– No i co z tym Andertonem?
– No, cóż, Porter nastawił się strasznie bojowo przeciwko tym strażnikom. Stwierdził, że mają wielki problem z całym systemem w Corcoran, które należało do jego jurysdykcji, więc zamierzał położyć temu kres. Skontaktował się też z sędzią Palmerem.
– I Porterowi coś się przytrafiło – to nie było pytanie. Piersall przytaknął.
– Wielki zbieg okoliczności, nieprawdaż? Miał wypadek w czasie polowania. Nigdy nie odnaleziono sprawcy. Jedno z tego typu zajść.
– No popatrz. A co z aktem oskarżenia?
– Jesteśmy prawnikami. Wykonaliśmy naszą pracę. Sprawy padły.
– Ta, ale autobus pełen ofiar? Inni strażnicy nie widzieli?
– Inni strażnicy, nie – Piersall wzdrygnął się. – Zapytaj któregokolwiek strażnika, czy widział brutalne zachowanie kolegi, a zawsze usłyszysz kategoryczne zaprzeczenie. To się nie dzieje. Ale na ich obronę muszę powiedzieć, że jeśli twoja praca polega na zamknięciu w celi trzystafuntowego goryla, gdy on tego nie chce, to też czasami miałbyś twórcze pomysły. A więźniowie? Wszyscy w końcu uznali, że w ich interesie leży odpuszczenie sobie całej sprawy.
– Wszyscy?
W odpowiedzi Piersall zdobył się na lekki, nerwowy uśmiech.
– A więc myślisz, że Palmer i może Andrea… – powiedział Hunt.
– Nie wiem. Nie wiem. Sama myśl jest niemal nie do zmienienia, szczerze mówiąc – głowa Piersalla zwisała, jakby z szyją łączyła ją jedna niteczka. – Pracowałem z tymi ludźmi i na nich zbudowałem moją karierę przez ostatnich piętnaście lat. Moja rodzina jeździła na wakacje z rodziną Jima Pine’a. Nie chcę wierzyć, że mógłby zlecić to, co, niestety, myślę, że zlecił.
– Ale czemu właśnie teraz?
– O to chodzi. Teraz stało się to nagle wykonalne. Nie wiem, czy śledziłeś to, ale kilka ostatnich tygodni było bardzo ciężkich dla systemu więziennego. Ośmiu strażnikom z Avenal postawiono zarzut krwawego sportu…
– Co to?
– Walki gladiatorów, na śmierć i życie.
Podczas gdy Hunt usiłował wpasować taką brutalność w swój światopogląd, Piersall kontynuował:
– Na dodatek w Fol som zmarło czterech więźniów…
– W jednym tygodniu? Jak to się stało? Ponownie lekki uśmiech.
– Jeden niefortunny upadek. Jedna komplikacja – nie żartuję – po ekstrakcji zęba. I dwa zapalenia płuc, których nie zdiagnozowano na czas, co nie jest zaskoczeniem, z uwagi na to, że tamtejszy główny lekarz nie ma już licencji na pracę w szpitalach. Ale, hej – dodał z gorzkim uśmiechem – przynajmniej żadnej strzelaniny, więc to nie strażnicy.
– Często dzieją się takie rzeczy? Myślałem, że to głównie na filmach, strażnicy zabijający więźniów?
– Zależy, gdzie akurat siedzisz. Tu, w Kalifornii, raz na dwa miesiące. Reszta kraju może raz w roku i to z reguły, gdy sam próbujesz kogoś zabić. W każdym razie sytuacja jest na tyle zła, że Palmer wyznaczył śledczego i specjalistę, by stworzyć plan, jak poradzić sobie z konstytucyjnymi kwestiami w działaniu przeciwko tym wypadkom. Chcesz więcej?
– Chyba mam ogólne wyobrażenie.
– Potrzebujesz jeszcze ostatniego elementu, który doprowadził do osiągnięcia punktu krytycznego w ciągu minionego weekendu. Palmer zarządził audyt…
– Więc miał naprawdę dość, dobrze rozumiem?
– O tak. Dokładnie, ma dość – czy raczej miał – bez wątpienia. Tak czy inaczej, jakiś czas temu, dostał cynk, że w więzieniach prane są pieniądze, więc zarządził audyt książeczek więźniów w Pelican Bay.
– Nie wiem, co to są książeczki więźniów.
– Konta trustowe. Zakłada się takie każdemu z więźniów, tak, że ich przyjaciele czy rodziny mogą dawać im pieniądze, żeby mogli kupować rzeczy w więzieniu – jedzenie, przybory toaletowe. To są przedmioty sprawdzone komisyjnie. Pod ladą, oczywiście, dostajesz fajki, prochy, kobiety, chłopców, cokolwiek da się załatwić.
