– Jak to widać?
– No cóż, to tancerki, prawda? Muszą słuchać muzyki, wczuwać się w nią, wiesz. Kiedy zaczynają być zbyt pewne siebie i odrobinę wyprzedzają rytm, to nie jest, jak mogłoby się wydawać, oznaka nadgorliwości, przeciwnie, to znak, że są znudzone i wkrótce będą skończone. W dodatku podświadomie skracają ruchy, raczej je zapowiadając niż wykonując. Trochę tak jak ludzie, którzy opowiadają ten sam dowcip zbyt wiele razy. Zaczynają opuszczać drobne, ale ważne szczegóły, dzięki którym śmiejesz się przy puencie. Z takimi rzeczami trudno jest coś zrobić. Trudno jest kłamać mową ciała i to się przenosi na publiczność, wiesz. Dziewczyna dostrzega problem i żeby trochę poprawić występ, żeby się rozluźnić, wypija przed wyjściem na scenę kilka drinków. Czasami za dużo. A potem… – Teddy przyłożył palec do dziurki od nosa i wciągnął powietrze.
Harry pokiwał głową. Historia brzmiała znajomo.
– Odkrywa proszek, który, w przeciwieństwie do alkoholu, ją ożywia, i który ponadto, jak słyszała, działa odchudzające Po pewnym czasie musi brać więcej, żeby poczuć ożywienie niezbędne, by dać z siebie wszystko każdego wieczoru. Po pewnym czasie musi brać, żeby w ogóle wyjść na scenę, i z czasem skutki stają się widoczne. Czuje, że traci zdolność koncentracji, i zaczyna nienawidzić wrzasków pijanej publiczności. A pewnego dnia po prostu schodzi ze sceny, wściekła i zapłakana. Kłóci się z menedżerem, bierze tydzień urlopu i wraca. Ale nie jest już w stanie wczuć się w atmosferę tak jak kiedyś. Nie potrafi karmić wewnętrznej świadomości, która pomagała jej odpowiednio wymierzyć ruchy. W sali robi się coraz puściej i w końcu przychodzi pora na ulicę i nowy rodzaj pracy.
Tak, Teddy rzeczywiście się na tym znal. Ale to wszystko na razie należało do przyszłości. Teraz chodziło o jak najdokładniejsze wydojenie krowy, która stała dzisiaj na scenie z wielkimi krowimi oczyma, pełnymi wymionami i była prawdopodobnie, zważywszy na wszystko, bardzo szczęśliwą krową.
– Nie uwierzysz, kto tu przychodzi podrywać nasze nowe talenty – zarechotał Teddy, otrzepując klapy marynarki. – Niektórzy są z twojej branży, i to wcale nie posterunkowi.
– Mały striptiz nikomu nie zaszkodzi.
– No cóż – powiedział Teddy z namysłem. – Dopóki są w stanie pokryć później szkody, to drobne zadrapania się zagoją.
– Co chcesz przez to powiedzieć?
– Niewiele – odparł Teddy. – Ale dość już o tym. Co cię znów sprowadza w te okolice, konstablu?
– Dwie rzeczy. Dziewczyna, którą znaleziono w Centennial Park, okazała się mniej niewinna, niż mogło się wydawać na pierwszy rzut oka. Badania krwi wykazały obecność amfetaminy, a bliższe sprawdzenie przyprowadziło nas tutaj. Stwierdziliśmy, że występowała tu na scenie tego wieczoru, w którym zaginęła.
– Tak, Barbara. Tragiczna historia, prawda? – Teddy próbował zrobić smutną minę. – Fajna dziewczyna, chociaż nie była utalentowaną striptizerką. Znaleźliście coś?
– Mieliśmy nadzieję, że może ty będziesz mógł nam pomóc, Mongabi.
Teddy nerwowo przeciągnął dłonią przez czarną falę włosów.
– Przykro mi, konstablu, ona nie była z mojej stajni. Pogadaj z Sammym, on się na pewno zjawi później.
Na moment rozdzieliła ich para ogromnych obciągniętych satyną cycków. Kiedy zniknęły, przed Harrym stał kolorowy drink.
– Powiedziałeś, że przyszedłeś tu z dwóch powodów, konstablu. Jaki jest ten drugi?
– A, to najzupełniej prywatna sprawa, Mongabi. Ciekaw jestem, czy widziałeś już kiedyś mojego kumpla, który tam stoi. – Harry wskazał na bar. Wysoka czarna postać w smokingu pomachała do nich. Teddy pokręcił głową.
– Jesteś całkiem pewien, Mongabi? On jest dość sławny. Wkrótce zostanie mistrzem Australii w boksie. Zapadła cisza. Teddy Mongabi uciekł wzrokiem.
