– Odniosłeś takie wrażenie w poniedziałek?
– Nie powiedziałbym, że aż wrażenie. Po prostu usprawiedliwiła się dość wcześnie, mogła coś przeczuwać, to wszystko. Zaczynała zdawać sobie sprawę z Nowego Jorku. Może wyczuła pismo nosem, ale nie chciała omawiać tego jeszcze ze Spencerem.
– Wiesz o kimkolwiek, kto mógłby chcieć ją skrzywdzić? Że kogoś się bała?
– Andrea? Bała się? Nie. I nie mogę wyobrazić sobie, by ktoś chciał wyrządzić jej krzywdę.
Ale na chwilę jego czoło zachmurzyło się i Farrell spytał.
– Co?
Tombo ponownie zawahał się, po czym wziął głęboki wdech.
– Spencer wspomniał dziś rano, że może wpadła na jakąś wielką historię. Sensacyjny materiał.
– O czym?
– Brudne interesy – może nawet mokre roboty – prowadzone z więzień. Pomijając fakt, że, jak powiedziałem Spencerowi, mógłbym podać milion dobrych powodów, dla jakich byłoby to niemożliwe.
– Ale Andrea uważała to za możliwe? Czy też odkryła, że faktycznie ma to miejsce?
– Wes, ja mogę powiedzieć tylko, że mnie nigdy nic nie wspomniała.
Wu z Jasonem Brandtem i zrozpaczoną Carla Shapiro byli w mieszkaniu sekretarki na Grove w Masonie, gdy Farrell zadzwonił z biura Tombo, by powiedzieć im o potencjalnej kolacji Andrei z klientem w poniedziałek wieczorem. Siedzieli przy kuchennym stole na czwartym piętrze starawego bloku mieszkalnego. Na podłodze położone było linoleum w biało-czarną kratkę, na kontuarach białe kafelki.
Zaparowane okno nad zlewem wychodziło na wewnętrzne podwórze, piętnaście, może dwadzieścia metrów stóp pustej przestrzeni i na identyczną kuchnię po drugiej stronie budynku. Mycie naczyń i wyjęcie ich ze zlewu nie wyglądało na priorytetowe zadanie ani Carli, ani jej współlokatorki, która spędzała tę noc poza mieszkaniem.
Wu zamknęła komórkę.
– Carla, rozmawiałam z osobą, która również z nami pracuje. Powiedziała mi, że Andrea mogła mieć spotkanie z klientem w poniedziałkowy wieczór. Coś ci to mówi?
Po młodej kobiecie widać było wyczerpanie niepokojem i brakiem snu. Przebrała się z pruderyjnych ubrań panienki z dobrego domu w za duży, bezkształtny szary dres, który jeszcze bardziej podkreślał jej niedowagę. Jej zaczerwienione oczy wydawały się wyrażać, że ma za sobą wszystkie pytania, jakie mogła wytrzymać, ale przygotowała się na jeszcze jeden wysiłek.
– Boże, poniedziałek – powiedziała. – Nawet nie pamiętam poniedziałku.
Ponieważ Andrea często dzwoniła do niej po normalnych godzinach pracy, Carla wyrobiła sobie nawyk wprowadzania na bieżąco kalendarza Andrei do palmpilota. Sprawdzili już wszystkie umówione spotkania Andrei w ciągu ostatnich kilku tygodni, lecz po raz kolejny posłusznie wybrała poniedziałek i przewinęła do wieczora, westchnęła.
– Nic tu nie mam.
– Może porozmawiamy zatem o wtorku – Brandt mówił pełnym zrozumienia, nawet współczującym tonem. – Zajmijmy się może ostatnim razem, kiedy widziałaś się z Andreą, dobrze? I to był wtorek, prawda?
– Tak. Było to, moment, około dziesiątej trzydzieści lub jedenastej. Wszyscy usłyszeliśmy wiadomość o sędzim Palmerze i poszłam do gabinetu Andrei zobaczyć, czy dobrze się czuje – Carla popatrzyła na każde z nich. – Ale się nie czuła. Siedziała otępiała.
– Płakała? – spytała Wu.
– Nie. Jakby była w szoku. Powiedziała, że dopiero co widziała go dzień wcześniej.
– No i proszę – powiedział Brandt – poniedziałek. Carla przytaknęła.
– Okay. Okay, teraz sobie przypominam. Była u niego w sądzie w poniedziałek.
– Czy była to jedna z ich regularnych, comiesięcznych konferencji statutowych? – spytała Wu.
– Tak. Zazwyczaj odbywały się w poniedziałki. Brandt wrócił do tematu.
