Jeff Lindsay - Demony dobrego Dextera

Здесь есть возможность читать онлайн «Jeff Lindsay - Demony dobrego Dextera» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2006, ISBN: 2006, Издательство: Amber, Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Demony dobrego Dextera: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Demony dobrego Dextera»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Dexter Morgan to za dnia wzorowy pracownik policyjnego laboratorium, a nocami kat, który wymierza swoją sprawiedliwość. Dwoistość jego natury jest tak zaskakująca, że nie jesteśmy już pewni, czy ten przykładny obywatel i wyrafinowany morderca to jedna osoba…

Demony dobrego Dextera — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Demony dobrego Dextera», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Zidentyfikowaliście te… — Nick Ktośtam zaczął odwracać głowę w stronę ściany, przyłapał się na tym, że znowu to robi i błyskawicznie przeniósł wzrok z powrotem na LaGuertę. — Czy to… prostytutki?

— Posłuchajcie — odparła pani detektyw. Była chyba lekko poirytowana, bo przez chwilę mówiła z kubańskim akcentem. — Wyjaśnijmy sobie coś. Nie obchodzi mnie, czy to są prostytutki. Nie obchodzi mnie to lusterko. Nie obchodzi mnie nic z tych rzeczy. — Wzięła głęboki oddech i trochę się uspokoiła. — Ten drugi morderca siedzi w areszcie. Przyznał się do winy. To zabójstwo nie ma nic wspólnego z tamtymi. Jasne? Tylko to się liczy. Zresztą spójrzcie sami. Jest różnica?

— W takim razie dlaczego je pani przydzielono? — spytał Wiking; bardzo rozsądnie, moim zdaniem.

Wtedy LaGuerta pokazała swój wilczy ząb.

— Bo rozwiązałam zagadkę tamtych.

— Ale jest pani pewna, że to dzieło innego zabójcy, tak? — spytał Rick Sangre.

— Nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Nie mogę wam podać szczegółów, ale dowodzą tego przekonujące analizy laboratoryjne.

Mówiła o mnie. Przeszedł mnie miły dreszczyk. Byłem z siebie dumny.

— Ale to tutaj jest bardzo podobne, prawda? — drążył Eryk Wiking. — Ta sama dzielnica, ta sama metoda…

— Jest zupełnie inne — przerwała mu LaGuerta. — Zupełnie.

— A więc jest pani przekonana — wtrącił Nick Ktośtam — że to McHale popełnił poprzednie morderstwa i że to jest dziełem innego zabójcy.

— Na sto procent — odparła LaGuerta. — Poza tym nigdy nie twierdziłam, że to McHale.

Reporterzy zapomnieli na chwilę o potworności, jaką był zakaz robienia zdjęć.

— Słucham? — wykrztusił wreszcie Nick. LaGuerta zaczerwieniła się, ale dzielnie parła naprzód.

— Nie twierdziłam — powtórzyła. — To McHale tak twierdził. Więc co miałam zrobić? Powiedzieć: nie wierzę ci i kazać mu wracać do domu?

Eryk Wiking i Nick Ktośtam wymienili znaczące spojrzenia. Ja też bym wymienił, gdybym miał z kim. Dlatego spojrzałem na środkową głowę. Nie puściła do mnie oka, ale jestem pewien, że była równie zdumiona jak ja.

— Ale jaja — wymamrotał Eryk, ale przebił go Rick Sangre.

— Pozwoli nam pani przesłuchać McHale’a — spytał. — Przed kamerą?

Od odpowiedzi uchroniło nas nadejście kapitana Matthewsa. Za-stukotał butami na schodach i stanął jak wryty na widok naszej ekspozycji.

— Jezu Chryste… — sapnął. Potem spojrzał na reporterów i na LaGuertę. — Co oni tu robią, do diabła? — warknął.

LaGuerta rozejrzała się, czekając, aż ktoś coś powie, ale ponieważ wszyscy milczeli, musiała w końcu odpowiedzieć sama.

— To ja ich wpuściłam. Nieoficjalnie. Nie mogą o tym pisać.

— Jak to nie mogą? — wypalił Rick Sangre. — Nie było żadnego zakazu.

LaGuerta spiorunowała go wzrokiem.

— Nieoficjalnie znaczy, że zakaz jest.

— Wynoście się stąd — warknął Matthews. — Macie oficjalny zakaz wstępu. Wyjdźcie.

Wiking odchrząknął.

— Panie kapitanie, czy zgadza się pan z panią detektyw LaGuertą, że jest to seria zupełnie innych morderstw? Że mamy do czynienia z kolejnym zabójcą?

— Wyjdźcie — powtórzył Matthews. — Na wszystkie pytania odpowiem na dole.

— Muszę mieć chociaż kilka zdjęć — nie poddawał się Rick. — To potrwa dosłownie chwilę.

Kapitan zerknął w stronę schodów.

— Sierżancie Doakes?

Doakes zmaterializował się u boku Ricka.

— Tędy, panowie — powiedział swoim cichym, upiornym głosem. Spojrzeli na niego. Nick Ktośtam głośno przełknął ślinę. Potem odwrócili się i bez słowa wyszli.

