Jeff Lindsay - Demony dobrego Dextera

Здесь есть возможность читать онлайн «Jeff Lindsay - Demony dobrego Dextera» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2006, ISBN: 2006, Издательство: Amber, Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Demony dobrego Dextera: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Demony dobrego Dextera»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Dexter Morgan to za dnia wzorowy pracownik policyjnego laboratorium, a nocami kat, który wymierza swoją sprawiedliwość. Dwoistość jego natury jest tak zaskakująca, że nie jesteśmy już pewni, czy ten przykładny obywatel i wyrafinowany morderca to jedna osoba…

Demony dobrego Dextera — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Demony dobrego Dextera», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Nareszcie logiczna myśl. Od razu poczułem się lepiej i na pewno by mnie to ucieszyło, gdybym w tej samej chwili nie zobaczył znajomej furgonetki, która parkowała tuż za ogrodzeniem w taki sposób, że zobaczyłem również widniejący na jej drzwiczkach napis: ALLON-zo BROTHERS. Prywatny chór w suterynie mojego umysłu zawył tak głośno, że nie usłyszałbym nawet własnego śmiechu, dlatego szybko zjechałem na bok i zaparkowałem. Inteligentna część mojego ja zapukała do frontowych drzwi mózgu i wrzasnęła: „Szybko! Szybko! Naprzód!” Ale ponieważ jednocześnie z tyłu wypełzła na okno oślizgła jaszczurka z czujnie wysuniętym rozdwojonym językiem, minęło sporo czasu, zanim wreszcie wysiadłem.

Podszedłem do ogrodzenia i stanąłem przed nim jak aktor grający epizodyczną rolę w filmie o obozie jenieckim z czasów II wojny światowej, który z palcami kurczowo zaciśniętymi na siatce, tęsknym wzrokiem patrzy na to, co znajduje się ledwie kilka niemożliwych do pokonania metrów za nią. Byłem pewien, że łatwo można się tam dostać, że stworzenie tak cudownie inteligentne jak ja bez trudu znajdzie jakiś sposób, jednak za nic nie mogłem połączyć jednej myśli z drugą, co mówiło, w jakim byłem stanie. Musiałem tam wejść i nie mogłem. Dlatego stałem przed siatką i patrzyłem na furgonetkę, doskonale wiedząc, że tam, ledwie kilka kroków dalej, są wszystkie najważniejsze odpowiedzi. Patrzyłem na nią i myślałem, lecz ilekroć mój gigantyczny umysł rzucał jakąś myśl, myśl ta odbijała się od furgonetki jak kamień od ściany i wracała do mnie bez żadnego rozwiązania. Mózg lubi wychodzić na przechadzkę w najbardziej nieodpowiednich chwilach, prawda?

Na tylnym siedzeniu samochodu zaterkotał budzik. Musiałem odejść, i to natychmiast. Była noc, a ja łaziłem po dobrze strzeżonym terenie. Któryś ze strażników mógł w każdej chwili zainteresować się młodym, przystojnym mężczyzną wypatrującym czegoś przez płot. Tak, musiałem odjechać i poszukać wejścia. Cofnąłem się, posławszy furgonetce ostatnie tęskne spojrzenie. I wtedy… Tuż pod nogami, dokładnie w miejscu, gdzie przed sekundą stałem, dostrzegłem ledwo widoczną dziurę. Siatka była przecięta akurat na tyle, żeby przecisnął się przez nią człowiek, a nawet jego sobowtór, taki jak ja. Przecięta, odchylona i przygnieciona kołami furgonetki, żeby nie odskoczyła, nie wróciła z trzaskiem na miejsce i niczego nie zdradziła. Ktoś musiał ją przeciąć niedawno, tej nocy, zaraz po przyjeździe furgonetki.

Miałem przed sobą oficjalne zaproszenie.

Cofnąłem się powoli jeszcze dalej i niby-roztargniony wykrzywiłem twarz, maskując się nieobecnym uśmiechem z cyklu: Dzień dobry, witam, sierżancie. Właśnie wyszedłem na spacer. Uroczy wieczór, prawda? W sam raz na małą wiwisekcję. Patrząc na wiszący nad wodą księżyc i wesoło pogwizdując pod nosem, szparkim krokiem wróciłem do samochodu, wsiadłem i odjechałem. Nikt nie zwrócił na mnie najmniejszej uwagi, nie licząc radosnego chóru głosów w głowie. Ruszyłem w kierunku biura linii okrętowych jakieś sto metrów od mojej małej, ręcznie zrobionej bramy do raju. Stało tam kilka samochodów i mój na pewno nie będzie rzucał się w oczy.

Ale kiedy zaparkowałem, tuż obok zaparkował błękitny chevrolet z kobietą za kierownicą. Przez chwilę siedziałem bez ruchu. Ona też. Wreszcie otworzyłem drzwiczki i wysiadłem.

Wysiadła również detektyw LaGuerta.

