Leff Lindsay - Dylematy Dextera

Здесь есть возможность читать онлайн «Leff Lindsay - Dylematy Dextera» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2009, ISBN: 2009, Издательство: Amber, Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dylematy Dextera: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dylematy Dextera»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Gdzie się podział Mroczny Pasażer, drugie ja Dextera, wewnętrzny głos, który szepce mu do ucha z tylnego siedzenia i od czasu do czasu przesiada się za kierownicę, żeby zwieźć go do parku rozrywki, o jakim się nikomu nie śniło? Czy Dexter ma teraz sam wymierzać swoją sprawiedliwość innym potworom pechowcom, którzy wpadli w ręce jego, nie policji? Jak ma wybierać spośród och, jakże licznych w Miami kandydatów, tych, którzy najbardziej sobie zasłużyli na miejsce w jego skromnym panteonie? Dexter zostaje sam z bolesną świadomością, że bez Mrocznego Pasażera nawet jego niepośledni talent ma swoje granice… tym bardziej, że tropi go tajemniczy prześladowca.

Dylematy Dextera — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dylematy Dextera», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Gdzie są? — spytała.

— Wiem, kto ich ma — odparłem. — Debora pomoże nam ustalić, dokąd ich zabrał.

— Dexter, o Boże — jęknęła i zaczęła bezgłośnie szlochać. Nawet gdybym nie prowadził, nie wiedziałbym, co zrobić czy powiedzieć, więc skupiłem się na tym, żeby dowieźć nas oboje na komendę w jednym kawałku.

W bardzo wygodnym pokoju zadzwonił telefon. Nie zaświergotał wulgarnie, nie odegrał też salsy ani fragmentu Beethovena, jak nowoczesne komórki. Nie, zamruczał zwyczajnym, staroświeckim dźwiękiem, tak jak telefony dzwonić powinny.

Tradycyjny dzwonek dobrze pasował do tego pokoju, urządzonego z nadzwyczaj krzepiącą elegancją. Był w nim komplet skórzanych mebli — kanapa i dwa fotele — podniszczonych, ale tylko tak, jak podniszczona jest ulubiona para butów. Telefon stał na ciemnym mahoniowym stoliku pod przeciwległą ścianą, obok barku z tego samego gatunku drewna.

Ogólnie pokój miał ponadczasową, swobodną atmosferę bardzo starego, szacownego klubu dla dżentelmenów. Wrażenie to psuł tylko jeden detal: miejsce między barkiem a kanapą zajmowała duża oszklona szafka, skrzyżowanie gabloty na trofea z regałem na rzadkie książki. Jednak zamiast półek, w środku znajdowały się setki wyłożonych filcem wnęk. W nieco ponad połowie z nich spoczywały starannie ułożone ceramiczne głowy byka.

Do pokoju wszedł starzec, bez pośpiechu, ale i bez ostrożności i niezdecydowania, jakich można by oczekiwać po kimś w jego wieku. Jego krok był pewny, jak u dużo młodszego człowieka. Miał siwe, bujne włosy i cerę tak gładką, jakby wypolerował ją pustynny wiatr. Szedł do telefonu tak, jakby wiedział, że ktokolwiek chciał z nim rozmawiać, nie rozłączy się, dopóki on nie odbierze i najwyraźniej miał rację, bo kiedy podnosił słuchawkę, telefon wciąż dzwonił.

— Tak — powiedział głosem też dużo młodszym i mocniejszym, niż można by oczekiwać. Słuchając, wziął nóż ze stolika obok telefonu nóż. Był ze starego brązu. Zakrzywiona głowica miała kształt łba byka, z osadzonymi w oczach dwoma dużymi rubinami, a na klindze wykreślone złote litery bardzo przypominające MLK. Podobnie jak jego właściciel, nóż był dużo starszy niż wyglądał i o wiele mocniejszy. Starzec od niechcenia przesunął kciukiem po ostrzu i na skórze został krwawy ślad. Nie przejął się tym. Odłożył nóż.

— Dobrze — powiedział. — Przywieź ich tutaj. — Chwilę słuchał, zlizując krew z kciuka. — Nie — rzucił w końcu i przesunął językiem po dolnej wardze. — Inni już się zbierają. Moloch i jego lud nie boją się sztormu. Przez trzy tysiące lat widzieliśmy dużo gorsze rzeczy i wciąż tu jesteśmy.

Jeszcze chwilę słuchał, po czym przerwał rozmówcy z nutą zniecierpliwienia w głosie.

— Nie — rozkazał. — Żadnych opóźnień. Niech Obserwator przyprowadzi go do mnie. Już czas.

Starzec odłożył słuchawkę i chwilę stał nieruchomo. Potem znowu podniósł nóż i jego gładka stara twarz się wykrzywiła.

Wyglądało to prawie jak uśmiech.

Wiatr i deszcz zacinały ostro, ale tylko momentami, a prawie całe Miami już opuściło drogi i zajęło się wypełnianiem wniosków o odszkodowania za przewidywane szkody, więc ruch był do zniesienia. Jeden potężny podmuch omal nie zepchnął nas z autostrady, ale mimo to dość szybko dotarliśmy na miejsce.

Debora czekała w rejestracji.

— Chodźcie do mojego gabinetu — rzuciła — tam powiecie mi, co wiecie. — Poszliśmy za nią do windy i wjechaliśmy na górę.

