Jo Nesbø - Człowiek-nietoperz

Здесь есть возможность читать онлайн «Jo Nesbø - Człowiek-nietoperz» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Człowiek-nietoperz: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Człowiek-nietoperz»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Sydney – najstarsze miasto Australii, u swych początków – pierwsza angielska kolonia karna. Miasto o wielu twarzach. To właśnie tu przybywa norweski policjant Harry Hole, by wyjaśnić sprawę zabójstwa swej rodaczki, Inger Holter, która być może stała się ofiarą seryjnego mordercy. Z miejscowym policjantem, Aborygenem Andrew Kensingtonem, Harry poznaje dzielnicę domów publicznych, podejrzanych lokalików, w których handluje się narkotykami, ulice, po których snują się dewianci seksualni. Przytłoczony mnóstwem obrazów i informacji Norweg początkowo nie łączy ich w logiczną całość. Zrozumienie przychodzi zbyt późno i Harry za wyeliminowanie psychopatycznego zabójcy musi zapłacić wysoką cenę.

Człowiek-nietoperz — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Człowiek-nietoperz», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Powinieneś tu przyjechać na Mardi Gras i zobaczyć paradę homoseksualistów – powiedziała. – Przemaszerowują po Oxford Street. W zeszłym roku mówili, że ponad pół miliona ludzi z całej Australii przyjechało tu zobaczyć paradę i wziąć w niej udział. To było niesamowite.

Ulica gejowska. Ulica lesbijska. Dopiero teraz Harry zwrócił uwagę na ubrania wystawione w sklepach. Lateks. Skóra. Obcisłe bluzeczki i maleńkie majteczki z jedwabiu. Suwaki i nity. Ale ekskluzywne i stylowe. Pozbawione spoconej wulgarności, która przenikała kluby ze striptizem na King's Cross.

– Kiedy byłem chłopakiem, mieszkał w sąsiedztwie gej – zaczął opowiadać Harry. – Miał pewnie ze czterdzieści lat, mieszkał sam i wszyscy w okolicy wiedzieli, że to homoseksualista. Zimą rzucaliśmy w niego śnieżkami, wołaliśmy „ciota” i uciekaliśmy przed nim jak szaleńcy, przekonani, że nas zgwałci, gdy tylko nas dopadnie. Ale on nigdy nas nie ganiał, tylko mocniej naciągał czapkę na uszy i szedł do domu. Pewnego dnia się wyprowadził. Nigdy nic złego mi nie zrobił i ciągle się zastanawiam, dlaczego tak go nienawidziłem.

– Ludzie boją się tego, czego nie rozumieją. A tego, czego się boją, nienawidzą.

– Jaka ty jesteś mądra – powiedział Harry, a Birgitta kuksnęła go w brzuch. Z krzykiem osunął się na chodnik, ale ona ze śmiechem poprosiła, żeby nie robił sceny. Wstał więc i pobiegł za nią w górę ulicy.

– Mam nadzieję, że on się przeprowadził tutaj – dodał Harry później.

Po rozstaniu z Birgitta (uświadomił sobie, że każdą rozłąkę z nią na krócej czy dłużej traktował jako rozstanie) zatrzymał się na przystanku autobusowym. Przed nim stał chłopak z norweską flagą na plecaku. Harry nie zdążył się zdecydować, czy ma się dać rozpoznać, bo akurat przyjechał autobus.

Kierowca jęknął na widok dwudziestodolarowego banknotu.

– Nie ma pan pięćdziesiątaka? – spytał ze złością.

– Gdybym miał, to bym dał go tobie, pieprzona cioto! – odparł Harry po norwesku, uśmiechając się przy tym niewinnie, ale kierowcę najwyraźniej nie obchodziło ani to, co rozumiał, ani to, czego nie rozumiał. Z ponurą miną wydał resztę.

Harry postanowił prześledzić trasę, którą Inger Holter wracała do domu w noc morderstwa. Nie dlatego, że inni jej przed nim nie prześledzili: Lebie i Yong zaglądali już do barów i restauracji na trasie i pokazywali zdjęcie Inger, rzecz jasna bez rezultatu. Próbował nakłonić Andrew, żeby mu towarzyszył, ale ten zaparł się, twierdząc, że to tylko strata cennego czasu, który lepiej wykorzystać na oglądanie telewizji.

– Ja nie żartuję, Harry. Oglądanie telewizji podnosi wiarę w siebie. Kiedy popatrzysz, jacy głupi są ludzie, którzy występują w telewizji, od razu zaczynasz czuć się bystrzachą. A badania naukowe pokazują, że ludzie, którzy uważają się za inteligentnych, mają lepsze wyniki od tych, którzy czują się głupi.

Harry nie potrafił podważyć takiego rozumowania, lecz Andrew przynajmniej podał mu nazwę pewnego baru na Bridge Road, którego właścicielowi mógł przekazać od niego pozdrowienia.

– Na pewno nie będzie miał ci nic do powiedzenia, ale może chociaż sprzeda ci colę za pół ceny – oświadczył, szczerząc zęby w uśmiechu.

