Jeff Lindsay - Demony dobrego Dextera

Здесь есть возможность читать онлайн «Jeff Lindsay - Demony dobrego Dextera» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2006, ISBN: 2006, Издательство: Amber, Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Demony dobrego Dextera: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Demony dobrego Dextera»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Dexter Morgan to za dnia wzorowy pracownik policyjnego laboratorium, a nocami kat, który wymierza swoją sprawiedliwość. Dwoistość jego natury jest tak zaskakująca, że nie jesteśmy już pewni, czy ten przykładny obywatel i wyrafinowany morderca to jedna osoba…

Demony dobrego Dextera — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Demony dobrego Dextera», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Proszę…

Znowu wysunęła język i znowu go schowała.

— Dobrze — odparła. — Twoja siostra nie odzywała się przez kilka godzin, więc pomyślałam, że coś knuje. Ale sama nie mogła nic zrobić, więc dokąd pojechała? — Uniosła brew i triumfalnym tonem ciągnęła: — Jak to dokąd? Do ciebie! Żeby z tobą pogadać! — Kiwnęła głową, żeby podkreślić, jak bardzo cieszy ją ta dedukcyjna logika. — No i zaczęłam myśleć o tobie. O tym, że zawsze przyjeżdżasz na miejsce przestępstwa, chociaż nie musisz. Że rozgryzłeś kilku seryjnych z wyjątkiem tego ostatniego. Że oszukałeś mnie tą zasraną listą, że przez ciebie wyszłam na kretynkę, że przewróciłeś mnie na podłogę, że… — Przez chwilę znowu miała starą, zajadłą twarz. — Powiedziałam coś na głos w biurze, a sierżant Doakes na to: „A nie mówiłem? Ale nie chciała mnie pani słuchać”. I nagle wszędzie widzę twoją wielką, przystojną gębę, wszędzie, we wszystkich miejscach, gdzie nie powinno jej być. — Wzruszyła ramionami. — No i pojechałam do ciebie.

— Kiedy? O której? Pamięta pani?

— Nie, ale siedziałam tam najwyżej dwadzieścia minut. Potem wyszedłeś, pobawiłeś się trochę tą pedalską lalką i przyjechałeś tutaj.

— Dwadzieścia minut… — A więc nie widziała, nie mogła widzieć, kto lub co uprowadziło Deborę. I chyba nie kłamała. Pojechała za mną, żeby zobaczyć… Zobaczyć co?

— Ale dlaczego w ogóle mnie pani śledziła? Wzruszyła ramionami.

— Bo masz z tym coś wspólnego. Może tego nie zrobiłeś, nie wiem. Ale się dowiem. A to, czego się dowiem, na pewno do ciebie przylgnie. Co jest w tych kontenerach? Powiesz mi, czy będziemy stać tu przez całą noc?

Na swój sposób dotknęła sedna rzeczy. Nie mogliśmy tu stać przez całą noc. Nie mogliśmy tu stać ani sekundy dłużej, gdyż w każdej chwili Deborze mogło przydarzyć się coś strasznego. Jeśli już się nie przydarzyło. Musieliśmy iść, teraz, zaraz, natychmiast, musieliśmy znaleźć go i powstrzymać. Tylko jak? Z LaGuertą? Czułem się jak kometa z niechcianym ogonem.

Wziąłem głęboki oddech. Rita zabrała mnie kiedyś na warsztaty zdrowotne New Age, gdzie bardzo podkreślano znaczenie głębokiego, oczyszczającego oddychania. Dlatego odetchnąłem jeszcze raz. Nie poczułem się ani trochę czystszy, ale ożył przynajmniej mój umysł, to nic, że tylko na sekundę, ponieważ w sekundzie tej zrozumiałem, że muszę zrobić coś, co rzadko kiedy robię: powiedzieć prawdę. LaGuerta wciąż patrzyła na mnie, czekając na odpowiedź.

— Myślę, że jest tam ten morderca — powiedziałem. — I że uprowadził moją siostrę.

Długo obserwowała mnie bez ruchu.

— Dobrze — odrzekła w końcu. — I dlatego przyjechałeś tu i stanąłeś przy siatce? Tak bardzo kochasz swoją siostrę, że chciałeś sobie popatrzeć?

— Nie, chciałem się tam dostać. Szukałem jakiejś dziury.

— Szukałeś dziury, bo zapomniałeś, że jesteś policjantem?

No tak, tu mnie miała. Od razu wypatrzyła prawdziwy problem, w dodatku sama, bez niczyjej pomocy. Nie miałem na to dobrej odpowiedzi. Mówienie prawdy jest zawsze kłopotliwe i łączy się z nieprzyjemnościami.

— Chciałem… Chciałem się przedtem upewnić, żeby nie narobić niepotrzebnego hałasu.

— Aha — odparła. — Świetnie. Ale powiem ci, co o tym myślę. Albo zrobiłeś coś złego, albo coś o tym wiesz. I albo to ukrywasz, albo chcesz sprawdzić to sam.

— Sam? Ale po co?

Pokręciła głową, żeby pokazać mi, jakie to było głupie.