Nazywać miejsce pracy Debory „gabinetem” to lekka przesada. To jeden z kilku identycznych boksów wydzielonych z większego pomieszczenia. Zmieściły się w nim biurko, krzesło i dwa składane krzesła dla gości. Usiedliśmy.

— No dobrze — powiedziała — co się stało?

— Ja ten… wysłałam ich na podwórko — odparła Rita. — Żeby pozbierali zabawki i całą resztę. Przed huraganem.

Debora skinęła głową.

— I co potem?

— Weszłam do domu, żeby schować prowiant. A kiedy wyszłam, już ich nie było. To… raptem parę minut później i… — Rita ukryła twarz w dłoniach i załkała.

— Widziałaś, żeby ktoś do nich podszedł? Albo choć jakieś obce samochody w okolicy? Cokolwiek?

Rita pokręciła głową.

— Nie, nic, po prostu zniknęli.

Debora spojrzała na mnie.

— Co do licha, Dexter. To wszystko? Cała historia? Skąd wiesz, że nie grają u sąsiada na Nintendo?

— Daj spokój, Debora. Jeżeli jesteś zbyt zmęczona, żeby pracować, to mów tak od razu. A jeśli nie, to przestań chrzanić. Wiesz równie dobrze jak ja…

— Nie wiem nic, ty też nie — odparowała.

— To znaczy, że nie uważałaś — powiedziałem i zorientowałem się, że przybieram ton prawie tak ostry jak ona, co mnie lekko zaskoczyło. Emocje? Ja? — Ta wizytówka, którą zostawił Cody'emu, mówi nam wszystko.

— Oprócz tego, gdzie, dlaczego i kto — warknęła. — I wciąż czekam na sugestie.

Choć rad bym odwarknąć Deb, nie bardzo miałem co. Musiałem przyznać jej rację. To, że Cody i Astor zaginęli, nie znaczyło, że nagle wpadły nam w ręce nowe informacje, które doprowadzą nas do zabójcy. Dowodziło tylko, że stawka ostro poszła w górę i że brakuje nam czasu.

— Co z Wilkinsem? — rzuciłem.

Machnęła ręką.

— Obserwują go.

— Jak ostatnio?

— Proszę — wtrąciła Rita głosem, do którego wkradała się histeria — o czym wy mówicie? Czy nie dałoby się jakoś po prostu… To znaczy, wszystko jedno jak… — Jej słowa przeszły w następną serię szlochów i Debora spojrzała na nią, a potem na mnie. — Proszę — zawodziła Rita.

Jej głos, przechodzący w krzyk, rozbrzmiał echem w mojej głowie i jakby wpuścił jeszcze jedną, ostatnią kroplę bólu do wirującej we mnie pustki, która zlewała się z odległą muzyką.

Wstałem.

Zachwiałem się lekko i usłyszałem, jak Debora wypowiada moje imię, a potem dobiegła mnie muzyka, cicha, ale natarczywa, zupełnie jakby czaiła się tam cały czas i czekała tylko na moment, kiedy będę mógł jej posłuchać i nic mnie nie będzie rozpraszało, i jak tylko skupiłem się na dudnieniu bębnów, wezwała mnie, wezwała tak, jak wiedziałem, że to robiła od samego początku, ale teraz bardziej nagląco, coraz bliższa szczytu ekstazy, i kazała mi iść za nią, tędy, w jej objęcia.

I pamiętam, że niezmiernie się ucieszyłem, iż to już, i choć słyszałem, że Debora i Rita coś do mnie mówią, nie wydawało mi się, by mogły mieć do powiedzenia coś wielce istotnego, nie teraz, kiedy muzyka wzywała i niosła upragnioną obietnicę szczęścia doskonałego. Dlatego uśmiechnąłem się do nich i chyba nawet powiedziałem: „Przepraszam”, po czym wyszedłem z pokoju, nie zważając na ich zdumione miny. Ruszyłem na drugi koniec parkingu, skąd płynęła muzyka.

Czekał tam na mnie samochód, co uradowało mnie jeszcze bardziej, i pospieszyłem do niego, poruszając nogami w cudnym, płynnym rytmie muzyki, i kiedy podszedłem, tylne drzwi się otworzyły, a dalej już nic nie pamiętam.

38

Nigdy jeszcze nie byłem tak szczęśliwy.

Radość nadciągnęła jak kometa, wielka potężna kula ognia wirująca na ciemnym niebie nadlatywała z niewyobrażalną prędkością, by mnie wchłonąć i porwać do bezkresnego wszechświata ekstazy i wszechwiedzącej jedności, miłości i zrozumienia — gdzie nie będzie nic prócz nieustającej rozkoszy, we mnie, ze mnie i wokół mnie, na wieki wieków, amen.

I niosła mnie po dziewiczym nocnym niebie, otulonego ciepłym, oślepiającym blaskiem euforycznej miłości, i kołysała jak dziecko w kolebce, a ja czułem radość,, radość, nieskończoną radość. Wirowałem coraz szybciej, piąłem się coraz wyżej, przepełniony niewyobrażalnym szczęściem, kiedy nagle przez moją głowę przetoczył się donośny huk i otworzyłem oczy w małej ciemnej klitce bez okien, z twardą podłogą i ścianami z betonu. Nie wiedziałem, gdzie jestem ani skąd się tu wziąłem. Nad drzwiami paliło się pojedyncze słabe światło, leżałem na podłodze w jego przyćmionym blasku.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dylematy Dextera»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dylematy Dextera» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Dylematy Dextera»

Обсуждение, отзывы о книге «Dylematy Dextera» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x