że został złapany, wpadł w pułapkę i nie da się już absolutnie nic powiedzieć, żeby się wyłgać albo to naprawić. Wpatrywałem się w biurko O’Kelly’ego i usiłowałem policzyć słoje namalowane na sklejce jak uczeń, który czeka na karę. Pomyślałem, że zatajenie takiej informacji było jakby gestem dumnej niezależności, czymś, co by zrobił ogorzały bohater grany przez Clinta Eastwooda, i po raz pierwszy zdałem sobie sprawę, że w rzeczywistości było to krótkowzroczne, niedojrzałe, zdradzieckie i głupie, głupie, głupie.
– Czy ty w ogóle masz pojęcie, jak mogłeś spierdolić całe śledztwo? – zimno zapytał O’Kelly. Zawsze robi się bardziej elokwentny pod wpływem gniewu, co także przemawia za tym, że jest inteligentniejszy, niż może się wydawać. – Pomyśl tylko, co dobry adwokat mógłby na tym ugrać, ot tak sobie, gdyby miało się to przedostać do sali sądowej. Główny detektyw, który jest jedynym świadkiem w nierozwiązanej sprawie, związanej z obecną. Jezus Maria. Kiedy nam roją się cipki, obrońcy marzą o detektywach takich jak ty. Mogą cię oskarżyć o wszystko, poczynając od tego, że nie byłeś w stanie prowadzić niezależnego śledztwa, po fakt, że mogłeś być potencjalnym podejrzanym w jednej lub w obydwu sprawach. Media, zwolennicy teorii spiskowych i przeciwnicy policji wpadną w szał. W ciągu tygodnia nikt nie będzie pamiętał, kto ma być sądzony.
Gapiłem się na niego. Szok, który pojawił się znienacka, gdy wciąż jeszcze docierało do mnie, że właśnie zostałem zdemaskowany, sprawił, że byłem ogłuszony i brakowało mi słów. Może się to wydać dziwne, ale przysięgam, że ani razu w ciągu tych dwudziestu lat nie pomyślałem, że mógłbym być podejrzanym w sprawie zniknięcia Jamie i Petera. W aktach nic takiego nie było, kompletnie nic. Irlandia w roku 1984 przypominała bardziej dzieła Rousseau niż Orwella, dzieci miały niewinne duszyczki, wbrew naturze byłoby twierdzenie, że mogłyby się wzajemnie mordować. W dzisiejszych czasach wiemy, że nie ma czegoś takiego jak zbyt młody, by zabić. Jak na dwunastolatka byłem duży, na butach miałem cudzą krew, a dojrzewanie to dziwny, niebezpieczny okres. Nagle ujrzałem twarz Cassie w dniu, w którym wróciła z rozmowy z Kiernanem, drobne skrzywienie ust, które oznaczało, że coś ukrywa. Musiałem usiąść.
Читать дальше