– Co ty mi próbujesz…
– Oczywiście w wadze ciężkiej. – Harry wśród parasolek i plasterków cytryny w drinku z soku owocowego odnalazł słomkę i pociągnął.
Teddy uśmiechnął się z wysiłkiem.
– Posłuchaj, konstablu, o ile się nie mylę, to właśnie ucięliśmy sobie przyjemną pogawędkę.
– Oczywiście, że tak – uśmiechnął się Harry. – Ale nie można żyć samymi tylko przyjemnościami, prawda? A przyjemności właśnie się skończyły.
– Posłuchaj, konstablu Holy. Nie uważam tego, co wydarzyło się ostatnio, za przyjemniejsze niż ty. Bardzo mi z tego powodu przykro. Ale musisz przyjąć na siebie część winy, dobrze wiesz. Kiedy wszedłeś tu dziś wieczorem i usiadłeś, myślałem, że tak jak ja wychodzisz z założenia, że tamto było, minęło. Wydawało mi się, że możemy być zgodni co do wielu rzeczy. Wiesz, obaj mówimy tym samym językiem.
Muzyka disco nagle się urwała, na sekundę zapadła cisza. Teddy zamilkł. Rozległ się odgłos głośnego siorbnięcia, kiedy Harry wessał przez słomkę resztki soku owocowego ze szklanki.
Teddy przełknął ślinę.
– Wiem na przykład, że Melissa nie ma żadnych szczególnych planów na resztę wieczoru – spojrzał błagalnie na Harry'ego.
– Dziękuję, Mongabi. Doceniam troskę. Ale akurat w tej chwili nie mam czasu. Najpierw muszę się uporać z tym, a później stąd wyjść. – Wyciągnął spod marynarki wielką policyjną pałkę gumową z rączką. – Tak nam się cholernie spieszy, że nie wiem, czy zdążę cię porządnie zlać.
– Co, u diab…
Harry wstał.
– Mam nadzieję, że Geoff i Ivan są dziś wieczorem na dyżurze. Mój kumpel miał wielką ochotę się z nimi spotkać. Wiesz.
Teddy próbował podnieść się z krzesła.
– Zamknij oczy – powiedział Harry i uderzył.
– Tak?
– Halo, czy to Evans?
– Być może. Kto pyta?
– Cześć, mówi Birgitta. Szwedka, koleżanka Inger, no wiesz. Widzieliśmy się kilka razy w The Albury. Mam długie, jasne rudawe włosy. Przypominasz sobie?
– Oczywiście, że cię pamiętam. Birgitta, tak? Jak się masz? Skąd zdobyłaś ten numer?
– U mnie wszystko w porządku. Raz lepiej, raz gorzej, wiesz. Trochę mi smutno z powodu tego, co się stało z Inger. Ale ty o tym wszystkim sam wiesz, nie będę cię dręczyć. Numer dostałam od Inger, na wypadek gdybyśmy szukali jej w Nimbin.
– Aha.
– Tak się składa, że wiem, że masz coś, czego potrzebuję, Evans.
– Tak?
– Pewnej rzeczy.
– Rozumiem. Przykro mi, że muszę cię rozczarować, ale raczej nie mam tego, czego szukasz. Posłuchaj… hm… Birgitto…
– Ty nie rozumiesz. Muszę się z tobą zobaczyć!
– Spokojnie. To, czego potrzebujesz, może ci załatwić setka innych ludzi. Pamiętaj, że rozmawiamy przez telefon. Uważaj, żebyś nie powiedziała czegoś, czego nie powinnaś. Przykro mi, że nie mogę ci pomóc.
– To, czego potrzebuję, zaczyna się na „m”, a nie na „h”. I tylko ty to masz.
– Bzdura!
– Wiem, że są jacyś inni, ale ja nikomu nie ufam. Kupuję nie tylko dla siebie, potrzeba mi dużo i dobrze zapłacę.
– Jestem teraz trochę zajęty, Birgitto. Bardzo proszę, nie dzwoń do mnie więcej tutaj.
– Chwileczkę! Mogę… Wiem parę rzeczy. Wiem, co lubisz.
– Co lubię?
– Co lubisz naprawdę. Co cię podnieca.
– Zaczekaj chwilę… Przepraszam, musiałem tylko kogoś stąd wyprowadzić. Ciągłe marudzenie. Co więc, twoim zdaniem, lubię, Birgitto?
– Nie mogę o tym mówić przez telefon, ale… ale mam jasne włosy i… ja też to lubię.
– Mój Boże, przyjaciółki! Nigdy nie przestaniecie mnie dziwić. Naprawdę sądziłem, że Inger potrafi milczeć na taki temat.
Читать дальше