25

Zazwyczaj umiałem wybrnąć z niezręcznych sytuacji towarzyskich, — ale muszę przyznać, że ta mnie zaskoczyła. Nie wiedziałem, co powiedzieć i bardzo długo patrzyłem na nią bez słowa; to znaczy, na LaGuertę. Ona patrzyła bez słowa na mnie, nie mrugając i lekko obnażając kły, jak dzika kocica, która zastanawia się, czy zjeść cię, czy się z tobą pobawić. Nie przychodziło mi do głowy nic, co mógłbym powiedzieć bez zająknięcia, a wyglądało na to, że ją interesuje tylko patrzenie. Tak więc, staliśmy naprzeciwko siebie, patrzyliśmy i milczeliśmy. Wreszcie przerwała ciszę dowcipnym pytaniem:

— Co tam jest? — Ruchem głowy wskazała ogrodzenie sto metrów dalej.

— Pani detektyw! — wykrzyknąłem, chyba z nadzieją, że zapomni o swoim pytaniu.

— Jechałam za tobą. Co tam jest?

— Tam? — powtórzyłem. Wiem, riposta była beznadziejna, ale naprawdę wyczerpałem już cały zasób inteligentnych i ciętych, zresztą trudno było oczekiwać, żebym w tej sytuacji wymyślił coś ładnego.

Przekrzywiła głowę, wysunęła czubek języka i oblizała dolną wargę, tak powoli, z lewej strony do prawej i z prawej do lewej.

— Masz mnie za idiotkę — powiedziała. Oczywiście myśl ta kilka razy mi zaświtała, lecz niepolitycznie było o tym wspominać. — Tylko pamiętaj, że ja jestem detektywem, a to jest Miami. Jak myślisz, jakim cudem awansowałam?

— Dzięki urodzie? — rzuciłem z oszałamiającym uśmiechem; komplement nigdy nie zaszkodzi, zwłaszcza w rozmowie z kobietą.

Pokazała mi swoje piękne ząbki, które w świetle parkingowych reflektorów były jeszcze bielsze niż zwykle.

— Dobre — odparła i wykrzywiła usta w tym dziwnym półuśmiechu, który wsysał policzki i postarzał. — Kupowałam te bzdury, kiedy myślałam, że ci się podobam.

— Ależ podoba mi się pani, naprawdę — zapewniłem ją może trochę zbyt gorliwie.

Chyba mnie nie słyszała.

— Ale kiedy odepchnąłeś mnie i przewróciłeś na podłogę jak jakąś świnię, zaczęłam się zastanawiać, co jest ze mną nie tak. Może jedzie mi z ust?

I wtedy mnie olśniło. To nie ze mną jest coś nie tak. Tylko z tobą. Naturalnie miała rację, jednak trochę mnie to zabolało.

— Nie rozumiem. Pokręciła głową.

— Sierżant Doakes ma ochotę cię zabić i nie wie dlaczego. Powinnam go była posłuchać. Coś jest z tobą nie tak. I masz coś wspólnego z tymi zamordowanymi prostytutkami.

— Ja? Coś wspólnego?

Tym razem w jej uśmiechu ujrzałem błysk sadystycznie radosnego podniecenia, a w jej akcencie zabrzmiała kubańska nutka.

— Zachowaj te błazeńskie sztuczki dla adwokata. A może i dla sędziego. Bo tym razem cię mam. — Zaskrzyły jej się oczy. Wyglądała jak monstrum, dokładnie tak samo jak ja, i poczułem nieprzyjemne mrowienie na karku. Czyżbym jej nie docenił? Czy naprawdę była aż tak dobra?

— I dlatego pani za mną jechała? Znowu błysnęła zębami.

— Tak. Dlaczego ciągle zerkasz na to ogrodzenie? Co tam jest?

W normalnych okolicznościach wpadłbym na to już dawno temu, ale tłumaczy mnie działanie pod przymusem. Dlatego pomyślałem o tym dopiero teraz. Ale kiedy już pomyślałem, w głowie zapaliło mi się małe, boleśnie jaskrawe światełko.

— Gdzie mnie pani namierzyła? — spytałem. — Pod moim domem? O której?

— Dlaczego ciągle zmieniasz temat? Coś tam jednak jest, hę?

— Proszę, to może być bardzo ważne. Gdzie i o której zaczęła mnie pani obserwować?

Przyglądała mi się przez chwilę i zdałem sobie sprawę, że jednak jej nie doceniałem. Było w niej dużo więcej niż tylko instynkt polityczny. Tak, miała w sobie to coś. Wciąż nie wiedziałem, czy jest to inteligencja, ale na pewno była cierpliwa, a w jej pracy cierpliwość bywa ważniejsza niż rozum. Była gotowa po prostu czekać, obserwować mnie i zadawać mi to samo pytanie, aż bym odpowiedział. A wtedy zapewne powtórzyłaby je jeszcze kilka razy, znowu by mnie poobserwowała i zobaczyła, co zrobię. W innej sytuacji bez trudu bym ją przechytrzył, ale nie tym razem, nie tego wieczoru. Dlatego przybrałem moją najpokorniejszą minę i szepnąłem:

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Demony dobrego Dextera»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Demony dobrego Dextera» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Demony dobrego Dextera»

Обсуждение, отзывы о книге «Demony dobrego Dextera» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x