Jeff Lindsay - Demony dobrego Dextera

Здесь есть возможность читать онлайн «Jeff Lindsay - Demony dobrego Dextera» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2006, ISBN: 2006, Издательство: Amber, Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Demony dobrego Dextera: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Demony dobrego Dextera»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Dexter Morgan to za dnia wzorowy pracownik policyjnego laboratorium, a nocami kat, który wymierza swoją sprawiedliwość. Dwoistość jego natury jest tak zaskakująca, że nie jesteśmy już pewni, czy ten przykładny obywatel i wyrafinowany morderca to jedna osoba…

Demony dobrego Dextera — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Demony dobrego Dextera», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Ale to, co tam znalazł, było jeszcze ciekawsze.

Była to scena żywcem wyjęta z ponurego melodramatu, z wodewilu dla wampirów. Podobnie jak tam, gdzie zabawiałem się z Jaworskim, tu też leżała sterta owiniętych folią płyt gipsowych. Płyty ułożono pod ścianą i oświetlały je teraz reflektory z placu za oknem i te rozstawione przez chłopców z ekipy.

Na stercie, niczym ołtarz, stał czarny, przenośny stół. Stał dokładnie pośrodku, więc dobrze oświetlały go reflektory, a raczej dobrze oświetlały to, co na nim leżało.

A leżała tam oczywiście głowa kobiety. Z ust sterczało jej lusterko samochodowe, które rozciągało twarz, nadając jej niemal komiczny wyraz zdziwienia.

Nad głową, nieco wyżej po lewej stronie, była druga głowa. Tuż pod nią wisiał korpus Barbie, tak że wyglądało to jak malutka lalka z olbrzymią ludzką głową.

Po prawej stronie była głowa numer trzy. Starannie przymocowana do płyty gipsowej, uszy miała przykręcone śrubami. Z eksponatów nie wyciekała ani krew, ani krwawa maź. Wszystkie trzy były suche i czyściutkie.

Lusterko, Barbie i płyty gipsowe.

Trzy ofiary.

Suche jak pieprz.

Witaj, Dexterku.

Nie miałem co do tego żadnych wątpliwości. Korpus Barbie był oczywistą aluzją do lalki w mojej lodówce. Lusterko do lusterka z ust głowy na autostradzie, a płyty gipsowe do Jaworskiego. Albo ktoś kierował moimi poczynaniami tak dobrze i skutecznie, jakbym kierował nimi ja sam, albo to byłem ja.

Chrapliwie wciągnąłem powietrze. Nasze odczucia, moje i jego, na pewno nie były identyczne, ale miałem ochotę zrobić tylko jedno: przykucnąć pośrodku sali obok Angela-Bez-Skojarzeń; musiałem przypomnieć sobie, jak się myśli i uznałem, że podłoga świetnie się do tego nadaje. Bardzo chciałem, ale poczułem, że coś ciągnie mnie do przodu jak po dobrze naoliwionych szynach. Nie mogłem ani przystanąć, ani zwolnić, mogłem jedynie iść w stronę stołu. Iść, patrzeć, podziwiać i skupiać się na tym, żeby wdychane i wydychane przeze mnie powietrze wchodziło i wychodziło odpowiednimi miejscami. Jednocześnie powoli zdałem sobie sprawę, że nie tylko ja nie wierzę w to, co widzę.

W trakcie mojej kariery zawodowej — nie wspominając już o hobby — widziałem setki morderstw, w tym wiele tak bestialskich i makabrycznych, że zaszokowały nawet mnie. Na każdym miejscu zbrodni członkowie naszej ekipy dochodzeniowej byli odprężeni i robili swoje, jak na zawodowców przystało. Spokojnie siorbali kawę, wysyłali kogoś po pasteles albo po pączki, żartowali i plotkowali, zbierając gąbką zakrwawione flaki. Na każdym miejscu zbrodni widziałem grupę ludzi tak kompletnie obojętnych na widok skutków rzezi, jakby zamiast prowadzić śledztwo, grali w kręgle w lidze kościelnej.

Aż do teraz.

Bo teraz w wielkiej, nagiej, betonowej sali było nienaturalnie cicho. Policjanci i technicy stali bez słowa po dwóch, po trzech, jakby bali się zostać sami, i po prostu patrzyli na wystawę ludzkich głów. Jeśli ktoś przypadkiem zaszurał nogami, wszyscy podskakiwali i łypali na niego spode łba. Scena ta była tak komicznie dziwna, że gdybym wraz z innymi ciekawskimi nie gapił się na wystawę, na pewno roześmiałbym się w głos.

Czy to moje dzieło?

piękne — w najstraszniejszym tego słowa znaczeniu, oczywiście. Piękny był już sam układ, harmonijny, doskonały, fascynujący i cudownie bezkrwawy. Bardzo dowcipny, jednocześnie wspaniale skomponowany. Ktoś zadał sobie dużo trudu, żeby stworzyć prawdziwe dzieło sztuki. Ktoś obdarzony talentem, dobrym gustem i makabrycznym poczuciem humoru. Znałem tylko jednego takiego ktosia. Czy to możliwe, żeby był nim dobry Dexter i jego demony?