– W więzieniach?
– Tak.
– W Pelican Bay? Najcięższym więzieniu w kraju?
– To samo.
– Z tamtejszymi strażnikami.
– Ta. Prawdopodobnie załatwiają połowę transakcji, biorą procent od wszystkich.
Hunt musiał przerwać napięcie.
– Nie wymyślasz tego wszystkiego na poczekaniu? Wywołało to ponownie lekki uśmiech.
– No więc, co ujawnił audyt? Połowa facetów w bloku pod specjalnym nadzorem, najgorsza nora w całym zakładzie, wierz mi, książeczki połowy tych facetów zawierały ponad dwadzieścia tysięcy dolarów. Dwie ponad czterdzieści.
– Tysięcy?
– Tysięcy.
– Można za to kupić sporo snickersów – powiedział Hunt. – Skąd mieli taką kasę?
– Spodoba ci się. To Eme.
– Niebawem będę musiał zacząć zapisywać moich ulubieńców. Kto to jest Emma?
– Nie, nie. EME. Meksykańska mafia. Bardzo, bardzo, bardzo źli chłopcy, najgorsi. Ich ludzie są w całym stanie, ale głównie na południu – mówię o handlarzach na rogach ulic – płacą za ochronę bosom EME w więzieniach. Jest to kolejna metoda wymuszeń, ale zdaje się przynosić dużo kasy, która wychodzi na zewnątrz, by zapłacić za więcej prochów albo wspomagać rodzinę więźnia. Nie wiem, może opłacają dzieciom studia. Ale kwestią zasadniczą jest to, że są to duże sumy, a jak się wydostają, to są czyste, wyprane przez więzienie.
– Jezu.
– Ta, no, złóż to sobie wszystko do kupy. Audyt był ostatnią kroplą i Palmerowi w końcu wyczerpała się cierpliwość. Jego biuro stworzyło pierwszą wersję natychmiastowego nakazu sfederalizowania całego systemu więziennego, co oznaczało usunięcie związku z całej sprawy. Miał pewne problemy jurysdykcyjne, ale nie wykluczone, że cholerstwo byłoby już w mocy.
– Ale został zabity.
– Właśnie. Ale – wyznanie tego wszystkiego zdało się, do pewnego stopnia, uspokoić Piersalla, ale teraz waga sytuacji ponownie zaczęła na nim ciążyć. Pochylił się, opierając łokcie na kolanach, ramiona opadły pod własnym ciężarem. – Cały dzień siedziałem w biurze – szeptał, być może obawiając się, że ktoś go słyszy. – Odkąd dowiedziałem się, że Andréa zniknęła, nie wiem, co mam zrobić, poza tym, że nie mogę iść na policję – patrzył na Hunta przez szerokość pomieszczenia. – Będę z tobą szczery. Boję się jak jasna cholera.
Huntowi wydawało się to usprawiedliwioną reakcją. On też by się bał. Może nawet powinien, choć nic nie czuł. Całe zamieszanie z więzieniami wydawało się strasznie oddalone od jego osoby. Choć, jeśli Andréa była w to zamieszana, to nie było to tak bardzo od niego oddalone. Był w tym po samą szyję.
– Zakładam – powiedział – że Pine wiedział o nakazie sędziego.
Piersall skinął.
– Zadzwoniliśmy do niego z mojego gabinetu, jak tylko Andrea mi to przekazała. Wczesnym popołudniem, w poniedziałek. No, a teraz popatrz na to – z kieszeni koszuli wyjął wycinek z gazety. – Wczorajszy „Chronicie”. Hunt wziął gazetę i zaczął czytać.
Wyszedł na papierosa i nie wrócił.
„Trzydziestopięcioletni były skazaniec, który niedawno złamał zasady zwolnienia warunkowego, uciekł wczoraj z więzienia San Quentin, gdzie oczekiwał na transport do zakładu Vacaville, kiedy to opuścił swoją celę po południu, uzyskawszy pozwolenie na wyjście na papierosa.
Choć na miejsce wysłane zostały psy tropiące, nie były one w stanie podjąć tropu Arthura Mowery’ego i w następstwie Departament Więziennictwa rozszerzył poszukiwania na sąsiadujące hrabstwa.
Mowery został po raz pierwszy aresztowany w lipcu 1998 roku za włamanie z bronią w ręku i był od tamtego czasu dwukrotnie na przepustce. Za jednym i drugim razem został aresztowany za złamanie warunków zwolnienia”.
Читать дальше