Jeff Lindsay - Demony dobrego Dextera

Здесь есть возможность читать онлайн «Jeff Lindsay - Demony dobrego Dextera» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2006, ISBN: 2006, Издательство: Amber, Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Demony dobrego Dextera: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Demony dobrego Dextera»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Dexter Morgan to za dnia wzorowy pracownik policyjnego laboratorium, a nocami kat, który wymierza swoją sprawiedliwość. Dwoistość jego natury jest tak zaskakująca, że nie jesteśmy już pewni, czy ten przykładny obywatel i wyrafinowany morderca to jedna osoba…

Demony dobrego Dextera — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Demony dobrego Dextera», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Samboli? Wzruszyła ramionami.

— Taka maszyna. Jeździ po lodzie.

— Zamboni. To nazwa firmy.

— Wszystko jedno. Facet jeździ nią codziennie rano. Dwóch hokeistów chce potrenować; przychodzą bladym świtem, bo lubią świeży lód. Facet wsiada do tego… — Lekko się zawahała. — Do tego samboli i wjeżdża na taflę. Wjeżdża i widzi worki. W bramce. Podjeżdża bliżej, żeby się im przyjrzeć… — Ponownie wzruszyła ramionami. — Jest tam teraz Doakes. Mówi, że nie może go uspokoić, że wyciągnął z niego tylko tyle.

— Znam się trochę na hokeju. Spojrzała na mnie spod ciężkich powiek.

— Tylu rzeczy o tobie nie wiem. Grasz w hokeja?

— Nie, nigdy nie grałem — odparłem skromnie. — Ale byłem na kilku meczach. — LaGuerta milczała i musiałem zagryźć wargę, żeby przestać bredzić. Prawda była taka, że Rita miała karnet na mecze florydzkich Panter i stwierdziłem, że hokej mi się podoba. Nie chodziło tylko o to, że lubiłem patrzeć na ten wesoły, ludobójczy chaos. Siedzenie w wielkiej, chłodnej sali w jakiś sposób mnie odprężało i z taką samą przyjemnością obejrzałbym tam mecz golfa. A tak naprawdę powiedziałbym dosłownie wszystko, żeby tylko LaGuerta zabrała mnie na lodowisko. Chciałem tam po prostu być, i to bardzo. Chciałem zobaczyć ułożone w bramce zwłoki, pragnąłem je zobaczyć jak nic innego na świecie, jak nic innego na świecie pragnąłem rozwiązać worek i popatrzeć na to suchutkie, czyściutkie ciało. Pragnąłem tego tak bardzo, że czułem się jak komiksowy pies, który wystawia myśliwemu zwierzynę, tak bardzo, że ogarnęła mnie zaborcza, arogancka wprost chęć posiadania go na własność.

— No, dobrze. — powiedziała LaGuerta, gdy już miałem wypełznąć z własnej skóry. I uśmiechnęła się do mnie, ale tak jakoś dziwnie, uśmiechem po trosze oficjalnym, po trosze… jakim? W każdym razie innym, niestety bardziej ludzkim i dla mnie niezrozumiałym. — Będziemy mieli okazję porozmawiać.

— Bardzo chętnie — odparłem, ociekając czarem i urokiem osobistym. Ale LaGuerta nie zareagowała. Może mnie nie słyszała; nie, żeby miało to jakieś znaczenie. Jeśli chodziło o wizerunek własny, nie potrafiła wyczuć żadnego, najdelikatniejszego nawet sarkazmu. Można jej było powiedzieć najgłupszy komplement w świecie i przyjęłaby go jak coś oczywistego. Nie lubiłem prawić jej komplementów. Zabawa bez żadnego wyzwania nie jest zabawą. Ale nic innego nie przyszło mi do głowy. Niby o czym mieliśmy rozmawiać? Przecież wymaglowała mnie bezlitośnie zaraz po przyjeździe.

Staliśmy przy moim biednym, poobijanym samochodzie i oglądaliśmy wschód słońca. Patrząc na autostradę, siedem razy spytała mnie, czy widziałem kierowcę chłodni, za każdym razem z inną modulacją głosu, marszcząc brwi między kolejnymi pytaniami. Pięć razy spytała, czy na pewno była to chłodnia; jestem przekonany, że chciała być bardzo subtelna. Jestem również przekonany, że kusiło ją, by zadać mi znacznie więcej pytań na ten temat, ale ugryzła się w język, żebym nie zaczął czegoś podejrzewać. Raz się zapomniała i spytała mnie o to po hiszpańsku. Odparłem, że jestem seguro, a ona spojrzała na mnie, dotknęła mego ramienia i nie spytała już o nic więcej.

Trzy razy patrzyła na most, kręcąc głową i mrucząc pod nosem: „Puta!” Najwyraźniej miała na myśli policjantkę Putę, moją kochaną siostrzyczkę Deborę. W związku z tym, że przewidywania Debory się sprawdziły i chłodnia naprawdę istniała, pani detektyw musiała wykorzystać ten fakt do celów propagandowych i sądząc po tym, z jaką łapczywością żuła dolną wargę, na pewno intensywnie myślała, jak to zrobić. Nie miałem wątpliwości, że wpadnie na coś bardzo nieprzyjemnego dla Debory — w tym była najlepsza — jednak nie opuszczała mnie nadzieja, że akcje mojej siostry wzrosną, przynajmniej chwilowo. Nie u LaGuerty naturalnie, lecz istniała szansa, że inni też zauważą ów błyskotliwy pokaz dobrej, solidnej, detektywistycznej roboty.