20

Podszedłem najbliżej, jak tylko mogłem, żeby podziwiać ten żywy, a raczej martwy obraz. Nie mogłem go dotknąć, ponieważ technicy nie zdjęli jeszcze odcisków palców; jak dotąd nie zrobili chyba nic, chociaż na pewno wszystko obfotografowali. Och, jakże chciałem mieć chociaż jedno z tych zdjęć. Wielkie jak plakat, w pełnym kolorze bez czerwonego. Jeśli rzeczywiście zrobiłem to ja, byłem większym artystą, niż myślałem. Nawet stąd, z tej małej odległości, wydawało się, że odcięte od tułowia głowy szybują przez pustkę, zawieszone nad tym śmiertelnym padołem łez w ponadczasowej, bezkrwawej parodii raju… Odcięte od tułowia?

No właśnie. Rozejrzałem się. Ani śladu poćwiartowanych ciał czy złowieszczego widoku starannie poukładanych worków. Tylko piramida z głów.

Stałem tam i patrzyłem, patrzyłem i stałem. Po kilku minutach przy-człapał do mnie Vince Masuoka. Był blady i miał otwarte usta.

— Cześć — powiedział i pokręcił głową.

— Jak się masz, Vince? Masuoka znowu pokręcił głową.

— Gdzie są ciała?

Vince długo patrzył na wystawę i milczał. Potem spojrzał na mnie jak ktoś, kto właśnie stracił niewinność.

— Pewnie gdzie indziej — odparł.

Na schodach rozległ się głośny stukot i czar prysł. Zrobiłem kilka kroków do tyłu, bo weszła LaGuerta z kilkoma starannie wybranymi reporterami, z Nickiem Kimśtam, Rickiem Sangre’em z miejscowej telewizji i z Brykiem Wikingiem, dziwnym, lecz powszechnie szanowanym felietonistą. Przez chwilę trwało zamieszanie. Nick i Eryk spojrzeli na wystawę i zbiegli na dół, zasłaniając sobie usta. Rick Sangre zmarszczył brwi, rzucił okiem na reflektory, a potem zerknął na LaGuertę.

— Jest tu gniazdko? — spytał. — Muszę ściągnąć kamerzystę.

— Zaczekajmy na tamtych — odparła LaGuerta.

— Muszę to skręcić — nalegał Rick. Wyrósł za nim sierżant Doakes.

— Żadnych zdjęć — warknął.

Rick otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale popatrzył na niego i odechciało mu się mówić. Niezawodny sierżant po raz kolejny uratował sytuację. Cofnął się i stanął przed stertą gipsowych płyt jak woźny pilnujący eksponatów na szkolnej wystawie naukowej.

Ktoś zakaszlał i powłócząc nogami jak starcy, wrócili do nas Nick Ktośtam i Eryk Wiking. Eryk w ogóle nie patrzył na ścianę. Nick też próbował, ale jego głowa co i raz odwracała się w tamtą stronę, a on natychmiast odwracał ją z powrotem.

LaGuerta zaczęła mówić. Podszedłem bliżej, żeby lepiej słyszeć.

— Zaprosiłam was, żebyście zobaczyli to, zanim podamy do prasy oficjalny komunikat.,.

— To znaczy, że możemy napisać o tym nieoficjalnie? — przerwał jej Rick Sangre.

LaGuerta go zignorowała.

— Chcemy uniknąć idiotycznych spekulacji — ciągnęła. — Jak widzicie, jest to zbrodnia wynaturzona i bestialska. — Zrobiła pauzę i dodała: — Zupełnie Niepodobna Do Tamtych. — Było niemal widać, że każde słowo zaczyna wielką literą.

— Hę? — mruknął skonsternowany Nick Ktośtam. Ale Wiking natychmiast załapał.

— Chwila, moment — powiedział. — Twierdzi pani, że mamy do czynienia z nowym mordercą? Z nową serią zabójstw?

LaGuerta spojrzała na niego znacząco.

— Jest za wcześnie, żeby powiedzieć coś na pewno — odrzekła z wielką pewnością siebie — ale pomyślmy logicznie. Po pierwsze… — Podniosła palec. — Mamy podejrzanego, który przyznał się do poprzednich zabójstw. Siedzi w areszcie i nie wypuściliśmy go, żeby dokonał tego. Po drugie, to zabójstwo jest zupełnie inne, prawda? Są aż trzy ofiary, a ich głowy wyeksponowano jak na wystawie.

Zauważyła to! Niech ją Bóg błogosławi.

— Dlaczego nie mogę ściągnąć tu kamerzysty? — spytał Rick.

— Czy przy jednej z poprzednich ofiar nie znaleziono przypadkiem lusterka? — wtrącił niepewnie Eryk Wiking, robiąc wszystko, żeby nie patrzeć w tamtą stronę.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Demony dobrego Dextera»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Demony dobrego Dextera» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Demony dobrego Dextera»

Обсуждение, отзывы о книге «Demony dobrego Dextera» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x