Jacek Dąbała - Prawo Śmierci
Здесь есть возможность читать онлайн «Jacek Dąbała - Prawo Śmierci» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Prawo Śmierci
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Prawo Śmierci: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Prawo Śmierci»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Prawo Śmierci — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Prawo Śmierci», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Daruj mu – poprosił głośniej Idalgo. – Strach mu we łbie miesza.
– Mordercę ojca lepiej dobij! Handlarza rozerwij! – Niektórzy w tłumie nie rezygnowali.
Human popatrzył na Walda. Tamten uśmiechnął się krzywo i podrapał w głowę. Olbrzym skądś znał ten gest. Jednak nie okazał zdziwienia.
– Pomnij na wspólne bitwy, to może ci się rozjaśni – odezwał się ironicznie Waldo. – Nam jedna droga pisana, bracie…
– Do księcia gadasz, psie – ostrzegł go Lalola.
– A stary trakt pamiętasz? – kontynuował cierpliwie handlarz. Udawał przy tym, że nie patrzy na więzy zakładane na rękach i nogach kowala. – Mnie śmiercią nie strasz, bo wielu tutaj próbowało…
– Dart – szepnęła zaskoczona Bathy. – Znowu ty…
– Teraz cię poznaję – kiwnął głową olbrzym. – Czyś go ubił? – pokazał palcem na korpus handlarza.
– Cielsko tylko zostało – potwierdził z jadowitym uśmieszkiem Waldo. – Wielkie i silne ścierwo… – poklepał się po ramionach.
Ludzie na dziedzińcu niczego nie rozumieli. Dopiero teraz zaczynali się bać naprawdę. Oblężenie, wojna i śmierć stawały się niczym w porównaniu z łamaniem reguł życia. Uwierzyli, że nowy książę jest szaleńcem, który nie pomści swojego ojca i wybaczy owłosionemu handlarzowi niewolników.
– Przywlokłem ci tutaj Abotta i Yca – dodał od niechcenia Waldo. – Tych możesz przypalić i dać ludziom żer… Niech się zemszczą, niech wypalą trzewia…
– Gotowe, panie – odezwał się z boku Lalola. Pomiędzy końmi leżał przywiązany za kończyny kowal. Miał zamknięte oczy i drżał ze strachu. Światło pochodni i księżyca zlały się na jego obrzmiałej twarzy. Widać było, że czekał na straszną śmierć.
– Daj mi go – odezwał się nagle Idalgo. – Daj mi tego kowala.
– Wolnego ci dać nie mogę – odparł Human.
– Daj mi jego życie – naciskał łapacz.
Human zesztywniał, jakby szukał słów. Nawet kowal otworzył oczy i patrzył z nadzieją na jego usta.
– Każesz mi złamać rozkaz księcia, łapaczu. – Olbrzym powiedział to niemalże do siebie. Na Idalga w ogóle nie patrzył. – Świt niedaleko… Dobrze. – Zdecydował szybko. – Bierz go i wyjedź z zamku. Życie za życie. Mój dług spłacony, tak?
– Nie było długu, Human – Idalgo odetchnął. – Była przyjaźń…
– Bierz go i za dnia wyjeżdżaj – przerwał zimno olbrzym, odwrócił się i skierował do zamkowych komnat. – Prowadź – rozkazał czytaczowi, który nerwowo drobił z nogi na nogę. Na kowala, który wcześniej zemdlał, nie zwracał już uwagi. W ogóle o nim nie myślał.
Zerwał się wiatr i zaczął padać deszcz. Zapowiadał się chłodny dzień.
19
Czas przed świtem pogrążył ludzi w głębokim śnie. Na murach zamku wędrowali tylko tam i z powrotem ziewający strażnicy. Od momentu, gdy handlarz przyprowadził ze sobą króla barbarzyńców, Abotta, i cesarza mutantów, Yca, żołnierze odetchnęli. Żadna armia świata nie była w stanie zaatakować bez swojego dowódcy. To wiedział nawet najmłodszy strażnik. Dlatego ziewali i stęsknionym wzrokiem patrzyli w stronę morza i w zachmurzone niebo, gdzie niedługo powinno pojawić się słońce.