– Pamiętasz, gdy wróciła w poniedziałek z lunchu?
Carla na chwilę zamknęła oczy, usiłując sobie przypomnieć. Kiedy się odezwała, w jej głosie słychać było pewną ulgę.
– W porządku. Wróciła. Miała spotkanie z panem Piersallem w jego gabinecie, jak zawsze, gdy widziała się z sędzią. Trochę trwało, dłużej niż zazwyczaj.
– Wiesz czemu? – spytała Wu.
– Chyba tak. Najwyraźniej w ubiegłym tygodniu w Pelican Bay – wiecie, to więzienie – zaistniał jakiś problem i sędzia był bardzo zdenerwowany. Ale niewiele mi powiedziała, tylko tyle, że musi trochę porozmawiać z panem Piersallem. Kiedy skończyła, był już kwadrans po trzeciej, a o wpół do czwartej przyjeżdża po nią limuzyna TV Proces – nagle, wciągnęła z szokiem powietrze, utkwiła oczy w przestrzeni przed sobą. – Ach.
Wu zrobiła krok do przodu.
– Co?
– To pewnie nic… ale właśnie przypomniałam sobie o Betsy Sobo.
– Kto to? – spytał Brandt.
– Jedna z naszych pracowników. Ma gabinet nad nami.
– I co z nią? – zapytała Wu.
– Dzwoniła dwa razy, kiedy Andrea była u pana Piersalla. Andrea zapytała ją, czy mogłaby zejść i coś z nią przedyskutować. Więc zarezerwowała pół godziny i trochę była zdenerwowana, gdy Andrea nie wracała od pana Piersalla.
– Wiesz może, o czym Andrea chciała z nią porozmawiać?
– Przyjaźniły się albo coś w tym stylu? – dodała Wu. Carla zaprzeczyła, kiwając głową.
– Na oba pytania odpowiedź brzmi nie. Wiecie, pracuje u nas stu prawników. I nie jest tak, że wszyscy się znają. Nie sądzę, żebym ją kiedykolwiek wcześniej widziała. Nie jest w zespole zajmującym się związkami i pracuje na innym piętrze. Nie wiedziałam, że Andrea ją zna, ale chyba tak.
– I umówiła się z nią na spotkanie? – Wu nie ustępowała.
– To było po tym, jak wróciła ze spotkania z sędzią? – dodał Brandt.
– Tego nie jestem pewna. Mogła to naprawdę zrobić kiedykolwiek. Ale umówiła się na tamto popołudnie.
– Ale się nie spotkały? – spytał Brandt.
– Nie. To wiem. Andrei zabrakło czasu.
– Więc może rozmawiały wieczorem – Wu ożywiła się. Jeśli Andrea spotkała się z tą Sobo w poniedziałkowy wieczór, choćby na chwilę, nie byłaby już podejrzaną o zamordowanie Palmera. – Możesz się z nią skontaktować? – spytała.
– Teraz? – Carla spojrzała na zegar: 21:40. – Na pewno jakoś mogę.
Carla najwidoczniej miała wprawę w odszukiwaniu współpracowników. Zadzwoniła pod nocny numer biura, dostała spis telefonów, połączyła się z Sobo, która, oczywiście, jako młody pracownik, była zawsze osiągalna.
Wu wybrała numer jej pagera i przez około trzy minuty czekali w rodzaju zawieszenia. Po czym zadzwoniła komórka Wu.
– Mówi Betsy Sobo. Jak mogę pomóc?
– Betsy, cześć. Mówi Amy Wu. Nie znasz mnie i przepraszam, że niepokoję cię o tej porze, ale jestem adwokatem u Freemana Farrella i jestem teraz w mieszkaniu Carli Shapiro. Sekretarki Andrei Parisi.
Jeśli Sobo była zła na Parisi w poniedziałek, nie było teraz słychać tego w jej głosie.
– O, Boże. Znaleźli ją?
– Nie. Jeszcze nie. Ale nad tym właśnie pracuję. Byłaś umówiona z Andreą na poniedziałkowe popołudnie, prawda?
– Tak. Powiedziałam, że mogę jej poświęcić pół godziny, ale… była zajęta i nie wyrobiła się.
– Oto moje pytanie. Czy przełożyłyście to na inny termin? Na poniedziałkowy wieczór być może?
– Nie.
W chłodnej, wilgotnej kuchni Wu opuściła ze zrezygnowaniem ramiona.
– Więc nie widziałyście się w poniedziałkowy wieczór?
– Nie. A w jakiej sprawie miałam się z nią spotkać?
– O to też chciałam cię zapytać. Dlaczego chciała się z tobą spotkać.
Читать дальше