— Żeby całą zasługę przypisać sobie. Sobie i siostrze. Myślisz, że na to nie wpadłam? Mówiłam ci: nie jestem idiotką.

— To nie mnie szukacie — powiedziałem, zdając się na jej łaskę i dobrze wiedząc, że poczucie litości jest jej jeszcze bardziej obce niż mnie. — Ten, którego szukacie, jest tam, w jednym z tych kontenerów.

Oblizała usta.

— Dlaczego tak myślisz?

Zawahałem się, lecz LaGuerta wciąż patrzyła na mnie tymi swoimi jaszczurczymi ślepiami. Chociaż czułem się naprawdę nieswojo, musiałem powiedzieć jej coś jeszcze. Wskazałem parkującą za ogrodzeniem furgonetkę.

— To jego samochód.

— Ha! — powiedziała i wreszcie zamrugała. Rozmył jej się wzrok i chociaż wciąż patrzyła na mnie, odpłynęła w głąb siebie. Myślała o swoich włosach? O makijażu? O dalszej karierze? Tego nie wiedziałem, ale każdy dobry detektyw zadałby na jej miejscu mnóstwo kłopotliwych pytań. Skąd wiem, że to jego wóz? Jak go tu znalazłem? Skąd pewność, że po prostu nie porzucił furgonetki i nie uciekł? Rzecz w tym, że LaGuerta nie była dobrym detektywem i nie umiała analizować danych. Dlatego tylko kiwnęła głową i znowu oblizała usta.

— Jak go tam znajdziemy?

A jednak jej nie doceniałem. Bez zająknienia przeszła od „ty” do „my”.

— Nie wezwie pani wsparcia? — spytałem. — To bardzo niebezpieczny człowiek. — Chciałem jej tylko dogryźć, ale wzięła to na poważnie.

— Jeśli nie schwytam go sama, za dwa tygodnie będę pilnowała liczników parkingowych — odparła. — Mam broń. Nie ucieknie mi. Wezwę wsparcie, kiedy go aresztuję. — Przekrzywiła głowę. — A jeśli go tam nie będzie, aresztuję ciebie.

Uznałem, że lepiej tego nie komentować.

— I przeprowadzi nas pani przez szlaban? — spytałem. — Da pani radę? Roześmiała się.

— Oczywiście, że dam. Mam odznakę, wejdę, gdzie zechcę. Co potem? Właśnie to było najdelikatniejsze i najtrudniejsze. Gdyby to kupiła, istniała szansa, że wrócę do domu wolny jak ptak.

— Potem rozdzielimy się i poszukamy.

Przyglądała mi się. I znowu na jej twarzy ujrzałem to, co zobaczyłem, gdy wysiadła z samochodu: minę drapieżnika ważącego losy ofiary, zastanawiającego się, kiedy i gdzie zaatakować, ilu użyć szponów. To było straszne — naprawdę zaczynałem ją lubić.

— Dobrze — powiedziała i ruchem głowy wskazała swój wóz. — Wsiadaj.

Wsiadłem. Dojechaliśmy do asfaltówki, potem do szlabanu. Nawet o tej porze panował tu spory ruch. Większość ludzi wyglądała na turystów z Ohio szukających drogi na statek, mimo to kilkoro z nich utknęło przed szlabanem i zostało odesłanych z powrotem. Detektyw LaGuerta przebiła się na początek kolejki. Umiejętności kierowców ze środkowego zachodu nie umywają się do umiejętności Kubanki z Miami, która ma wysokie ubezpieczenie na życie i samochód, o który nie dba. Wściekle zatrąbiły klaksony, rozległ się czyjś stłumiony krzyk i stanęliśmy przed szlabanem.

Z budki wychylił się szczupły, muskularnie zbudowany Murzyn. — Proszę pani, tędy nie wolno… LaGuerta pokazała mu odznakę.

— Policja. Otwierać. — Powiedziała to tak władczym tonem, że omal nie wyskoczyłem z samochodu i nie podniosłem szlabanu sam.

Murzyn zamarł, wciągnął ustami powietrze i nerwowo zerknął za siebie.

— Czego tu…

— Otwieraj ten pieprzony szlaban! — LaGuerta potrząsnęła blachą i Murzyn w końcu ożył.

— Niech pani pokaże — powiedział. LaGuerta bezwładnie opuściła rękę i żeby obejrzeć odznakę, strażnik musiał zrobić krok do przodu. Zmarszczył czoło, ale nie dopatrzył się niczego podejrzanego. — Aha — mruknął. — Można wiedzieć, czego tu szukacie?

— Można, ale jeśli za dwie sekundy nie podniesiesz szlabanu, wpakuję cię do bagażnika, zawiozę do miasta, zamknę w celi pełnej spedalonych motocyklistów i zapomnę, gdzie cię zamknęłam.

— Chciałem tylko pomóc. — Murzyn wyprostował się, zerknął przez ramię i zawołał: — Tavio, szlaban.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Demony dobrego Dextera»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Demony dobrego Dextera» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Demony dobrego Dextera»

Обсуждение, отзывы о книге «Demony dobrego Dextera» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x