Waldo zatrzymał się przed komnatą Tantry i powoli nacisnął klamkę. Drzwi były otwarte. Wszedł do środka i cicho je zamknął za sobą. Przez dłuższą chwilę stał w bezruchu i przyzwyczajał oczy do ciemności. Kiedy zobaczył kontury mebli i śpiące obok matki dziecko, zrobił pierwszy krok. Zdecydowany był wszystko zakończyć. Jego misja trwała już zbyt długo. Był zmęczony i głodny. To ostatnie uczucie denerwowało go szczególnie. Marzył o powrocie do swojego czasu. Usiadł na łóżku i położył dłoń na głowie dziecka. Zapłakało głośno i przenikliwie. Jego matka natychmiast się obudziła i dostrzegła intruza. Nie krzyknęła jednak. W ciemnościach widział jej duże i błyszczące oczy.
– Nie dotykaj dziecka – powiedziała prawie żołnierskim tonem. Jej kobiecość nagle zniknęła. Teraz była matką gotową walczyć aż do śmierci o swoje dziecko. Handlarz nie cofnął jednak ręki.
– Przychodzę spoza czasu… – zaczął cicho. – Jestem… Jestem twoim ojcem…
– Czy… Czy jesteś… szalony? – Usta Tantry ledwie się poruszyły.
– Wysłuchaj mnie – ciągnął spokojnie Waldo. – Kiedyś mój świat szukał zabawy, nowej zabawy, bo tak wygląda nasze… życie. To wasze słowo… U nas się po prostu żyje. Nie ma śmierci… Nie było, ale o tym potem… Nasz świat znalazł wyjście do was. Przypadek… Tak samo mogłem wleźć gdzie indziej. My nie mamy ciał, nie jemy, nie robimy tego wszystkiego, co wy… co ludzie. Chciałem być pierwszy, i byłem. Przekleństwo… To też wasze słowo… Wlazłem w jakiegoś pierwszego lepszego włóczęgę i poczułem to… No wiesz… Co tu dużo gadać, wychędożyłem na drodze jedną zdrową dziewkę i musiałem wracać. Za słabi wtedy byliśmy, nie mogli mnie tu utrzymać… Zostawiłem jego ścierwo w jakimś lesie i wróciłem. Słuchasz mnie?
– Jesteś naprawdę pomerdany… – Szept kobiety zachrzęścił w komnacie niczym piasek. Była jednak spokojna i nie czuła strachu. Nie wiedziała nawet, dlaczego.
– Potem pojawiałem się tylko na chwilę… – Handlarz położył się na poduszce i odetchnął. – Widziałem, jak się rodziliście, jak…
– Powiedziałeś… – przerwała mu Tantra. – Powiedziałeś… rodziliście…
– Ty i twój brat – potwierdził Waldo.
– Gdzie on jest? – Jej spokój prysł.
– Nie wiem – odparł Waldo. – Po urodzeniu straciłem z wami kontakt… Nie mogliśmy się przebić. Czas nie puszczał nas… Dopiero niedawno… To dziecko nam pomogło. Mój… wnuk. Co za język… Wnuk.
– Po co przyszedłeś? – Pytanie kobiety było napięte jak struna.
– Po was, po niego – odrzekł spokojnie Waldo.
– Jak to? – przestraszyła się Tantra. – Chcesz nas zabić?
