– Zaczniemy od kogoś, kogo znam.
Już wcześniej uzgodnili, że rozpoczną poszukiwanie słynnej igły jak najbliżej środka stogu siana, między dziwkami na Darlinghurst Road. Nietrudno było je znaleźć. Harry kilka już rozpoznawał.
– Mongabi, stary, jak interesy? – Andrew zatrzymał się i serdecznie przywitał ciemnego faceta w obcisłym garniturze, obwieszonego biżuterią. Gdy człowiek ten otworzył usta, błysnął złoty ząb.
– Tuka, ty ogierze! Nie narzekam.
Ten przynajmniej wygląda jak alfons, pomyślał Harry.
– Harry, poznaj Teddy'ego Mongabi, najgorszego alfonsa w Sydney. Siedzi w interesie już od dwudziestu lat, ale ciągle wystaje na ulicy razem ze swoimi dziewczynami. Nie zaczynasz się przypadkiem robić na to za stary, Teddy? Teddy rozłożył ręce i uśmiechnął się szeroko.
– Podoba mi się tutaj, Tuka. Przecież to tutaj coś się dzieje, wiesz. Kiedy się zaszyjesz w biurze, mija niewiele czasu, a tracisz rozeznanie i kontrolę. A kontrola w tej branży jest najważniejsza, wiesz. Kontrola dziewczyn i kontrola klientów. Ludzie są jak psy, wiesz. A pies, nad którym nie ma się kontroli, jest nieszczęśliwy. A nieszczęśliwe psy gryzą, wiesz.
– Skoro tak mówisz, Teddy. Posłuchaj, chciałbym porozmawiać z kilkoma twoimi dziewczynami. Szukamy niegrzecznego chłopca, mógł tu przyjść się zabawić.
– Jasne. Z kim chciałbyś pogadać?
– Jest Sandra?
– Będzie tu w każdej chwili. Jesteś pewien, że nie chcesz nic więcej? To znaczy nic więcej niż pogadać?
– Nie, nie, dziękuję, Teddy. Będziemy w Palladium. Możesz poprosić Sandrę, żeby tam zajrzała?
Przed Palladium stał naganiacz i wykrzykiwał do ludzi zachęcające gładkie słowa. Na widok czarnoskórego policjanta rozjaśnił się. Andrew zamienił z nim kilka słów i przeszli, nie zaglądając do okienka z biletami. Wąskie schody prowadziły do piwnicy słabo oświetlonego klubu striptizerskiego, gdzie siedziała już przy stolikach garstka mężczyzn w oczekiwaniu na kolejny występ. Znaleźli wolny stolik na tyłach sali.
– Mam wrażenie, że znasz wszystkich w tej okolicy – powiedział Harry.
– Wszystkich, dla których znajomość ze mną jest przydatna i których mnie przydaje się znać. Przypuszczam, że u was w Oslo też istnieje taka dziwna symbioza między policją a półświatkiem.
– Jasne. Ale odnoszę wrażenie, że twoje kontakty są bardziej osobiste niż nasze. Andrew roześmiał się.
– Pewnie czuję z nimi swego rodzaju pokrewieństwo. Gdybym nie był w policji, może sam działałbym w tej branży, kto wie?
Po schodach zeszła czarna sukienka mini na wysokich szpilkach. Oczy spod krótkiej czarnej grzywki rozejrzały się ciężkim zamglonym spojrzeniem. W końcu kobieta podeszła do ich stolika. Andrew podsunął jej krzesło.
– Sandro, to Harry Holy.
– Naprawdę? – uśmiechnęła się krzywo szerokimi, umalowanymi na czerwono ustami. Brakowało jej jednego kła. Harry ujął ją za zimną trupiobladą dłoń. Dziewczyna miała w sobie coś znajomego, musiał ją widzieć na Darlinghurst Road innego wieczoru, może była inaczej umalowana albo w innym ubraniu.
– O co chodzi? Ścigasz bandytów, Kensington?
– Ścigamy pewnego konkretnego bandytę, Sandro. Lubi dusić. Gołymi rękami. Brzmi znajomo?
– Znajomo? To pasuje do połowy naszych klientów. Skrzywdził kogoś?
– Prawdopodobnie tylko te, które mogły go zidentyfikować – odparł Harry. – Widziałaś już tego faceta? – Podsunął jej zdjęcie Evansa White'a.
– Nie – odparła, nie patrząc na fotografię, i obróciła się do Andrew. – Co to za typ, którego ze sobą przyprowadziłeś, Kensington?
