Jo Nesbø - Człowiek-nietoperz

Здесь есть возможность читать онлайн «Jo Nesbø - Człowiek-nietoperz» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Człowiek-nietoperz: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Człowiek-nietoperz»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Sydney – najstarsze miasto Australii, u swych początków – pierwsza angielska kolonia karna. Miasto o wielu twarzach. To właśnie tu przybywa norweski policjant Harry Hole, by wyjaśnić sprawę zabójstwa swej rodaczki, Inger Holter, która być może stała się ofiarą seryjnego mordercy. Z miejscowym policjantem, Aborygenem Andrew Kensingtonem, Harry poznaje dzielnicę domów publicznych, podejrzanych lokalików, w których handluje się narkotykami, ulice, po których snują się dewianci seksualni. Przytłoczony mnóstwem obrazów i informacji Norweg początkowo nie łączy ich w logiczną całość. Zrozumienie przychodzi zbyt późno i Harry za wyeliminowanie psychopatycznego zabójcy musi zapłacić wysoką cenę.

Człowiek-nietoperz — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Człowiek-nietoperz», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Niewiele – odparł Lebie. – Ale przynajmniej stwierdziliśmy, że nie była najgrzeczniejszą dziewczynką. Brała amfetaminę i akurat zaczęła pracować w knajpie ze striptizem na King's Cross. Zamordowano ją w drodze do domu. Mamy dwóch świadków, którzy uważają, że widzieli, jak wchodzi do parku.

– Coś więcej?

– Na razie nie, sir.

– Harry – McCormack otarł pot. – Przedstaw nam swoją teorię.

– Tę najnowszą z nich – mruknął Wadkins dostatecznie głośno, żeby wszyscy go usłyszeli.

– No dobrze – zaczął Harry. – Nigdy nie znaleźliśmy tego świadka, o którym mówił Andrew. Tego, który miał widzieć Evansa White'a w Nimbin w dniu zabójstwa Inger Holter. Teraz wiemy, że White jest bardziej niż normalnie zainteresowany blondynkami, że miał trudne dzieciństwo i że ciekawe byłoby poznanie jego związków z matką. Nigdy nie miał stałej pracy ani stałego miejsca zamieszkania i dlatego trud no było śledzić jego ruchy. Nie jest wcale wykluczone, że mógł się potajemnie związać z Ottonem Rechtnaglem, nie jest też niemożliwe, że towarzyszył Ottonowi podczas tournee. Może nocował w hotelach i wyszukiwał ofiary tam, gdzie występowali. Ale to jednak tylko teoria.

– A może seryjnym mordercą jest Otto Rechtnagel? – powiedział Wadkins. – Może Rechtnagla i Kensingtona zabił ktoś inny, kto nie ma nic wspólnego z pozostałymi morderstwami?

– Centennial Park – zamyślił się Lebie. – To był nasz seryjny morderca. Założę się o wszystko, co mam. Wprawdzie nie mam zbyt wiele do stracenia…

– Lebie ma rację – powiedział Harry. – On wciąż gdzieś krąży.

– Okej – westchnął McCormack. – Zauważyłem, że nasz przyjaciel Holy zaczął używać wyrażeń „nie jest niemożliwe” i „nie jest wykluczone”, gdy lansuje swoje teorie, co może okazać się mądre. Kurczowe trzymanie się jednego wątku w niczym nam nie pomoże. Poza tym dla wszystkich powinno już być jasne, że mamy do czynienia z bardzo inteligentnym i obdarzonym wielkim tupetem człowiekiem. Spreparował dla nas odpowiedzi, których szukaliśmy, podał nam mordercę na talerzu i zapewne liczy, że to nam wystarczy, że uznamy sprawę za wyjaśnioną, skoro winny zginął z własnej ręki. Kiedy wskazał na Kensingtona, to oczywiście miał świadomość, że będziemy chcieli wyciszyć sprawę, i rzeczywiście, to był bardzo dobry pomysł.

McCormack patrzył teraz na Harry'ego.

– A wyciszając sprawę, musielibyśmy również uciąć dalsze śledztwo. Teraz nasza przewaga polega na tym, że jemu wydaje się, że jest bezpieczny. A ludzie, którzy czują się bezpieczni, często postępują nieostrożnie. Najwyższy czas, żebyśmy jednak zdecydowali, w jaki sposób działamy dalej. Mamy nowego podejrzanego i nie stać nas na kolejne spudłowanie. Problem w tym, że jeśli wabiąc grubą rybę, narobimy za dużo plusku w wodzie, to możemy ją spłoszyć. Musimy zachować zimną krew i stać najzupełniej nieruchomo, dopóki nie zobaczymy tej ryby jasno i wyraźnie, tak wyraź nie, że się nie pomylimy, i tak blisko, że nie spudłujemy. Dopiero wtedy możemy rzucić harpun.

Rozejrzał się dokoła. Wszyscy, kiwając głowami, pochwalili zdrowy rozsądek szefa.

– Aby to osiągnąć, wymagana jest praca w defensywie. Cicha i systematyczna – dodał McCormack.

– Nie zgadzam się – zaprotestował Harry.

Wszyscy obrócili się do niego.

