Pogratulowałam sobie w duchu refleksu i pomysłowości. Od dawna nikomu nie powiedziałam niczego tak przewrotnego.
Thea musiała się zadowolić cichym: „Jeszcze pożałujesz”. Wzburzona, z udawanym wysiłkiem pchała wózek ku ladzie z mięsem. Mistrzyni ciętej riposty.
Wyszłam ze sklepu z naręczem toreb. Gdy dotarłam do domu, poczułam, że odzyskuję spokój.
Komendant policji nadal na mnie czekał. Niech go szlag. Prawdopodobnie zaparkował samochód w swoim boksie za blokiem, a później wrócił piechotą. Wjechałam pod wiatę i otworzyłam bagażnik. Nikt mi nie zabroni wejść do własnego domu. Friedrich rozłożył ręce i zbliżył się wolnym krokiem.
– O co panu chodzi? – spytałam zaczepnie. – Dlaczego bez przerwy mnie pan nachodzi? Co ja takiego zrobiłam?
– Gdybym pani tak dobrze nie znał, pomyślałbym sobie, że nie jestem tu mile widziany – mruknął basem Friedrich. – Pani twarz wygląda o wiele lepiej. A jak żebra?
Otworzyłam kuchenne drzwi i zaniosłam do środka torebkę i torbę treningową. Wróciłam do samochodu po pierwsze dwie torby z zakupami. Friedrich bez słowa wziął dwie następne i poszedł za mną do kuchni.
W milczeniu ułożyłam puszki w spiżarni, zapakowałam mięso do zamrażarki i do dwudrzwiowej lodówki włożyłam kartony z sokiem. Kiedy skończyłam, starannie poskładałam torby i schowałam pod zlewem w wyznaczonym miejscu. Usiadłam przy prostym drewnianym stole naprzeciwko Friedricha, który postąpił tak samo, nie czekając na zaproszenie.
– Czego pan chce? – spytałam.
– Proszę mi powiedzieć, co pani widziała tamtej nocy, kiedy zginął Pardon.
Nagle zainteresowałam się swoimi dłońmi, myśląc o całej sprawie. Dotąd milczałam, bo chciałam powstrzymać policję przed grzebaniem w mojej przeszłości. Lecz skoro Friedrich i tak już to zrobił, wykazując się przy okazji nadmiernym zaufaniem do podwładnych, wszystko wyszło na jaw. Nie stało się nic tak strasznego, jak się obawiałam. A może to ja się zmieniłam?
Gdyby tylko Claude Friedrich chciał wysłuchać, co mam mu do powiedzenia, i gdybym nie musiała znów iść na komisariat, mogłabym mu powiedzieć wszystko, co wiem. I tak nie było tego wiele.
Poza tym Marshall trochę mnie przestraszył, wspominając o losie „tych, którzy wiedzą za dużo”.
Friedrich czekał cierpliwie. Czułabym się o wiele pewniej w jego obecności, gdybym nie miała nic do ukrycia. Podświadomie liczyłam na jego aprobatę. Kąciki moich ust powędrowały w górę w zgryźliwym uśmiechu. Umiejętność tworzenia właściwej atmosfery niewątpliwie sprawiała, że Claude był tak dobrym policjantem.
– Opowiem panu, co widziałam, ale nie sądzę, żeby to coś zmieniło – zaczęłam, w mgnieniu oka podejmując decyzję. Spojrzałam mu w oczy i położyłam dłonie płasko na stole. – Właśnie dlatego nie chciałam wcześniej o tym mówić.
– To pani telefonowała do mnie tamtej nocy?
– Tak, ja. Nie chciałam, żeby tam leżał w krzakach przez całą noc, ale najbardziej bałam się, że rano przypadkiem znajdą go dzieci.
– Dlaczego nie powiedziała mi pani wszystkiego od razu?
– Bo nie chciałam zwracać na siebie uwagi. Nie uznałam tego, co widziałam, za na tyle ważne, by ryzykować telefon do Memphis i wyjście na jaw historii o moich przejściach. Nie chciałam, żeby ludzie o tym plotkowali. Mimo to i tak wszystko się wydało. – Z tymi słowami spojrzałam na niego wymownie.
– To błąd, którego nie mogę pani w żaden sposób wynagrodzić – powiedział. – Nie powinienem był zostawiać tego raportu na biurku. Ale podejmuję kroki, żeby zminimalizować szkody.
Tylko na takie przeprosiny mogłam liczyć. Poza tym co więcej mógł mi powiedzieć?