Harry wysiadł z autobusu przy ratuszu i przeszedł się w stronę Pyrmont. Przyglądał się wysokim domom i wielkomiejskiemu ruchowi, ale to nie powiedziało mu, co spotkało Inger Holter tamtego wieczoru. Przy targu rybnym wszedł do kawiarni i zamówił bajgla z łososiem i kaparami. Z okna widział most przez zatokę Blackwattle i Glebę po drugiej stronie. Na otwartym placu zaczęto już budować scenę pod gołym niebem. Harry na plakatach przeczytał, że to w związku ze świętem narodowym, Australian Day, które wypadało w następną niedzielę. Poprosił kelnera o kawę i wziął się za bary z „Sydney Morning Herald”, gazetą takich rozmiarów, że da się w nią zapakować cały połów, i nawet obejrzenie samych tylko zdjęć jest ciężką pracą. Pozostała jeszcze godzina dziennego światła, a Harry chciał sprawdzić, jakie zwierzęta wypełzają spod ziemi w Glebę po zapadnięciu ciemności.

Właściciel The Cricket był również dumnym właścicielem stroju, którego bohater narodowy Nick Ambrose używał, kiedy Australia pokonała Anglię w trzech kolejnych meczach testowych w krykieta na początku lat osiemdziesiątych. Strój wisiał oprawiony w ramki za szkłem na ścianie ponad jednorękim bandytą. Na drugiej ścianie wisiały dwa z drewnianych kijów i piłka, których używano w roku 1978, kiedy to Australia nareszcie pobiła Pakistan po długim okresie porażek. Po kradzieży wickets, palików bramki, używanych w meczu z Afryką Południową, wyeksponowanych tuż nad drzwiami wejściowymi, właściciel uznał, że musi przybijać swoje klejnoty gwoździami. I to nie okazało się skuteczne – nakolannik legendarnego Willarda Stautona został pewnego wieczoru rozstrzelany na strzępy przez gościa, któremu nie udało się go zdjąć ze ściany.

Harry wszedł do środka, na widok ekspozycji pamiątek i przypuszczalnie zainteresowanych krykietem typów, stanowiących klientelę baru, natychmiast przyszła mu do głowy myśl, że powinien chyba zmienić swoją opinię na temat krykieta jako sportu dla snobów. Goście nie wyglądali na świeżo wyfryzowanych i pachnących, podobnie zresztą jak Burroughs za barem.

– Dobry wieczór – powiedział. Jego głos zabrzmiał jak tępa kosa na osełce.

– Tonik, bez dżinu – poprosił Harry, dając mu znak, by zatrzymał resztę z dziesięciodolarowego banknotu.

– Za dużo na napiwek, za mało na łapówkę – Burroughs pomachał banknotem. – Jesteś policjantem?

– To tak od razu widać? – spytał Harry ze zrezygnowaną miną.

– Oprócz tego, że mówisz jak cholerny turysta. – Burroughs położył przed Harrym resztę i odwrócił się.

– Jestem znajomym Andrew Kensingtona – poinformował Harry.

Burroughs błyskawicznym ruchem odwrócił się w jego stronę i zabrał pieniądze.

– Dlaczego od razu nie powiedziałeś? – mruknął.

Burroughs nie przypominał sobie, żeby zauważył albo usłyszał w związku z Inger Holter coś, o czym Harry by nie wiedział, ponieważ Andrew już wcześniej z nim rozmawiał. Ale, jak mawiał dawny mistrz Harry'ego z policji w Oslo, Simonsen zwany Lumbago, lepiej jest spytać o jeden raz za dużo niż za mało.

Harry rozejrzał się dokoła.

– Co serwujesz?

– Szaszłyk z sałatką grecką – odparł Burroughs. – Danie dnia. Siedem dolarów.

– Przepraszam, wyrażam się niezgrabnie – zmieszał się Harry. – Chodzi mi o to, kogo obsługujesz. Jakiego rodzaju masz klientelę?

– Chyba taką, którą się określa jako niższe warstwy – uśmiechnął się Burroughs z rezygnacją. Uśmiech ten powiedział bardzo wiele o jego karierze i o tym, co się w dorosłym życiu stało z marzeniem o prowadzeniu własnego baru.

– Ci, co tam siedzą, to stali goście? – spytał Harry, ruchem głowy wskazując na mroczny kąt, w którym przy stoliku pięciu mężczyzn piło piwo.

– Jasne, podobnie jak większość z tych, którzy tu przychodzą. Akurat nie tędy płynie największy strumień turystów.

– Masz coś przeciwko temu, żebym zadał im parę pytań?

Burroughs się zawahał.

– Ci faceci tam to nie są najgrzeczniejsze dzieci. Nie mam pojęcia, jak zarabiają na to swoje piwo, nie mam też zamiaru ich o to pytać. Powiem ci tylko, że nie pracują od dziewiątej do szesnastej.

– Ale chyba nikt nie lubi, żeby w sąsiedztwie gwałcono i zabijano niewinne dziewczyny. Nawet ludzie, którzy czasem przekraczają granice wyznaczane przez prawo. To przecież odstrasza przybyszów z innych okolic i nie wpływa dobrze na interesy, bez względu na to, co sprzedajesz, czyż nie?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Człowiek-nietoperz»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Człowiek-nietoperz» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Człowiek-nietoperz»

Обсуждение, отзывы о книге «Człowiek-nietoperz» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x