– No to wiele nie wskórałeś. I tak dobrali mi się do tyłka. Straciłem nawet przez to pracę.
– Wiem – odparł kapitan dziwnie zadowolony. – Pan komendant jest przeświadczony, że będziesz miał jeszcze większe, wprost niebotyczne kłopoty, może nawet proces.
– A nie będę?
– Nie.
– Fajnie – Wroński roześmiał się ponuro. – Ale to nie zmienia faktu, że jestem bez pracy. Teraz i na wieki wieków. Przynajmniej w tym mieście.
Bzowski długo mu się przypatrywał.
– Niekoniecznie – powiedział w końcu. – Jesteś inteligentny, uparty, odważny. Nawet brawurowo odważny. Kiedy trzeba, potrafisz być bezczelny. Gorzej, że bez potrzeby też, ale nikt nie jest doskonały. Posłuchaj uważnie. Przez czas, kiedy rozpracowywałem sprawę, byłeś kimś, kogo nazywamy figurantem. Masz pojęcie, o czym mówię.
– Mam. Niewiele się zmieniło od czasów komunistycznej bezpieki. Trochę nas uczyli w Szczytnie o pracy tajnych służb. Figurant to ktoś, kogo otaczacie specjalną opieką podczas pracy operacyjnej.
– Zgadza się. Bardzo często trzeba się przy tym posługiwać metodami werbowania osób z otoczenia takiego człowieka, ścisłą obserwacją i prowokacjami. Właśnie takie prowokacje urządzali świętej pamięci Flip i Flap, a Darek działał w ukryciu.
– Domyśliłem się. Zrozumiałem to od chwili, kiedy powiedziałeś, że to twoi ludzie. Powiedz mi jeszcze jedno. Wysłałem żonę i dziecko…prosto w ramiona kochanka.
– Nic na to nie poradzę. Co z wami będzie?
Michał wzruszył ramionami.
– Nic. Pewnie skończone. Mam tylko nadzieję, że będę się mógł widywać z synem. To strasznie boli, wiesz? Tęsknię okropnie. Co dziwniejsze nie tylko za dzieckiem, ale też za nią. Niby uczucie wygasło, a jednak gdzieś w środku pozostały świeże rany. Wiesz jak to boli? Gorzej niż moje poszarpane bebechy. Jakby wyrywać serce bez znieczulenia.
– Nie wiem. a może po prostu zapomniałem? Nie mam dzieci. Żona mnie opuściła rok po ślubie. Praca wywiadowcza to zajęcie akurat dobre dla kawalera. Ale miałeś o coś zapytać.
– Później, leżąc w szpitalu, po tej całej łomotaninie, kiedy zobaczyłem, na co stać agentów, uświadomiłem sobie, iż naiwnością było sądzić, że wyjazd ją przed czymś uchroni. Czy gdybyście potrzebowali ode mnie informacji albo współpracy, posunęlibyście się do szantażu? Mogliście ich wyjąć niczym ryby z saka.
Bzowski roześmiał się.
– Rzeczywiście. Ale już dużo wcześniej zorientowałem się, że więcej z ciebie pożytku, jeśli się zagrywa po dobroci. No i że jesteś czysty, nie pracujesz dla żadnego obcego wywiadu. Nie, mój drogi. Nie zamierzałem cię szantażować rodziną. Powiem więcej, kazałem zapewnić im ochronę, żeby kto inny się nie połakomił. Myślisz, że pozostali gracze nie wysłali za nimi swoich ludzi? W tym wypadku rzeczywiście wykazałeś się kosmiczną naiwnością.
– Ochronę? Jaką ochronę? Kto?
– Najpierw pojechał za twoją połowicą Darek, a potem zluzowali go przysłani z Warszawy najlepsi ludzie i pilnowali Magdy z dzieckiem jak oka w głowie. Jak myślisz, dlaczego tak szybko została sprowadzona do szpitala?
– Nie pomyślałem o tym – mruknął Michał.
– Żałuję teraz, że Darek nie został tam dłużej. Może ocaliłby w ten sposób życie. Ale spieszył się z powrotem, bo sprawy nagliły – Zapatrzył się w obraz na przeciwległej ścianie. Nagle potrząsnął głową, odrzucając niepotrzebne w tej chwil i refleksje. – Dobrze. Przejdźmy do rzeczy. Jak już powiedziałem, jesteś inteligentny, uparty i odważny. A teraz na dodatek wolny. Gdybyś był zainteresowany, mam propozycję.
– Słucham? Jaką propozycję, panie majorze?
– Nie wygłupiaj się. Dokładnie wiesz, o co mi chodzi. Po ostatnich wydarzeniach mamy kilka wakatów w moim wydziale. Ale zastanów się dobrze. Załatw ostatecznie swoje sprawy z żoną, znajomymi, nie wiem. panną Dorotą Walberg. Bardzo o ciebie wypytywała, muszę powiedzieć między nami. Skontaktuj się z nią, bo warto. A jak się już namyślisz, znajdziesz mnie pod tym telefonem – rzucił na blat ławy karteczkę.
– To jak? – spytał po chwili. – Zastanowisz się?
– Zastanowię. Ale niczego w tej chwili nie obiecuję. Muszę nabrać dystansu.
– Nabieraj. Masz sporo czasu, zanim wyzdrowiejesz do końca. Ale pamiętaj o jednym. Cokolwiek postanowisz, zawsze możesz liczyć na moją pomoc. Nie dam ci zginąć. – zawiesił na chwilę głos, a potem dopowiedział – przyjacielu.
– Dziękuję z propozycję i w ogóle za wszystko – przyjacielu.
***