Matthews popatrzył za nimi i gdy zniknęli na schodach, przeniósł wzrok na LaGuertę.

— Pani detektyw — powiedział głosem tak złowieszczym, że chyba nauczył się go od Doakesa. — Jeszcze jeden taki numer i będzie się pani cieszyła, jeśli dostanie pani pracę parkingowej przed Wal-Martem.

LaGuerta pozieleniała, a potem poczerwieniała.

— Chciałam właśnie… — Ale kapitan już odwrócił się do niej plecami. Poprawił krawat, przygładził włosy i popędził za reporterami.

Spojrzałem na ołtarz. Nie zmienił się, ale technicy zdejmowali już odciski palców. Potem rozbiorą go na kawałki, żeby wszystko dokładnie zbadać. Wkrótce miały pozostać po nim tylko piękne wspomnienia.

Zszedłem na dół, żeby poszukać Debory.

Rick Sangre włączył już kamerę. Kapitan Matthews stał w blasku reflektorów i z kilkoma mikrofonami pod brodą składał oficjalne oświadczenie.

— Zawsze przestrzegamy zasady, że prowadzący śledztwo ma pełną swobodę działania, dopóki nie stanie się jasne, że popełnił serię poważnych błędów podważających jego kompetencje. Chwila ta jeszcze nie nadeszła, ale uważnie śledzę rozwój wydarzeń. Kiedy w grę wchodzi dobro obywateli…

Wypatrzyłem Deborę i ruszyłem w jej stronę. Stała za taśmą ostrzegawczą i była w mundurze.

— Do twarzy ci — rzuciłem.

— Podoba mi się. Widziałeś?

— Tak. I słyszałem, jak kapitan Matthews omawiał sprawę z LaGuertą. Debora głośno wciągnęła powietrze.

— Co mówili? Poklepałem ją po ramieniu.

— Tato użył kiedyś pewnego barwnego określenia, które znakomicie to ilustruje. Kapitan „wiercił jej drugą dziurę w tyłku”. Pamiętasz?

Deb była zaskoczona, ale i zadowolona.

— Świetnie. Dex, teraz naprawdę musisz mi pomóc.

— Bo jak dotąd nie pomagałem, tak?

— Nie wiem, co robiłeś, ale to za mało.

— Jesteś niesprawiedliwa. I bardzo nieuprzejma. Ostatecznie jesteś na miejscu zbrodni i masz na sobie policyjny mundur. Wolałabyś ten uliczny?

Debora aż się wzdrygnęła.

— Nie o to chodzi. Przez cały czas coś przede mną ukrywasz, ale teraz musisz wyłożyć karty na stół.

Przez chwilę nie wiedziałem, co powiedzieć; to bardzo niemiłe uczucie. Nie miałem pojęcia, że siostra jest aż tak spostrzegawcza.

— Ależ siostrzyczko…

— Może i nie znam się na tych wszystkich podchodach tak dobrze jak ty, ale wiem, że tamci dali dupy i że trochę potrwa, zanim się po-zbierają. To z kolei oznacza, że przez ten czas nikt nie będzie zajmował się sprawą, a przynajmniej nie na poważnie.

— A ty dostrzegłaś w tym szansę dla siebie. Brawo, siostrzyczko.

— Oznacza to również, że potrzebuję twojej pomocy bardziej niż kiedykolwiek dotąd. — Ścisnęła mi rękę. — Proszę cię, Dexy.

Nie wiem, co wstrząsnęło mną bardziej, jej przenikliwość, to, że wzięła mnie za rękę czy to, że nazwała mnie „Dexym”. Nie robiła tego, odkąd skończyłem dziesięć lat. Na pewno nie zdawała sobie z tego sprawy, ale ilekroć tak mnie nazywała, przenosiła nas obydwoje do krainy Harry’ego, do miejsca, gdzie liczyła się rodzina i gdzie zobowiązania były równie prawdziwe jak bezgłowe prostytutki. Cóż mogłem powiedzieć?

— Dobrze, siostrzyczko — odparłem. — Przecież wiesz, że ci pomogę. — „Dexy”. Też coś. Jeszcze trochę i wzbudziłaby we mnie ludzkie uczucia.

— To dobrze. — Znowu była stanowcza i konkretna; przeszła metamorfozę, czego nie mogłem nie podziwiać. — Brakuje w tym jednego. Czego? — spytała, ruchem głowy wskazując okna na pierwszym piętrze bloku.

— Ciał — zgadłem. — A propos. Ktoś ich szuka?

Posłała mi kwaśne spojrzenie obytego w świecie gliniarza.

— Z tego, co wiem, więcej policjantów zajmuje się pilnowaniem reporterów.

— Świetnie. Jeżeli uda nam się znaleźć ciała, zdobędziemy nad nimi przewagę.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Demony dobrego Dextera»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Demony dobrego Dextera» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Demony dobrego Dextera»

Обсуждение, отзывы о книге «Demony dobrego Dextera» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x