Wzruszyłam ramionami. Złość na niego zaczynała mi przechodzić. Spodziewałam się, że pewnego dnia moja przeszłość i tak wejdzie mi w paradę.
– Widziałam, jak ktoś ubrany w płaszcz przeciwdeszczowy z kapturem wiózł zwłoki do arboretum – powiedziałam jednym tchem. – Nie wiem kto, ale jestem pewna, że to jeden z mieszkańców bloku. Musiał pan się tego domyślić, bo ciało Pardona tyle razy pojawiało się i znikało. Zniknęło, kiedy Tom O'Hagen płacił czynsz, i znów się pojawiło, gdy płaciła Deedra. W międzyczasie ktoś ukrył je w innym mieszkaniu, chociaż nie mam pojęcia, dlaczego miałby je przenosić z miejsca na miejsce.
– Proszę o więcej szczegółów.
– Ciało okrywały dwa worki na śmieci, jeden od dołu, drugi od góry. Ktoś załadował je na mój wózek, na którym trzymam pojemniki na śmieci, i przewiózł do parku. – Znów poczułam wściekłość, gdy przypomniałam sobie, że morderca użył mojego wózka.
– Gdzie są teraz te worki?
– Trafiły do spalarni śmieci.
– Dlaczego je pani zniszczyła?
– Były na nich moje odciski palców. Rozsunęłam je, żeby sprawdzić, co jest w środku, a potem czy ta osoba naprawdę nie żyje.
Friedrich rzucił mi zdziwione spojrzenie.
– Co znowu? – zapytałam.
Potrząsnął głową.
– Proszę mi jeszcze raz opowiedzieć wszystko od początku – powiedział swoim głębokim głosem.
Zaczęłam od spaceru. Brwi Friedricha powędrowały w górę, kiedy dotarło do niego, że dość często chodzę po mieście sama w środku nocy, ale nie odezwał się ani słowem, dopóki nie doszłam do końca.
– Niech pani mi zrobi przysługę, Lily – powiedział w końcu.
Uniosłam brwi i czekałam.
– Następnym razem proszę najpierw zadzwonić do mnie.
Dopiero po chwili zrozumiałam, że żartuje, i uśmiechnęłam się. Odwzajemnił się szczerym, przyjaznym uśmiechem. Czułam emanujące z niego ciepło i cieszyłam się, jak każdy podejrzany, który właśnie się przyznał. Dlaczego nie? – pomyślałam, besztając się za to, że zachowałam się jak bałwan. Myślałam, że teraz sobie pójdzie, ale został, siedząc przy moim pustym stole kuchennym. Sprawiał wrażenie zadowolonego.
– No tak – odezwał się wreszcie. – Mniej więcej w tym samym czasie mamy morderstwo Pardona Albee, a Lily Bard i Thei Sedace ktoś podrzuca dziwne prezenty. Oficjalnie Thea nigdy nas nie wzywała. Ale Tom David opowiedział Dolphowi o kilku sprawach, o których ten mi zameldował. Lubię wiedzieć, co się dzieje w moim mieście. Trochę to dziwne, że tyle niezwykłych rzeczy zdarza się w tym samym miejscu, nie sądzi pani?
Skinęłam głową, chociaż miałam własne zdanie na temat „dziwnych prezentów”. Starając się nie uronić ani słowa z jego opowieści, wzięłam deskę do krojenia, nóż i paczkę piersi kurczaka. Zaczęłam obierać je ze skóry i usuwać kości.
– Yorkowie wyjechali w poniedziałek i wrócili późnym wieczorem – myślał głośno Claude.
Przygotowywałam mięso i słuchałam.
– Pani Hofstettler przez cały czas była w domu, lecz ma slaby słuch, a niekiedy zupełnie się nie rusza. Jenny była zajęta, a Tom O'Hagen spał. Gdy się obudził, wybrał się do klubu za miastem na partyjkę golfa. Po powrocie poszedł na górę i zapłacił za milczenie Norvelowi, który tamtego dnia zwolnił się z pracy, bo był „chory”. Potem Tom zszedł na dół, a w tym samym czasie pani otwierała mieszkanie Yorków. Kiedy zastał otwarte drzwi do mieszkania Pardona, nie było tam ciała, ale w pokoju panował dziwny nieporządek. Półtorej godziny później z pracy wróciła Deedra, wzięła czek od matki i poszła zapłacić czynsz. A wędrujące ciało Pardona znów znalazło się na tapczanie, lecz ułożone tak naturalnie, że Deedra uznała, iż śpi.
– Kiedy płacili czynsz inni mieszkańcy? – spytałam przez ramię, myjąc ręce nad zlewem.
Читать дальше