– To Norweg. Jest policjantem, a jego siostra pracowała w The Albury. Została zgwałcona i zabita w zeszłym tygodniu. Dwadzieścia trzy lata. Harry wziął urlop bezpłatny i przyjechał tu, żeby znaleźć człowieka, który to zrobił.
– Przepraszam – powiedziała Sandra i popatrzyła na zdjęcie. – Tak – rzuciła tylko.
– Co masz na myśli? – ożywił się Harry.
– To, że go widziałam.
– Czy… hm… spotkałaś się z nim?
– Nie, ale był kilka razy na Darlinghurst Road. Nie mam pojęcia, co tu robi, ale twarz jest znajoma. Mogę trochę popytać…
– Bardzo dziękuję… Sandro – powiedział Harry.
Uśmiechnęła się krótko.
– Muszę wracać do pracy, chłopaki. Pewnie jeszcze pogadamy.
Minispódniczka zniknęła tą samą drogą, którą się pojawiła.
– Mamy go! – powiedział Harry.
– Mamy? Tylko dlatego, że ktoś widział tego faceta na King's Cross? Nie ma zakazu pokazywania się na Darlinghurst Road ani też pieprzenia się z dziwkami, nawet jeśli po to tu przyszedł. A w każdym razie zakaz nie jest zbyt surowy.
– Nie czujesz tego, Andrew? W Sydney mieszkają cztery miliony ludzi, a ona widziała tego jednego, którego szukamy. To oczywiście nie jest żaden dowód, ale znak, prawda? Nie czujesz, że zaczynamy się zbliżać?
Przyciszono nieciekawą muzykę i przygaszono światła. Goście przybytku skierowali uwagę na scenę.
– Ty jesteś całkiem przekonany o tym, że to Evans White, prawda?
Harry kiwnął głową.
– Każde włókienko w moim ciele mówi, że to Evans White. Mam w brzuchu takie uczucie, że może chodzić o niego.
– W brzuchu?
– Intuicja to nie jest żaden hokuspokus, jak się nad tym głębiej zastanowisz, Andrew.
– Zastanawiam się nad tym teraz, Harry, i nic nie czuję w brzuchu. Opowiedz mi, jak ten twój brzuch działa.
– Cóż… – Harry spojrzał na Andrew, by się przekonać, czy ten z niego nie kpi. Ale Andrew patrzył na niego ze szczerym zainteresowaniem.
– Intuicja to tylko suma wszystkich zebranych doświadczeń. Wyobrażam to sobie tak, że wszystko, co przeżyłeś, wszystko, co wiesz, co ci się wydaje, że wiesz, i nie wiedziałeś, że wiesz, tkwi w podświadomości, jakby na wpół uśpione. Z reguły nie czujesz tego uśpionego zwierzęcia, ono tylko leży, chrapie i chłonie nowe rzeczy, prawda? Ale od czasu do czasu mruga oczami, przeciąga się i mówi ci: „Halo, ja to już gdzieś kiedyś widziałem”. I tłumaczy ci, w którym miejscu na obrazku dana rzecz powinna się znaleźć.
– Pięknie, Holy. Ale czy jesteś pewien, że to uśpione zwierzę dostrzega wszystkie szczegóły na tym obrazku? Przecież to, co się widzi, może zależeć od miejsca, w którym się stoi i z którego się patrzy.
– Co przez to rozumiesz?
– Weź na przykład gwiaździste niebo. To niebo, które widzisz w Norwegii, jest dokładnie tym samym niebem, które widzisz w Australii, lecz ponieważ teraz jesteś „na dole”, stoisz do góry nogami w stosunku do tego, co widzisz w domu. Przez to wszystkie gwiazdozbiory oglądasz do góry nogami. Jeśli nie wiesz, że tak jest, wszystko ci się pomyli i możesz popełnić błąd.
Harry zdziwiony spojrzał na Andrew.
– Do góry nogami?
– Jasne. – Andrew zgasił cygaro.
– W szkole uczyłem się, że rozgwieżdżone niebo, które wy oglądacie, jest całkowicie inne od tego, które my widzimy. W Australii kula ziemska zakrywa widok tych gwiazd, które możemy nocą oglądać w Norwegii.
– Niech będzie i tak. – Andrew był niewzruszony. – Tak czy owak pozostaje kwestia, z jakiego miejsca patrzysz na rzeczy. Chodzi mi o to, że wszystko jest względne, prawda? A przez to tak cholernie skomplikowane.
Ze sceny rozległ się jakby syk, buchnął biały dym. W następnej chwili zabarwił się na czerwono, a z głośników popłynęła muzyka smyczków. Z chmury dymu wyłoniła się kobieta, ubrana w prostą suknię, i mężczyzna w spodniach i białej koszuli.
Читать дальше