To dziwne, ale LaGuerta nie spytała mnie, dlaczego jeździłem po mieście o tej zwariowanej porze. Nie jestem detektywem, ale wydawało mi się, że jest to pytanie dość oczywiste. Byłbym nieuprzejmy, twierdząc, że tego rodzaju błędy są dla niej typowe, no ale co prawda, to prawda. Po prostu mnie nie spytała.

Mimo to mieliśmy najwyraźniej wiele innych tematów do omówienia. Dlatego ruszyliśmy do jej samochodu, wielkiego, dwuletniego, jasnoniebieskiego chevroleta, którym jeździła na służbie. Po pracy siadała za kółkiem małego bmw, o którym nikt podobno nie wiedział.

— Wsiadaj — rzuciła i usiadłem na czystym, niebieskim siedzeniu pasażera.

Jechała szybko, zygzakując między samochodami, i już kilka minut później byliśmy na autostradzie od strony miasta, daleko za Biscayne i kilkaset metrów od 1-95. Zjechała na szosę i pozygzakowaliśmy na północ, pędząc z prędkością zbyt dużą nawet jak na Miami. Ale dotarliśmy jakoś do 595 i skręciliśmy na zachód. Zanim się odezwała, trzy razy spojrzała na mnie kątem oka.

— Ładna koszula — powiedziała.

Zerknąłem w dół. Włożyłem ją w pośpiechu, wybiegając z mieszkania i dopiero teraz zobaczyłem, co mam na sobie. Poliestrowa koszula do gry w kręgle, ta w jaskrawoczerwone smoki. Nosiłem ją przez cały dzień i była troszkę nieświeża, ale tak, wyglądała dość czysto. Czysto i ładnie, mimo to…

Czy LaGuerta zagadywała mnie, żebym odprężył się i do czegoś przyznał? Podejrzewała, że wiem więcej, niż mówię i myślała, że opuszczę gardę?

— Zawsze się tak ładnie ubierasz… — dodała. I spojrzała na mnie z szerokim, głupkowatym uśmiechem, nie widząc, że grozi nam zderzenie z cysterną. W ostatniej chwili odwróciła wzrok i jednym palcem przekręciła kierownicę: ominęliśmy cysternę i popędziliśmy dalej na zachód.

„Zawsze się tak ładnie ubierasz”. Pewnie. Szczycę się tym, że jestem najlepiej ubranym potworem w hrabstwie Dade. Tak, oczywiście, poćwiartował tego biednego pana Duarte, ale tak ładnie się ubierał! Odpowiednie ubranie na każdą okazję — a propos, co się wkłada na poranną dekapitację? Jednodniową koszulę do gry w kręgle i luźne spodnie naturalnie. Byłem a la modę. Ale nie licząc dnia dzisiejszego, tej włożonej pospiesznie koszuli i spodni, naprawdę byłem bardzo uważny. Nauczył mnie tego Harry: bądź czysty i zadbany, ubieraj się ładnie i nie rzucaj się w oczy.

Ale niby dlaczego politycznie wyrobiona pani detektyw z wydziału zabójstw miałaby zauważyć moją koszulę? Dlaczego miałoby ją obchodzić, w co się ubieram? Nie chce chyba…

A może? W głowie zalęgła mi się mała, wredna myśl. Odpowiedź podsunął mi ten dziwny uśmieszek, który przemknął przez jej twarz i szybko zniknął. Nie, to absurdalne, ale cóż innego mogło to znaczyć? LaGuerta nie szukała sposobu, żeby mnie podstępnie podejść i jeszcze bardziej szczegółowo wypytać o to, co tam widziałem. I miała głęboko gdzieś moją znajomość hokeja.

LaGuerta próbowała być miła i towarzyska.

Wpadłem jej w oko.

Nie otrząsnąłem się jeszcze z koszmarnego szoku po moim nagłym, dziwacznym i niezdarnym ataku na Rite, a tu masz. Naprawdę się jej podobałem? Czyżby terroryści wrzucili coś do naszych wodociągów? Czyżbym wydzielał jakieś dziwne feromony? Czyżby wszystkie mieszkanki Miami zdały sobie nagle sprawę, że mężczyźni są beznadziejni i automatycznie stałem się dla nich atrakcyjny? Co się, u diabła, tu działo?

Oczywiście mogłem się mylić. Przeżuwałem tę myśl jak barakuda przeżuwa srebrzystą błyskotkę. Miałbym uznać, że ta wytworna, wyrafinowana karierowiczka okazuje zainteresowanie kimś takim jak ja? Przecież to egotyzm nad egotyzmami. Czy bardziej prawdopodobne nie jest to, że… że…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Demony dobrego Dextera»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Demony dobrego Dextera» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Demony dobrego Dextera»

Обсуждение, отзывы о книге «Demony dobrego Dextera» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x