– Jest inny sposób na złapanie ryby, zamiast robienia plusku w wodzie – powiedział. – Wystarczy żyłka i haczyk z przynętą, na którą ryba da się złapać.

Wiatr pchał przed sobą chmury kurzu, które wirowały wzdłuż żwirowej drogi, przeskakiwały przez niskie kamienne ogrodzenie cmentarza i wpadały na nielicznie zgromadzonych ludzi. Harry musiał zacisnąć oczy, żeby nie sypało w nie piaskiem. Wicher szarpał spódnicami i klapami płaszczy, z daleka wyglądało to tak, jakby zebrani tańczyli na grobie Andrew Kensingtona.

– Wiatr z piekła rodem – szepnął Wadkins podczas modlitwy pastora.

Harry zastanowił się nad jego słowami. Miał nadzieję, że Wadkins się myli. Oczywiście trudno stwierdzić, skąd wieje wiatr, ale wyraźnie mu się spieszyło. Czy zjawił się tu, żeby porwać duszę Andrew? Jeśli tak, nikt nie mógł mu zarzucić, że się leni. Szeleściły kartki psałterza i zielony brezent, na którym usypano ziemię wykopaną z grobu. A ci, którzy nie mieli kapeluszy do przytrzymywania, musieli pogodzić się ze zniszczeniem pożyczek i innych wymyślnych zabiegów fryzjerskich.

Harry nie słuchał pastora, zmrużonymi oczami obserwował drugą stronę drogi. Włosy Birgitty zwiane do tyłu przypominały ogromny czerwony płomień. Napotkała jego spojrzenie i nie zareagowała. Jakaś siwa trzęsąca się staruszka siedziała na krzesełku z laską na kolanach. Skórę miała pożółkłą i nawet wiek nie zdołał ukryć jej wyraźnie angielskich końskich rysów twarzy. Wiatr lekko przekrzywił jej kapelusz. Harry po pewnym czasie zrozumiał, że to przybrana matka Andrew, była jednak tak stara i słaba, że chyba nie zarejestrowała kondolencji, które złożył jej pod kościołem. Kiwnęła tylko głową, mamrocząc jakieś niezrozumiałe zdanie. Za nią stała drobna, czarna, prawie niewidzialna kobieta z dwiema dziewczynkami, które trzymała za ręce.

Pastor rzucił ziemię na grób zgodnie z luterańskim obyczajem. Harry już wcześniej dowiedział się, że Andrew należał do kościoła anglikańskiego, jednego z największych w Australii obok kościoła katolickiego, lecz Harry, który w dorosłym życiu był tylko na dwóch pogrzebach, nie zauważył, żeby ten różnił się od ceremonii odprawianych w Norwegii. Nawet pogoda była podobna. Kiedy chowali jego matkę, ponure sinoniebieskie chmury pędziły ponad Cmentarzem Zachodnim, ale na szczęście zanadto się spieszyły, by lunąć deszczem na żałobników. W dniu pogrzebu Ronny'ego świeciło słońce, ale wtedy Harry leżał w szpitalu za zaciągniętymi zasłonami, bo światło przyprawiało go o ból głowy. Tak samo jak dzisiaj policjanci z pewnością stanowili większość na tym pogrzebie, może nawet na koniec odśpiewali ten sam psalm, Bliżej, mój Boże, do Ciebie!

Zgromadzenie się rozsypało. Ludzie zaczęli kierować się do samochodów, a Harry znalazł się tuż za Birgittą. Przystanęła na moment, żeby mógł się z nią zrównać.

– Wyglądasz na chorego – powiedziała, nie podnosząc oczu.

– Nie wiesz, jak wyglądam, kiedy jestem chory – odparł.

– A nie wyglądasz na chorego, kiedy jesteś chory? – spytała. – Tak czy owak, mówię tylko, że wyglądasz na chorego. Jesteś chory?

Gwałtowny podmuch wiatru zakrył twarz Harry'ego krawatem.

– Może trochę – powiedział. – Ale nie bardzo. A ty wyglądasz jak meduza, z tymi włosami powiewającymi… mi w twarz.

Harry wyjął z ust rudy włos. Birgittą uśmiechnęła się.

– Ciesz się, że nie jestem jelly boxfish.

– Jelly co? – zdziwił się Harry.

Jelly boxfish - powtórzyła Birgitta. – To meduza, których sporo tutaj w Australii. Można powiedzieć, że jest o stopień gorsza od zwykłej meduzy…

Jelly boxfish? - Harry usłyszał za plecami znajomy głos. Odwrócił się. To był Toowoomba.

– Jak się macie?

Harry po angielsku wyjaśnił, że to włosy Birgitty, które wiatr zwiał mu na twarz, nasunęły skojarzenie.

– No, gdyby to była jelly boxfish, na twarzy zaczęłyby ci już występować czerwone pręgi i wrzeszczałbyś jak człowiek ćwiczony batem – odparł Toowoomba. – Za kilka sekund byś się przewrócił, jad sparaliżowałby ci narządy oddechowe, zacząłbyś się dusić, a bez natychmiastowej pomocy umarłbyś bardzo bolesną śmiercią.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Człowiek-nietoperz»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Człowiek-nietoperz» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Człowiek-nietoperz»

Обсуждение, отзывы о книге «Człowiek-nietoperz» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x