– Nie was – zaśmiał się krótko handlarz. – Ciała tu zostaną. Po prostu odejdziecie…
– Jak? Udusisz nas czy zarżniesz nożem? – Jej ręce odtrąciły jego dłoń z głowy dziecka. – Nie dotykaj go! Idź stąd i nie wracaj…
– Nie mogę – wyszeptał Waldo. – Do mojego świata przywlokłem… śmierć. Zaraziliście nas śmiercią. Niektórzy z nas zaczęli znikać. Nigdy wcześniej tego nie znaliśmy… Przyjaciele, bliscy… Tak chyba o tym mówicie… Oni odchodzili i nikt nie mógł ich odnaleźć. Przywlokłem z waszego czasu śmierć. Dlatego tu jestem… Mój wnuk, to dziecko, ma coś, czego nam potrzeba… Nie bój się. Wystarczy, że zechcesz, i odejdziemy stąd. Bez bólu i… duszenia. Jesteś moją córką, więc nosisz w sobie także nasz świat. Musisz go tylko chcieć odnaleźć…
– Nie chcę tego – ucięła Tantra. – Jeśli to wszystko prawda, to odejdź i zostaw nas…
– Nie mogę. – Waldo zaczynał rozumieć, że nie pójdzie mu łatwo. – Oni tam na nas czekają… Ty… Ty możesz zostać. Dziecko musi nas uratować. Musi odnaleźć tych, którzy zaginęli, i wypędzić z naszego czasu śmierć. Nie chcemy jej tam… Niech zostanie tutaj… Wy ją rozumiecie…
– Idź precz! – krzyknęła kobieta i gwałtownym ruchem przygarnęła do siebie dziecko.
Handlarz pochylił się w jej stronę i jeszcze szybciej chwycił ich oboje w swoje potężne ramiona. Nawet nie próbowała się szarpać. Czuła, że słabnie, że zaczyna ją wciągać nieznany, potężny wir. Nie potrafiła krzyczeć, nie umiała walczyć, poddawała się lekkości, o jakiej wcześniej nie miała pojęcia. Widziała swojego syna, który tak jak ona, wypełnił sobą przestrzeń komnaty. Byli bez wyglądu i bez zapachu. Pojawiło się uczucie spokoju i łagodności. Wiedziała, że przegrała, że ciała na łóżku umierają. Zanim jednak zrozumiała, że nie żałuje, pojawił się ktoś inny. Wyraźnie wyczuła zdziwienie i strach Walda. Głos obcego przeszył wszystko, co czuła: „Twój czas, przybyszu, kończy się. Nie możesz zabrać tego dziecka, bo jest również nasze. Przypadek sprawił, że matka tego dziecka urodziła mojego syna…” „Kim jesteś?” – od strony Walda popłynęło pytanie. „Ze zderzenia czasów… Błąd? Doświadczenie? Przypadek? Chyba to ostatnie… Trafiłem tu, poczułem to, co ty, i… U nas jest coś podobnego. Mówimy o tym «bliskość». Odejdź, jeśli nie chcesz katastrofy. Nie można penetrować czasu. Wiemy to już od dawna… Wy zaburzyliście równowagę, daliście im coś, czego nie powinni mieć. Nas… Mnie wyrzuciło poza układ i spłodziłem tutaj dziecko. Nie powinno go być. Nie wiemy, co z tego wyniknie…” „Dlaczego go nie zabiliście?” – zapytał handlarz. „Nie można. Jeśli czas stwarza wymiar, nie można tego niszczyć. Odejdź i nie wracaj…” „Mój świat umiera. Miałem przywrócić mu życie…” „Wiem – zgodził się przybysz. – Czy naprawdę chcesz to zmienić? Gotowy jesteś zapłacić cenę? Nie musisz odpowiadać… Ty jednak znikniesz, umrzesz…” „I zatrzymacie śmierć?” – Handlarz już podjął decyzję. Dostrzegł kogoś potężniejszego i nadzieję. „Spróbujemy ściągnąć śmierć z waszego świata. Nie jest wiele, ale może zarażać… Dziwnie się rozmawia w tym trzecim języku… Powiedz tylko, że chcesz, i zamkniemy wasz czas.” „Nie ma odwrotu… Widocznie popełniliśmy błąd. Żegnaj zatem mój wnuku i moja córko. Już się nie zobaczymy…” „Nie mów tak – przerwał mu głos. – Tego nikt nie wie. Poza czasem jest jeszcze wiele pytań i odpowiedzi. Nic się nie kończy…” „Dobrze. Zamknij mój czas i zabij śmierć. Żegnaj, przybyszu…” – Zgoda Walda zabrzmiała jak spazm. Tantra wychwyciła to instynktownie. To właśnie było w handlarzu ludzkie i bliskie.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Prawo Śmierci»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Prawo Śmierci» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Prawo Śmierci» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.